In vitro- duma czy wstyd ?
-
WIADOMOŚĆ
-
Mam kolezankę w pracy która ma córeczkę z in vitro, gdyby nie podzieliła sie swoimi problemami to nie miałabym świadomości ze zajść w ciąże nie jest tak łatwo.niedoczynnosc tarczycy
amh 0,68
11.06.16 iui
25.10.16 iui
23.11.16 iui stymulacja
30.06.17 iui stymulacja
04/2019 brak komórek jajowych
01/2020 przerwany długi protokół
07/2020 nieudana procedura z jednym zarodkiem -
To nie chodzi o to, zeby napisac sobie na czole "podchodze do in vitro". Czy narzucac sie komus ze swoimi problemami. Po prostu jak pojawia sie temat, pytanie, odpoeiadac normalnie i rzeczowo. Tylko tak odczaruje sie tabu.
ok, koncze, bo za bardzo sie angazuje w takie tematywombi, e_mil_ka, józefka lubią tę wiadomość
-
Ja o in vitro mówię otwarcie, wiedzą nasi rodzice, wie rodzina, znajomi, nawet babcia jest na bieżąco. Jeśli nie będziemy o tym mówić, to in vitro, czy poronienia pozostaną tematem tabu, o którym się nie rozmawia. A tak naprawdę to problem dotyka wielu osób, tylko wiele wstydzi lub boi się przyznać.
Ja od początku mówiłam o tym otwarcie, dla mnie to żaden wstyd. Znajomi wiedzą i nas wspierają. Wiele osób ma sporo pytań, a ja chętnie odpowiadam.
Mieszkam w malutkiej miejscowości (może 2 tyś mieszkańców), chodzę lokalnie do lekarza, apteki, czy na badania - więc i tak wie o naszym problemie i staraniach wiele osób.
Jeśli uda mi się zajść w ciążę, to dziecko będzie wiedzieć o tym, że jest z in vitro i w dodatku kd. Nie będę tego trzymać w tajemnicy.e_mil_ka, wombi, józefka, lipa, Anko:-) lubią tę wiadomość
-
Junioer- gratuluję odwagi. Bo mnie to odwaga mówić o tym wszystkim z podniesioną głową.
Dziewczyny ja na prawdę wiem, że dziecko z in vitro co cud! Nie ma się czego wstydzić, tylko cieszyć, że się udało.
Ale ja trzymam się tego, że nie chcę plotek na mój/nasz temat. Może macie bardziej tolerancyjnych mieszkańców i rodzinę
-
o naszym wie tylko moja siostra, mama i moja sąsiadka, która straciła kolejną ciążę i prawdopodobnie może miec problem z kolejną (popłakałyśmy sobie przy winie i się przed sobą otworzyłyśmy) i była szefowa (ale musiałam ją wtajemniczyć, bo często się przez te 3 lata zwalniałam i ona kryła mi tyłek w pracy), a tak nikt poza tym ani tata ani teściowie nikt, nie wiedzą nawet moje przyjaciółki
ja osobiście nie mam z tym problemu
mój mąż ma (nie wiem czy się wstydzi, może nie chce, żeby dziecku ktoś kiedyś przykrość zrobił) i ja to szanuję
i może dobrze, że mało osób o tym wie, bo jak patrzę na to co się dzieje i co się mówi na ten temat, to mam chęć wykrzyczeć komuś w twarz, że w du*ie był i g*wno widział
nawet moja siostra meeeega wierząca miała mylne wrażenie - mini dzieciaki wylewane do zlewu
ona nie zdecydowała się na ivf, a na adopcję, bo ivf kłóci się z jej światopoglądem, ale uszanowała mój wybór i wspiera mnie w trudnych chwilach, odbierała mnie po punkcji czy była przy transferze
myślę, że lepiej nie mówić po co dziecko czy my mamy doświadczyć miłosierdzia tych prawdziwie wierzących
oni są najgorsi, potrafią w imię miłości do Boga zmieszać człowieka z błotem
Mieszkam w stolicy i jestem przerażona zacofaniem ludzi. Nie doczytają, nie dowiedzą się więcej jak to wygląda, z czym to się wiąże, a wydają opinie, mądrzą się.
