Pamiętam jak podjęliśmy decyzję, że chcemy mieć dziecko – byłam pełna radości i euforii. Odremontowałam pokój (bo w ciąży będzie ciężko to ogarnąć), kupiłam fajną kołyskę i czekałam na szybki finał. A tu coraz większe rozczarowanie z każdym nowym cyklem.
Tak jak pisałam podjęliśmy już decyzję o IVF, ale że przystępujemy do programu rządowego, to niestety terminy są dość długie i moja pierwsza „poważna” wizyta od lipca, przypadła na koniec października. Także mam jeszcze przynajmniej jedną „naturalną” szansę na finał. Trzymajcie za mnie kciuki, tak jak ja za wiele z was
Wiadomość wyedytowana przez autora 4 października 2013, 15:17
A dzis w sumie zajelam sie drobnymi porzadkami w szafie. Jutro zasile pobliski kontener na ciuchy - moze sie komus jeszcze przydadza. No i nie omieszkalam oczywiscie zajrzec do pobliskiego centrum, gdzie mialam najblizej do "wyspy" Inglota i zapodalam kilka cieni do kolekcji, cel zrealizowano i powstala tzw. paletka nude. Wzorowalam sie wlasciwie slepo zestawem z Temptalii i nawet nie sprawdzalam kolorkow na zywo. Dopiero jak wrocilam do domu pomazalam sie profesjonalnie i jestem bardzo zadowolona. To chyba moje pierwsze zakupy kompletnie w ciemno. Ale znajac zycie deliberowalabym pewnie z godzine albo dluzej, a tak po 10 minutach bylam juz na parkingu i szybko do domku zrobic obiadek.
A z tematow dzieciowych - we wtorek ide na histeroskopie. Na ostatnim badaniu USG cos tam sie nie spodobalo ginowi i wypisal skierowanie. Myslalma w sumie, ze bede dlugo czekac, ale jak tylko dostalam okres (ktorego oczywiscie wcale nie chcialam ) poszlam sie zapisac i bez problemu jeszcze przed kolejna owulacja mi zrobia. W sumie to i dobrze, jak pojade na kwalifikacje, bede miala co pokazac i wiadomo czego sie tam "w srodku" mozna spodziewac. W sumie to mialam juz HSG i wszystko ok, ale jak popatrza bezposrednio, to powinno byc wiadomo juz duzo lepiej. Boje sie tylko, ze bedzie mnie bolalo po, jak po HSG, ale coz poswiece sie dla dobra sprawy. Lepiej wiedziec wiecej niz mniej
Dziekuje wszystkim Czytelniczkom za pozytywne opinie i slowa otuchy. Ja tez jestem z Wami Dziewczyny
Wiadomość wyedytowana przez autora 13 października 2013, 19:38
Na szczescie swieci dzis slonce, a widok z okna mam na piekny jesienny park, co napawa mnie optymizmem - "bedzie dobrze, trzymaj sie". No i tego sie tez trzymam.
17:39
Ech, na szczesie juz po wszystkim. Nie obylo sie jednak bez zastrzyku ze srodkiem przeciwbolowym. Sam zabieg oczywiscie przebiegl chyba ok, bo smacznie spalam, ale jak juz znalazlam sie na swoim lozku i narkoza odposcila to niestety "cos" mnie bolalo. Wiec nie meczylam sie (tak jak ostatnio po hsg, ze niby samo przejdzie) i pani zapodala mi cos w tylek i jak reka odjal. Obudzilam sie po ok godzince jak nowo narodzona. Stwierdzam, ze nie ma co sie katowac. Moze faktycznie przeszloby samo, ale ile bym sie umordowala (? niewiadomo?). Niestety nie wiem co tam zobaczyli, bo przespalam ten czas, wiec dopiero jutro rano. Ale pewnie jakby mieszkal tam jakis "smok" to nie byloby tak spokojnie, zatem jestem dobrej mysli. Dzieki miriiam za sprawdzone info
Wiadomość wyedytowana przez autora 15 października 2013, 17:49
Jak długo u Was dziewczyny był zakaz "gmerania" po zabiegu - bo na bzykanko mam szlaban co najmniej na tydzień (a w zaleceniach jest napisane że nawet na 4). No i co ja mam robić? Martwić się na zapas, czy te półtora tygodnia do wizyty starczy na zagojenie?
Dziękuję za słowa otuchy *
Wiadomość wyedytowana przez autora 22 października 2013, 08:33
Ale za nim o szczegolach, to moze kilka slow wstepu. Do Poznania pojechalam juz w piatek po poludniu, bo teoretycznie wizyte mialam na srode, ale wowczas juz we wtorek musialbym jechac. A skoro i tak mialam byc w Poznaniu na weekend (umowilismy sie z Krzysiem i Basia) wiec bez sensu byloby takie jezdzenie dzien po dniu, w te i z powrotem.
