Witam. Zacznę od tego, że mam już 2 dzieci i poroniłam 2 razy. Nadal z mężem staramy się o 3 dziecko. Wczoraj był mój 7dpo (tak przypuszczam) i zrobiłam betę hCG, oczywiście z wynikiem negatywnym. Nie martwiłabym się tym, gdyby nie wizyta u ginekologa. Jestem na luteinie z powodu poronień, wczoraj pani doktor zrobiła mi usg ginekologiczne. Stwierdziła, że macica jest idealnie przygotowana na ciążę, endometrium 13mm (ale to chyba z powodu luteiny..) i powiedziała też, że "widzi coś pęcherzykowatego" w macicy. Nawet przesunęła mi ekran abym mogła sama zobaczyć "to coś". Wg niej może być to pęcherzyk ciążowy, ale oczywiście jest jeszcze za wcześnie na potwierdzenie. Jednak po odebraniu wyniku bety, jakoś mało w to wierzę. Czy jeśli rzeczywiście to co było widać na usg jest pęcherzykiem ciążowym, to beta nie powinna być chociaż odrobinę podwyższona? A jeśli na betę za wcześnie, to czy w ogóle jest możliwe, żeby było cokolwiek widać na usg? Wiem, że muszę być cierpliwa i zrobić ponownie betę w poniedziałek, ale te pytania nie dają mi spokoju.. Dodam jeszcze, że od wczoraj (jeszcze za nim byłam na usg) bardzo boli mnie podbrzusze, coś jak na @, ale powinna być dopiero 15.. Jajniki mam w porządku. Czekam na jakąkolwiek odpowiedź