X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Forum Poronienie Poronienie samoistne 4-5 tydz. - stosunek nie ma na to wpływu!
Odpowiedz

Poronienie samoistne 4-5 tydz. - stosunek nie ma na to wpływu!

  • AUTOR
    WIADOMOŚĆ
Oceń ten wątek:
  • logiczna Nowa
    Postów: 1 0

    Wysłany: 21 lutego, 16:04

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    Cześć.
    Jestem w trakcie poronienia samoistnego 4-5 tc.
    Padłam właśnie ofiarą szkodliwego mitu o tym, że stosunek może spowodować poronienie. A potem kolejne strachy przez zmęczenie doświadczonych lekarzy, którzy nie do końca połączyli fakty - choć tu trzeba dodać, że z dwojga złego to lepiej że wystawiają diagnozy za mocne, niż za słabe.

    Zamiast spokojnie poronić w domu - przeczołgałam się przez wizyty i szpital.
    Chciałabym podzielić się moją historią, nie oczekuję żadnych odpowiedzi, tylko uznałam, że może ktoś inny też przechodzi/będzie przechodzić przez coś podobnego i chciałabym w ten sposób wesprzeć te osoby.

    Wątki poruszane na tym forum niesamowicie mi pomogły w ostatnim czasie, choć przeglądałam je nawet bez konta.

    Dopiero zaczęliśmy z mężem starać się o dziecko - pierwszy raz bacznie obserwowałam wszystkie swoje dolegliwości, przekalkulowywałam co się da, dużo czytałam o tym wszystkim.
    Pierwszy cykl i jest - w dniu spodziewanej miesiączki - blada druga kreska.

    Radość ogromna, choć z mojej strony z dozą niepewności - niemożliwe, pierwszy cykl i już? No i ta kreska blada. Instrukcja testu przeczytana kilka razy.

    Kilka dni później znowu zrobiłam test, nadal blada kreska. Czułam się zmęczona, miałam lekki dyskomfort (nie ból) w podbrzuszu. Mieliśmy z mężem stosunek, nawet z mojej inicjatywy, bo sprawdziłam wypowiedzi ekspertów, że nie jest to wzbronione.

    Następnego dnia plamienie - ale cóż, po stosunku tak może być. Przeszło to jednak w krwawienie, a potem doszły bóle podbrzusza i dołu pleców, intensywniejsze niż przy okresie.
    Co jest? Zrobiłam kolejny test ciążowy, znowu blada kreska.
    No to do lekarza.

    A moja pani doktor, do tej pory zaufana i konkretna, w trakcie badania pokręciła głową i stwierdziła, że to poronienie. Spytałam czy stosunek mógł mieć na to wpływ.
    Pokręciła jeszcze mocniej głową i powiedziała, że nie można współżyć, przecież to mógł być moment zagnieżdżania się, a seks to przecież skurcze macicy, no nie można!
    Spytałam: czyli to moja wina... Ale ja przecież upewniałam się, czytałam, że można....
    Wtedy zreflektowała się trochę, powiedziała, że no lepiej dmuchać na zimne, bo to te skurcze i w ogóle.

    Ale nie usłyszałam tego, co przy poronieniu samoistnym najważniejsze: "to nie jest Twoja wina".

    Wyszłam z gabinetu nie dość, że z płaczem po stracie, to jeszcze z wielkim głazem poczucia winy zrzuconym na serce.
    Jak to możliwe - ja, zawsze sprawdzająca wszystko po 50 razy - zrobiłam coś tak lekkomyślnego i miłością do męża zabiłam nasze ledwo powstające dziecko?

    Przepłakałam cały wieczór, mąż zrozpaczony, ale powtarzał, że przecież to niemożliwe, że przecież wypowiedzi ekspertów, że przecież nie jestem lekkomyślna.

    Badania beta hcg: 160 - za mało jak na 4-5 tc, progesteron jak w zwykłym cyklu, a nie ciążowym.
    Następnego dnia nic nie jadłam, płakałam co chwila, ciężko było zebrać myśli. Pomogło mi trochę napisanie listu do siebie samej, podkreślając sobie jeszcze raz, że nie mam kontroli nad wszystkimi procesami mojego organizmu.

