Kropek znalazł sobie wygodną miejscówke w macicy, jest jeszcze za mały na serduszko ale wygladana silnego Kropka.
Kamień z serca!! Matka z racji swej upartosci za tydzień idzie powtórzyć usg, bo dwóch tygodni nie wytrzyma Bicie serduszka chcę usłyszeć i już!
Witaminy i kwas foliowy mam łykać, nie przemeczac sie, nie dzwigac, odpoczywac. L4 mam na 4 tygodnie.
Pani doktor nie zawiodła mojego zaufania, miła i konkretna jak zawsze. Plan na przyszłość ustalony, pochwalila za podejście do sprawy. Badań nie robić na razie, wszystko ustalimy na wizycie już nie prywatnej lecz w poradni.
Kropeczku - kocham Cię
Po przemyśleniu kilku spraw poprzekładałam wizyty. 5 grudnia widzimy się z lekarką na podglądaniu Kropka, nie będę się zamęczać cotygodniowymi wizytami. I tak bez sensu, serduszka może nadal nie być widać i tylko się niepotrzebnie zestresuję. 10 dni od dzisiaj. Rozsądne z mojej strony A rozsądek matce jest niezbędny.
A kolejny termin wizyty, już w przychodni, mam 19 grudnia. Tak czarowałam w rejestracji że pani poszła mi na rękę i przełożyła termin jak prosiłam. Oby częściej tak się wszystko układało.
Mam mdłości. To dla mnie nowość, i myślałam że to od niedobrych witamin, ale po zmianie na Femibion Natal 1 nie jest lepiej. Więc to zwykłe ciążowe nudności Na szczęście odczuwam je rano i czasami koło południa. Da się przeżyć.
Gorzej z cyckami. One zaczęły żyć swoi życiem. Bolą, urosły, napęczniały. Mąż ma zakaz dotykania. W nocy aby odwrócić się z boku na bok muszę w zasadzie usiąść na łóżku. A liczyłam że takie przyjemności zaczną się o wiele później.
No i krzyże. Też dokuczają. Trzeba się oszczędzać, a wczoraj trochę na odpoczynek nie było czasu.
Pobolewanie podbrzusza też zaliczam, raz mocniej, raz słabiej. Da się przeżyć.
I wszystkie te dolegliwości, niedogodności w zasadzie mnie cieszą Bo znaczą że Kropek się rozwija, daje mamusi o sobie znać. A Ja muszę zrobić wszystko co w mojej mocy aby mu zapewnić dobry start
Za kilka dni, w poniedziałek, dowiem się co słychać u Kropka. Zobaczę serduszko i zacznę się uśmiechać jak głupia Jeszcze tylko 4 dni. Dużo i niedużo.
Staram się nie denerwować, cieszę się śniegiem i beztroską syna. Patrzę jak skacze po zaspach i nadziwić się nie mogę jaki już jest duży. Jaki robi się coraz bardziej samodzielny.
Mdłości są mniejsze, piersi bolą, senność mi dokucza. Zasypiam o 21 ale o 5 jestem już jak nowo narodzona. Staram się odpoczywać koło południa, zresztą gdy młody jest w przedszkolu to oprócz posprzątania i obiadu nie mam na razie nic więcej do robienia. Jajnik czasami pobolewa, ale już dużo mniej niż w zeszłym tygodniu.
Spokój, tylko spokój...
Kropek ma prawie centymetr i pieknie bijące serducho Nerwy zjadały mnie od południa, ale wszystko spłynęło gdy tylko ujrzałam obraz na monitorze.
Zelecenia - luteina nadal, oszczędnie i ostrożnie z sobą, dużo się uśmiechać i pozytywnie nastawić.
Za dwa tygodnie widzimy się w poradni przyszpitalnej, wtedy założymy kartę ciąży i dostanę wszystkie niezbędne skierowania.
Prenatalne na własny koszt, bo za młoda jestem aby należało sie z nfztu. No chyba że na podstawie kartoteki i moich innych chorób uda się coś lekarce jeszcze wymyślić. Jeśli nie, to termin mam zaklepany na 10 stycznia.
