Poronienie zatrzymane - wsparcie
-
WIADOMOŚĆ
-
Cześć Dziewczyny.
Ile czasu po odstawieniu leków czekałyście na samoistne poronienie?
W tamta środę dowiedziałam się, że to koniec ciąży, jeszcze tego samego dnia już nie brałam leków na noc (luteina, heparyna itp.) do dzisiaj nic, zero plamień. Jeśli samo się nie zacznie, to w pt. muszę iść do szpitala, tak bardzo chciałam tego uniknąć, ale chyba moje ciało nadal uważa, że jestem w zdrowej ciąży. -
Linka2019 wrote:Cześć Dziewczyny.
Ile czasu po odstawieniu leków czekałyście na samoistne poronienie?
W tamta środę dowiedziałam się, że to koniec ciąży, jeszcze tego samego dnia już nie brałam leków na noc (luteina, heparyna itp.) do dzisiaj nic, zero plamień. Jeśli samo się nie zacznie, to w pt. muszę iść do szpitala, tak bardzo chciałam tego uniknąć, ale chyba moje ciało nadal uważa, że jestem w zdrowej ciąży.
Cześć. Bardzo mi przykro 😔
A który to tc ?
23.03.2019 Aniołek ❤️ - 9 tc Poronienie zatrzymane
6.06.2019 - puste jajo płodowe
12.11.2019 Aniołek ❤️ - 8tc poronienie zatrzymane
Problemy immunologiczne-szczepienia limfocytami
Pomorskie -
nick nieaktualnyLinka2019 wrote:Już nawet nie liczę. Miesiączkę miałam 16.06. to moja pierwsza ciąża, o którą starałam się kilka lat. W pt. szpital.
-
nick nieaktualny
-
Ja miałam 2 razy puste jajo płodowe. Mój organizm utrzymywał ciąże i nie chciał się jej pozbyć...
Raz indukcja farmakologiczna poronienia, drugi zabieg. Teraz czekam, bo jest pęcherzyk 10 mm, ale na razie brak zarodka (badanie w 5 tyg i 5 dniu). Pęcherzyk ładny, okrągły - idealna wielkość co do wieku ciąży. Ginekolog widział "jakiś zarys" wewnątrz o wymiarze ok. 0,22 mm, ale ciężko mu uwierzyć, że będzie dobrze.
Biorę Duphaston, Luteinę, Clexane, Femibion, Magnez + B6. -
Monika u mnie dopiero po 3 tygodniach od testu pojawił się zarodek czyli ponad 7tydzien. Gdzie niby powinno być serduszko 6+1. Córcia ma prawie 14 miesięcy. Trzymam kciuki żeby i tak u ciebie było.
Monika123 lubi tę wiadomość
-
aLunia wrote:Monika u mnie dopiero po 3 tygodniach od testu pojawił się zarodek czyli ponad 7tydzien. Gdzie niby powinno być serduszko 6+1. Córcia ma prawie 14 miesięcy. Trzymam kciuki żeby i tak u ciebie było.
Bardzo dziękuję Ci za pocieszenie aLunia
W środę mam wizytę. Niestety po takich przejściach nadzieja jest bardzo malutka...
W żadnej poprzedniej ciąży nie zobaczyłam zarodka, dlatego tak bardzo liczyłam na tę ciążę. Myślałam, że w końcu szczęście się do nas uśmiechnęło... -
Dzień dobry wszystkim. Starałam sie z partnerem o rodzeństwo dla córeczki ktora ma 2.5 roku. Udalo sie. 12lis serduszko biło wszytko bylo dobrze, wczoraj dowiedziałam się ze jest brak akcji serca, płód jest odpowiedni wielkością do tygodnia ciazy, 3cm jest to 9tydzień wszystko sie zgadza, byl to dla mnie cios, dopiero dzis dotarło do mnie co sie stalo, jest mi ciezko psychiczne , w poniedziałek 2grudnia mam się stawić do szpitala... boję się tego co mnie tam czeka.. chociaż mam małą nadzieję, ze jednak serduszko bije, dziecko na usg bylo okręcone plecami do usg i moze dlatego nie mógł uchwycić serca?? Od początku ciąży brałam luteinie, kazał juz odstawić.
