In vitro- duma czy wstyd ?
-
WIADOMOŚĆ
-
nick nieaktualnyJa mam podobnie, właśnie podjęliśmy decyzję o in vitro i nie wiem, czy być w tym temacie otwartą.
Wcześniej, nie starałam się owiewać tajemnicą tego, co się u nas w tym temacie dzieje i mówiłam zaufanym osobom.
Teraz sama nie wiem, czy mówić o tym szczególnie rodzinie. Nasze rodziny mieszkają w małych miejscowościach.
Nasi rodzice nie są zbyt taktowni, szczególnie mój ojciec i nie chciałabym, żeby kiedyś moje dziecko usłyszało, że jest z probówki. Kiedyś myślał,że nie słyszę jak mówi do mojej siostry, która ma małą córeczkę, że przyjeżdżam poudawać mamusię bo sama nie mogę mieć dzieci. Od tego czasu jadę tam tylko na chwilę i stronię od dzieci.
Boję się, że kiedyś moje dziecko mogłoby usłyszeć podobnie przykre słowa.Wiadomość wyedytowana przez autora: 13 października 2016, 10:51
-
Mar Ta wrote:Kiedyś myślał,że nie słyszę jak mówi do mojej siostry, która ma małą córeczkę, że przyjeżdżam poudawać mamusię bo sama nie mogę mieć dzieci. Od tego czasu jadę tam tylko na chwilę i stronię od dzieci.
Boję się, że kiedyś moje dziecko mogłoby usłyszeć podobnie przykre słowa.
Mar Ta mam te same obawy co Ty. Tylko odnośnie teściów. Mieszkamy razem (każdy na swoim piętrze), są bardzo religijni, wścibscy i plotkujący. Na pewno im nic nie powiemy. Mieszkając w małej miejscowości nie możemy sobie pozwolić aby ktokolwiek o tym wiedział.
Nie chcę, aby moje dziecko było wytykane palcami czy szykanowane.
Jeśli powiem, to tylko mamie i przyjaciółce (która też zastanawia się na in vitro). Reszta nie musi wiedzieć. Im mniej tym lepiej.
-
Mój mąż podczas ostatnich wydarzeń apropos aborcji i ustawy o in vitro zrobił znajomym pogadankę w pracy. I wiecie co? Ludzie nie mają pojęcia, jak wygląda in vitro, na czym polega i że to wcale nie jest "tworzenie frankensteina". Nie znają podstaw, no o po co, skoro ich to nie dotyczy.
A skąd mają wiedzieć, skoro my, zwykli chorzy ludzie, którzy z tego korzystamy, WSTYDZIMY SIĘ TEGO. (tzn nie, ja się nie wstydzę).
Gdyby każda z nas otworzyła oczu dwóm, trzem osobom, świat i ludzie byliby dla nas lepsi, rozumieliby nas.
A w taki sposób nie różnicie się niczym od ludzi, którzy potępiają in vitro.
EDIT: a przy okazji pogadanki w pracy - po wszystkim przyszedł do mojego męża kolega. Okazało się, że od dwóch lat się starają i nic. Nie robili żadnych badań, nie wiedzą, gdzie się udać po pomoc, błądzą we mgle i przeżywają swoją tragedię we dwójkę w domu. Tak zaszczuci są niepłodni w tym kraju. Dopiero mój mąż mu trochę opowiedział o naszej walce i skierował do kliniki. Jestem z niego dumna.Wiadomość wyedytowana przez autora: 13 października 2016, 11:13
wombi, Deseo, Sylwia_80, Beata.D, ana167, krycha.stara, zizia_a, Lianna, bebloszka90 lubią tę wiadomość
-
nick nieaktualnylipa wrote:Mój mąż podczas ostatnich wydarzeń apropos aborcji i ustawy o in vitro zrobił znajomym pogadankę w pracy. I wiecie co? Ludzie nie mają pojęcia, jak wygląda in vitro, na czym polega i że to wcale nie jest "tworzenie frankensteina". Nie znają podstaw, no o po co, skoro ich to nie dotyczy.
