Zapisz się i otrzymuj powiadomienia o
zniżkach, promocjach i najnowszych ciekawostkach ze świata! Jeśli interesują
Cię tematy związane z płodnością, ciążą, macierzyństwem - wysyłamy tylko
to, co sami chcielibyśmy otrzymać:)
O mnie: Nawet nie wiem, co tu napisać. Mam 34 lata (od wczoraj), zawodowo jestem w miejscu, z którego jestem zadowolona, spełniam się też w swojej pasji. Na pokładzie mąż i pieseł.
Czas starania się o dziecko: Od 2018? 2019?
Moja historia: Mam regularne cykle, 28/30 dni, zwykle w okolicach owulacji mam dużo śluzu, czuję ciągnięcie w jajniku (zwykle z prawego co drugi miesiąc, lewego raczej nie), ostatnia cytologią w listopadzie 2022 (wszystko ok), wówczas usg w 16 albo 15 dc i lekarz widział, że owulacji była (ciągnął prawy jajnik). Jeden parnter od 19 lat. Nie zabezpieczamy się od dobrych 4 lat i nic.
Mam migreny hormonalne, w okolicach miesiączki zdycham co miesiąc, nauczyliśmy się z mężem z tym funkcjonować, choć bywa ciężko I fizycznie i psychicznie.
2 marca 2023 r. przystąpiliśmy z mężem do programu związanego z diagnostyką niepłodności w moim mieście. Mąż miał wówczas pobraną krew na bardzo dużo badań, w tym hormony i genetyczne. Lekarz zebrał od nas wywiad, ale mnie nie zbadał z uwagi na pierwszy dzień okresu. Kolejna wizyta - 16 marca, wymazy (mycoplasma, ureoplasma, chlamydia), byłam w 15 dc, ale gin nie widział, by w ogóle doszło do owulacji w ciągu ostatnich dwóch dni, więc pewnie w ogóle jej nie było. Skierowanie na drożność do szpitala, jeśli wymazy w porządku. Mąż na 21 marca badanie nasienia, ja krew w 3-5 oraz 20-22 dc plus obydwoje mocz. Spływają powoli wyniki krwi męża, hormony i morfologia ok, bardzo niski poziom witaminy D (8 przy dolnej normie 30).
28 marca - wymazy ujemne (uff), wyniki nasienia męża z jednej strony super zadowalające (Koncentracja plemników (mIn/ml) - wynik 141.54, wartosc referencyjna > 16 mln/ml; Calkowita liczba plemników w ejakulacie (mI ejakulat) - wynik 435.94, wartosc referencyjna > 39 mln/ ejakulat; ruchliwość powyżej wartości referencyjnych, ruch postępowy typ A +B wynik 44,73%, wartosc referencyjna >30%, 195,01 mln/ejakulat, wartosc referencyjna >11,7 mln/ejakulat), ale morfologia na czerwono w procentach - 0,48% przy wartości referencyjnej >4%, ale daje to 2,08 mln/ejakulat prawidłowych plemników przy wartości referencyjnej >1,6 mln/ejakulat.
Mąż 17 kwietnia ma wizytę u androloga.
I niby wiem, że ta morfologia na czerwono nie jest aż taka straszna, przy takiej ilości plemników i dobrej ruchliwości, ale biorę do głowy, BO JEST PONIZEJ NORMY. I domyślam się też, że ten bardzo niski poziom witaminy D też nie pozostaje bez echa. Zaczęliśmy obydwoje suplementację nią (ja 2 tys., mąż 4).
I teraz mam wahania w myśleniu o tych wynikach męża i stres przed drożnością. Najlepiej żeby mi dali do tego jakieś ogólne znieczulenie, okropnie się boję 😔
U mężczyzn najwięcej roboty robi ilość i prędkość. Morfologię można podrasować suplementacją i zmianą trybu życia/diety. Drożność u większości kobiet nie jest jakoś nadmiernie bolesna, ale ja sama mam z tym badaniem złe doświadczenia, więc jeśli masz obawy to poszukaj placówki gdzie robią to w
większym znieczuleniu niż apap.
Abbigal - moja poradnia jest przy szpitalu i właśnie w szpitalu będę miała robioną drożność, jest opcja ponoć nawet w znieczuleniu, ale to będą lekarze decydować. Mogłam w poradni, ale tam tylko apap plus beż rentgena, więc jeśli coś wyszłoby niedrożne to i tak kierują potem do szpitala, więc stwierdziłam, że wolę od razu szpital 😊 przykro mi, że masz złe doświadczenia z tym badaniem 😔
Mam ciężki okres w życiu i szczerze mówiąc kwestie diagnozy zeszły trochę na dalszy plan. Co do badań od ostatniego wpisu byłam tylko na takim dużym badaniu krwi (14 probówek!) - genetyczne, hormonalne i milion różnych innych. Naprawdę ta poradnia sporo ich robi, chyba to jest mocno kompleksowe. Miałam mieć jeszcze drożność w tym cyklu, ale przez zawirowania osobiste odłożyłam to na następny. Przez stresy przytuliliśmy się tylko raz w czasie okołoowulacyjnym, a dokładnie w 14 dc. Nie wierzę, że to ten szczęśliwy. Czekam na okres i umawiam się na drożność.
Mąż dzisiaj po andrologu. USG w porządku (wprawdzie znalazł jakieś zwapnienie czegoś, ale twierdzi, że jeden na trzydziestu chłopców się z tym rodzi i nie da się tego leczyć, a i tak nie ma to wpływu na płodność). Wg niego wyniki nasienia męża super, wręcz ponad normę. Morfologia wyszła 0,48% przez zwykłą statystykę - ilościowo ilość prawidłowych plemników wciąż jest świetna. Suplementować ma się witaminą D 4 tys jednostek przez trzy miesiące, potem 2 tys jednostek i jeszcze dostał jakiś lek bez recepty, który ma niwelować negatywne skutki niedoboru witaminy D. Podobno są już też wyniki badań genetycznych męża i są w porządku, ale mąż ich nie widział (tyle co powiedział mu androlog). Generalnie stwierdził, że w naszym przypadku nie jest to problem męski.
