Udane starania po 2 latach leczenia
-
Witam wszystkich,
nie wiem czy to dobry miejsce na ten post ale chciałbym dać wszystkim trochę nadziei i zachęcić do innego spojrzenia na problem niepłodności. Może też jakiś lekarz przeczyta ten post i zastanowi się trochę nad swoim podejściem.
Z moją żoną staraliśmy się o dziecko 3 lata w tym 2 lata lecząc w róznych klinichac niepłodności. We dwójkę dosyć dobrze zarabiamy więc robiliśmy wszystkie badania i zabiegi jakie nam zlecali. Spokojnie wydaliśmy z kilkanaście tysięcy złotych. Testowaliśmy róznych lekarzy nawet i takich co biorą po 500zł za wizytę ... Diagnoza ? Niepłodnośc idiopatyczna czyli fajnie że nam płacicie ale nie wiemy co wam jest.
W jednej warszawskiej klinice invitro, chwalącej się wysokim odsetkiem ciąż, pan profesor stwierdził że mamy 0% szans na dziecko poczęte metodą naturalną i że nasz jedyny ratunek to invitro (mimo że przy tym rodzaju niepłodności nie jest to zalecana metoda). Invitro nie próbowaliśmy, za to żona zgodnie z zaleceniami przez kilka miesięcy faszerowała się dziesiątkami różnych suplementów, progesteronem, Gluckophagem czy Lamettą. Można powiedzieć że była troche królikiem doświadczalnym. Jeden z lekarzy nawet mi chciał 'profilaktycznie' dać antybiotyk na 3 tyg (cyprofloksacyna- mega ciężki lek, oznaczony ostrzeżeniem 'black box' w usa) mimo że z posiewów nic nie wyszło!
Po kilkunastu miesiącach bezskutecznych starań, stwierdziliśmy że odstawiamy wszystko i olewamy temat. Minęło kilka miesięcy bez leków ale nadal bez sukcesu.
Żona zaczęła obserwować na instagramie dietetyczki kliniczne, specjalizujące się właśnie w niepłodności. Nie będę podawał nazwy kanału żeby nie być posądzonym o kryptoreklamę, ale jest tego trochę. Zmieniliśmy styl życia, zaczęliśmy chodzić o regularnych godzinach spać, śniadanie do 1h po przebudzeniu (późne śniadanie powoduje wzrost kortyzolu który negatywnie wpływa na progesteron) no i przede wszystkim dieta przygotowana przez dietetyka na uzupełnienie wszelkich niedoborów.
Minęło pół roku i po raz pierwszy w życiu pojawiły się 2 kreski !
Byłem w szoku, bo sam przestałem wierzyć że nam się uda i przedewszystkim że pomógł nam dietetyk a nie lekarz. Lekarze podejrzewając niski progesteron, zamiast zastanowić się że wynika on z np. niedoboru jakichś witamin, wolą przepisać progesteron w tabletkach. Jakby byli mechanikami to na cieknący olej w silniku polecaliby dolewać więcej oleju, zamiast naprawić wyciek.
Tak więc zanim zaczniecie sięgać po niezliczoną ilość leków, zacznijcie od podstaw. Dieta i sen to coś tak oczywistego, że każdy o tym zapomina. Trzymam za was wszystkich kciuki !
ps.Żona obecnie jest w 5 miesiącu zdrowej ciąży.
Magda25, Krakowska, Ezola, klodil lubią tę wiadomość
-
mysteryX wrote:Witam wszystkich,
nie wiem czy to dobry miejsce na ten post ale chciałbym dać wszystkim trochę nadziei i zachęcić do innego spojrzenia na problem niepłodności. Może też jakiś lekarz przeczyta ten post i zastanowi się trochę nad swoim podejściem.
Z moją żoną staraliśmy się o dziecko 3 lata w tym 2 lata lecząc w róznych klinichac niepłodności. We dwójkę dosyć dobrze zarabiamy więc robiliśmy wszystkie badania i zabiegi jakie nam zlecali. Spokojnie wydaliśmy z kilkanaście tysięcy złotych. Testowaliśmy róznych lekarzy nawet i takich co biorą po 500zł za wizytę ... Diagnoza ? Niepłodnośc idiopatyczna czyli fajnie że nam płacicie ale nie wiemy co wam jest.
W jednej warszawskiej klinice invitro, chwalącej się wysokim odsetkiem ciąż, pan profesor stwierdził że mamy 0% szans na dziecko poczęte metodą naturalną i że nasz jedyny ratunek to invitro (mimo że przy tym rodzaju niepłodności nie jest to zalecana metoda). Invitro nie próbowaliśmy, za to żona zgodnie z zaleceniami przez kilka miesięcy faszerowała się dziesiątkami różnych suplementów, progesteronem, Gluckophagem czy Lamettą. Można powiedzieć że była troche królikiem doświadczalnym. Jeden z lekarzy nawet mi chciał 'profilaktycznie' dać antybiotyk na 3 tyg (cyprofloksacyna- mega ciężki lek, oznaczony ostrzeżeniem 'black box' w usa) mimo że z posiewów nic nie wyszło!
Po kilkunastu miesiącach bezskutecznych starań, stwierdziliśmy że odstawiamy wszystko i olewamy temat. Minęło kilka miesięcy bez leków ale nadal bez sukcesu.
Żona zaczęła obserwować na instagramie dietetyczki kliniczne, specjalizujące się właśnie w niepłodności. Nie będę podawał nazwy kanału żeby nie być posądzonym o kryptoreklamę, ale jest tego trochę. Zmieniliśmy styl życia, zaczęliśmy chodzić o regularnych godzinach spać, śniadanie do 1h po przebudzeniu (późne śniadanie powoduje wzrost kortyzolu który negatywnie wpływa na progesteron) no i przede wszystkim dieta przygotowana przez dietetyka na uzupełnienie wszelkich niedoborów.
Minęło pół roku i po raz pierwszy w życiu pojawiły się 2 kreski !
Byłem w szoku, bo sam przestałem wierzyć że nam się uda i przedewszystkim że pomógł nam dietetyk a nie lekarz. Lekarze podejrzewając niski progesteron, zamiast zastanowić się że wynika on z np. niedoboru jakichś witamin, wolą przepisać progesteron w tabletkach. Jakby byli mechanikami to na cieknący olej w silniku polecaliby dolewać więcej oleju, zamiast naprawić wyciek.
Tak więc zanim zaczniecie sięgać po niezliczoną ilość leków, zacznijcie od podstaw. Dieta i sen to coś tak oczywistego, że każdy o tym zapomina. Trzymam za was wszystkich kciuki !
ps.Żona obecnie jest w 5 miesiącu zdrowej ciąży.
To cudowna wiadomość😊bardzo Wam gratuluję😊wszystkiego najlepszego dla Zony i Maleństwa😊masz rację, lekarze błądzą po omacku wyciskając przy okazji z ludzi kazde pieniądze, straszne to. Ta wiadomośc daje nadzieję... -