A skąd mają wiedzieć, skoro my, zwykli chorzy ludzie, którzy z tego korzystamy, WSTYDZIMY SIĘ TEGO. (tzn nie, ja się nie wstydzę).
Gdyby każda z nas otworzyła oczu dwóm, trzem osobom, świat i ludzie byliby dla nas lepsi, rozumieliby nas.
A w taki sposób nie różnicie się niczym od ludzi, którzy potępiają in vitro.
EDIT: a przy okazji pogadanki w pracy - po wszystkim przyszedł do mojego męża kolega. Okazało się, że od dwóch lat się starają i nic. Nie robili żadnych badań, nie wiedzą, gdzie się udać po pomoc, błądzą we mgle i przeżywają swoją tragedię we dwójkę w domu. Tak zaszczuci są niepłodni w tym kraju. Dopiero mój mąż mu trochę opowiedział o naszej walce i skierował do kliniki. Jestem z niego dumna.
Oczywiście to wszystko prawda, spora część osób nie wie co to in vitro, ale prawda jest taka, że nie wyedukujemy wszystkich. Zawsze zostanie ktoś kto nie ze chce przyjąć naszych argumentów do wiadomości... i tu może okazać się, niestety ku naszemu zdziwieniu jest to ktoś z naszych bliskich.
Myślę, że każdy mając wiedzę na temat swojego otoczenia ma świadomość komu mówić, a komu nie.
Sama gdy jeszcze mieszkałam w mojej rodzinnej wioseczce byłam świadkiem, tego jak plotkowało się o synu mojego dyrektora z podstawówki, że to dziecko z probówki. Wiem było to jakieś dwadzieścia lat temu i czasy się zmieniły, ale ludzie tam są tacy sami.
Deseo ja mam podobnie z rodziny jeśli komukolwiek, to powiem o tym jedynie mojej siostrze wiem, że wspiera moje decyzje i będę mogła na nią liczyć.Wiadomość wyedytowana przez autora: 13 października 2016, 11:36
-
Jasne trzeba uświadamiać ludzi co to jest in vitro, ale są ludzie i ludzie. W dużym mieście będąc anonimową zrobić takie warsztaty w pracy- super sprawa. Lipa masz bardzo mądrego męża
Ale nie wyobrażam sobie w takim małym miasteczku gdzie ludzie myślą zaściankowo i "wiedzą swoje" stare babcie- "moherowe berety" nie zrozumieją. Myślę, że nawet nie chcą zrozumieć co to jest in vitro i "z czym się to je". Będą wiedzieć swoje- gdzieś zresztą jest ulokowany elektorat pisiorków... -
nick nieaktualnyWłaśnie z powodu "i tak nie zrozumie" nie chcemy mówić teściowej, czyli mamie męża. Ona jest czasem tak wredna, że może powiedzieć, że dziecko nie będzie jej syna czy zwali winę na nasz styl życia, odżywianie, itp. Jakbyśmy mało mieli problemów.
-
Deseo wrote:Jasne trzeba uświadamiać ludzi co to jest in vitro, ale są ludzie i ludzie. W dużym mieście będąc anonimową zrobić takie warsztaty w pracy- super sprawa. Lipa masz bardzo mądrego męża
Ale nie wyobrażam sobie w takim małym miasteczku gdzie ludzie myślą zaściankowo i "wiedzą swoje" stare babcie- "moherowe berety" nie zrozumieją. Myślę, że nawet nie chcą zrozumieć co to jest in vitro i "z czym się to je". Będą wiedzieć swoje- gdzieś zresztą jest ulokowany elektorat pisiorków...wombi lubi tę wiadomość
-
nick nieaktualnyWitam
Moja ciąża jest z in vitro. Dla mnie to jest straszne przykre, że ludzie i najbliżsi potrafią takie przykre rzeczy mówić osobom, które mają problemy z zajściem w ciążę, że jedynym ratunkiem jest in vitro. Nie starają się tego zrozumieć, powinni wspierać. Łatwo się to mówi, jak kogoś ten problem nie dotyczy. W jakich my czasach żyjemy, że musimy ukrywać ten fakt, że dziecko jest z in vitro nawet przed najbliższą rodziną. To jest naprawdę chore .