Czyli to ja.
Wiadomość wyedytowana przez autora 17 kwietnia 2023, 14:58
Nie podchodź do tej sytuacji na zasadzie "czyli to ja", bo prędzej czy później uderzy Cię to mocno psychicznie. I dopiero będzie problem. Głowa do góry! Dacie radę! Damy radę!
PS. Widzę, że jesteśmy w tym samym wieku, więc... Walczymy razem. Nie jesteś w tym sama. Mocne kciuki!
Dziękuję Zosis za Twoje słowa. Wiem, że nie powinnam tak myśleć, ale chwilowo mam (miałam?) małe załamanie. Przepracuję to, obgadam z moją psycholożką i poukładam w głowie. Wiem, że damy radę - kto jak nie my? Silne babki jesteśmy!
Podpisuję się pod słowami Zosis - ona wie co mówi. Przecież może się okazać, że i Ty nie będziesz "stanowić problemu" i co wtedy? Zapędzisz się w kozi róg z myślami i próbami szukania winnego. Trzeba to odsunąć, chociaż jest cholernie ciężko żeby spojrzeć na wszystko z boku. Jesteśmy tylko ludźmi, więc musisz dać sobie przestrzeń na "poprzeżywanie" nowych wiadomości na temat badań czy czegokolwiek co wywołało nagły zjazd emocjonalny. Od tego są tutaj te pamiętniki czy Twoje spotkania z psychologiem. Wywalamy emocje z siebie, przerabiamy je przyglądając się im i pozwalając na to aby inni powiedzieli Ci jak to postrzegają, a potem przychodzi ostateczne rozgromienie problemu - stajesz na nogi i dalej robisz wszystko co w Twojej mocy. Musimy zaakceptować to, że możemy nie mieć wpływu na każdy aspekt zapłodnienia, ale to nie znaczy że te informacje mają przekreślić Wasze marzenia. Gdy się zaczniesz kisić w sosie "to ja jestem problemem" to wtedy zrobi się z tego toksyna, która zacznie odbijać się na Waszym związku. Będziesz wmawiać to sobie i swojemu partnerowi tak długo, aż któreś z Was naprawdę w to uwierzy i wtedy będzie problem. Rozmawiajcie ze sobą tak jak lubicie, ale proszę Ciebie nie kryj żadnej myśli i uczuć. Nawet jeżeli są najgorsze. Wysyłam mnóstwo pozytywnych myśli i uścisków 🤍 dajesz z siebie wszystko i to wystarczy! 🤍
Aurore <3 Dziękuję za Twoje słowa! Człowiek niby to wszystko wie, dużo z mężem rozmawiamy na ten temat, oswajamy się z nim jesteśmy zgodni, że mamy dobre życie i kochamy się nawzajem i to już jest dla nas piękne. Ale jak ktoś z boku jeszcze powie to, co niby samemu się wie, to człowiek tak jakby trzeźwieje. Już mam inne spojrzenie na tę sytuację. To "czyli to ja" to była taka druga myśl po radości, że z mężem wszystko ok, a nawet bardzo ok. Ale wiem, że takie myślenie nie prowadzi do niczego dobrego. Jak sama piszesz - czy to rozmowy z psycholożką, czy pamiętnik tutaj jest od tego, by te emocje uwolnić - a jak się okazuje także mieć wsparcie w kobietach, które niby są sobie obce, a jednak bliskie przez podobne problemy. Dlatego tym bardziej się cieszę, że zdecydowałam się na założenie pamiętnika ;) Dziękuję Ci <3
Dzisiaj 26 dc, teoretycznie w czwartek powinnam dostać okres i wtedy mam dzwonić do poradni umawiać się na drożność. Na samą myśl robi mi się słabo, okropnie się boję tego badania, ale wiem też, że jest nieuniknione. Kończy mi się przeziębienie dopiero, w zeszłym tygodniu się umęczyłam ze stanem podgorączkowym, bólami wszelkiej maści, głowa boli przez przeziębienie, zaraz okres i już boli okresowo-migrenowo, ten szpital w perspektywie wrrr..... Tak tylko chciałam pojęczeć
Czasem się wszystko na raz kumuluje i dobrze z siebie wyrzucić to wkurzenie ❤️ ja w takich momentach zawsze albo piszę w pamiętniku, albo wysyłam 10 wiadomości głosowych do przyjaciółki. Jak odsłuchuję ich po czasie to często jest mi tak wstyd.. 😂 Ale pomagają, a to najważniejsze! 😃 A drożność.. nic przyjemnego, ale na szczęście to szybkie badanie, więc raz dwa i je odhaczysz :)
Lia ja tylko jęczę do męża na szczęście :D a co do drożności to mnie chyba cała ta otoczka bardziej przeraża, niż samo badanie, ale jak piszesz - szybkie jest i będzie za mną ;)
Dzisiaj w nocy dostałam okres (specjalnie czekałam do północy, żeby wiedzieć, czy będzie jeszcze w czwartek, czy już w piątek; w czwartek zaczęło się delikatne plamienie na brązowo, ale krwawienie się nie rozkręciło, dopiero rano jak wstałam było już całe kombo - okres, ból brzucha i ból całej mnie). Było to ważne, żeby wiedzieć, kiedy 1 dc, bo miałam dzwonić do poradni umawiać się na drożność. I już mam termin - 8 maja szpital (rano poradnia i biocenoza pochwy - jeśli wyjdą jakieś bakterie to wracam do domu z leczeniem i zabieg w kolejnym cyklu), 9 maja drożność (to będzie 12 dc), dwie godziny po zabiegu już mam być na chodzie i mieć wypis z wynikiem. Mam stres, ale chyba bardziej się boję tej całej otoczki, szpital, kroplówka, zastrzyk i ten fotel ginekologiczny... Nie no, bólu też się boję, nie mam co czarować. Ale będę miała to już z głowy. Tyle myśli i emocji w głowie... Ale do przodu, powiedziało się A, to trzeba przeliterować cały alfabet, jeśli będzie trzeba
Oo jak fajnie powiedziane z tym alfabetem - zapamiętam 😀 No cóż, to teraz kciuki za drożność! Ja mam 8 maja małą operację dentystyczną, to się połączymy w bólu i będziemy mogły wspólnie ponarzekać 😅
Ja mam 11 maja! Też się stresuje! Czyli posiew z szyjki macicy dzień wcześniej robią? Ja musiałam u swojego gina zrobić i z wynikiem wraz z cytologia na samo badanie przyjść. Co szpital to obyczaj 😁
Meggy88 - wraz z mężem jesteśmy w poradni diagnostyki niepłodności (jest przy szpitalu) i przez nią wszystko załatwiamy i oni tak właśnie działają ;) Oni mi też robili wymazy na chlamydię, ureaplasmę i mycoplasmę - wyszły ujemne (to był pierwszy krok do drożności). Cytologię miałam robioną w listopadzie i nie miałam informacji, że mam robić ponownie, więc chyba jest dla nich wystarczająca ;) a Ty też będziesz dwa dni w szpitalu? Jak to u Ciebie wygląda? Ale się złożyło, że mamy niemal w tym samym terminie!