Zdjęcia nie mam. Ale wiarę i nadzieję ogromna
Kropeczku kochany!! Rośnij zdrowo i do zobaczenia na kolejnym usg
Tydzień od wizyty minął jak szalony. Nie wiem kiedy, nie wiem jak. Do świąt coraz bliżej a ja jestem w lesie ze wszystkimi domowymi obowiązkami. Nie mam nawet planu co i jak zrobię, o sprzątaniu nie chcę nawet myśleć. Rozleniwiłam się w ciągu ostatnich tygodni strasznie.
Ale co się dziwić. Mdłości dokuczają, szczególnie rano i o dziwo przed zaśnięciem. Nie walczę z nimi, po prostu jem Efektem tego jest już kilogram na plusie. Wzdęcia też się pojawiły ostatnio, ale to przez moje "zasiedzenie" Ból piersi wieczorem jest nie do wytrzymania. Spanie w biustonoszu odpada, więc czekam spokojnie aż samo przejdzie. Przecież te wszystkie niedogodności świadczą tylko o tym, że Kropek rośnie i jest mu dobrze u mamusi
Syn został wtajemniczony w mieszkańca mamusinego brzuszka. Z racji że lubi czasami aby brać go na ręce, podnieść, przytulić, trzeba było jakoś go przekonać do rezygnacji z takich nawyków. Efektem tego jest jego przeświadczenie, że skoro mama ma Kropka w brzuszku to i on może mieć
Ja mam chłopca, a on dziewczynkę. I tak sobie rano przytulamy te nasze brzucholki, a radość jego jest przeogromna
Wracam sobie spokojnie z przedszkola, dzień mroźny i przyjemny. Zagaduje mnie sasiadka, w moim wieku, też odprowadza dziecko. Pyta - w błogosławionym stanie jesteś widzę... I się uśmiecha A ja jakby mnie ktoś zdzielił w głowę. Mówię że tak i zaczynam się glupkowato śmiać. A ona że po oczach widzi, bo całkiem inaczej wyglądam, tak radośnie i promiennie.
Wychodzi na to że chodzę i się nieświadomie szczerze jak szczerbaty do sera A oczy - z niewyspania mam całe opuchnięte. Magia. Czysta Magia
Sobotni poranek. Na nogach jestem od 4.30. Niestety przeziębienie dopadło młodego, poranki są zakatarzone i rozkaszlane. Za to jesteśmy już po śniadaniu, teraz inhalacje i zalegam do łóżka na nowo.
Od wczoraj intensywnie boli mnie podbrzusze. Po nocy było lepiej, ale teraz czuje na powrót ból. Martwię się tym, muszę odpocząć. Młodego ubiore ciepło, noże pochowam wysoko i idę oddać się "nicnierobieniu". No dobra, jeszcze rosół nastawie Kotlety rozmroże i pranie nastawie. Ale to koniec Resztę zrobi mąż jak wróci z pracy
Wczoraj był dzień wizytowania. Jak przystało na poradnie szpitalna całkowity czas pobytu wyniósł 3 i pół godziny No cóż, bywało gorzej...
Sama wizyta szybka, ale konkretna. Na usg Kropek oczywiście w ruchu, pięknie podskakiwał i machał rączkami. Cudny widok Osiągnął już prawie 3 cm i wg badania nadrobił dwa dni do terminu z okresu. Sprawdziliśmy też szyjke, bo miałam kilka razy nieprzyjemne uczucie parcia na nią, ale wszystko z nią w porządku, silna i mocna jest. Badanie na fotelu to już pestka, wszystko ok. Gdyby pojawiło się swędzenie po luteinie to smarować maścią.
Potem wypisywanie recepty i czterech (4!!!) kartek badań. Oj będę się kluć, będę. Ale to już po nowym roku na szczęście
Zalecenia - nie czytać, nie googglować, dać na luz i cieszyć się ciąża. Na zwiększony apetyt jedna rada - nie jeść śmieci tylko zdrowe rzeczy. I niewiele. W pierwszej ciąży przytyłam 8 kg i dobrze by było teraz podobnie. Więc do świąt daje sobie luz, potem ograniczamy się co się da i ile się da. Tym bardziej że cukrzyca nie jest mile widziana.
