Cześć dziewczyny
26.05 (w Dzień Matki...) poroniłam samoistnie ciążę bliźniaczą. Byłam w 10tc, ciąża zatrzymała się na etapie 7tc. Na szczęście obyło się bez łyżeczkowania. Krwawienie trwało 6 dni, po czym lekarz stwierdził, że wszystko ładnie się oczyscilo. Mało tego - mój organizm jest gotowy na owulacje. Wydaje mi się (z objawów + badanie szyjki, śluzu i temperatury), że była ona dokładnie 2 tygodnie po poronieniu ( tak jak przed ciążą). W tym czasie tez zrobiłam test - negatywny (beta spadła do 0 po ciąży).
Kilka dni później zaczęłam mieć typowe objawy ciążowe, które islam w zaciażonym cyklu - mocne bóle piersi, ciagnace bóle podbrzusza w środku cyklu (nigdy takie rzeczy mi się nie zdarzają). Do tego szyjka cały czas wysoko i zamknięta. Temperatura utrzymuje się do dnia dzisiejszego (teoretycznie 16 dpo).
Byłam na 99% pewna, że jestem w ciąży. Polecialam wczoraj na betę. Wynik <5, czyli ciąży brak.
Nie jestem bardzo rozczarowana wynikiem, bo nie czułam musu zajść w ciążę przed @ po poronieniu (jakby się zdarzyła to ok, jeśli nie to dam organizmowi czas na ustabilizowanie hormonów), tylko jestem trochę zdezorientowana reakcją organizmu.
Objawy ciążowe mam nadal, temperatura wysoko, szyjka ani drgnie. Wczoraj miałam minimalnie zabarwiony śluz i zasnęlam z podpaską na noc w nadziei, że się rozkręci i zacznie się nowy prawidłowy cykl. A tutaj cisza.
Zaczęłam nawet się zastanawiać, czy owulacja nie była dużo później i jednak w ciąży jestem, a na betę było za wcześnie. Ale to mało prawdopodobne.
Prxed ciążą moje cykle były rowniutko co 28 dni, w 14 dc owulacja, więc jak równo po 14 dniach wyszła mi tutaj owulacja, to stwierdziłam, że okres pewnie też przyjdzie o czasie
Możecie mi napisać że swoich doświadczeń jak wyglądały Wasze pierwsze cykle po poronieniu? Czy ja przesadzam i wymagam zbyt wiele od organizmu?
Dziekuje :*