To będzie tylko chwila, a procedury mogą stresować. Tak samo jak ludzie w fartuchach. Jeżeli będziesz mieć duży problem ze stresem to poproś żeby z Tobą rozmawiali. Niekoniecznie o zabiegu, ale o czymkolwiek - ja tak staram się rozładować stres na każdych wizytach lekarskich. Będzie dobrze 😉🤍
Tak sobie właśnie pomyślałam- a co jeśli wczoraj zaczął mi się okres i to okażą się później pierwsze dni ciąży? Mój mąż dzisiaj do mnie mówi (bo poinformowałam go, że do drożności bez seksów), że nie chce być hurra optymistą, ale może byśmy po badaniu próbowali, żeby ten cykl nie przepadł i że może jest duża szansa, żeby się udało? Potem zaraz sam się zmitygował, że już tyle się nie udaje to jeden miesiąc nie robi różnicy, ale jakbym się dobrze czuła (bo wie, ze moze mnie boleć, mogę krwawić itp.), to on jest w gotowości 🙈 tak jakoś we mnie tchnął pozytywną energię ❤️ na tik toku same filmiki z robienia pozytywnych testów mi się dzisiaj wyświetlają nooooo 🙈 niech to się wreszcie kuźwa spelni 😁
Jestem na oddziale, jutro drożność. Tak się nastawiłam (mimo strachu przed zabiegiem), że jakby poranna biocenoza pochwy wyszła źle, to chyba bym się popłakała 🙈 jutro między 10 a 12 zabieg. Na razie wszyscy mili i empatyczni, pozostaje leżeć i czekać na jutro...
Jestem po drożności. Mam lewy jajowod niedrożny i mimo starań pana doktora (super miłego swoją drogą i bardzo pomocnego) nie udało się go przepchnąć. Pytał mnie, czy mam endometriozę albo może miałam zapalenie lewego jajnika (niestety nic nie wiem na ten temat, nigdy nie byłam w tym kierunku diagnozowana), bo niedrozność nie bierze się znikąd. Także mam takie mocno mieszane uczucia. Prawy w porządku. Samo badanie - cieszę się, że już po, mam nadzieję, że nigdy więcej. Przed dostałam kroplówkę nawadniającą, przeciwbólowy w kroplówce i rozkurczowy w pośladek. Samo badanie szybkie ale nieprzyjemne i bolesne. Terwz niestety sporo krwawię, ale mowili, ze to normalne. Muszę wszystko poukładać w głowie, zwłaszcza że mam już wyniki badań genetycznych i cośtam powychodziło dodatnie albo obecne. Po wizycie w ginekologa na pewno będę mądrzejsza, a do tego czasu będę myśleć. Ale powiem Wam, że wszyscy - lekarze, pielęgniarki, położne, personel - super mili i pomocni, dobre jedzenie, jestem pozytywnie zaskoczona. Dzisiaj do domu, za jakąś godzinkę wypis i wyniki z rentgena.
Edit tak mam w opisie. Prawy niby drożny ale jakaś szczelinowatość, zwężenie, płyń wypływa powoli (a nie swobodnie jak ma koleżanka z łóżka obok). Martwi mnie to 😔
Macica polożona WN miednicy malei w tyłozgieciu, , jej wielkość ksztalt prawidtowe O gladkich zarysach zewnętrznych wjej
świetle przy ujściu macicznym jajowodu lewego pęcherzyki powietrza poza tym macica rtg. bez zmian.
Jajowód prawy drożny szczelinowato zweżonym poza tym bez: zmian.
Lewy jajowód niedrożny.
Kontrast powoli wylewa się do jamy otrzewnej z jajowodu prawego.
Wiadomość wyedytowana przez autora 9 maja 2023, 14:14
Ważne że chociaż jeden jajowod jest drożny! . Dalsza diagnostyka pozwoli Ci na zwiększenie szans ciąży. Też jestem już po , tak nieprzyjemne uczucie najgorsze jak kontrast wpuszczają lecz ja nie plamie lekko plamiłam to wszystko . Życzę Ci powodzenia i sledze dalsze wasze losy .
Meggy trwało w sumie 15 minut? Może nawet nie... ból po badaniu porównuję do lekkiego ćmienia okresowego, a w trakcie... nie miałam takiego bólu nigdy. Jakby ktoś mi chciał macicę wyciągnąć. Taki ostry, ciężko opisać, ale do zniesienia. Od razu było wiadomo, że jeden jajowod niedrożny, bo lekarz pytał, czy próbować jeszcze raz kontrastem przepychać. Sam papierek z wynikami i płytkę miałam po godzince jakoś.
