Mężowie/partnerzy a ciąża
-
Witam przyszłe mamy.
Mam do Was pytanie odnośnie zachowań waszych mężów/partnerów, gdy dowiedzieli się o ciąży. Może któraś mogłaby mi pomóc i doradzić coś, abym ustawiła męża do pionu z jego zachowaniami?
A więc, czekaliśmy długo na ciążę. Mąż nie raz płakał mi wieczorami, gdy przyjeżdżały dzieci jego rodzeństwa, że sam chciałby w końcu mieć swoje. Widziałam jak troszczy się o te dzieci, jak się z nimi bawi i interesuje. Siostrami po porodach i w trakcie ciąży też - no chuchał i dmuchał by tylko nic nie robiły i uważały na siebie bo "ciąża to wyjątkowy stan". Wtedy pomyślałam, że trafiłam na ideał, bo przecież jak tak dba o innych to jak będzie dbał o żonę i swoje dziecko.
Wszystko się zmieniło jak dowiedziałam się o ciąży. Jestem obecnie w 11 tygodniu ciąży. Jestem ciągle senna, przytyłam już 2 kg, ciągle chce mi się jeść, pojawiły się włoski na sutkach (), miałam już dwie infekcje intymne itp (no jak to w ciąży). Mąż w ogóle o mnie nie dba, nie interesuje się tym jak się czuję, co powiedział lekarz, nie reaguje nawet na pojawiający się brzuszek, co więcej powiedział , że "jakbym wiedział z czym wiąże się ciąża to bym się zastanowił" - wiedział. Nie raz mówiłam mu o tym ja, jego mama czy też rodzeństwo. Był uświadomiony na temat zmian zachodzących w ciele kobiety... Bardziej interesują się mną jego rodzice.
To oni interesują się, gdy wymiotuję, gdy robi mi się słabo, robią wszystko bym nie dźwigała i abym starała się odpoczywać. Ja wiem, że ciąża to nie jest choroba i wcale się tak nie zachowuję, ale bardzo boli mnie brak zainteresowania ze strony męża. Według męża przesadzam, powinnam się położyć i czekać na poród, bo przecież jego siostry czuły się dobrze, nie tyły, wszystko robiły i nic im nie było...
Przez to wszystko w ogóle nie cieszy mnie ta ciąża. A najbardziej boję się o to, że mąż nie będzie potrafił pokochać dziecka. Mnie już nie musi kochać, ale najważniejsze żeby dbał, troszczył się i kochał nasze dziecko.
To wszystko pokrótce, tak aby nie zanudzić.
Może któraś z Was była w podobnej sytuacji i udało się Wam "nawrócić" męża Może powiedziałyście mu coś co zmieniło jego nastawienie, może jakaś sytuacja je zmieniła? -
Ja w takiej sytuacji nie jestem ale ... Może Twój mąż nie może się oswoić z nową sytuacją, może potrzebuje więcej czasu. Porozmawiaj z nim szczerze. Opowiedz o tym co czujesz, może opowiedz co teraz się dzieje z WASZYM dzieckiem, co będzie w kolejnych miesiącach .... Spróbuj go trochę „włączyć” w ten piękny okres ciąży...
W którym miesiącu jesteś? -
A czy nie jest trochę tak, że od czasu ciąży i dolegliwości stałaś się bardziej marudna i roszczeniowa? Może stąd wynika niechęć Twojego faceta i wypowiedź, że gdyby wiedział z czym to się wiąże to by się na ciąże nie zdecydował?