-
Aliaa96 wrote:Dzień dobry wszystkim. Starałam sie z partnerem o rodzeństwo dla córeczki ktora ma 2.5 roku. Udalo sie. 12lis serduszko biło wszytko bylo dobrze, wczoraj dowiedziałam się ze jest brak akcji serca, płód jest odpowiedni wielkością do tygodnia ciazy, 3cm jest to 9tydzień wszystko sie zgadza, byl to dla mnie cios, dopiero dzis dotarło do mnie co sie stalo, jest mi ciezko psychiczne , w poniedziałek 2grudnia mam się stawić do szpitala... boję się tego co mnie tam czeka.. chociaż mam małą nadzieję, ze jednak serduszko bije, dziecko na usg bylo okręcone plecami do usg i moze dlatego nie mógł uchwycić serca?? Od początku ciąży brałam luteinie, kazał juz odstawić.
serduszko albo bije albo nie...
nie ma znaczenia jak dziecko ułożone...
Możesz dla spokoju sumienia przejść się do innego lekarza...
zresztą w szpitalu też zrobią usg -
U mnie niestety 2 inv i druga taka sama sytuacja. W tygodniu 7±5 dowiaduje się że niestety zarodek jest za mały do tygodnia ciąży. Pierwsze poronienie miałam we wrześniu teraz drugie.
Niestety wiem co mnie czeka i tym razem trochę się boję.
Dodatkowo dochodzi strach czy kiedykolwiek mi się uda urodzić zdrowe dziecko. Jestem chyba zmęczona i mam trochę dość wszystkiego. Najgorsze jak już myślisz że w końcu się udało - kurwa niestety w życiu nie można mieć zbyt wielu oczekiwań.Kariotypy ok, Mthfr +v (R2) heterozygotyczne
Nk - 13%, kiry AA/hlac c1,
Allo 28,5%, Ana - ujemne
Starania od lipiec`18
AMH 4,63 ng/ml
Euthyrox 75mg
Nasienie:
styczeń'19- morfologia 0%
marzec'19 - morfologia 8%
CB - wrzesień'18 (6t*), kwiecien'19(5t), kwiecien' 20(5t)
ICSI maj' 19 (14 pobranych i zapłodnionych, jeszcze 4 ❄️)
1 transfer 27.07.19 - 4.1.1 -złe przyrosty bety. Mały pęcherzyka do tygodnia ciąży. Aniołek (8t*).
2 transfer 26.10.19 - 4.1.1 9dpt - 241,5/11dpt - 478/14dpt - 1260 (2x9t*)
3 transfer 18.06.20- 8dpt beta 0,2
Ciąża naturalna czerwiec'20 - pusty pęcherzyk (9t*)
4 transfer 21.11.20- pusty pecherzyk (9t*)
5 transfer 07.04.21 - 10t*
To nie walka to wojna, a ja już się poddaje... -
Mam ten sam problem co i Ty. Poronilam 2 razy, za kazdym razem poronienie zatrzymane. Pierwsza ciąza w 8 tyg a druga w 12 tyg. Nie mogę zajść w ciążę naturalnie. Byłam na konsultacjach u kilku lekarzy, in vitro, wszystkie badania hormonów. Mam endometriozę i 2 mięśniaki z czego jeden ma 6cm. Łapię się ostatniej deski ratunku: psycholog i medycyna naturalna ( totalna biologia). Ponoć wszystko leży w głowie. Nie załamuj się. Trzymam kciuki 😊
-
baksia wrote:Bardzo mi przykro 😢
Ja stracilam dwie ciąże... w marcu zaczęłam plamić i miałam wykonany zabieg. Dwa miesiące później znowu zobaczyłam dwie kreski. Szczęście i strach. Niestety od początku było coś nie tak. Plamienia. Wizyta u gin - wszystko dobrze, jest pęcherzyk. 2 tyg później wizyta- brak zarodka, beta za mało urosła, odstawienie duphastonu, 3/4 dni później krwawienie. Ból, rozpacz ale jakoś lepiej to przeżyłam niż ta pierwsza .. może dlatego, ze wiedziałam ze nie mam w sobie człowieczka ? Nie wiem.. Ale znowu na widok ciężarnej, małych dzieci zaczynałam płakać..
