Rodziłam w 42 tygodniu z oksytocyną, ale zacznę od początku. Leżałam na patologii ze względu na skaczące ciśnienie. Trafiłam do szpitala w połowie 40 tygodnia. Na ktg niby jakieś skurcze się pisały, ale porodu nie było widać. W 41 miałam robioną próbę oksytocynową(jak będzie reagował maluszek)wyszło ok. Później miałam mieć założony tzw. balonik, nie udało się go założyć, następnego dnia miałam bolesne badanie ginekologiczne aby coś ruszyło, po badaniu zaczął odchodzić czop, później założono mi balonik. Balonik powinien wypaść, ale u mnie wszystko szło opornie, więc nie wypadł. Razem z balonikiem trafiłam na porodówkę na indukcję porodu (na balonik podpisywałam zgodę pisemną, na oksytocynę też musiałam się zgodzić) Po wyjęciu balonika rozwarcie 3 cm., przebito mi pęcherz z wodami i podano oksytocynę. Najgorzej wspominam czas od 4 do 7 cm rozwarcia, dodam, że dostałam przy 4 cm zzo, które prawie w ogóle mi nie pomagało, dostałam 3 dawki znieczulenia, przy 4 cm, 6cm i 8cm i dopiero przy tej ostatniej poczułam ulgę. Poród trwał 7 godzin, mimo bólu jakiego do tej pory nie doświadczyłam to myślałam, że będzie gorzej. A i gdyby nie udało się z balonikiem to miałam mieć za dwa dni robioną cesarkę. Nie wiem jak wygląda poród bez oksytocyny, ale u mnie nie było tragedii, bolało, ale każdy poród boli.
zita123