Nie mówię, że tak jest, ale często szukamy winy w kimś innym, a rzadko patrzymy na siebie. Mój M. też mi powiedział, że na początku go to denerwowało, że ciągle tylko narzekam, że nagle stałam się niczym stare babsko, które tylko marudzi. I faktycznie tak było i musiałam się ogarnąć - potem było OK -
Tylko poważna rozmowa. Niech on wie jak się czujesz, kiedy mówi takie rzeczy... Powiedz mu o swoich obawach, generalnie potrzebujesz teraz wsparcia i spokoju a nie rozterek typu: "czy on mnie jeszcze kocha? czy pokocha nasze dziecko?". Czasem mam wrażenie, że niektórzy faceci są gorsi od dzieci, niby wiedzą czego chcą a potem się okazuje, że jednak nie wiedzą. Nie twierdzę, że całą wina jest po jego stronie, może faktycznie stałaś się marudna czy coś... aczkolwiek dopóki sama nie zaszłam w ciążę to też nigdy nie miałam wyobrażenia, że to naprawdę trudny stan, dopiero teraz to wiem Facet sobie tego nie jest w stanie wyobrazić za bardzo.
-
Pomimo szczegółowego opisu sytuacji nie objaśniłaś czy ty np nie zmieniłaś swojego zachowania względem męża, moze np "odsunęłaś" go od siebie, bo teraz ciążą najważniejsza itp...
U nas było tak, że też długo się staraliśmy, czekaliśmy, mąż się często nakręcał, że się może udało jak tylko mi się okres 2 dni spóźnił. A jak w końcu wróciłam zaryczana od gina ze zdjęciem naszej fasolki i go poinformowałam to było tylko : "o, naprawdę? ok"
Miałam ochotę go udusić - ale on już jest taki mało wylewny. Też się na początku mało interesował, ale koło 4-5 miesiaca zajął się stroną techniczną - planowanie remontu kącika dla malucha. Dużo się też zmieniło jak ruchy dziecka były wyczuwalne już też dla niego, wtedy non stop musiał zasypiać z ręką u mnie na brzuchu.
Teraz kiedy już czekamy na rozwiązanie, to by mnie najlepiej wywiózł do szpitala i kazał ciąć żebyśmy już mieli naszego szkraba
-
Wydaje mi się, że moje zachowanie nie uległo zmianie. Widziałam jak irytuje go to jak rano mówiłam, że znowu mi niedobrze, albo w kolejnych tygodniach jak ciężko mi się chodzi w takim cieple 2,5 km do pracy pieszo... Więc przestałam narzekać i nic nie mówiłam. Mój mąż interesuje się ciążą raz na 3 tygodnie, gdy trzeba jechać do lekarza - to owszem, zawiezie mnie do niego, czeka na mnie (nie możemy wejść razem bo na NFZ lekarz się nie zgadza), ogląda zdjęcia i linijką sprawdza ile mierzy nasze dziecko. I na tym zainteresowanie się kończy... Mam spokój na kolejne trzy tygodnie. Skoro nie możemy wejść razem do gabinetu, to postanowiłam zakupić detektor tętna płodu, żeby chociaż mógł posłuchać serduszka - co usłyszałam "moja siostra nie potrzebowała wydawać pieniędzy na takie pierdoły i też wiedziała, że z dzieckiem jest dobrze". Teraz słucham serduszka sama, gdy on jest w pracy.
Widujemy się tylko w łóżku, bo ma mnóstwo pracy i naprawdę potrzebuję, żeby czasami zapytał po prostu jak się czuję. Już naprawdę nic mu nie mówię, nie narzekam bo wiem, że kobiety w ciąży bywają nieznośne. Sama sobie ze wszystkim radzę. Raz poprosiłam go wieczorem, żeby przyniósł mi szklankę soku do łóżka bo akurat mam ochotę (tyle się słyszy o przyszłych tatusiach, którzy w środku nocy zasuwają po ogórki czy inne zachcianki, nawet mąż jego siostry tak robił), usłyszałam tylko "nie chce mi się teraz podnosić"... Poszłam sama.
Mówię mu dużo o rozwoju dziecka, pokazuje jak może wyglądać, co na danym etapie się rozwija. Ostatnio nawet spadłam ze schodów jak go nie było, oczywiście natychmiast pojechałam do lekarza. Jak zobaczył siniaki i powiedziałam mu co się stało , że straciłam równowagę to jeszcze zaczął mnie obwiniać, ale za to jak odpoczywam, to też ciągle słucham, że ciąża to nie choroba... To jest dla mnie bolesne i przykre. Przez to wszystko już mi nawet na nim nie zależy, zależy mi tylko na tym aby dziecko miało później dwoje kochających go rodziców - w końcu tak długo na nie czekaliśmy, chociaż teraz okazuje się , że może tylko ja czekałam...