No i kurcze jak poprzednimi wizytami stresowalam sie niesamowicie, tak teraz bylam nawet zbyt wyluzowana.
Moj M nieswiadomie zafundowal mi kupowanie telewizora przez 3 dni - wiec o niczym innym nie bylo mowy, wiec jak dzis weszlam do gabinetu, to lepiej wiedzialam ile cali ktory ma model i co to jest "time shift" niz ile mam lat - powaznie. Chyba ksiazke o tym napisze, smiechu bylo co niemiara. A jak dzis nie wiedzialam ile mam lat, to sie lekarz "rozzloscil" bo stwierdzil ze pozniej beda juz tylko trudniejsze pytania, no i okazalo sie oczywiscie ze "nie wiem" gdzie mieszkam hahah
Na wizycie glownym motorem dzialania byl wynik AMH (9.2) i wybrania odpowiedniej dawki. Mam nadzieje, ze J. wie co robi, bo lepiej mniej pecherzykow, a lepszej jakosci (100% racji). A co do zastepstwa, owszem ani punkcji ani transefru sie nie boje u innego lekarza, tylko wlasnie tego, ze jak J. nie bedzie (bo nie bedzie) na pierwszej ocenie (na ktora mam pojechac 3 dni po pierwszej dawce (5-6dc), a wolalabym zeby to on decydowal do konca jak mnie dalej stymulowac.
A co do dzisiejszego "sajgonu" na Polnej - jakos mi to uszlo uwagi, bo mialam byc rano (podobnie jak 4-5 innych dziewczyn. Zaczal przyjmowac o czasie, takze po 40 minutach bylam juz po wszystkim. My bylysmy pierwsze, pozniej mialy byc obserwacje, punkcje i transfery. Wiec na pewno sporo sie dzialo i widzialam jak dziewczyny troche przebieraly nogami. Bo teraz bylo w miare na konkretna godzine, a pozniej to bedzie juz jak kto przyjdzie i co bedzie chcial.
Ja mam sie zglosic powiedzmy 5 dnia caklu, ale nigdzie sie wczesniej nie musze zapisywac. Po prostu przychodze i czeeeeeeekam na swoja kolej. Pewnie w zaleznosci od tego ile dziewczyn akurat sie zglosi, to tyle to bedzie czasu na poczekalni.
To tyle wspmnien z wczoraj i kilku dni przed Teraz czekam tylko na @ i mam nadzieje, ze badanie progesteronu bedzi e poprawne (<1,5 w 2/3 d.c.) i zaczne stymulacje. Mam przyjmowac 125 jednostek gonalu od 3 d.c. a w 5/6 zglosic sie na pierwsza kontrole. Wic czekam cierpliwie a potem bede komentowala na bierzaco co i jak sie dzieje. Moze komus przydadza sie pewne informacje, a Wy mi dodacie otuchy
Wiadomość wyedytowana przez autora 16 stycznia 2014, 01:03
Dziś mam 1 d.c. i zaczynam odliczanie. Śmieję się, że będzie łatwo, bo pokrywa się z dniem miesiąca i nie trzeba będzie się zastanawiać nad trudnym pytaniem lekarza - który to dzień cyklu dziś mamy (co zawsze wywoływało u mnie konsternacje. Dobrze, że od jakiegoś czasu mamy "wielkie" telefony komórkowe z kalendarzem, więc obciach jest trochę mniejszy).
Zgodnie z zaleceniami lekarza wykonałam dziś badanie progesteronu (wyszedł bardzo ładny 0,68ng/ml) i dlatego od 3 d.c. (czyli od poniedziałku - widzicie jakie łatwe liczenia ) zaczynam faszerować się Gonalem (tylko 125j dziennie ze względu na wysokie AMH). Oby tylko dawka nie była za mała, ale z drugiej strony nie ma co wpędzać się w hiperkę. Więc we czwartek po pierwszej ocenie okaże się co tam wyszło "w praniu".
Zrobiłam sobie jeszcze TSH (też wyszło ładne 1,01 uIU/ml) i morfologię, która też wyszła ok.
Na koniec mogę powiedzieć tylko jedno - ready, stady, goo - czas stymulacji rozpoczęty, juhuuu nareszcie
Wiadomość wyedytowana przez autora 8 lutego 2014, 09:15
Kurcze, mam nadzieje ze bede miala jakiekolwiek zarodeczki i wyladuja w moim brzusiu. Bardzo bym tego chciala.
Po zabiegu lezalam ze dwie godzinki, razem ze mna dziewczyna, ktora miala transfer mrozaczka. Za pierwszym razem niestety jej sie nie udalo, w razie W ma jeszcze jednego.
Punkcje wykonywal moj lekarz prowadzacy, prof.J. Wrocil wlasnie z urlopu, wiec tak po prawdzie ostatnim rzutem na tasme, bo cala obserwację i dalszą stymulację prowadzili lekarze duzurni (w pierwszym tygodniu D. w drugim Sp). I ten ostatni mial mi robic punkcje, ale niespodziewanie pojawil sie J. no i reszte juz znacie.
