- Zacznijmy od faktu, że gdyby nie moje badania zrobione na własną rękę, nie zostałoby mi przepisane praktycznie nic. Jak usłyszała, że mąż ma problem z nasieniem to jedynie on został wysłany na krew, na USG do urologa i dostał o zgrozo Clo, które wszystko pogorszyło. Mnie jakby nie było.
- Zamiast zaproponować nam jakąś drogę leczenia odrazu sprawa została przedstawiona - jak się uda coś zamrozić to super, jak nie to dawca. Głupi chyba uwierzyliśmy, że skoro nie ma żylaków to jest po prostu bezpłodny (celowo napisane), a przecież kiedyś te plemniki były. Zero podpowiedzi co zrobić żeby mieć ewentualnie dziecko biologiczne.
- Ma najmniej pacjentów, jest najmniej znana, a miałam wrażenie, że musimy przypominać jej historię.
- Na moje pytania o dodatkowe badania, zbyła mnie, że pierwsza procedura jest zawsze w ciemno i nie ma sensu wydawać teraz kasy na niepotrzebne badania. Czy takie niepotrzebne? Okaże się dopiero teraz.
- źle dobrana stymulacja prawdopodobnie,
- dzięki temu, ze nie zrobiła mi praktycznie żadnych badań straciliśmy całą procedurę bo mieliśmy tylko jeden zarodek ze zdrowym dawcą. Podkreślam twierdziła że jestem zdrowa. Zrobiłam teraz badania i żaden normalny lekarz by mnie nie skierował na in vitro w tym momencie. Źle tsh, prolaktyna i inne.
- Oczywiście brak kontaktu do tej pory (ponad tydzień) mimo że napisałam w 7 dniu po transferze że krwawię i że mam bardzo niski progesteron. Na drugi dzien od krwawienia beta mniej niż 5. Wcześniej pozytywne ciemniejące testy..
Mogę wymieniać godzinami.