Prawda jest taka, że dopiero powoli dochodzę do siebie po tej drożności. Ten kontrast chyba tak zadziałał. Wyszłam że szpitala w miarę ok, lekko skołowana i obolała, ale koło 18 zaczal się potworny ból głowy, potem nudności i wymioty, nie mkalam kompletnie siły, zeby się przebrac w piżamę czy wykąpać. Dopiero dzisiaj koło 7 byłam w stanie się umyć, teraz będę próbowała coś zjeść. Czuję się lepiej, ale słabo ciągle. Miałam wiele razy kontrast podawany i nic, a tu... Jak nie urok... Jak wyjdę z ataku migreny, to biegunka, jak ona się skończy to teraz to... Mam dość, szczerze mam dość. Nie mam siły, mój organizm mnie zawodzi, gdzie tu zachodzić w ciążę? Przy przyjęciu w ubraniach ważyłam niecałe 48 kg, więc bez ubrań pewnie z 46. Przecież nie dlatego, że nie jem, tylko przez to, że ciągle coś mi dolega. 48/49 kg to moja optymalna waga, każdy kilogram mniej widać 😔 Pozwolę sobie na doła i chwilę słabości, dzisiaj mogę...
To okropne że tak się czujesz i tylko ten kontrast jest tego przyczyną? Ja dzisiaj nic nie czuje, śmigam jak nowa , nie miałam omdleń żadnych ani zbierań na wymioty. Tylko że ja miałam prywatnie .. a też miałaś wcześniej robione badanie bety i biocenaze ?
Sheelie nie bardzo wiem, co by to mogło być innego, a z relacji znajomych wiem, że różnie na kontrast reagowali. Miałam w dniu przyjęcia rano biocenozę (od niej zależało, czy w ogóle będę przyjeta), bety nie miałam. Dzisiaj poszłam do poradni umówić wizytę i czuję podbrzusze, lekko mnie pobolewa. Co człowiek to inaczej widać 😊
Biedna, nie dość, że badanie nieprzyjemne, to jeszcze takie coś musisz przechodzić po 😔 Może te wszystkie leki w połączeniu ze stresem miały taki wpływ? Mam nadzieję, że dziś już jest troszkę lepiej i doszłaś do siebie ❤️ Co do wagi to jak wiesz też mam podobny problem, jem praktycznie non stop, a co się z kimś nie zobaczę to pierwszym pytaniem jest "schudłaś?". Ciężko jest trzymać zdrową dietę i przytyć na samych warzywach i owocach a tym bardziej dużo gotować, jak się nie ma czasu. Niedługo planuję zamówić katering, może te 2 tys. kalorii dziennie wreszcie by coś zmieniło. A jesz chętnie czy masz z tym problem?
Lia już wiem od teściowej (jest położną), że wiele dziewczyn tak reaguje, więc to po kontraście taka reakcja. Dzisiaj już całkiem nieźle, jeszcze plamienie zostało i delikatnie czuję podbrzusze. Ciągle nie mogę uwierzyć, że byłam na tym stole i to wszystko za mną 🙈 na sama myśl mam dreszcze. Ale już po! Co do jedzenia- mamy pudełka, ale ja 2 tys kalorii w życiu nie zjem. Mam dwa posiłki (obiad I sniadanie) plus kupuję jedzenie w pracy czy zamawiamy coś. Zwykle koło 48/49 kg ważę i tak się czuję ok (nie walczę juz z tym, u mnie to rodzinne, taka przemiana materii), ale na przykład w trakcie migren potrafię nie jeść prawie wcale dwa dni. I mkalam taki maraton w majówkę migrenowy, potem stres z badaniem i zleciałam. Jak mnie głową nie boli to jem chętnie 😁 i naprawdę tę pudełka uważam za świetną opcję, także bardzo polecam! Odpada myślenie co ugotować, kiedy, a żeby różnorodnie, smacznie, nie marnować produktów itp. 😊
Spróbuj poszukać pomocy z migrenami i fizjo - ja sama działam u swoich z migrenami. Z większymi bądź mniejszymi rezultatami, ale zawsze jest opcja że może coś na Ciebie zadziała.
Jutro rano mamy wizytę w poradni. Powinien być już komplet wyników (czekaliśmy jeszcze chyba tylko na mój kariotyp). Dzisiaj cały dzień robię wszystko, żeby nie myśleć o tym, co powie lekarz. Wiem, że powychodziło jakieś mutacje w badaniach genetycznych u mnie, ale bez rozmowy z lekarzem nie wiem, jak bardzo należy się tym kierować i przejmować. Oczywiście dzisiaj przejmuję się bardzo.
Dżizas, jutro będziemy wiedzieć, na czym stoimy, aż ciężko mi w to uwierzyć...
Jestem załamana. Raczej tylko in vitro wchodzi w grę. Szanse na naturalne zajście w ciążę znikome (skoro od 4 lat się nie udaje to w sumie nie powinno mnie to dziwić).
Lia, lewy jajowód niedrożny, prawy drożny, ale jakoś szczelinowato-zwężająco, co też jest nieprawidłowe. Mam obniżoną rezerwę jajnikową, więc próby stymulacji w warunkach gabinetowych bez sensu, bo zużyją te jajeczka, które mam, a które raczej się nie dostaną do macicy przez te nieprawidłowości z jajowodami. Reszta mutacji genetycznych, które wyszły to dalsze kwestie związane z utrzymaniem ciąży, na które można brać po prostu Acard i zastrzyki w brzuch jakby udało się zajść w ciążę. Mój organizm nie przyswaja kwasu foliowego, ale to też wystarczy brać odpowiednie preparaty. Generalnie nawet jeśłi in vitro by się udało, to nie wiadomo, jak z utrzymaniem, bo tutaj właśnie w grę wchodzą te mutacje, co mi powychodziły, ale tego teraz się dowiemy, bo ja nawet nigdy w ciąży nie byłam. Plus jest taki, że mamy wiedzę, co jest nie tak. Wiele par nie ma tego szczęścia.
