Wczoraj tatuś śpiewał swojej córeczce do brzucha "pszczółkę Maję" i się wtedy strasznie rozkopała: . Chyba zaakceptowała. Jeszcze bardziej czuję że jestem w ciąży.
Chyba w końcu mam odrobinę przypływu energii o którym wszyscy mówią, że pojawia się w 2 trymestrze. Zjadłam truskawki z cukrem i śmietaną na śniadania. Poezja smaku
Zaraz się zabieram za sprzątanie, pranie prasowanie i muszę trochę popracować zawodowo, niestety taka praca. Nawet w weekend mnie dopadnie. A jutro nad ranem wybieramy się (tzn. ja, mąż i moje dwie siostry) nad morze. Na jeden dzień, ale totalnie na spontan
Przekraczam jakąś magiczną granicę. Wydaje mi się , że od 5 miesiąca mogę pełnoprawnie mówić że jestem w ciąży (nie wiem czemu wcześniej nie czułam sie pełnoprawną ciężarną).
Oprócz tego wszystko ładnie pięknie ale wydaje mi się że mój mąż już nas nie kocha. Mnie może jeszcze trochę tak ale mojej ciąży zaczyna żałować. Nie wiem może przesadzam, może to hormony, ale ewidentnie jest coś na rzeczy.
Poza tym chodzi ciągle naburmuszony, ciągle mu coś nie pasuje, a ja chodzę na paluszkach żeby tylko go nie rozzłościć.
Punktem kulminacyjnym jest dla mnie to że szkoda mu pieniędzy na usg połówkowe w lepszym i droższym gabinecie. Najlepsze jest to że jak do tej pory ja za wszystko płacę sama od początku ciąży. Kupiłam nawet wózek, który pochłonął ponad połowę mojej jednej wypłaty. Żeby mieć na wszystko pieniądze nie idę na zwolnienie bo mam sporo nadgodzin, robię wszystko w domu i nie oszczędzam się , a on... No cóż na początku miał słomany zapał. Chciał żebym tylko leżała i odpoczywała, teraz w niczym mi nie pomaga i czasem łezka mi się w oku kręci jak czytam że któraś z was miała ochotę na coś do jedzenia o północy i mąż jechał to kupić. Ja o rozpieszczaniu już dawno zapomniałam i nie mam szans czuć się wyjątkowo w ciąży...
Wiadomość wyedytowana przez autora 31 maja 2014, 14:56
Ja o Twe zdrowie najgoręcej proszę
Jestem przy Tobie od pierwszego grama
Tyś moje dziecko... a ja...Twoja mama
Z okazji Dnia Dziecka dla mojej córeczki, której jeszcze nie znam do końca... ale bardzo ją kocham i nie mogę się doczekać kiedy będę mogła spojrzeć w jej oczy i utulić w ramionach...
To jest koszmar... Już nawet nie mogę sobie ponarzekać i dziesiaj jeszcze on... mój osobisty mąż... a ja się tak staram dla niego. Popłakałam się i w końcu coś go ruszyło.
Naprawdę widzi że mi ciężko. Zrobił mi dzisiaj obiad
Ale słowotok mnie wziął. Piszę bez ładfu i składu ale musiałam to z siebie wyrzucić. Jeszcze tylko 3 tygodnie
Nie tak chciałam zacząć ten moment. Śniło mi się, że siedziałam w wannie i nagle w wodzie coś się pojawiło. To było moje dziecko. Obudził mnie mój własny płacz. Nie mogę przestać o tym myśleć. Najchętniej nic bym dzisiaj nie robiło, tylko schowałabym się pod kołdrę i płakała. Tak mnie ten sen przeraził.
Najgorsze jest to, że po przebudzeniu weszłam na forum i tam jedna z listopadówek napisała, że jest w szpitalu, bo dostała krwawienia i podobno ma lekkie rozwarcie. Boże, dlaczego te ciąże są dla nas tak dużym stresem i starchem. Mam nadzieję, że bedzie wszystko dobrze. Może to głupie, ale czuję się jakaś odpowiedziałna za jej problemy. Tak bardzo bym chciała żebym nam wszystkim się udało i żebyśmy wszystkie były szczęśliwe ze swoimi maleństwami...