Z informacji na odchodne zostalo powiedziane, ze pobrano ostatecznie 12 komorek - nie wiem jakiej jakosci itd. Czekamy do poniedzialku.Wizyte mam o 11:00 i mam sie przygotowac na ewentualny transfer, choc na 99% bedzie on przelozony na nastepny cykl. Oby tylko moje zarodki daly rade i przetrwaly do 5-tej doby.
Wiadomość wyedytowana przez autora 16 lutego 2014, 01:00
Myslalam, ze od srody bede mogla wrocic do pracy (skoro nie ma transeferu), ale ryzyko hiperki i piatkowa wizyta rozwiazaly problem. W sumie juz mi sie chce porobic cos konstruktywnego, no i przez to mniej myslec o zbyt wolno plynacym czasie. Bardzo w tym wszystkim wspiera mnie Mama, moj M. troche mniej, ale faceci sa z Marsa, wiec trzeba ich tylko kochac, a nie wymagac. Wazne, ze jest zawsze kiedy potrzeba, a reszta to drobiazg. To do zobaczenia w piatek. Dzieki Dziewczyny za pozytywne komentarze
Wiadomość wyedytowana przez autora 17 lutego 2014, 15:31
Czyli mam "po co" czekac do nastepnego cyklu i na zupelnie naturalnym podejsci odbedzie sie transfer. Jeszcze nie wiem co zasugeruje prof. J czy jeden czy dwa, ale chyba bezpieczniejszy bedzie pojedynczy zarodek.
Tak mnie ta wiadomosc poruszyla, ze zamiast lez szczescia rozbolalo mnie tylko brzucho i wlasnie leze i sie kuruje nospa i meliska, a po poludniu wracam wreszcie do domu i w poniedzialek do pracy. A w marcu znowu sie zacznie. I doczekac sie nie moge i obawy mna miotaja, czy wszystko dobrze sie ulozy. Ale to za moment, takze staram sie o tym "chwile" nie myslec.
Dzieki Dziewczyny za pozytywne wibracje
Wiadomość wyedytowana przez autora 21 lutego 2014, 12:04
W powietrzu czuc wiosne, spiewaja juz pierwsz szpaki, a te legna sie u nas pod dachem na potege. Moze i w naszym pokoiku bede mogla postawic wreszcie kolyske. Nigdy sie jakos nad tym nie rozczulalam, ale teraz moje mysli sa tak bardzo blisko kolderek, wozeczkow, spioszkow i butelek. To jest chyba ten wlasciwy czas.
Wiadomość wyedytowana przez autora 7 marca 2014, 08:06
Z niecerpliwoscia wypatruje zatem srody, kiedy przewidziano transfer a potem ponownie zmudne oczekiwanie na rezultat. Jedno co mnie ratuje, to ze musze sie skupic nad poprawkami do artykulu i zaczac pisac cos w ksiazce. I mam nadzieje, ze myslenie o ivf nie bedzie "silniejsze" i pozwoli mi pracowac uczciwie
Jak teraz patrze to sie ladnie to ulozylo datami - 14.02 mialak punkcje, a 14.03 naturalna owulacje. Wiec jakby nie patrzec "kalendarzowo" wiek bedzie sie zgadzal
Dobra ide spac, a o reszcie bede myslala jutro. Kolorowych snow
Wiadomość wyedytowana przez autora 15 marca 2014, 00:50
Siedze i jade, jade i rozmyslama - czytam pamietniki, fora. Ciesze sie razem z pozytywnymi betami, smuce gdy jednak nie wychodzi. No i zastanawiam sie, co mnie spotka, jak sie to wszystko skonczy i kiedy. Boje sie kolejnych rozczarowan, ale nie chce tez popadac w nadmierna euforie. A takie "spokojne" czekanie jakos nie bardzo mi wychodzi. Nie moge przestac czytac, zawsze dowiem sie czegos ciekawego. Ale sa tez wiadmosci pesymistyczne, a tym samym taka hustawka informacji - dobre, zle, dobre, zle - w sumie samo zycie.
A od jutra zaczynam "kolejne" odliczanie - final chyba w prima-aprylis a przynajmniej druga beta. Mam nadzieje, ze jaj sobie w labie nikt ze mnie robic nie bedzie.
Wiadomość wyedytowana przez autora 18 marca 2014, 17:28
trzymam kciuki z całych sił....
oczywiście, że trzymam najmocniej jak się da :)
Trzymam kciuki. Ja jestem własnie po transferze i czekam na efekty :) Nie jesteś sama :)
Ogromnie trzymam za Ciebie kciuki. Jeśli nie uda się naturalnie to na pewno IVF się powiedzie i doczekacie się waszego upragnionego szczęścia <3 Będę śledzić Twoje starania i dopingować przy każdym cyklu!