Czesc, temat będzie długi.. ale liczę na pomoc.
Poroniłam 17 kwietnia w 6 tygodniu ciąży. Poronienie bez zabiegu, preparatem misoprostol. Po 6 tygodniach normalnie dostałam pierwszy okres. I od tamtego czasu ciągle mam jakieś problemy.. bez przerwy jak nie torbiel czynnościowa na jednym jajniku to na drugim, trądzik jakiego nigdy nie miałam (czoło, broda, policzki i szyja) nieregularne miesiączki, oraz brak owulacji.. bądź bardzo szybkie niespodziewane pęknięcie pęcherzyka. W lipcu śledziłam cykl z lekarzem. Co 2 dzień chodziłam na USG, i nic się nie działo. Po kolejnych 2 dniach nagle się okazało że do owulacji już doszło bo lekarz widział płyn w zatoce Douglasa..i znów się nie udało . Organizm przygotowuje się do owulacji, mam wszystkie objawy ale z jakiegoś powodu do niej nie dochodzi.Mój cykl trwa 24 dni, i od początku zastanawiam się czy tutaj nie leży problem, w lipcu owulację miałam dopiero w 17dc. Ginekolog do którego chodzę każe brać luteinę co cykl, ale pomimo przyjmowania jej miesiączka potrafi się przebić. Nie zlecił mi żadnych badań, zapytałam czy nie należy najpierw śledzić progesteronu żeby ocenić czy potrzebuje luteinę, ale on twierdzi że tak się robi po poronieniu. Powiem szczerze nie ufam mu.. zastanawiam się nad jakimś innym ginekologiem, nad badaniami, czy udać się do lekarza od niepłodności? Nie bardzo wiem co mam z tym zrobić.. boje się że to już tak zostanie, że nigdy nie uda mi się zajść ponownie w ciążę. Każdy kolejny miesiąc boli mnie coraz bardziej, a jak słyszę słowa lekarza"Pani przestanie o tym myśleć to się uda" szlak mnie trafia. Być może któraś z was może mi coś doradzić, do kogo się udać

Dodam że robiłam badania w kierunku trombofili po poronieniu i mam mutacje Pai-1 oraz MTHFR obie. Biorę acard 75 mg, a w ciąży lekarz powiedział że heparyna.