    USG ginekologiczne - inny lekarz. Przy beta hcg 160, z krwawieniem, uparcie szukał ciąży pozamacicznej. I znalazł coś przy prawym jajniku. Nie dopytał mnie od kiedy się staramy, tylko stwierdził podejrzenie ciąży pozamacicznej. Powiedział, że jeśli będę się słabo czuła i będę mieć zawroty głowy - koniecznie do szpitala.
    A ja właśnie wtedy słabo się czułam i miałam zawroty głowy. Głaz poczucia winy na sercu, przepłakany wieczór i pół nocy, i prawie nic nie jadłam.
    No to do szpitala.

    Tam trafiłam wreszcie na specjalistów, i pewnie z lepszym sprzętem.
    Już w pierwszym usg pani doktor orzekła, że to coś przy jajniku to wygląda jak niegroźny krwiaczek, który sam się wchłonie. A przy takim beta hcg nie widać zarodka, więc nie da się stwierdzić gdzie jest ciąża, ale to co alarmowało poprzedniego doktora to nie jest ciąża na pewno.

    W szpitalu czułam się okropnie - nadal z tym głazem poczucia winy - ale jak już mnie zgarnęli to uznali, że przebadają tendencje beta hcg. Czy rośnie, czy spada.
    Znowu noc nieprzespana, tylko tym razem nie w swoim łóżku w domu z mężem u boku, ale w sali z innymi pacjentkami i z perspektywą "po co mi robicie te badania, ja właśnie ronię, dajcie mi się wypłakać w domu".
    Badania zrobiono mi jakoś tak opieszale, a potem zdawkowe info, że beta hcg stanęła w miejscu i muszą mnie zostawić na jeszcze jeden dzień.
    Spytałam, czy mogę sie wypisać na własne żądanie i zrobić te badania na własną rękę. Czekając na wynik w domu, a nie w szpitalnym łóżku.

    Wtedy inna pani doktor, doświadczona, wzięła mnie na rozmowę i spytała czy wiem, jakie są konsekwencje - że ciąża pozamaciczna to ryzyko krwotoku wewnętrznego i jak coś mi się stanie, to karetka może nie zdążyć dowieźć mnie do szpitala.
    I wtedy oprócz głazu na sercu, to doszedł mi jeszcze strach o swoje własne życie. Kiedy ogólnie jestem zdrowa, normalnie chodziłam i wzięłam raptem 1 paracetamol.
    Pani doktor stwierdziła coś co mnie powstrzymało przed wypisem - że musimy zaobserwować tendencję - wzrost czy spadek - beta hcg, bo jak będzie wyraźny wzrost, to jest cień szansy na ciążę. Bo może to jest młodsza ciąża niż myślimy i nie wiadomo gdzie ona jest, więc może być nawet prawidłowo wewnątrz macicy.
    Rozpłakałam się. I zostałam w szpitalu na jeszcze jeden dzień.

    Tego wieczoru pani doktor z nocnej zmiany zapytała czy chciałabym dowiedzieć się więcej o tym co się dzieje.
    Młoda lekarka, którą zapamiętam na zawsze i mam nadzieję prowadzić u niej kiedyś ciążę.
    Wyjaśniła mi wszystko po kolei, zaczynając od tego że przy takim wskaźniku beta hcg nie wiadomo gdzie jest ciąża, ale nawet jeśli jest pozamaciczna, to nic mi na razie nie grozi, bo to jest okropnie małe. A przy jajniku to naprawdę jest krwiaczek, a nie ciąża pozamaciczna.
    Lęk o swoje własne życie - zażegnany.

    Dalsza rozmowa. Pani doktor stwierdziła, że takie wczesne poronienia samoistne się zdarzają, że niektóre kobiety nawet biorą to za okres, że naprawdę jeśli zarodek ma się utrzymać to się utrzyma, a jeśli nie to nie i matka nie ma na to wpływu. Oczywiście warto dobrze jeść, wysypiać się, zrezygnować z używek. I nie stresować się (chyba inni lekarze z tej historii o tym nie wiedzą?).