Bardzo przykro to czytać ze u ciebie jest źle ale mozne jednak in vitro się powiedzie i utrzymiesz ciążę? . Trzeba trzymać kciuki i być pozytywnie nastawionym pomimo trudu który gotuje nam życie.
Mela, spojrz na to z tej strony, że mogłabyś się dowiedzieć o tym za X lat i do tej pory próbować naturalnie. Z pewnością kosztowałoby Cię to więcej nerwów i płaczu niż podejście do ivf. Co do tych mutacji to ogrom kobiet je ma, wiele pomaga sobie heparyną i acardem, po czym rodzą zdrowe dzieci. Standard w tych czasach bym powiedziała. Wcale nie musisz mieć żadnych problemów z utrzymaniem. Masz jasną diagnozę i wiesz już teraz jak postępować. Czy badałas może kiry? Niektóre kobiety ze złymi kirami nigdy nie zajdą w ciążę bez odpowiedniego leku.
Już wiesz na czym stoisz, to jest faktycznie duży plus. Nie zrażaj się tymi mutacjami. Sama mam i faktycznie zaprzyjaźniłam się z zastrzykami i acardem. Da się przeżyć 😉 W dzisiejszych czasach na prawdę medycyna może wiele zdziałać. Trzymam kciuki byście mieli dobrego lekarza który Was piroiwadzi, jeżeli drogą in vitri to oby pomyślaną.
Dziękuję Wam dziewczyny za Wasze słowa otuchy ❤️
Miałam robionych dość sporo badań genetycznych, wszystkich nie pamiętam, możliwe, że kiry tam były, musiałabym sprawdzić. Na te wszystkie leki i zastrzyki w sumie byłam przygotowana, ale na takie wprost, że mamy niezbyt wiele czasu i najlepiej ivf od razu to nie bardzo, stąd mój szok. Ale powoli oswajam się z tym, mąż szybciej przyjął postawę działania, ja jeszcze potrzebuję czasu. Co do ivf - jesteśmy jak najbardziej na tak. Zanim jeszcze poszliśmy do poradni to rozmawialiśmy o tym, że będziemy się decydować jak coś. Gorzej jak została ta wizja urealniona, nie myślałam, że taki szok przeżyję.
Ale jak piszecie - wiemy na czym stoimy i ta wiedza daje naprawdę duży komfort. Wiele par nie ma tego szczęścia 😔
Powoli się oswajam z myślą o in vitro. Układamy z mężem plan działania. Jeszcze w poradni idę na monitoring, ale do swojego giną też już się umówiłam po tym monitoringu. Te dwa tygodnie chcę oddechu.
W ogóle mam wrażenie, że mój okres po drożności jest inny. Przede wszystkim nie zdychałam pierwszego dnia jak zawsze (mega mnie boli brzuch w pierwszy dzień i ogólnie jest mi slabo), do tego tuż przed mam atak migreny, tym razem brak. Do tego mocno krwawię już trzeci dzień, a zazwyczaj tylko pierwszego dnia mam mocne krwawienie, trzeci dzień to zwykle końcówka. A teraz mam trzy dni jak zwykle pierwszy. Ciekawa jestem, jak to się dalej potoczy. Dziewczyny po drożności, też widziałyście różnicę?
Może to właśnie Wasza droga, która spełni to marzenie 😘 Co do drożności to nie pamiętam już czy coś się u mnie zmieniło, ale miesiączki mogą być mniej bolesne jak tam troszkę przeczyścili i poszerzyli te jajowody. Także dobrze, że się zdecydowałaś 😊
U mnie jest jeszcze za wcześnie żeby cokolwiek powiedzieć, ale przypomniało mi się, że w jednych metodach fizjo jest pewien chwyt, który stosuje się na wysokości podbrzusza i może być to miejsce związane z migrenowymi bólami głowy. Ciekawe. Może w jakiś sposób były podrażniane jakieś receptory bólowe, które przekształcały się na ból migrenowy. W każdym razie to dobre wieści, że odpuścił - trzymam kciuki żeby tak już zostało. Czekam na wieści od Ciebie odnośnie planu działania i wspieram mocno! Trzymaj się ;)
Mam kompletny mętlik w głowie.
Dzisiaj rano byłam w poradni na monitoringu owulacji, 14 dc (cykle regularne, 28-30 dni). Od poniedziałku czuję wyraźnie prawy jajnik (chociaż teoretycznie kolej jest lewej, niedroznej strony), wczoraj koło 23 zrobiłam test owulacyjny i myślę, że jest pozytywny (https://zapodaj.net/250e89ce57c8b.jpg.html), badania hormonalne w normie, progesteron dwa miesiące temu w 22 dc wskazywał na owulację, więc poszłam dzisiaj rano spokojna. A lekarz mówi, że nie widzi żadnej owulacji ani nic, co by mogło ją zapowiadać. W marcu miałam u niego wizytę z usg w 15 dc i też nie widział ani owulacji ani nic, co by ją mogło zapowiadać. Co jest do cholery? Czyżby do całego pakietu moich problemów doszły także bezowulacyjne cykle? Jak chodziłam do swoich ginów zawsze było widać albo ładnie rosnące pęcherzyki albo owulację. Nie wiem, co myśleć... Miałam tyle pytań, ale zaniechałam, bo mimo że lekarz dzisiaj odpowiadał cierpliwie, to mam wrażenie, że był nieco zirytowany. Ja wiem, że są kwestie, na które nie poznam odpowiedzi już, ale to nie ja jestem specjalistą, żeby wiedzieć, co i jak.
