Mogę wspomóc się luteiną bez konsultacji z lekarzem?
-
Dziewczyny, poprzednią ciążę poroniłam, beta wolno rosła i progesteron był bardzo niski, nie wskazywał na ciąże mimo 8 tygodnia, byłam wtedy wspomagana luteiną z nadzieją że wyniki się poprawią ale zarodek obumarł... Zostało mi kilka opakowań luteiny dopochwowej 100, i tak sobie myślę że skoro miałam tak niski progesteron to bym spróbowała brać ją 2x1 po owulacji aż do testowania, żeby w razie czego łatwiej było się zarodkowi zagnieździć, dodam że staramy się o dziecko już 2 lata i jak na razie wysztkie badania oprócz niskiego progesteronu mamy ok, lekarz mówił żeby się dalej starać a dalsze badania robić po roku, ale nie wytrzymam tak długo i skoro dwa lata nic to niby czemu miałoby sie coś zmienić...
-
Dusia94 wrote:Dziewczyny, poprzednią ciążę poroniłam, beta wolno rosła i progesteron był bardzo niski, nie wskazywał na ciąże mimo 8 tygodnia, byłam wtedy wspomagana luteiną z nadzieją że wyniki się poprawią ale zarodek obumarł... Zostało mi kilka opakowań luteiny dopochwowej 100, i tak sobie myślę że skoro miałam tak niski progesteron to bym spróbowała brać ją 2x1 po owulacji aż do testowania, żeby w razie czego łatwiej było się zarodkowi zagnieździć, dodam że staramy się o dziecko już 2 lata i jak na razie wysztkie badania oprócz niskiego progesteronu mamy ok, lekarz mówił żeby się dalej starać a dalsze badania robić po roku, ale nie wytrzymam tak długo i skoro dwa lata nic to niby czemu miałoby sie coś zmienić...
wydaje mi się że takie coś ma sens przy niedomodze lutealnej, jak są krótkie cykle... chyba raczej inną sprawą jest niski prog we wczesnej ciąży a co innego niedomoga lutealna, skonsultowałabym sie z innym lekarzem i poszerzyła diagnostykę skoro 2 lata nic to jakiś powód tego jest...MyŚliwa lubi tę wiadomość
-
Napiszę Ci, co ja bym zrobiła w Twojej sytuacji: zmieniła lekarza.
Mi kiedyś lekarz po zobaczeniu wyników partnera powiedział, żeby dać sobie na trzy miesiące spokój i starać się naturalnie (jakby wynik miał cokolwiek zmienić). Od razu po wyjściu z gabinetu umówiłam się do ginekologa w tej placówce i zapytałam jakie badania mogę od razu zrobić, żeby nie przedłużać.
Uważam, że stosowanie luteiny (która z jakiegoś powodu jest przepisywana na receptę, ma nawet skutki uboczne) bez nadzoru lekarza jest głupim podejściem. To lekarz jest w stanie ocenić, kiedy suplementacja progesteronu jest potrzebna, a kiedy wręcz szkodliwa. Przede wszystkim dobrze byłoby znać aktualny poziom progesteronu, najlepiej powiązać to przynajmniej z monitoringiem cyklu lub paskami owulacyjnymi (żebyś była pewna, że starasz się w dobrym momencie). Poza tym, stosowanie progesteronu przy ciąży zatrzymanej (czy tam wynikach wskazujących na poronienie) może niepotrzebnie przedłużać naturalny proces i ogłupiać organizm.
W jednym wątku piszesz, że staracie się 3 lata, tutaj, że 2... (Pewnie jesteście gdzieś pomiędzy) Powiem tylko, że jest szereg różnych badań i podejść, które można stosować bez podejmowania tej ważnej decyzji o inseminacji czy in-vitro. Można stymulować cykle, przyjmować zastrzyki na pęknięcie pęcherzyka, monitorować cykle, sprawdzać się paskami owulacyjnymi, suplementować luteiną, nawet mieć sprawdzaną drożność jajowodów czy wykonaną histeroskopię... Nie wspominając już o licznej diagnostyce. Tylko to wszystko pod kontrolą lekarza.
Jak to wszystko odpada, to można jeszcze spróbować poszukać naprotechnologa, chociaż to nie jest ścieżka dla wszystkich.
Trzymam kciuki, że znajdziesz kogoś, kto Ci będzie pasował! -
MyŚliwa wrote:Napiszę Ci, co ja bym zrobiła w Twojej sytuacji: zmieniła lekarza.
