X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki Wyczekiwanie na cud - czy się kiedyś wydarzy???
Dodaj do ulubionych
1 2
WSTĘP
Wyczekiwanie na cud - czy się kiedyś wydarzy???
O mnie: Wzloty i upadki....jedyne szczęście - kochający mąż
Czas starania się o dziecko: Od 29 stycznia 2014 roku leczenie. Ponad 7 lat walki...
Moja historia: PCOS HSG - niedrożny lewy jajowód i macica łukowata Laparoskopia - udrożniony jajowód, kauteryzacja jajników, mały mięśniak w macicy Nadżerka i ureaplasma wyleczona Histeroskopia - średnioobfite przewlekłe zapalenie endometrium 1 IUI - ciąża biochemiczna Badania immunologiczne - wysokie NK, rozjechane cytokiny, kir bx bez implantacyjnych, allo 47%. 2 IUI - ciąża biochemiczna 3 IUI - nieudana W międzyczasie histeroskopia, scretching endometrium, usunięcie polipa itd. 1 IVF - ET 3 dniowca - biochem 2 IVF - 3 ❄ Półtora roku leczenia ureaplasmy. 1 FET - Accofil+Intralipid+Encorton - udany, ale puste jajo. Poronienie samoistne. Obyło się bez zabiegu.
Moje emocje: Najróżniejsze od złości, bólu, rozczarowania, bezradności do nadzieii, wiary i woli walki. I tak się przeplatają przez tyle lat.

23 marca 2015, 19:30

Dzisiaj w końcu dostałam okres i zaniedługo będą mogła wziąć CLO. Jestem pełna nadziei. Oby zadziałał prawy jajnik na drożnym jajowodzie i się udało. Wiem wiem, za pierwszym razem to byłby cud, ale chyba właśnie jego potrzebuję. Kto wie...jak się to mówi: nadzieja umiera ostatnia, a w zasadzie umrze wraz z kolejną miesiączką yh...Oby jednak było inaczej.

24 marca 2015, 22:12

Dzisiaj od niepamiętnych czasów poczułam, co to prawdziwy okres. Już zapomniałam jak to boli. Najważniejsze jednak, że nie jest już taki skąpy i to jest dowód, że powoli wszystko zmierza chyba w dobrym kierunku. Lekarz obiecał, że leki mają na celu odbudowanie i przygotowanie endometrium na zarodek, także chyba coś drgnęło w tym kierunku. Oby już teraz było tylko lepiej:)

26 marca 2015, 21:57

Czuję delikatny ból w podbrzuszu - oby pęcherzyki rosły piękne:)

27 marca 2015, 21:29

Wyprowadziła mnie z równowagi znajoma podsyłając mi na facebooku artykuł pt. "Nie warto zwlekać z macierzyństwem". Oczywiście nie muszę tłumaczyć o czym były owe wypociny. Ona nie wie, że mam PCOS, ale ciągle przy każdym spotkaniu ze swoim mężem naśmiewają się, że nie mamy jeszcze dzieci, a to przecież takie proste. Ah... nie będę się już na ten temat rozwodzić, bo jeszcze bardziej mnie to wnerwia. Napisałam jej parę zdań na ten temat i myślę, że w końcu na jakiś czas będę miała spokój.
Swoją drogą zastanawiam się, dlaczego ludzie dopytują stale o tak osobiste tematy jak dziecko. Często jest to w żartach, ale zdarzają się też bardzo poważne rozmowy i gnębiące pytania, bo niektórzy nie potrafią dać za wygraną. Tacy ludzie nie myślą chyba o tym, jak mogą zranić drugiego człowieka. Takie stałe pytanie o dziecko naprawdę dołuje i przez to muszę unikać niektórych osób, bo bym zwariowała. Szkoda, że one tego nie rozumieją. Często osoby, którym wszystko przychodzi łatwo nie potrafią zrozumieć innych, którym nie zawsze wiedzie się dobrze. Jest to smutne...