Wakacje się zaczęły. Tak długo na nie czekałam, a teraz jak pomyślę ile mam planów na te półtora miesiąca, wcale się z nich nie cieszę. Dziś mam wypasione usg połówkowe, ale dopiero o 17. Mam nadzieję na masę zdjęć. Zawsze z mojego drugiego wypasionego gabinetu wynoszę mnóstwo zdjęć zwykłych, 3d 4d itd. Będę miała co wrzucać do mojego pamiętnika
1. Zrobić tą przeklętą glukozę.brrr
2. Zdać w końcu egzamin na prawko praktyczny (teoretyczny zdany i niedługo mi przepadnie jak się w końcu nie wezmę za siebie)
3. Zrobić remont sypialni.
4. Odmalować i urządzić pokoik dla mojej pszczółki (wszystko już wybrane i ustalone, ale najpierw poważny remont sypialni).
5. Pojść na jagody i zrobić mężowi jego ulubiony sernik z jagodami.
6. Wysprzątać mieszkanie.
7. Skompletować większość wyprawki.
8. Może jakiś wypad na kilka dni na Mazury.
9. Naprawić rozlatującą się skrzynię biegów w samochodzie.
10. Poćwiczyć jogę.
11. Zrelaksować się, pośpiewać, poczytać do brzuszka i pogadać. (Zabronić mężowi mówić do brzucha ciągle "dupa")
12. Poćwiczyć. Może coś rozciągającego...
Mamy 100% pewność,że będziemy mieli panienkę . Tak ładnie cipeczkę pokazała, że aż miło:).
Wszystko u nas w porządku. Aż sama nie wierzę. Czytam, słucham historii innych kobiet i nie wierzę, że ja miałam tyle szczęścia, że się udało i że wszystko jest tak dobrze, że Maja jest zdrowa, że nic nam nie grozi, że jesteśmy taką fajną rodzin (mimo, że tak narzekam na mojego Marcina... to kochany jest)
Wzruszyłam się
Jeszcze te prawo jazdy mogłabym w końcu zdać, bo teściowa nie da mi spokoju. Jestem taką miernotą jej zdaniem, a tak przynajmniej tego nie mogłaby mi już więcej wypomnieć...
Kiedy mój mąż będzie mnie znowu nosił na rękach Tu już byłam w ciąży ale jeszcze nic o tym nie wiedzieliśmy ale wiedzieliśmy, że wypada być uśmiechniętym i szczęśliwym
Wiadomość wyedytowana przez autora 16 lipca 2014, 19:37
Oprócz tego byliśmy w Ikei. Kupiliśmy wanienkę. No przecież. Każda ma wanienkę z ikei to musiałam mieć ją i ja . Marcin sam, bez nagabywania wybrał obrazki do pokoiku Mai. Obrazki, uwaga, ze smokami. Strasznie mi się podobają. Niech ma dziewczyna coś z jajem, a nie tylko róż, serduszka, kwiatki i wstążeczki.
Chciałabym już skończyć remont naszej sypialni. Najgorsze, czyli szlifowanie gładzi gipsowej, już za nami. Teraz zostało najprzyjemniejsze, czyli malowanie. Zawsze ja wiodłam w tym prym, ale teraz mój opiekuńczy mąż mi nie pozwala, tak więc jeszcze sobie poczekam, bo dzisiaj skończyło się na tym, że zagruntował ściany i tyle.
Upał ok. Zawsze lubiłam, ale dzisiaj odczułam, że jednak trochę ciężko jest być w ciąży i robić kilometry na spuchniętych nogach.
A i jeszcze mam straszna ochotę na sałatkę kurczak premium z Mc, albo stripsy z kfc, ale tak mi szkoda pieniędzy...
Wiadomość wyedytowana przez autora 16 lipca 2014, 19:45
Leci mi ten czas.
O 14.30 moje pierwsze podejście do egzaminu na prawko. Napisałam pierwsze, bo na pewno nie ostatnie. No nie mam smykałki do tego. Chciałabym chociaż z placu wyjechać. Aż mam mdłości i słabo mi się robi ze stresu. Zaczęłam się zastanawiać co będzie jak zemdleje, albo zwymiotuje... Egzamin przerwany?... Ehh po co ja się za to w ogóle brałam...
Godzina 20.30
Udało się. Zdałam. Za pierwszym razem!!!
Wiadomość wyedytowana przez autora 19 lipca 2014, 20:30
Upały męczą. Mąż denerwuje. Zgaga pali. I tak to wszystko wygląda.
Po kolei. Jest gorąco, ale jakoś się trzymam. Mąż mnie wkurza, bo remont sypialni niby skończył, ale miał jeszcze pomalować szafę. Nie pomalował, bo nie ma czasu, a dzisiaj uwaga od 11 (jest już po 17) pomaga znajomym przenosić jakieś graty z lokalu do lokalu. . No bez przesady. Byłam umówiona z koleżanką ale chyba odwołam, bo miał mnie zawieźć, ale jeszcze mu się zejdzie. No wszystko jest ważniejsze niż jego żona w ciąży. Nawet mi przez głowę przeszło żeby pojechać w ten upał tramwajem i potem mu wypominać, że się bardzo źle to zniosłam ale dam sobie chyba spokój.
