Od ponad roku staramy się z mężem o dzidzusia. I nic. Lekarz powtarzał mi tylko, że trzeba próbować nie zlecając mi żadnych badań. Po zmianie lekarza dowiedziałam się, że mam dwurożną macicę ale to nie jest przyczyną bezpłodności. Jak na złość po wielu latach wróciły torbiele, których w żaden sposób nie można było zlikwidować. Po dawce leków znikały a w dzień wizyty wracały (zawodziła psychika?) W dodatku lekarz na podstawie usg (bez hsg)stwierdził że mam zarośnięte jajowody i jedyne co mnie teraz ratuje to in vitro . Twierdził, że torbieli nie da się usunąć, tylko trzeba czekać aż same zejdą. Po zaoraniu mojej psychiki oświadczył, że muszę poddać się laparoskopii. Ten lekarz postawił diagnozę na podstawie snutych domysłów. Przekaz informacji był haotyczny, przekazywał mi tylko złe wiadomości, straszył i sugerował, żebym zmieniła lekarza. To było kilka straconych miesięcy.
Pomyślałam, że czas udać się do innego, kolejnego lekarza. Torbiele nadal mi dokuczały, nie mogłam swobodnie się poruszać, usiąść, nie wspomnę o współżyciu. W akcie desperacji dałam się namówić na hirudoterapię (pijawki). Po pierwszym zabiegu (3 szt) ból minął. Obecnie jestem po 5 zabiegach. O torbielach zapomniałam, wyregulował mi się cykl, występuje u mnie owulacja. Na teście owulacyjnym są dwie czerwone krechy, przedtem były słabe, prawie niewidoczne.
Mój nowy lekarz poparł mój pomysł z pijawkami. Twierdzi, że tym leczy się bezpłodność i wszelkie dolegliwości kobiece. Fakt, dolegliwości minęły. Jedyny problem, to ranki, które goją się powoli, ale coś za coś.Po nowym roku zaczynamy nowe starania, zostały mi jeszcze dwa zabiegi.