W poniedziałek mam już u swojego gina wizytę, wezmę wszystkie wyniki badań ogarniętych w poradni, zobaczymy co powie. Chwilowo Jestem poirytowana i podłamana jednocześnie.
Hmm...może owulacja z jakieś powodu ci się przedłużyła? A widziałaś może na ekranie z usg jajo takie rozlane ? Mi zawsze mój pokazywał obraz pęcherzyka czy też jak jiz owulacja wystąpiła. Może masz czasami cykle bezowulacyjne ? Zbadaj to albo idz za miesiąc do innego lekarza . Ja wolę zapłacić i mieć porządnie zbadane owulacje , wiele się nasłyszalam o naszej służbie zdrowia i to nie były pochwały , dlatego podchodzę do nich rygorystynie . Czekam na dalsze informacje. A byłaś ta takich roszerzonych badaniach hormonalnych ?
Lekarz lekarzowi nierówny. Przy ostatnim cyklu, gdzie zaskoczyły mnie bardzo wyraźnie wybarwione owulaki, poszłam na wizytę a tu babeczka mówi mi, że nic nie było, nie ma i się nie zapowiada. Biały szum i cisza w eterze. Oj byłam bardzo zrezygnowana, bo do tej pory jak udało mi się wyłapać owu zgodne z monitorkiem to było wszystko ok i gin to potwierdzał. I rzeczywiście miała rację z tym że nic nie było, a cykl okazał się bezowulacyjny i wydłużony. Akurat u mnie występują takie dwa razy do roku. Od kiedy prowadzisz swoje obserwacje cykli?
Co do cykli bezowulacyjnych itd nie będę się mądrzyć, bo się nie znam. Choć przycupnę tu, bo chętnie się dowiem o co chodziło.. Ale na pewno warto przejść się do lekarza, który wzbudzi Twoje zaufanie. I od którego wyjdziesz z masą nowych informacji i konkretnym planem. Ja długo błądziłam zanim znalazłam moją doktor. A po pierwszej wizycie się poczułam, jakbym przekazała jej plecak z moimi problemami i napiła się wielkiego redbulla - otworzyły mi się oczy i byłam pełna energii do działania 😉 Na pewno lekarz nie może zmienić tego co widzi na obrazie usg, ale nie powinien Cię wypuszczać zdezorientowanej i podirytowanej, a podpowiedzieć, co można zrobić w takiej sytuacji.
Sheelie ja nawet nie widziałam monitorka :D już zdążyłam być u mojego gina i on powiedział, że tamten mógł nie widzieć owu. Pytał mnie ten mój - a jakie endometrium? A jakie to? Jakie tamto? A ja, że nie wiem, bo mi powiedział "owulacji nie widać i nic jej nie zapowiada". Mój gin mnie trochę uspokoił, ale do poradni diagnostyki jeszcze pójdę na następny monitoring, jak na NFZ :D
Aurore jako tako nie zapisuję objawów, ale mam je w głowie. I to od całkiem dawna, kilka lat na pewno. Także zobaczymy, kiedy dostanę okres i jak to się z moimi obserwacjami pokryje.
Lia dokładnie tak myślę, więc umówiłam się zaraz po tamtym monitoringu w poradni do mojego gina, co mnie tam skierował na diagnostykę. I ten mój mnie podniósł na duchu, porozmawialiśmy spokojnie, wyszłam z planem działania i podbudowana ;)
Byłam dzisiaj u swojego gina z wynikami z poradni diagnostyki. Tchnął we mnie trochę nadziei. Ze AMH faktycznie poniżej normy, ale troszkę. Ze mógł ten gin z poradni diagnostyki nie widzieć owulacji, bo to różne czynniki o niej świadczą. Ale generalnie on też widzi raczej in vitro, jeden jajowód niedrożny, a drugi może nie spełniać swojej funkcji z uwagi na jego budowę. Polecił mi klinikę leczenia niepłodności w Katowicach. Miałam opory przed innym miastem, bo nie chciałam na każdą wizytę jeździć z Opola czy to do Kato czy Wro, ale wytrącił mi ten argument z ręki, że mogę u niego robić wszystkie konieczne wizyty i badania, jakich chce klinika. Ma do niej zaufanie, współpracują wiele lat, ponoć dużą skuteczność. Będę na pewno jeszcze szukać o niej informacji. Chodzi o InviMed. Także trochę taka podbudowana od niego wyszłam. Powiedział mi, że powinnam podejść zadaniowo do tego, bo inaczej zwariuję. Teraz- umówić się na wizytę do kliniki. Potem na nią czekać. Potem na nią jechać. I tak dalej i tak dalej. I myślę, że jest dużo racji w tym, co mówi. Dzisiaj jestem nawet z nadzieją 😁
Lekarz ma racje, trzeba podjeść zadaniowo. Byłam w
tym miejscu co Ty, dziś jestem mamą pięciomiesięcznej dziewczynki. In vitro to droga która nie jest łatwa ale jak się podejdzie zadaniowo to stymulacja i cały proces to chwila na przestrzeni czasu starań a poczucie że działasz dodaje skrzydeł. Trzeba wierzyć 💪❤️
Zapisaliśmy się dzisiaj do kliniki - pierwsza wizyta 27 lipca w czwartek. Pierwsze koty za płoty. Jak powiedział mi mój ginekolog - zadaniowo. Zapisać się na wizytę. Zapisałam się, czekam Przyszedł mail z papierologią do wypełnienia, po kilka stron dla mnie i męża, trochę przeraża W głowie poukładałam sobie chyba, podchodzę do tego jak kolejnej rzeczy w swoim życiu, która po prostu jest. Żyję z migreną, będę żyć z leczeniem niepłodności. Tak chyba jest dobrze
Wiadomość wyedytowana przez autora 11 lipca 2023, 12:17
Jesteśmy po pierwszej wizycie w klinice. Wrażenia jeśli chodzi o lekarza bardzo na plus. Musimy powtórzyć część badań, żeby były aktualne, lekarz wnikliwie przeanalizował nasze wyniki, zalecił dodatkową suplementację. Mamy z powtórzonymi badaniami zgłosić się przed miesiączką, bo wtedy będzie miał pełny obraz i rozpisze stymulację. Ogólnie mam dobre nastawienie, mąż też, zobaczymy, czy się utrzyma
Wiadomość wyedytowana przez autora 1 sierpnia 2023, 10:56
Na przyszłą rzeczy pamiątkę zostawiam sobie tę informację - dzisiaj byłam na monitoringu owulacji, dokładnie 14 dc, ciągnie mnie z lewej strony, pani doktor potwierdziła, że tam szykuje się owulacja i byłaby zdziwiona, gdyby do niej nie doszło. Za 10 dni powtórka, żeby sprawdzić, czy pęcherzyk pękł, czy nie i się wchłonął. I powiedziała mi, że de facto to, że lewy jajowód jest niedrożny to nie jest przeszkoda, by prawy jajowód wyłapał komórkę z lewego jajnika. Ale ja już w cuda nie wierzę, tyle lat się nie udawało, więc absolutnie nie wierzę, że teraz nagle się uda, jak już uruchomiliśmy machinę z in vitro. W ogóle pierwszy raz byłam u ginekolożki, tak to zawsze chodzę do facetów, ale jestem też przyjemnie zaskoczona Dokładna, delikatna, pytająca.