Co do mnie, to dzisiaj już nie boli mnie brzuch. Mam nadzieję jednak, że Clo działa:) Jutro weekend i w końcu będziemy serduszkować. Mój mąż pracuje na zmiany więc to też jest często problem, ale nie w tym miesiącu - mam nadzieję;p Jeżeli Clo zrobi swoje, to coś trzeba będzie wykombinować - nie ma innej opcji;p

31 marca 2015, 20:47

Jestem bardzo szczęśliwa:) Na USG pokazały się zdaniem lekarza bardzo piękne pęcherzyki i w piątek mam mieć podany zastrzyk na pęknięcie. Mam nadzieję, że wszystko pójdzie po myśli. Działa prawy jajnik z pęcherzykiem dominującym na drożnym jajowodzie, dlatego mam nadzieję, że się uda - kiedy jak nie teraz? Trzymajcie kciuki:)

4 kwietnia 2015, 20:45

Bardzo się boję że pregnyl nie zadziała i pęcherzyk nie pęknie. Czuję jak prawy jajnik pracuje ale ciągle się obawiam że nic z tego. Lekarz powiedział że pęcherzyk jest piękny a endometrium prawidłowe bo 9,5mm. Oby wszystko jednak było dobrze.

5 kwietnia 2015, 23:18

Dziś bardzo bolał mnie brzuch i prawy jajnik od rana. Pewnie to owulacja i mam nadzieję że rzeczywiście. Tak bym chciała żeby chociaż do niej doszło. Już nie proszę o ciążę a o samą owulację która da nadzieję.

8 kwietnia 2015, 20:56

Dalej dokucza mi ból prawego jajnika. Mam tylko nadzieję, że to nie torbiel. Szkoda, że nie zapisałam się na monitoring po Świętach, bo wiedziałabym co i jak, a tak może niepotrzebnie robię sobie nadzieję. No nic trzeba czekać do 17 kwietnia, gdy test ciążowy rozwieje wszelkie wątpliwości. Tak bym chciała, żeby chociaż owulacja u mnie powróciła, bo to da nadzieję, że kiedyś się uda.

12 kwietnia 2015, 11:16

Wszelkiego rodzaju bóle się skończyły. Ciekawe czy to było zagnieżdżenie?Wczoraj naprawdę dało się to we znaki: ból i kłucie szczególnie prawego jajnika i trochę pod wieczór lewego. Ból brzucha jak na @ więc się nie nakręcam. Dzisiaj wszystko minęło. Teraz muszę cierpliwie poczekać do piątku i zrobić test. Jak ja bym chciała zobaczyć dwie kreski:)

16 kwietnia 2015, 08:26

Jutro testowanie. Jest to dla mnie wielkie przeżycie zawsze bo tak bardzo boję się znowu zobaczyć jedną głupią krechę. Czuję że znowu tak będzie niestety. Ja nie mam takiego szczęścia. Już dwa razy w nocy śniło mi się w tym miesiącu że widzę test pozytywny...szkoda że tylko w snach. Wykres jest piękny ale nie raz już tak było a kończył się jak zawsze. Oby jutro los się dla mnie odmienił...

17 kwietnia 2015, 07:41

I tak jak się spodziewałam jedna wielka klapa. Już jak zmierzyłam temperaturę to nie miałam złudzeń. Załamka...odpuszczam kolejny cykl bo i tak pewnie będzie z jajnika po niedrożnej stronie a poza tym mój lekarz idzie na urlop. Dobrze...przynajmniej odpocznę psychicznie.

18 kwietnia 2015, 23:13

Dziś byłam na urodzinach chrześniaka mojego męża. On ma 8 lat. Do tego na urodzinach było jeszcze półroczne dziecko i możecie sobie wyobrazić jak to przeżyłam. Nie zazdroszczę nikomu ale jest mi tak bardzo przykro że ja i mój mąż nie możemy stworzyć pełnej rodziny i cieszyć się rodzicielstwem. To tak cholernie boli że serce pęka...współczuję wszystkim którzy borykają się z niepłodnością. Wymaga to dużo wysiłku i kosztuje tak dużo psychicznie...

22 maja 2015, 09:23

Dawno nie pisałam chociaż wiele się działo...Ogólnie po pierwszym nieudanym cyklu z CLO byłam bardzo załamana. Zrobiłam sobie za wielkie nadzieje i rozczarowanie było bardzo bolesne. W kolejnym cyklu postanowiłam wyluzować. Z resztą działał lewy jajnik na niedrożnym jajowodzie więc czego się spodziewać?Oczywiście dostałam miesiączkę, ale zachowałam się inaczej. Przyjęłam to spokojnie i bez nerwów. W końcu udało mi się spokojnie podejść do sprawy z czego jestem bardzo dumna. Z pewnością pomogła mi wiadomość, że powróciły u mnie owulacje, a to już jest zawsze jakiś początek. Bardzo się cieszę, że w końcu coś ruszyło do przodu. Teraz jestem na początku nowego cyklu...zobaczymy co przyniesie. Wszystko jednak teraz robię na luzie, bo wtedy jest rzeczywiście lepiej i łatwiej. Mam nadzieję, że taki stan i tok myślenia utrzyma się u mnie bardzo długo.