Próbowałam szczerych rozmów o swoich potrzebach i oczekiwaniach - na razie nic z tego. Za każdym razem jak słyszę bicie serduszka mojego dziecka, to płaczę, ale nie wiem czy to łzy szczęścia. Chociaż na wizytach lekarz potrafi cieszyć się razem ze mną z prawidłowego rozwoju dziecka i, gdy tylko pojawiają się łzy to po każdym badaniu przytula Ot prawie idealny lekarz...
Nie wiem co jeszcze mogę zrobić. -
Jej... przykra sytuacja, takie porownywanie do siostr.... i cos takiego. Nie wiem co doradzic jesli szczere rozmowy nie pomagaja... A jak bylo przedtem? Moze wtedy tez nie troszczyl sie? Moze takie mieliscie "niepisane" zasady malzenstwa?...
-
Seli wrote:Jej... przykra sytuacja, takie porownywanie do siostr.... i cos takiego. Nie wiem co doradzic jesli szczere rozmowy nie pomagaja... A jak bylo przedtem? Moze wtedy tez nie troszczyl sie? Moze takie mieliscie "niepisane" zasady malzenstwa?...
Prędzej nie mogłam narzekać na jakikolwiek brak zainteresowania. Jakoś wszystko się zepsuło odkąd dowiedziałam się o ciąży - ciąży, której oboje przecież pragnęliśmy.
Myślałam już o tym aby na jakiś czas wyjechać do mojego rodzinnego domu, ale mieszkamy z teściami i najzwyczajniej w świecie obawiam się ich krytyki. Wszelkie sprawy mąż najpierw omawia ze swoimi rodzicami - ja o niczym nigdy nic nie wiem, więc myślałam , że jeśli trochę poskarżę się teściom to pomogą mi na niego jakoś wpłynąć - niestety... -
Elimanalka wrote:Prędzej nie mogłam narzekać na jakikolwiek brak zainteresowania. Jakoś wszystko się zepsuło odkąd dowiedziałam się o ciąży - ciąży, której oboje przecież pragnęliśmy.
Myślałam już o tym aby na jakiś czas wyjechać do mojego rodzinnego domu, ale mieszkamy z teściami i najzwyczajniej w świecie obawiam się ich krytyki. Wszelkie sprawy mąż najpierw omawia ze swoimi rodzicami - ja o niczym nigdy nic nie wiem, więc myślałam , że jeśli trochę poskarżę się teściom to pomogą mi na niego jakoś wpłynąć - niestety...
To najgorzej jak jeszcze rodzice się wtrącają... Może postaw sprawę jasno, że wolisz odejść niż tak ma być, może wtedy trochę się przestraszy i poczuje, że mówisz poważnie? No nie wiem skoro nic nie wpływa na to... -
Jak sie rozwija sytuacja ?Jak moge zapytac . U mnie tez jest beznadziejenie ... bylo roznie miedzy nami . 2 strarty klotnie , ze nie zachodze w ciaze , ze moze dzieci nie bede miala , ciaza chciana przez Nas oboje , ze on jest gotowy na bycie tata , mezem . I co , i awantura za awantura obwinianie mnie o wszytsko . Tez nie pyta jak sie czuje , zastrzyki mam sobie sama robic tak uslyszalam , ( ale sama sobie dziecka nie zrobilam ) On jest zmeczony , a ja to nie ? Zero pomocy , o nic sie doprosic nie moge . Sama zastanawiam sie jak bedzie u Nas . Facet 32 lata a dopiero teraz widze , ze jest nie dojrzaly i tylko ja ja ja . Przez to tez mialam momenty nie cieszenia sie z ciazy . Mam pierwsze dziecko z innego zwiazku 14 letnie i ostanio pomyslam , co ja najelpszego zrobilam ? Gdybym nie byla w ciazy to kopnelabym go w tylek po takim zachowaniu ....
-