Robiłam ostatnio powtórkę AMH, żeby sprawdzić, jak spada rezerwą jajnikowa. I mam lekkie zdziwienie - wynik z marca 1,02, wynik z dzisiaj - 1,89. Wiem, że AMH może tylko spadać. Ale czytałam na forach już różne historie, jakoś nie chce mi się wierzyć w wahnięcie laboratorium (to samo, co w marcu, podobny dzień cyklu, wtedy 3 dc, teraz 2 dc). Od jakiegoś czasu sporo się suplementuję, może to miało wpływ? W każdym razie i tak ulga, że nie spada Poziom witaminy D3 też ładnie wzrósł, z 21 do 38 (suplementuję 4k jednostek dziennie, ale nie jakoś turbo regularnie). Homocysteinę udało mi się zbić z 16 do 12,2. Także dzisiejszy dzień uważam za rozpoczęty od dobrych wiadomości:)
Wiadomość wyedytowana przez autora 28 sierpnia 2023, 10:20
Linka no właśnie może, ale robiłam w zasadzie w tej samej fazie wcześniej i teraz to badanie. We wrześniu mamy umówioną wizytę w klinice, zobaczymy, co lekarz powie na to.
Wow, piękna poprawa wyników! 😊 To podbudowujące, gdy widać, że systematyczność przynosi pozytywne skutki. Tak, z tego co czytałam można podnieść AMH suplementacją (choć nie wiem jak to działa - w końcu rodzimy się z konkretną ilością jajeczek). Czy homocysteinę też udało Ci się obniżyć witaminami? Kiedy robiłaś poprzednie badanie?
Lia wychodzi na to, że witaminami plus wiecej warzyw i mniej mięsa (ale to tak nirznacznie). Poprzednie wyniki mam z marca, ale suplementację taką sensowną zaczęłam pod koniec lipca, po wizycie w klinice, gdzie lekarz zalecił mi co konkretnie brać, żeby przygotować organizm do stymulacji. Muszę brać ten specjalny kwas foliowy, bo mój organizm zwykłego nie przyswaja j myślę, że to zrobiło bardzo dużą robotw.
Być może dzięki zmianie stylu życia/żywieniu itd. obudziłaś jakieś dodatkowe rezerwy jajnikowe? 🤔 Albo Twoje jajniki trochę bardziej się obudziły i lepiej reagują na hormony.
8 września mieliśmy wizytę w klinice. Pan doktor otworzył oczy na moje AMH i zaproponował powtórkę w ich laboratorium - przystaliśmy na to, żeby zweryfikować co i jak. Wynik był już na drugi dzień- 1,07 (marzec 1,02, sierpień 1,89). Czyli raczej ten drugi był zakłamany. Ale przynajmniej widać, że po pół roku nie leci na łeb na szyję, ale wiem dobrze, że gwarancji że tak dalej będzie nie ma. Decyzja jest taka, że teraz przez miesiąc zbijam jeszcze honocysteinę i się suplementuję (mąż rowniez) I po następnym cyklu startujemy że stymulacją. Udało mi się ładnie w miesiąc zbic honocysteinę i lekarz liczy, że dalej będzie ładnie spadać, ale dal mi suplement z jeszcze większą ilością folianu. Na 9 października kolejną wizyta i rozpisujemy stymulację oraz robimy badania już do procedury.
Nie wiem, jak się z tym czuję. Z jednej strony spokojnie, z drugiej się boję. Jak to przed nieznanym. Tu jest tyle znaków zapytania, że ciężko to zliczyć 🙈 ale nie chce wszystkiego podporządkowywać pod to, wiadomo że jak przyjdzie punkcja czy transfer to pozwolę sobie zająć się sobą i zwolnić. Nie chcę tracić życia przez stres i myślenie o tym. Nie wiem, czy ktoś zrozumie, o co mi chodzi... żyje i funkcjonuję z atakami migreny, to chcę funkcjonować z leczeniem niepłodności jak z jednym z elementów życia, a nie fundamentem tego życia.