u mnie to druga sytuacja wiec postanowiliśmy zrobić badania..
Po tych dwóch sytuacjach baaardzo pomogło forum.
Płaczcie, mówcie/piszcie to pomaga mi pomogło. I dzięki osoba które tu są wierze, ze zaświeci dla mnie dla nas słońce. Musimy przetrwać te paskudne dni... ale z dnia na dzień będzie lepiej. Nigdy nie zapomnimy o naszych małych kluseczkach ale będzie lepiej.
Trzymam kciuki za wszystkie ! ❤️ -
Poronienie zatrzymane w 10 tyg ciąży.
Ja - PCOS
Maz- żylaki powrózka 3 stopień
Po 24 miesiącach starań, po miesiącu od operacji żylaków metoda mikrochirurgiczna zaszłam w ciąże (podejrzewam ze dzięki operacji).
Po pierwszych książkowych wzrostach beta hcg, w 6 tyg usg lekarz określ jako niejednoznaczne- nie widać zarodka
W 7 tyg kolejne usg i jest zarodek ale podejrzanie mały, badanie beta hcg dało prawie zerowy przyrost, uderzenia tętna około 100 czyli graniczna wartość . Diagnoza- nic z tego nie będzie.
W 8 tyg kolejne usg żeby potwierdzić zanik tętna zarodek urósł tętno do bani, ale dalej było - „pojedyncze uderzenia” tak mi wtedy powiedzieli.
W 9 tyg trzecie usg - zarodek martwy.
W między czasie żadnego krwawienia, nic. Może trochę słabsza bolesność piersi. Żadnych mdłości i innych dolegliwości nigdy nie było.
Po 4 dniach od ostatniego usg trafiłam do szpitala (po drodze testy na COVID itd)
Wybrałam prywatny szpital medicover bo zależało mi na pojedynczej sali i dobrym traktowaniu. Z mojego doświadczenia wynika ze w publicznym szpitalu nie zawsze można to otrzymać.
Na wstępie opisu pobytu w szpitalu i przebiegu poronienia chciałabym podkreślić, że to moje postrzeganie sytuacji i nie chce negować niczyjego bólu i poczucia straty. Sama bardzo cierpiałam, a chodzenie i czekanie na wyrok było psychicznie nie do wytrzymania. Zadawałam sobie pytanie dlaczego muszę czekać skoro wiadomo ze nic z tego nie będzie? Dlatego ze mamy takie prawo w Polsce, ze trzeba mieć 1000 % pewności ze nie ma tętna bo inaczej lekarz wystawiający skierowanie może mieć problemy. Moją martwa ciąże potwierdzało 4 lekarzy!!! Dwóch w przychodni i dwóch w szpitalu! Każdy chce mieć pewności żeby nie mieć potem problemów. (Nie ich wina, takie czasy)
Co do poronienia to podano mi cytotec i po 6 h było po wszystkim.
