Hej dziewczyny, to mój pierwszy post na forum
Staramy się od początku roku razem z mężem, brałam długo tabletki anty i pod odstawieniu okresy przychodziły jak chciały (35-45 dni), od 2 miesięcy jestem na clo + duphaston ( brany 16-26 dc) na wspomożenie owulacji i skrócenie cykli (bez zastrzyków z pregnylu, po prostu te dwa leki).
W obecnym i poprzednim robione mniej więcej od 11-12 dni po owulacji testy pink test (te strumieniowe o czułości 10) wychodzą mi pozytywnie (innych firm nie, albo jakieś pod światło slabiuchy po czasie). I to tak dzień po dniu, przez kilka dni... W obu cyklach sprawdzałam betę koło 30-32 dnia cyklu (+-2 tyg od owulacji) i wynosila <0.2, czyli negatyw jak w mor.. strzelił, a tego samego dnia pink testy z 2 kreskami ciemnymi jak dojrzała rzodkiewka
... Dziś właśnie sprawdzałam z krwi, wyszła <0.2, a rano test był pozytywny. Wychodzą mi takie od 3 dni już (wszystkie z porannego siusiu). Moja ginekolog kazała czekać aż temperatura spadnie, no i na okres, bo powiedziała, że przy takim poziomie w krwi nie było nic, a i marna szansa, że będzie w tym cyklu już. Zignorowała pytanie o ten pozytywny sikaniec.
Czy macie może pomysł, czemu te pink testy wychodzą pozytywne? Czy to może być od nie wiem, bakterii w moczu (mam lekki bakteriomocz)?
Leczę się na niedoczynność tarczycy, przyjmuję Euthyrox 112, ale poza tym żadnych innych leków. Czytałam, że to nie ma wpływu, ale teraz już sama nie wiem..
Bo jeśli to by była jakaś torbiel, to chyba to hcg pokazałoby się i w krwi, prawda?
Ja już zgłupiałam totalnie
Pozdrawiam!