Wierzę, że ta decyzja nie należy do najłatwiejszych. Przed Tobą coś nowego, nieznanego. U prawie każdej dziewczyny, która to przechodziła, obserwuję metodę małych kroczków. Od zastrzyku do zastrzyku, od wizyty do wizyty, później oby do punkcji, transferu itd. Nie ma co od razu wybiegać myślami za daleko w przyszłość. Trzymam kciuki, byś znalazła swój spokój w tym wszystkim 🤍 Widzę, że mamy wizytę tego samego dnia 😊 A powiedz jeszcze, jaką dawkę folianu aktualnie suplementujesz? U mnie ta homocysteina spada jakby chciała a nie mogła 😔
Lia to mi właśnie mój gin tak mówił. Zadaniowo. Od wizyty do wizyty, nie roztrząsać. Ale czasem się nie da. Boję się bardzo. Ale jestem pewna, że chcę spróbować. A co do metylofolianu - do tej pory brałam jakąś wersję forte - 800 jednostek, a teraz gin z kliniki zwiększył mi do 1000 jednostek na najbliższy miesiąc a potem mam wrócić do wcześniejszej dawki. Plus jest tam zwykły kwas foliowy, no ale ja go i tak nie wchłaniam. A Ty jakie bierzesz dawki?
Wiem Kochana, że to nie jest łatwe. Ale robimy wielki krok na przód i dajemy z siebie wszystko. Może najpiękniejsze jest coraz bliżej? Fajnie, że będziemy mogły się wspierać w tej drodze 🍀 Czytałam, że przy mutacji mthrf zwykły kwas foliowy może zaburzać wchłanianie metylowanego. Więc w takim przypadku najlepiej przyjmować tylko metylowany. Ja biorę folian w dawce 1000 jednostek, nie mam niedoborów a homocysteina nadal wysoka 😔 Ale może po prostu potrzebuje czasu. U Ciebie z kolei spadła bardzo ładnie, więc już teraz nic tylko czekać do rozpoczęcia procedury ❤️ Czy doktor coś mówił jaka musi być jej wartość, byście mogli zacząć?
Strach ma wielkie oczy. Tak naprawdę to tylko od Ciebie zależy czy ta sprawa stanie w sanym centrum Twojego życia. To jest ważna i odpowiedzialna decyzja - w końcu chodzi o nowego członka rodziny, ale na ten moment macie życie we dwójkę i nie ma w tym nic złego jeżeli skupisz się tylko na tym. W końcu, nawet gdy dzieci dorosną to i tak zostaniecie znowu sami ;) będzie dobrze - sprawy nabierają bardzo wyraźnych kształtów. Widać wrzesień jest przełomowym miesiącem w działaniach dziewczyn z forum. Trzymam kciuki Mela!
Lia ja też się cieszę, że będziemy w naszej drodze szły koło siebie ❤️ co do wartości- mówił, że super by było, żeby spadła do 8, a niżej to byłoby genialnie. Mam nadzieję, że u Ciebie zacznie ona wreszcie spadać!
Aurore ubrałaś w słowa coś, do czego ja dochodziłam podczas spotkań u swojej psycholożki miesiącami ❤️ teraz to wszystko wiem, nawet więcej- jestem tego świadoma 😊 to prawda, strach ma wielkie oczy ale wiem, że gdybym nie spróbowała, to bym żałowała. Mój mąż tak samo. Także działamy ❤️
Kolejny mały sukces - po kolejnym miesiącu suplementacji homocysteina spadła z 12,2 do 10,7. Czyli generalnie udało mi się ją zbić w dwa miesiące suplementacji z wartości 16 do 10,7. Bardzo mnie to cieszy
W poniedziałek wizyta z badaniami już do procedury i rozpisaniem stymulacji. Jestem poddenerwowana tym, widzę to po sobie. Mam ochotę zrobić całkowity odwrót czasami Ale wiem, że bym żałowała. Oczywiście, że są wątpliwości. Ale byłyby niezależnie, czy byłoby to in vitro czy naturalna ciąża. Dużo wiem jeśli chodzi o nasze badania, genetyczne i nie tylko, więc z tą wiedzą łatwiej mi iść w potencjalne niepowodzenie, bo wiem, że mam solidną bazę do obstawienia mnie lekami i jeśli się nie uda - do dalszego drążenia.
Poniedziałek to będzie prawdziwy krok milowy w waszych staraniach. Może nie jesteś poddenerwowana, a bardziej podekscytowana? Bo już nie możesz się doczekać i chcesz przyspieszyć czas. Wiesz jak to jest - życie we dwójkę jest wygodne, ma się swoją rutynkę, do której jesteśmy przyzwyczajeni i nie mamy aż takich obowiązków. Pragniemy potomstwa, ale gdy ten krok wydaje się być bardziej realny to nagle trochę zaczynamy się denerwować, bo naprawdę wszystko się wtedy zmieni. Będzie dobrze Mela <3 czekam na wiadomość po wizycie. Pomyślę o Was w poniedziałek ;)
Treści zawarte w serwisie OvuFriend mają charakter informacyjno - edukacyjny, nie stanowią porady lekarskiej, nie są diagnozą lekarską i nie mogą zastępować zasięgania konsultacji medycznych oraz poddawania się badaniom bądź terapii, stosownie do stanu zdrowia i potrzeb kobiety.
Korzystając z witryny bez zmiany ustawień przeglądarki wyrażasz zgodę na użycie plików cookies. W każdej chwili możesz swobodnie zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich zapisywaniu.
Dowiedz się więcej.
U mężczyzn najwięcej roboty robi ilość i prędkość. Morfologię można podrasować suplementacją i zmianą trybu życia/diety. Drożność u większości kobiet nie jest jakoś nadmiernie bolesna, ale ja sama mam z tym badaniem złe doświadczenia, więc jeśli masz obawy to poszukaj placówki gdzie robią to w większym znieczuleniu niż apap.
Abbigal - moja poradnia jest przy szpitalu i właśnie w szpitalu będę miała robioną drożność, jest opcja ponoć nawet w znieczuleniu, ale to będą lekarze decydować. Mogłam w poradni, ale tam tylko apap plus beż rentgena, więc jeśli coś wyszłoby niedrożne to i tak kierują potem do szpitala, więc stwierdziłam, że wolę od razu szpital 😊 przykro mi, że masz złe doświadczenia z tym badaniem 😔