Witam.Mam 20lat i poronienie za sobą.Straciłam ciąże w 6tc.Poroniłam 8-cy temu.Do tej pory nie moge sobie z tym poradzić.Zostałam z tym wszystkim sama,nie mam żadnego wsparcia od bliskich.Dla nich najlepiej jest wogole nie wracać do tego co się stało.Każdy dzień,tydzień miesiąc jest dla mnie czyms okropnym.Za miesiąc powinnam mieć przy sobie maleństwo,ale tak nie będzie.Bo w życiu nie jest tak jak my chcemy tylko tak jak jest nam pisene.Boli mnie to,że nie miałam żadnych szans żeby usłyszeć serduszko,czuć ruchy.Nie umiem myśleć normalnie.Każdy dzień jest dla mnie mocnym kopniakiem od losu.A najgorsze jest to,że niektore dziewczyny robią mi na złość,mowią,że dziecko już kopie itp.Nie zdają sobie z tego sprawy,że mnie to bardzo boli i cierpie.Słysze caly czas MLODA JESTEŚ,MASZ CZAS NA DZIECKO...Tylko,że ja czekałam żeby zajść w ciąże 9-cy.Udało się i tak szybko stracilam szczęście.Nie wiem czy wytrzymam w dniu,w którym powinnam zobaczyć dzidziusia.Będe z tym sama jak zawsze.Nikt nie zrozumie tego co czuje się po stracie maleństwa i lepiej by było żeby nie gadali tych glupot bo to nie jest wsparcia.