Potem u położnej założyłam kartę ciąży, dostałam jakieś ulotki i krem na rozstępy Ze śmiechu obie się poturlałyśmy, bo mówię jej że ja to jestem jeden wielki rozstęp ciśnienie w porządku, waga duża Ale nie damy się
A oto nasz cud
Rośniemy rośniemy
Po świętach na wadzę niewiele się zmieniło, pomimo iż apetyt mi dopisuje. Na szczęście nie na słodkie, raczej wędliny i sałatki były na topie
Niestety mnie dopadło przeziębienie. Kaszel męczy mnie już od kilku dni, i to do tego stopnia, że nie mogę spać. Jedynie na pół-siedząco. Nieciekawie. Inhaluję się i wcinam cebulę i czosnek. Dobrze, że Kropek na to pozwala Kaszel mnie trochę niepokoi, bo jednak cały brzuch się napina i kilka razy mocno zakuło mnie podbrzusze, jednak pocieszam się, że to od przemieszczającej i rosnącej macicy. Wolę w to wierzyć niż się niepotrzebnie nakręcać na czarne scenariusze.
Z dobrych zmian, to trochę więcej mam energii. Już nie męczy mnie tak senność, mdłości też się powoli wyciszają. 1/4 ciąży za nami, więc jest się z czego cieszyć Do lipca przecież już niedaleko
Obudziło mnie dzisiaj dziwne uczucie... Lewa pierś była zabrzmiała, ciężka, a koszulka mokra... Zerwałam się z łóżka jak oparzona i pognałam do łazienki. Myślę - co jest kurna!! Poczatek laktacji???!!! Niemożliwe!! W łazience oglądam, wącham koszulke, pierś ściskam. Mąż prawie płacze ze śmiechu. Co było powodem tego stresu?? Młody spał z nami i uślinił mnie przez sen A spał na cycku Synu - jesteś boski! A matka wariatka o 5 rano widać ma dość snu i zastrzyku adrenaliny potrzebowała
Jak już sobie człowiek coś zaplanuje to zaraz musi to wziąć w łeb...
Miałam mieć prenatalne za tydzień we wtorek rano, a dzisiaj z przychodni mam telefon, że lekarza nie będzie i czy zgodzę się na czwartek o 16.30... No kurczę, młodego wezmę ze sobą i już, nie lubię takich niespodzianek... Grrryyyźć będę zaraz. Wracam do łóżka spać dalej...
Badania, badania i po badaniach
Wczoraj zaliczyłam prenatalne. Długo trwało, bo dzieć nie chciał współpracować, wywijał się tyłkiem a po pewnym czasie poszedł spać. Ale finalnie udało się go zmierzyć, serducho pięknie bije, przepływy są ok, nóżki i rączki wywijały, ale udało się nawet stopy oglądnąć. Wizytę kolejny raz przełożono mi, tym razem z 16.30 na 20.30 (syn poszedł spać do dziadków) ale powinnam już chyba przywyknąć. Dzięki temu mąż nam towarzyszył. Siedział i obserwował wszystko, a ja mogłam na bieżąco komentować i się nie poryczałam, co uważam za swój sukces Wizyta trwała 1,5 godziny, więc w domu byliśmy po 22...
Ponieważ kolejne usg wykazało ciążę starszą o dwa dni, zmieniłam dzisiaj termin porodu z 23 na 21 lipca i tym o to sposobem mamy dzisiaj pierwszy dzień drugiego trymestru!! Z utęsknieniem czekam więc na wzrost mocy i energii, bo z tym krucho jednak.
Co do płci naszego Kropka, to tak na 80 % będzie chłopak I teraz jak wam to piszę, to mi się chce ryczeć... Ze szczęścia!! Imię wybrane już dawno - Michał (Tova - zaraz o Tobie myślę )
To tydzień badań,więc we wtorek byłam sie kłuć. 5 ampułek krwi mi wyssali krwiopijcy!! Na szczęście nie było kolejek i załatwiłam to w zasadzie od ręki. Nie zdążyłam zapłacić za parking pod szpitalem wyniki będą na wizycie 23 stycznia.
Wiadomość wyedytowana przez autora 13 stycznia 2017, 06:53
Ostatni tydzień to był jakiś najnudniejszy okres w ostatnim czasie. Młody został w domu z kaszlem, przez 5 dni nie wychodziliśmy z domu. Miał bańki stawiane a i atmosfera na zewnątrz nie sprzyjała na spacery. Zero ruchu, pół dnia w łóżku. Moje nicnierobienie udzieliło się też młodemu bo jakoś specjalnie nie marudził i wgrał się w mój rytm.
