Hej wszystkim!
Chciałam opisać mój przypadek, może kogoś to zainteresuje. Leżąc w szpitalu szukałam czegoś na ten temat na forach, ale nie udało mi się nic znaleźć. Jednak może zacznę od początku.
Na początku listopada mieliśmy pierwsze badania prenatalne, na których lekarz nam przekazał że z dzieckiem wszystko jest w porządku, jednak ja mam skróconą szyjkę co wg lekarza jest sporym zagrożeniem. Z racji tego że badania prenatalne robiliśmy u innego lekarza niż nasz prowadzący (brak takiej możliwości) z problemem skróconej szyjki udałam się do mojego doktora który mnie uspokoił że stan szyjki nie jest taki zły i nie ma co nie potrzebnie panikować. Zalecił wypoczynek, brak współżycia i jedynie krótkie spacery.
Oczywiście stosowałam się do tych zaleceń i wszystko było w porządku. Jedynie co mi dolegało to częstsze wizyty w toalecie, ale to wszyscy przypisywali ciąży, jako standardowy objaw.
Pod koniec listopada obudził mnie w nocy przeszywający i zatykający ból podbrzusza. Trwał dosłownie kilka sekund i powtarzał się raz na godzinę, a nad ranem powtarzał się średnio co 30 minut. Tak samo często zaczęłam kursować do toalety.
Nad ranem skontaktowałam się z moim lekarzem który kazał mi się zgłosić na oddział gdzie akurat miał dyżur.
Zbadał mnie geoekologicznie i stwierdził że z dzieckiem jest wszystko w porządku, z szyjką nie widzi problemu więc przyczyna bólu musi być inna.
Zalecił zostanie w szpitalu na 3 dni tak żeby można było przeprowadzić badania.
Przez 2 dni robiono mi wszelkiego rodzaju usg, badano mocz i krew. Podawano mi no-spe więc ból był mniej uciążliwy, ale nadal powracał. W końcu 3 dnia lekarze zlecili konsultacje chirurgiczną ponieważ zaczęli podejrzewać... zapalenie wyrostka.
I okazało się że to trafna diagnoza. Ku mojemu zdziwieniu ponieważ byłam przekonana że wyrostek jest umiejscowiony z prawej strony i właśnie z tej strony powinno mnie boleć, natomiast u mnie ból był zlokalizowany po środku.
Lekarz chirurg wytłumaczył mi że czasami w ciąży tak bywa że organy się przesuwają. Podano mi kroplówkę i dostałam dożylnie antybiotyk, lekarz liczył że uda się to zbić bez konieczności operacji. Jednak na drugi dzień rano przeszło to w stan zapalny i zalecono natychmiastową operację.
Zostałam poinformowana przez anestezjologa że znieczulenie będzie przez zastrzyk w kręgosłup ponieważ jest to bezpieczniejsze od uśpienia. Niestety znieczulenie w taki sposób nie zadziałało, z racji braku czasu zostałam uśpiona.
Obudziłam się po zabiegu. Założonych na ranę miałam 8 szwów, okazało się że pierwsze znieczulenie nie zadziałało z powodu przesuwającej się macicy. Ranę po operacji mam po prawej stronie od pępka. Okazało się że rosnące dziecko (operacja była w 16 tygodniu ciąży) podrażniło i przesunęło mi wyrostek za pęcherz moczowy, stąd też ból na środku i częste wizyty w toalecie. Dodatkowo po samej operacji miałam problem z oddawaniem moczu. 3 dni się męczyłam z bólem i siusianiem po 3 kropelki na godzinę.Mój pęcherz na usg miał średnicę 12 cm i zasłonił lekarzowi dziecko. W końcu 3 dnia zostałam zacewnikowana i po tym jak zleciało zemnie 2,5 litra płynów w 3 godziny wszystko wróciło do normy.
Po 4 dniach zostałam wypisana do domu. Po 4 kolejnych dniach miałam kontrolę w poradni chirurgicznej, jednak szwy miałam ściągnięte kolejno tydzień i dwa tygodnie później ponieważ akurat brzuszek zaczął mi rosnąć i lekarz obawiał się że rana mi się rozejdzie.
Teraz mam już zagojoną bliznę, problem z pęcherzem nie powrócił, z córeczką wszystko w porządku. Wg anestezjologa przespała całą operację
Niedawno mieliśmy badania połówkowe które też wyszły bardzo dobrze.