Witajcie
Chciałabym się Was poradzić. Staramy się o dziecko już od dłuższego czasu, ja 28 lat, partner 32, zdecydowaliśmy się na badanie nasienia, wyszło kiepsko. Pierwsze wyniki z końca stycznia -asthenozoospermia, morfologia 0%. Wizyta u androloga, fizycznie wszystko w porządku, wdrożyliśmy ostrą suplementacje - Fertilman Plus, witamina C, cynk, folian, Ashwaganda, Maca, L Karnityna, Q 10, Alanerv On, Navitin, soki pomidorowe, olej z wiesiołka, luźne gatki + lekki sport. Następne wyniki z końca kwietnia jeszcze gorsze - oligoastheoteratozoospermia, morfologia 1%. Już wcześniej zapisaliśmy się do kliniki leczenia niepłodności, mieszkamy w Niemczech i to tu zdecydowaliśmy się na leczenie. Lekarz widząc nasze wyniki, skierował nas na powtórne badania w jego klinice, hormony, powtórka nasienia. Wszystkie hormony wyszły w normie, jedynie te złe wyniki nasienia. Jako leczenie zaproponował ISCI. My generalnie byliśmy zadowoleni z wizyty, liczyliśmy się z takim rozwiązaniem, zdajemy sobie sprawę, że sytuacja jest zła i na naturalne poczęcie mamy bardzo małe szanse. Aktualnie jesteśmy na etapie załatwiania papierów, ubezpieczenia itp. Zastanawia mnie jednak jedno, w Polsce diagnostyka przed IN VITRO jest bardzo złożona i wręcz narzucona ze strony kliniki. Tutaj nasz doktor zlecił jedynie podstawowe badania, nawet nie wspomniał o kariotypach czy badaniu HBA, SCD. Czy Waszym zdaniem powinniśmy drążyć i nalegać na dodatkową diagnostykę? Lekarz w rozmowie z nami mówił, że ta pierwsza procedura jest taka powiedzmy 'na próbę' lecz dla nas to bardzo ważne, nie chciałabym transferować czy mrozić zarodków, które z naszej niewiedzy mogłyby być chore. Co Waszym zdaniem powinniśmy zrobić? Badać czy nie? Ewentualnie, gdyby klinika kręciła nosem możemy badania zrobić w Polsce tylko czy rzeczywiście, skoro mamy już decyzję o ISCI powinniśmy to zrobić?
Pozdrawiam serdecznie