Ja nie wiem czy to hormony, czy rzeczywiście obiektywnie mogę się wkurzać. W sumie to akurat z tymi znajomymi tak jest zawsze. Po prostu go wykorzystują. Ciągle trzeba im w czymś pomagać.
Chciałabym żeby mi też poświęcił trochę czasu, ale już nie pamiętam kiedy się nie wykręcał, że znowu nie ma czasu. Ciągle mi mówi że nie może nigdzie nie zabrać bo ma mało pieniędzy chwilowo... Tak jakby np. basen tyle kosztował ale chociaż głupi spacer. Dupek z niego trochę ale i tak go kocham. Wiem że trochę przesadzam, ale zawsze miło tak na kogoś jadem popluć
Oj nie było mnie, a zmieniło się sporo. No więc przede wszystkim zmienił się mój brzuch. W końcu wszyscy patrzą i myślą kobieta w ciąży . Coraz ciężej jest znaleźć wygodną pozycję do spania, zgaga coraz bardziej męczy, spojenie boli, ale nawet mam czasem wrażenie, że boli trochę mniej, albo przyzwyczaiłam się do tego bólu. AAA i najważniejsze... Pokoik jest już skończony. W sumie nie lubię się chwalić, ale wyszło pięknie. Nawet nie wyobrażałam sobie, że wyjdzie tak ładnie. Pewnie jest zbyt dziewczyński i niektórzy stwierdzą, że tym różem można się porzygać, no ale przecież będziemy mieli dziewczynkę, a tatuś ma już w wyobraźni prawdziwą księżniczkę. On tak strasznie nie może się jej doczekać... Wczoraj zamówił mi herbatkę z liści malin bo nasłuchał się w szkole rodzenia, że to przyśpiesza poród . Oczywiście tłumaczę mu, że jeszcze nie mogę urodzić, że to groźne itd, ale on wie swoje. On wie, że mała jest już mądra i gotowa i w ogóle już zawsze będzie się szybciej rozwijać niż reszta dzieci.
A no właśnie zaczęliśmy szkołę rodzenia. Byliśmy na dwóch zajęciach i bardzo mi się podobało. Coraz bardziej przekonuje się do św. Zofii, ale Karowa to mój plan B.
No i co jeszcze ważnego? Hmmm... Jutro idę do pracy. Trochę się martwię czy sobie poradzę, ale decyzję już podjęłam i nie mogę teraz się tak po prostu wycofać. Spróbuję małymi kroczkami. Następną wizytę mam 18 września i myślę, że jeszcze nie wezmę zwolnienia, ale przy kolejnej 9 października chyba się już pokuszę. Tak więc został mi miesiąc z małym kawałkiem.
Mam problem i napiszę wprost - potrzebuje porady. Może moje pytania mogą wydać się głupiutkie, ale nie orientuje się w kwestiach urzędowych.
Otóż miałam dostać nową umowę o pracę (i tylko z tego względu pracowałam, chciałam być w porządku), ale cóż nie zawsze należy wierzyć w to co mówią ludzie. Umowy nie dostałam, a poprzednia została mi przedłużona tylko do czasu porodu. I co teraz? Z tego co czytam mam prawo do zasiłku macierzyńskiego, ale czy na pewno? Jak mam to załatwić? U pracodawcy czy w zusie? Wiem też, że trzeba zgłosić dziecko do ubezpieczenia u siebie w pracy... ale skoro ja już nie będę pracownikiem to gdzie mam zgłosić dziecko do ubezpieczenia... Może jest ktoś w podobnej sytuacji i nie jest takim matołkiem jak ja i wie co robić. Podpowiedzcie i pomóżcie...
To już niedługo, tak blisko, myślę, że w każdej chwili.
A po ostatniej wizycie moje rozwarcie jest cały czas takie samo. 2 cm już od prawie 3 tygodni. No nie mogę. O co kaman?
Chcę już rodzić. Tak zdecydowałam
Bardzo tęsknię za moim dzieckiem. Poczułam chyba bardzo silny instynkt. Chciałabym ją już zobaczyć i przytulić. Najgorsze, że wszyscy wokół mnie rodzą, tylko nie ja. Mam wrażenie, że będę ostatnia. Czuję się jak głupia gówniara, która wymyśla takie głupoty. Co ta ciąża ze mną robi...