U nas wiedzą najbliższa rodzina, która bardzo nas wspierała i niektórzy znajomi. Ciociom, wujkom nie mamy zamiaru mówić, bo wiem, że są bardzo katolicy i jakie mają do tego podejście. -
Ja mieszkam w nieduzym miescie nad morzem - 40tys. Jak dla mnie wszyscy moga wiedziec ze robimy ivf. Mam to gdzies
lipa, Karo-Linka, józefka lubią tę wiadomość
Hashimoto, MTHFR , NK 17%,teratozoospermia, rozjechane cytokiny, gruczolak przysadki, endometrioza, borelioza
Starania od 2013
HSG, laparoskopia, histero, IUI histero z resekcją
01.2016 I ICSI 1 zarodek, 0 mrożaków
05.2016 II ICSI 1 zarodek 8A1, 0 mrożaków, [*] 6tc 💔
11.2019 IUI
12.2019 IUI
02.2020 IUI
06.2020 III IMSI 9 komórek, 3 dojrzałe, 1 zapłodnienie - brak transferu
09.2020 - leczenie immuno i 3 cykle starań naturalnych
06.2021 IV ICSI transfer 8A1, 4 blaski zamrożone
8dpt 26, 10dpt 91, 12dpt 256, 28dpt
12+3 prenatalne - uogólniony obrzęk płodu czekamy na amnio
16tc 💔 Robercik - zespół Edwardsa
14.02.2022 FET 3aa
6dpt ⏸
7dpt beta 72,70
9dpt beta 178
14dpt 1709
25dpt jest 6t2d
12+5 usg prenatalne OK - chyba 👧
22+2 połówkowe Ok - będzie 👧
30+4 prenatalne 3 trymestru OK - dalej 👧
39+4 Julia cc 3380 50 cm ❤️ 26.10.2022
---
22.07.2024 FET 5bb
16.09.2024 FET 3bb+4cc, 3x ovitrelle, beta 8.2
11.2024 AMH 0,36 -
nick nieaktualnylipa wrote:Mój mąż podczas ostatnich wydarzeń apropos aborcji i ustawy o in vitro zrobił znajomym pogadankę w pracy. I wiecie co? Ludzie nie mają pojęcia, jak wygląda in vitro, na czym polega i że to wcale nie jest "tworzenie frankensteina". Nie znają podstaw, no o po co, skoro ich to nie dotyczy.
A skąd mają wiedzieć, skoro my, zwykli chorzy ludzie, którzy z tego korzystamy, WSTYDZIMY SIĘ TEGO. (tzn nie, ja się nie wstydzę).
Gdyby każda z nas otworzyła oczu dwóm, trzem osobom, świat i ludzie byliby dla nas lepsi, rozumieliby nas.
A w taki sposób nie różnicie się niczym od ludzi, którzy potępiają in vitro.
.
Brawa dla meza ale...nie zgodze sie z tym wrzucaniem nas do jednego worka z tymi co potepiaja in vitro.
Ja jeszcze do niedawna nie wiedzialam nic o in vitro.
I nigdy nie potepialam i nie komentowalam decyzji innych wlasnie dlatego, ze nie mialam o tym pojecia.
Jeszcze zanim okazalo sie, ze mam problemy z plodnoscia mialam w rodzinie przypadek z ivf. Nawet by mi przez mysl nie przeszlo, zeby komentowac czy krytykowac wtedy. Moi rodzice tradycyjni katolicy tez zlego slowa nie powiedzieli i nigdy nie dali odczuc tej osobie, ze zrobila cos zlego albo cos z czym sie nie zgadzaja.
