Witajcie Kochane! Bardzo proszę o poradę. Od dwóch lat staramy się z Mężem o dziecko. Nie wychodziło nam więc zasiegnelam pomocy lekarza. Przez cały rok Pani dr robiła mnie w balona tylko po to żeby zarobić na wizytach. Robiła bezsensowne badania, przypisywała witaminy, wykonywała usg by sprawdzić jak obfita miesiączka będzie.. Przez ostatnie 4 miesiące brałam Femoston, niby na owulacje, co jak się później dowiedziałam jest to lek działający jak antykoncepcja. Zmieniłam lekarza. Pan dr na pierwszej wizycie przeprowadził bardzo szeroki wywiad i od razu wziął się do roboty. Zlecił badania hormonalne. Znalazł niedoczynność tarczycy i prawdopodobnie pcos. Po odstawieniu Femostonu dostałam miesiączke, która trwała 3 dni. W 12 dc byłam u lekarza, który przypuszczał, że owulacja wystąpiła 9/10 dc (niewielka ilość płynu w zatoce Douglasa). Od 12dc do 17dc miałam uplawy (mleczno-jasnobrazowe z niteczkami brązowej krwi na papierze), w 21dc zrobiłam progesteron. Wynik 0,37ng/L. Czytałam, że tak niski progesteron w drugiej fazie cyklu świadczy o braku owulacji. Przytulalismy się z Mężem 9dc. Jestem w 33dc i nadal nie mam miesiączki. Spóźnia się 5ty dzień. Czuje się dobrze, czasem boli/ciągnie mnie podbrzusze , chwilami tak jakby piekło . Mam strasznie duzo wodnistego sluzu, kremowo-przezroczystego. Obecnie biorę Bromocorn, Eythyrox 50 mg i Femibion 1. Czy mogę być w ciąży? Wiem, że odpowiedni byłby test ale nie wiem czy przy tak niskim progesteronie jest w ogóle sens
Jutro odbieramy wyniki nasienia Męża, a najdalej w środę będę mieć wizytę u lekarza.
Dziękuję za wszelkie odpowiedzi.
Okruchami wiary karmię tylko białe gołębie. Te szare są wszędzie.. więc mają co jeść..