To był okropny czas i chciałabym się podzielić kilkoma (być może szorstkimi spostrzeżeniami)
Na wielu forach (również na tym) przeczytałam kilka wstrząsających opisów przebiegu takiego wywołania poronienia, te opisy doprowadziły mnie prawie do załamania nerwowego. Niewątpliwie sytuacja jest okropnie przykra i wiele osób odbiera to inaczej, ale chciałabym uspokoić niektórych, że według mnie jest to proces bardzo fizjologiczny i nie należy się go panicznie bać . Kilka stwierdzeń które zapadły mi w pamięci odnośnie ciąży poranionej w tym wieku co moja, a które okazały się absurdem:
1. Krew leje się jak z kranu/ jak z zarzynanej świni/ cała podłoga we krwi/ pływałam we krwi - z moich doświadczeń wynika ze krwi jest tyle co przy intensywnym okresie i podpaski z drogerii na noc były całkowicie wystarczające, nie było potrzeby ich zmiany co 10 min
2. Mogłam zobaczyć maluszka/ widziałam zarodek/ złapałam zarodek - nie wiem jak? Może przez lupę. Ja nie widziałam nic mimo ze udało mi wszystko „złapać” do słoika (położne dają słoik żeby złapać wypadające tkanki do badania, jedyna dziewczyna pisała ze tkanki przypominają wątróbkę - to bardzo trafne porównanie moim zdaniem) i tych tkanek nie ma jakoś bardzo dużo wierzcie mi.
3. Ból był taki, ze myślałam ze umrę / chciałam gryźć ściany - z mojego doświadczenia wynika, że przy standardowych lekach przeciwbólowych czuć tylko lekki ból
4. Pielęgniarka zostawiła mnie samą w łazience na podłodze i nikt mi nie pomógł - nie wiem czy to kwestia szpitala ale u mnie personel pytał co chwila jak się czuje, kazali dzwonić z każda pierdołą, pytali nawet o to czy jadłam - byłam bardzo zaopiekowana
5. Cała noc nie zmrużyłam oka- rozmawiałam z kilkoma osobami i kiedy już się poroni można dostać leki na sen, pielęgniarki same mi to proponowały
6. Kładą cię z kobieta ze zdrowa ciąża - tez nie u mnie, był
Moment ze kobieta z małym dzieckiem była przyjmowana na oddział obok i to dziecko strasznie płakało, wtedy od razu zaproponowano mi sale na końcu korytarza żebym miała spokój - zadbali żebym nie tylko nie widziała ale i nie słyszała płaczu dziecka które nie było noworodkiem
Podsumowując. Jeśli kogoś to spotyka to wie jak bardzo ta sytuacja jest przykra i obciążająca psychicznie, ale chciałabym okazać wsparcie osobom które tak jak ja, często muszą tygodniami czekać na nieuniknone. Nie bójcie się! Nie taki los straszny! Jak już będziecie szły do szpitala to najgorsze za wami, sam proces jest do przeżycia, czekanie jest moim zdaniem najgorsze -
Kin, w większości mogę podpisać się pod Twoimi słowami. Poroniłam w państwowym szpitalu, ale nie było to tak tragiczne, jak na forach opisują. Położne były miłe, proponowaly leki przeciwbólowe (ja nie skorzystałam, ból był do zniesienia, nieco gorzej niż przy okresie, przychodził falami, ale oddychanie do brzucha pomogło poradzić sobie z bólem).
Krwawienie mnie nie zszokowało, większe od miesiączki, ale następnego dnia było już dużo mniejsze.
Kobiety w ciąży były za ścianą, a płacz dziecka usłyszałam dwukrotnie przez dwa dni pobytu w szpitalu, jednak leżałam na sali z inną kobietą, która też poroniła. I tego się obawiałam, że będę musiała z kimś rozmawiać(a nie będę chcieć), a to było wspaniale, że mogłam z kimś się podzielić swoimi bólem i być zrozumianą.
Mojego aniołka widzialam (prawie 9tc, 2 cm), ale mimo że tego widoku się najbardziej bałam, to było dla mnie cudowne przeżycie, bo mogłam przywitać i pożegnać moje dziecko.