Tu nie chodzi tylko o wiedze w temacie. Chodzi po prostu o zwykla ludzka empatie i wyrozumialosc. A my Polacy niestety czesto najlepiej wiemy jak inni maja zyc
Mysle, ze kazda z nas duzo chetniej by mowila innym, jesli w najgorszym przypadku moglybysmy uslyszec od przeciwnikow ivf: ok, Twoja decyzja, nie mnie to oceniac bo nie jestem w tej sytuacji/nie znam sie na tym/nie wiem na czym to polega.
-
Lilah tak, nie chodzi mi o sama wiedzę, ale o nastawienie do in vitro z powodu niewiedzy. Ludzie slysza w kościele tylko, że to źle, że to zabijanie dzieci, że zabawa w Pana Boga.
Mam na myśli tylko to, że nikt inny, tylko my, którzy się z tym zetknelismy, możemy uświadomić otoczeniu jak jest naprawdę. Ze to normalne leczenie, że nie wyrzucamy do kosza zarodkow itp itd.
Czekam na czasy, kiedy in vitro będzie czymś normalnym w naszym kraju. -
nick nieaktualny
-
Czytam Wasze wypowiedzi i przeżycia i nie mogę wyjść z podziwu że niektóre z Was nie pomorodowały wszystkich dookoła w stylu Kill-Bill'owskim. Mi samej się nóż w kieszeni otwiera (i język ostrzy) jak słyszę dużo bardziej niewinne komentarze. Np moja siostra cioteczna, która stwierdziła że wybierając mieszkanie nie myśleliśmy o dzieciach (bo plac zabaw jest za mały), bo nie musimy o tym myśleć.
Mieszkam w stolicy i powiem Wam że chyba bym się nie zdecydowała na powiedzenie rodzinie ani tym bardziej znajomym, gdybym się zdecydowała na in vitro. Nie wiem jak dalej potoczy się nasze prawo (choć mam nadzieję że do przodu), ani społeczeństwo. Poza tym to też kwestia rodziny. Moja jest zasadniczo ok i ma zdrowe podejście, ale zdarzają się przypadki beznadziejne, których podejścia pewna nie jestem. I o ile ja się nie boję o siebie, bo jestem pyskata, o tyle o dziecko bym się obawiała bardzo.
Wątek tak osadzony w ideologii i wierzę jest też m. zd. zupełnie beznadziejny w kontekście edukacji społeczeństwa. Można się co najwyżej posprzeczać. Niepłodnych i to, co dla nich znaczy in vitro zrozumieją tylko inni którzy to przeszli.Lilah lubi tę wiadomość
Insanity: doing the same thing over and over again and expecting different results. (anonim) -
Ja jestem chwilami załamana poziomem wiedzy na temat in vitro. Nie wymagam oczywiście żeby znali temat tak dogłębnie jak my- ludzie, którzy w tym "siedzą" ale powtarzanie tych samych bzdur powala. Ja już nie mówię o tych osobach, które są totalnie anty wyjeżdżają z tekstami : a może napro zamiast in vitro? Ale nikt nie zdaje sobie sprawy, że to nie wygląda tak jak na filmach- dziś stwierdzamy że jesteśmy bezpłodni a jutro "wstrzykują nam zarodek. Leki wizyty, badania, hiperstymulacje, ciąże biochemiczne- o tym nikt nie ma zielonego pojęcia. Gdy opowiedziałam o tym mojej mamie pierwszy raz w życiu zobaczyłam jak ją zatkało i nie wiedziała co powiedzieć. Była w szoku przez co musieliśmy przejść i bez zbędnej hipokryzji- przez co głównie ja przeszłam.
Nie oczekuję, że każdy będzie znał te wszystkie szczegóły, ale ja np nie znam szczegółów przeszczepu szpiku kostnego u osób z białaczką, ale do głowy by mi nie przyszło bagatelizowanie tego przez co Ci ludzie muszą przejść.lipa lubi tę wiadomość
-
kto ma edukować ludzi, jak nie my które przez to przechodzimy i nasi mężowie, partnerzy. Każda kolejna osoba która poznaje procedurę jej przebieg, nasz wysiłek fizyczy, psychiczny i emocjonalny, to osoba dokształcana. Mam koleżankę która rozważa podejście do in vitro i gdzie miała szukać informacji jak nie z pierwszej ręki. jej parter rozmawiał z moim mężem. przedstawiliśmy plusy i minusy. efekt wystaje mi z przodu i regularnie kopie, większej zachęty nie trzeba było.