W pracy to samo. Czasami śmiać mi sie chce, a czasami płakać. Ostatnio jeden z kolegów w pracy o starających się z ivf powiedział morderczynie dzieci.
tak, lepiej nie mówić wszystkimWiadomość wyedytowana przez autora: 18 października 2016, 16:14
Justeck, Deseo lubią tę wiadomość
-
o moim in vitro i zmaganiach wie duża ilość osób...praktycznie wszyscy, mam wielu znajomych, bardzo dobrych znajomych, jesteśmy taką dużą paczką, jest nas chyba z 15 osób i wszyscy o in vitro wiedzą, mam też dużą rodzinę i też praktycznie każdy wie. Dla mnie to nie jest temat tabu, wręcz przeciwnie. Wszyscy nas wspierają i myślę że wielu osobom przybliżyliśmy in vitro i mają całkiem inne d tego podejście niż wcześniej
lipa, bajka_ lubią tę wiadomość
-
Jestem osobą wierzącą, ale bardzo pragnę zostać mamą. Wciąż zastanawiam się nad in vitro a chyba tylko to nam zostało. Do wiosny mamy czas na podjęcie decyzji. To żaden wstyd, to też nie duma. To pewność, że spróbowało się wszystkiego.
Mój tata też jest bardzo wierzący i generalnie przeciwny in vitro, ale po rozmowie i uświadomieniu mu, że próbowaliśmy wszystkiego 'po bożemu' i chyba nie mamy innego wyjścia. Wydaje się, że byłby w stanie zrozumieć ostatnią próbę, którą jest in vitro. A jak się nie uda to Bóg wybacza każdemu -
Myślę, że Bóg nie ma problemu z in vitro, bo idac tokiem myślenia osób wierzących, to Bóg je stworzył, jak wszystko na tym świecie, w dodatku jest wszechwiedzący, więc dobrze wie, że in vitro nie ma nic wspólnego z zabijaniem czy krzywdzeniem dzieci
To ograniczeni ludzie tu na ziemi są problemem. Nie mają na ten temat pojęcia, mają za to najwięcej do powiedzenia.
Powodzenia Sunny. Masz rację, in vitro to żadna przyjemność, to konieczność.wombi, zizia_a lubią tę wiadomość
-
nick nieaktualnySunny ja tez jestem osoba wierzaca, pochodze z tradycyjnej katolickiej rodziny. Moja mama byla kiedys niesamowitym wsparciem dla pewnej osoby z dalszej rodziny, ktora poddala sie zabiegowi in vitro. Jestem pewna, ze tata Cie zrozumie.
Ja jestem wlasnie 5 dzien po transferze (i odchodze od zmyslow ale to juz inny temat
Z decyzja o ivf nosilam sie prawie rok.
Nigdy nie bylam przeciwna ale wydawalo mi sie, ze naturalne starania wystarcza...Po 4 latach poddalam sie. Moze "poddalam" to zle slowo, bo zaczelam inna walke wlasnie z pomoca medycyny.
Do mnie przemawia jeden argument: lekarze nas stymuluja, badaja, lecza, ale to czy dojdzie do ciazy, to moim zdaniem jest juz "robota" Boga. I tego sie trzymam.
Najwazniejsze to podjac decyzje zgodnie ze swoim sumieniem
Mysza1986 lubi tę wiadomość
-
to zaskakujące ilu nawet młodych, wykształconych osób uważa in vitro za zło...
Ja dopiero kiedy zaczęła się moja droga przez niepłodność dostrzegłam jak wiele moich znajomych ma na ten temat wypaczone zdanieWiadomość wyedytowana przez autora: 15 grudnia 2016, 16:09
-
Junioer wrote:Ja o in vitro mówię otwarcie, wiedzą nasi rodzice, wie rodzina, znajomi, nawet babcia jest na bieżąco. Jeśli nie będziemy o tym mówić, to in vitro, czy poronienia pozostaną tematem tabu, o którym się nie rozmawia. A tak naprawdę to problem dotyka wielu osób, tylko wiele wstydzi lub boi się przyznać.
Ja od początku mówiłam o tym otwarcie, dla mnie to żaden wstyd. Znajomi wiedzą i nas wspierają. Wiele osób ma sporo pytań, a ja chętnie odpowiadam.
Mieszkam w malutkiej miejscowości (może 2 tyś mieszkańców), chodzę lokalnie do lekarza, apteki, czy na badania - więc i tak wie o naszym problemie i staraniach wiele osób.
Jeśli uda mi się zajść w ciążę, to dziecko będzie wiedzieć o tym, że jest z in vitro i w dodatku kd. Nie będę tego trzymać w tajemnicy.
Pięknie, popieram. U nas podejście takie samo. -