Mi kiedyś lekarz po zobaczeniu wyników partnera powiedział, żeby dać sobie na trzy miesiące spokój i starać się naturalnie (jakby wynik miał cokolwiek zmienić). Od razu po wyjściu z gabinetu umówiłam się do ginekologa w tej placówce i zapytałam jakie badania mogę od razu zrobić, żeby nie przedłużać.
Uważam, że stosowanie luteiny (która z jakiegoś powodu jest przepisywana na receptę, ma nawet skutki uboczne) bez nadzoru lekarza jest głupim podejściem. To lekarz jest w stanie ocenić, kiedy suplementacja progesteronu jest potrzebna, a kiedy wręcz szkodliwa. Przede wszystkim dobrze byłoby znać aktualny poziom progesteronu, najlepiej powiązać to przynajmniej z monitoringiem cyklu lub paskami owulacyjnymi (żebyś była pewna, że starasz się w dobrym momencie). Poza tym, stosowanie progesteronu przy ciąży zatrzymanej (czy tam wynikach wskazujących na poronienie) może niepotrzebnie przedłużać naturalny proces i ogłupiać organizm.
W jednym wątku piszesz, że staracie się 3 lata, tutaj, że 2... (Pewnie jesteście gdzieś pomiędzy) Powiem tylko, że jest szereg różnych badań i podejść, które można stosować bez podejmowania tej ważnej decyzji o inseminacji czy in-vitro. Można stymulować cykle, przyjmować zastrzyki na pęknięcie pęcherzyka, monitorować cykle, sprawdzać się paskami owulacyjnymi, suplementować luteiną, nawet mieć sprawdzaną drożność jajowodów czy wykonaną histeroskopię... Nie wspominając już o licznej diagnostyce. Tylko to wszystko pod kontrolą lekarza.
Jak to wszystko odpada, to można jeszcze spróbować poszukać naprotechnologa, chociaż to nie jest ścieżka dla wszystkich.
Trzymam kciuki, że znajdziesz kogoś, kto Ci będzie pasował!
Staramy się od trzech lat, w międzyczasie byłam w ciąży i w okresie po zabiegu kiedy staranie było niewskazane, więc trochę miesięcy nam przepadło większość badań już wykonaliśmy i jesteśmy zapisani w klinice niepłodności, na razie monitoring cyklu ale ja chciałabym jak najszybciej invitro... Wg pasków owulacja jest, chociaż nie ma pewności czy pęcherzyk pęka... cykle są regularne, bardzo bym chciała żebyśmy znaleźli przyczynę, a jak nie to po prostu spróbować ivf.
Dzięki za wsparcie :* -
arzu wrote:wydaje mi się że takie coś ma sens przy niedomodze lutealnej, jak są krótkie cykle... chyba raczej inną sprawą jest niski prog we wczesnej ciąży a co innego niedomoga lutealna, skonsultowałabym sie z innym lekarzem i poszerzyła diagnostykę skoro 2 lata nic to jakiś powód tego jest...
Dzięki za odpowiedź, chyba rzeczywiście to niemądry pomysł... Jestem już zdesperowana. Nie chciałabym marnować czasu i pieniędzy na dalszą diagnostykę, wolałabym podejść do invitro, badania wstępne już mamy, u mnie wszystko super, u chłopaka poprawiliśmy morfologię jest na granicy normy. -
Z tego, co pamiętam to do IV bardzo często kliniki wymagają przynajmniej roku starań metodami niższego rzędu i przynajmniej jednej inseminacji (z resztą Ci pisałam, jak było w moim przypadku). Z tym, że ten rok starań niższego rzędu to właśnie nie "idźcie do domu próbujcie" tylko monitoringi, cykle stymulowane, badanie drożności, diagnostyka itp. Jeśli macie udokumentowane chodzenie do kliniki dłużej niż rok, to zupełnie nie rozumiem lekarza.
Pamiętaj też, że nie zawsze IV jest rozwiązaniem wszystkiego. Owszem, czasem pozwala przeskoczyć słabe nasienie czy słabsze komórki (po prostu się nie zapłodnią albo odpadną przed 5-tą dobą), wrogi śluz czy niedrożność jajowodów. Ale zdarzają się przypadki, że samo IV nie rozwiązuje problemu i i tak pozostaje diagnostyka.
Oczywiście, zakładam, że masz to za sobą, tylko taki przykład: moja znajoma poroniła z powodu toksoplazmozy. Jak by poszła tropem IV to nie wiadomo, czy by jej pomogło.Wiadomość wyedytowana przez autora: 16 lipca 2021, 17:03
-