moja rodzina po mimo że raczej prawicowa, dumna jest z Kropka i nie wstydzi się GO, wręcz podkreślają, ze będą GO bronić i nie pozwolą by Mały ucierpiał w jakim kowlwiek momencie.
dzieci z in vitro to najbardziej kochane i wyczekiwane dzieciaczki. Dlaczego? bo rodzice wiele poświęcają dla nich, nie patrząc często na własne zdrowie i finanse domowe.
In Vitro to DUMA to CUD !!!lipa, Martoszka, wombi, SzewskaPasja lubią tę wiadomość
https://www.maluchy.pl/li-72827.png -
Czytam wasze wpisy i nie mogę przeżyć, że tacy mogą być ludzie a w tym rodzina. Szczerze to ja nie spotkałam się z żadną krytyką. Pochodzę z małej miejscowości wioseczki i zdaję sobie sprawę, że może ludzie prędzej czy później się o tym dowiedzą, bo nie kryjemy się z tym. Ale mam to w nosie co ktoś sobie pomyśli. W ostatnim czasie wylądowałam w szpitalu, bo niestety dopadła mnie hiperstymulacja i nie doszło do transferu. Nie wiecie nawet jakie było zaciekawienie wśród pielęgniarek. Dużo z nich dopytywało jak ta procedura wygląda i gdzie się leczymy. Zazwyczaj osoby te miały kogoś znajomego bądź kogoś w rodzinie kto zmaga się z niepłodnością i nie wiedzą gdzie szukać pomocy. Każdy dziękował za udzielone informacje i życzył powodzenia.
Kiedy chodziłam do liceum miałam nauczyciela, który wraz żoną adoptował dziewczynkę. Zapytaliśmy go kiedyś czy nie boi się, że jego dziecko będzie wytykane, że jest adoptowane. Powiedział, że na kursie przygotowującym do adopcji uczyli, żeby takiemu dziecku mówić od początku że jest adoptowane np. "moja kochana adoptowana córeczka", kiedyś córka zapyta co to znaczy. Nie będzie dla niej to żadnym szokiem a czymś normalnym. Tak samo myślę warto postąpić jest w przypadku in vitro. Moje dziecko będzie wiedziało, że jest na świecie dzięki in vitro i niczym nie rożni się od innych dzieci.lipa, józefka, wombi lubią tę wiadomość
-
Ja wychowana w dużym mieście- nie mam problemu aby o tym mówić, dlatego też będę chciała powiedzieć przyjaciółce, bo wiem, że jest na podobnym etapie co my i nie wie co dalej. Chce jej pomóc, powiedzieć dokładnie jak to wygląda a nie wstydzić się i chować głowę w piasek.
A co będzie jak ktoś, kto wiedział o jakiś problemach z naszym poczęciem zapyta wprost : czy naturalnie czy in vitro? Nie mam zamiaru ukrywać.
Ale mój mąż jest bardzo skryty i na pewno nie będzie chciał o tym opowiadać. Szczególnie w naszym małym miasteczku- 5tys. -
Dla mnie in vitro też nie jest powodem do wstydu. I tak jak napisała Józefka- dzieci z in vitro są najbardziej wyczekane i kochane i zapewne gdy i nam się w końcu uda, nie będziemy robić z tego tajemnicy. O samym fakcie starań nie rozmawiałam ze zbyt wieloma osobami, szczegóły znam tylko ja i mój mąż, a dzieje się tak głównie dlatego, że to wszystko jest nadal bardzo osobiste, intymne. Gdy słyszę jakieś bzdury na ten temat, to w miarę możliwości prostuję niektóre rzeczy, a czasami reaguję dość nerwowo, zwłaszcza gdy ktoś tępo rzuca takie hasła jak eugenika.
lipa lubi tę wiadomość