    Zapytałam wtedy wprost: czy stosunek może wpłynąć na zagnieżdżenie.
    A pani doktor pokręciła głową: nie.
    Przecież przy staraniu się o dziecko zalecane jest współżycie co 2-3 dni, bez względu na kalkulacje faz cyklu. To ileż byłoby poronień, gdyby to miało wpływ - bo dajmy na to przy pierwszym razie się uda, ale para dalej współżyje co 2-3 dni.

    Głaz z serca zrzucony. Dzięki logice i statystyce, i niesamowicie empatycznej pani doktor - bo oprócz wyjaśnień po prostu mnie wysłuchała i powiedziała proste "przykro mi, że musiała pani przez to przechodzić".

    A dzięki temu, że zrobiłam trochę rabanu chęcią wypisania się na żądanie, krew pobrali mi już o 5 rano, a o 8 wypis. Beta hcg spadło do 100. Z zaleceń kontrola hcg za tydzień, organizm powinien sam dojść do ładu.
    Jak wszystko będzie dobrze, to od strony fizycznej można starać się już w kolejnym cyklu. Ale damy sobie czas.

    Następnym razem już wiem, że nie dam się zwariować. I wy też się nie dajcie!

  • Ang3llica Koleżanka
    Postów: 49 14

    Wysłany: 21 lutego, 20:44

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    Niektórzy lekarze są okropni. Ja akurat trafiłam na cudownych lekarzy za to jedna pani położna… no cóż przy skurczach gdzie nie umiałam stać na nogach dała mi zastrzyk w tyłek jak do jakiegoś zwierzęcia i wkurzonym głosem krzyczała, że trzeba iść, bo przecież lekarz czeka… był to poród martwego dziecka w 31tc także nie dość, że psychicznie byłam zniszczona to jeszcze ta svka, bo inaczej jej nazwać nie można

    Cieszę się, że u Ty znalazłaś lekarkę, a przede wszystkim kobietę, która Ci pomogła w tym trudnym czasie

    Wiadomość wyedytowana przez autora: 21 lutego, 20:45

    9/11/24 Maksymilian 31tc 👼💔
Zgłoś post
Od:
Wiadomość:
Zgłoś Anuluj

Zapisz się na newsletter:

Zainteresują Cię również:

Adaptogeny - Ashwagandha, Korzeń Maca, Shatavari

Każdego dnia przybywa par, które po wieloletnich staraniach o dziecko, osiągają swój cel dzięki unikalnym ziołom - adaptogenom. Powiedzmy sobie otwarcie: kto sprawniej przywróci ład i porządek w świecie sztucznie zdezorganizowanym przez człowieka, jak Matka Natura? Świetnie, że zaczynamy korzystać z jej pomocy. Jeśli to zagadnienie nie jest Ci jeszcze znane, koniecznie przeczytaj artykuł do końca.          

CZYTAJ WIĘCEJ

Suchość pochwy - jakie mogę być jej przyczyny i jak sobie z nią radzić?

Problem z odpowiednim nawilżeniem pochwy dotyczy bardzo dużej liczby kobiet. Najczęściej problemy występują w okresie okołomenopauzalnym, ale z różnych przyczyn mogą pojawiać się na każdym etapie życia kobiety. Suchość pochwy może znacząco obniżać jakość życia seksualnego, z powodu bólu i dyskomfortu odczuwanego podczas zbliżeń... Skąd się bierze suchość pochwy? Jak sobie z nią radzić? 

CZYTAJ WIĘCEJ

Siatki centylowe wzrostu chłopców i dziewczynek - czym są i jak je czytać?

Siatki centylowe to narzędzie, które pomaga monitorować rozwój fizyczny dzieci, takich jak wzrost, waga czy obwód głowy. Są one ważnym wskaźnikiem zdrowia, umożliwiającym ocenę, czy dziecko rozwija się w normie dla swojego wieku i płci. Dzięki siatkom centylowym rodzice i specjaliści mogą wcześnie wykryć potencjalne problemy zdrowotne lub rozwojowe. W artykule wyjaśniamy, jak czytać siatki centylowe i na co zwracać uwagę podczas interpretacji wyników.

CZYTAJ WIĘCEJ