To co jest na minus pobytu w szpitalu - w momencie, gdy oddałam podpaskę z moim dzieckiem, to położne nie wiedziały, jak o tym mówić. W zasadzie unikaly tematu. Dały mi do testów dna materiał po poronieniu, ale w taki sposób jakbym miała się tego wstydzić, żebym szybko schowała. Nie wiedziałam, że w tym materiale poronnym jest ciałko mojej córki. Dowiedziałam się dopiero, jak chcieliśmy ze szpitala odebrać ciałko, to powiedzieli, że oni nic nie mają, bo wszystko dali... (tzn dokładnie powiedzieli ze mają tkanki pobrane do badania histopatologicznego). Nikt nie powiedział mi, że dziecko jest tak małe, że traktują je jako tkanki a nie ciałko, które chciałam pochowac...
Teraz chodzę na terapię, by przepracować stratę córki. Poroniłam 12 stycznia.
Szukam grupy wsparcia, w moim mieście nie ma. Jest coś na fb, ale ja obawiam się pisania na fb, że znajomi będą to czytać/ widzieć do jakiej grupy należę.
Widziałam też grupę online, ale w godzinach 19-21, a wtedy akurat usypiam córkę.
Może znacie jakieś miejsce wsparcia? Chodzi mi o taką ciągłą (nawet codzienną) wymianę uczuć, przeżyć związanych ze stratą. -
Hej dziewczyny tez chciałam się podzielić swoją historią wiec tak mam juz jedno dzieciątko moim marzeniem było mieć jeszcze jedno dzieciątko staraliśmy się 2 lata zanim pojawiły się 2 kreski na teście 20.10.21 długo się nie pocieszylam 23.11.21 miałam zabieg usłyszałam ze serduszko nie zaczęło nawet bić poronienie zatrzymane zrobiłam badania na trombofilie okazało soe ze mam mutacje mthfr oraz pai1 do tego pcos i io czy któraś z was ma również te mutacje i udało się zajść w ciąże i ją nie poronic ? Jak długo się staraliście po poronieniu ? Dajcie znać jak to u was wyglada .. my w tym miesiącu zaczęliśmy starania ale wątpię by to się stało tak szybko ... jakie suple bierzecie może leki ? Pozdrawiam was cieplutko
-
Maja2022 wrote:Hej dziewczyny tez chciałam się podzielić swoją historią wiec tak mam juz jedno dzieciątko moim marzeniem było mieć jeszcze jedno dzieciątko staraliśmy się 2 lata zanim pojawiły się 2 kreski na teście 20.10.21 długo się nie pocieszylam 23.11.21 miałam zabieg usłyszałam ze serduszko nie zaczęło nawet bić poronienie zatrzymane zrobiłam badania na trombofilie okazało soe ze mam mutacje mthfr oraz pai1 do tego pcos i io czy któraś z was ma również te mutacje i udało się zajść w ciąże i ją nie poronic ? Jak długo się staraliście po poronieniu ? Dajcie znać jak to u was wyglada .. my w tym miesiącu zaczęliśmy starania ale wątpię by to się stało tak szybko ... jakie suple bierzecie może leki ? Pozdrawiam was cieplutko
-
Hej Andzia35 jakie masz dawki heparyny i acardu?
Wszystko ok? Miałaś jakieś krwiaki? Bo niby na początku lubią się zrobić przez heparyne i acard 😐 -
czarneniebo wrote:Hej Andzia35 jakie masz dawki heparyny i acardu?
Wszystko ok? Miałaś jakieś krwiaki? Bo niby na początku lubią się zrobić przez heparyne i acard 😐 -
Andzia35 super, że wszystko dobrze ❤️
Dałaś mi nadzieję, że może i u mnie będzie dobrze 🙂. Życzę zdrowego dzidziusia 😘Andzia35 lubi tę wiadomość
-