8 czerwca 2015, 20:03

Obiecywałam sobie, że nie będę sobie robić nadziei żeby potem się nie rozczarować, ale przyznam się, że jest to trudne... Przed owulacją i kilka dni po czuję, że się udało, a potem przychodzą znowu bóle jak na miesiączkę i już jestem pewna, że się nie udało:( Jest mi smutno, chociaż wiem, że dużo dziewczyn tak miało i potem się okazało, że jednak są w ciąży. Nie oszukuję się jednak, bo przecież u mnie taka sytuacja powtarza się co miesiąc więc dlaczego teraz miałoby być inaczej? Jest to przykre, że znowu wszystko trzeba będzie zaczynać od nowa. Teraz przejdę na leczenie gonadotropinami...Czasem sobie myślę: po co się faszerować takimi lekami? Czy to mi się kiedyś opłaci? Gdyby chociaż człowiek wiedział, że za rok, dwa, pięć się uda, ale tego się nie wie niestety i jest ciężko. Mój ginekolog twierdzi, że kiedyś musi się udać. Wyniki są super, a jakoś nie chce to zaskoczyć. Mam koleżankę, która też ma PCOS i miała gorsze hormony ode mnie, nawet miesiączka bez luteiny nie przychodziła, a teraz już jest w 5 miesiącu ciąży i chodzi do tego samego lekarza co ja. Wychodzi na to, że lepiej nie mieć idealnych wyników i wtedy się udaje, a jak jest dobrze w wynikach to ciąży brak:/ Cieszę się jednak bardzo, że jej się udało, bo jest to też nadzieja dla mnie, że z PCOS też można wygrać i tego muszę się trzymać.

27 października 2015, 18:11

Dawno nie pisałam, ale dzisiaj muszę to z siebie wyrzucić...W pracy podeszła do mnie dzisiaj znajoma, która malowała mnie do ślubu. Chwyciła mnie za brzuch i mówi: "Aga czemu ty jeszcze nic nie masz?". Myślałam, że mnie rozwali od środka. Ludzie naprawdę nie zdają sobie sprawy, jak tak głupimi pytaniami mogą kogoś skrzywdzić. Mi jest ostatnio tak bardzo ciężko z tym wszystkim i jeszcze dobijają mnie w zasadzie obce osoby...W domu sobie popłakałam. Ostatnio coraz częściej tak mam. Zastanawiam się, czy to nie depresja. Wkurza mnie cała ta sytuacja. Teraz czekam na zabieg zamrożenia nadżerki więc się nie staramy i jest mi tym bardziej trudno, bo mam poczucie, że marnuję miesiące. Staram się pozbierać, ale coraz gorzej mi to wychodzi, zwłaszcza, gdy ludzie wokoło interesują się moją ciążą:/

13 listopada 2015, 22:10

Okazuje się, że przyczyną wszystkich moich dolegliwości może być jedna z bakterii: chlamydia, mycoplasma lub ureaplasma. Wkrótce czekają mnie więc badania, które wszystko powinny wyjaśnić.

Wiadomość wyedytowana przez autora 11 grudnia 2015, 17:05

11 grudnia 2015, 17:08

No i wyjaśniło się dzisiaj. Mam bakterię ureaplasma. Teraz wiem skąd parę lat temu przewlekłe zapalenia pęcherza. Wszystko zaczyna się układać w logiczną całość. Mam nadzieję, że na końcu czeka mnie nagroda w postaci małej kochanej kruszynki:)

2 lutego 2016, 10:58

13 lutego kończę branie antybiotyków na to cholerstwo. Wzięłam dokładnie 12 opakowań po 5 różnych antybiotyków i mam nadzieję, że teraz już nic nie stanie na przeszkodzie, abym cieszyła się macierzyństwem. Została tylko nadżerka, której mam nadzieję też się w końcu pozbędę i zacznę na nowo starania o kochanego maluszka.

Wiadomość wyedytowana przez autora 8 lutego 2016, 21:47

5 kwietnia 2016, 23:21

12 kwietnia w końcu będę miała zabieg wymrażania nadżerki. Już się bałam, że się nie załapię, bo w Wielkanoc miałam przeziębienie i oczywiście załapałam też grzybicę:/ Na szczęście lekarz przepisał mi krem do jednorazowej aplikacji i jedną tabletkę. Po paru dniach przeszło i nic już nie stoi na przeszkodzie ufff. Po zagojeniu się nadżerki zacznę pewnie stymulację. Jedna rzecz mnie jednak jeszcze martwi. Bolą mnie nogi i lekarz kazał zrobić badania na zakrzepicę. Dwa wyniki już znam i żaden nie wróży nic dobrego. Jeżeli lekarz potwierdzi diagnozę, to boję się nawet myśleć, jak to będzie w ciąży. Zakrzepica to nieciekawa choroba...Mam jednak nadzieję, że wszystko będzie dobrze, bo jestem pod dobrą opieką. Jestem wdzięczna lekarzowi za tak kompleksową opiekę, bo kiedy z moimi dolegliwościami poszłam do lekarza rodzinnego, to wysłał mnie do ortopedy:/ Chciałam skierowanie do chirurga naczyniowego, ale oczywiście nie dostałam, bo to przecież nie zakrzepica - mówili. Było to dla mnie dziwne, bo przecież w swoim życiu zjadłam już tyle hormonów..ale uwierzyłam lekarzom. I co? Okazuje się, że jednak nic nie dzieje się bez przyczyny i moje bóle nóg powoduje najpewniej zakrzepica. Najlepsze było to, że nawet jak trafiłam nad ranem z silnym bólem nogi do lekarza opieki świątecznej, to pani powiedziała mi, że i tak przyszłam za późno, bo jeżeli byłabym w nocy, to mogłaby mnie położyć na oddział i tam obejrzał by mnie chirurg naczyniowy. Teraz jednak nie może nic zrobić i mam iść do lekarza rodzinnego. Śmieszne naprawdę. I tak trafiłam do ortopedy, który nic w nodze nie widział złego. Tylko ginekolog dał mi odpowiednie badania w kierunku zakrzepicy. Mam nadzieję, że teraz na wizycie wszystko się wyjaśni i będę prawidłowo leczona. Przestrzegam jednak inne osoby, aby nie dały się zwodzić lekarzom podstawowej opieki jeżeli czujecie, że coś jest nie tak. Szukajcie pomocy, róbcie badania na własną rękę, jeśli trzeba. Odnoszę bowiem wrażenie, że większość lekarzy nie wie nawet, jakimi badaniami wykryć daną chorobę i nawet ich nie zlecają. Miałam już do czynienia z wieloma lekarzami różnych specjalności i powiem wam szczerze - łączy ich tylko jedno: brak wiedzy na temat badań, lenistwo i lekceważenie pacjentów. Przez takie podejście już nie jednak osoba zmarła lub doznała ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, dlatego czas, żeby lekarze się obudzili i żeby chciało im się leczyć.

3 sierpnia 2016, 15:17

Cykl na urlopie okazał się nieudany, ale teraz znowu walczę. Jeżeli i tym razem się nie uda, to podchodzimy z mężem do inseminacji. Wymazy przed zabiegiem już wykonane i czekam na wyniki. Jak będą dobre, to do dzieła. Mam oczywiście nadzieję, że ominie mnie ten etap, ale jestem z drugiej strony na niego gotowa. Całkiem inaczej podchodzę do starań niż na początku swojej drogi. Chyba rzeczywiście zasada "co cię nie zabije, to cię wzmocni" u mnie zadziałała. Zobaczymy jak to wyjdzie. Życie jest długie i kto wie, co się wydarzy.

W czasie kiedy nie pisałam zdążyłam jeszcze mieć histeroskopię, bo lekarz podejrzewał polipa. Mój polip okazał się przewlekłym stanem zapalnym w macicy. Lekarz twierdzi, że nie przeszkodzi on w ciąży. Zobaczymy...
Aha, wcześniej wyleczyłam też nadżerkę - nareszcie! Różnica po zabiegu była do czasu histeroskopii. Teraz mam znowu nie plamienia, a krwawienia po stosunku. Lekarz uważa, że to jeszcze od nadżerki, ale ja nie jestem przekonana. Zobaczymy czy się skończą, bo od jutra mam brać luteinę dopochwowo w dawce 2x100mg, aby przygotować macicę do inseminacji.
1 2