W poniedziałek miałam wizyte. Szybkie usg pokazało, że wszystko w normie, wzrost ciągle pokrywa się z tp, serducho bije radośnie. Zdjęcia nie mam, i powiem wam szczerze, że w tej ciąży nie mam takiego parcia na zbieranie zdjęć. Wystarcza mi świadomość, że Kropek jest zdrowy a ja się dobrze czuję. Mam ostatnio dużo luzu, szczególnie po prenatalnych.
Z moimi wynikami też jest ok, cukier w normie, krew też, wszystkie te badania na igg i igm, hiv i co to tam jeszcze było wyszły dobrze. Jedynie mocz trochę do poprawy. Więcej pić wody i urosept łykać przez kilka dni. A ja co?? Nie łykam. Żurawinę jem. Z wodą mam problem, bo ja ogólnie mało piję i zmusić się nie potrafię. Zobaczymy co wyjdzie po następnych badaniach.
Z innych leków to schodzimy już z luteiny, dokończyć ostatnie opakowanie 1 x dziennie i dość. Kwas foliowy też dokończyć, zostawić tylko Femibion 2. Sama dołożyłam magnez w weekend, bo ciągnęły mnie więzadła, od razu poczułam ulgę i lekarka stwierdziła, żeby już zostawić. Na razie po 1 tabletce na dzień.
Tłucze nie się po głowie teraz co z porodem, ale skoro jest tak wcześnie to na razie przemilczałam tą sprawę na wizycie. Teraz kolejne dwie wizyty mam u innej lekarki, bo moja Pani doktor nie będzie przez dłuższy czas, ale wybrałam lekarkę która robiła mi cesarkę. Pewnie nawet mnie nie pamięta, ale zawsze będzie o czym pogadać Z nią poruszę temat ewentualnych szans na poród sn.
Z mężem zastanawiamy się co z naszym mieszkaniem. Mamy dwupokojowe, 44m2, nie ma z czym poszaleć. Mamy kilka opcji, może kupić większe, zamienić, chociaż my trochę w tym temacie bojący jesteśmy Trzeba będzie podjąć jakieś decyzje w najbliższym czasie, nie chcę się ewentualnie przeprowadzać w 9 miesiącu ciąży albo z maleńkim dzieckiem przy cycku. Jest o czym myśleć...
Za nami ciężki i pracowity tydzień. Odwiedziła nas córka męża, pomimo moich starań, wizyt na lodowisku i w kinie, dogadzania i ogólnie niewtrącania się w budowanie relacji pomiędzy rodzeństwem przyrodnim, chyba poniosłam klęskę. Dołujące strasznie. Młoda po przekroczeniu progu swojego mieszkania tak się na mnie żaliła, ponoć wręcz płakała jak to źle była traktowana, że mąż zaniemówił. Nie wiem czemu tak zrobiła, wychodząc od nas wydawała się zadowolona spędzonym tygodniem. Traktowałam ją jak zawsze, nie pierwszy raz na dłużej u nas była, wie, że ze mną nie ma dyskusji i raczej nie buntowała się takiemu stanu rzeczy. Nie wiem, rozgryźć tego nie umiem. Ciężko będzie teraz naprawić nasze relacje. Czy to może być spóźniona reakcja na kolejne dziecko?? Wydawała się zadowolona, chociaż powtarzała kilka razy że wolała by siostrę, obiecała przyjechać w wakacje jak mały tylko pojawi się na świecie. W planach miałyśmy wspólne wybieranie wózka za kilka tygodni, bo duży sklep z takimi akcesoriami jest w mieście gdzie ona mieszka. Mam zagwozdkę jak nic.
Co do brzuszka i jego mieszkańca - wszystko jest w porządku. Czasami coś zaboli, zakłuje, ale da się spokojnie przeżyć. Męczy mnie lekko kaszel i ogólnie pogorszenie oddechu, astma nie daje odetchnąć, ale biorąc pod uwagę stan powietrza to nie ma się co dziwić. Ratuję się doraźnie lekami, mało wychodzę bo przecież syn też astmatyk więc sobie razem musimy radzić. Do wizyty jeszcze trochę czasu, badania by trzeba było zrobić, ale chyba pojadę dopiero w poniedziałek za tydzień. Sam mocz i grupa krwi, nie ma co się spinać
Odwiedziłam dzisiaj rano kilka sklepów, połaziłam, pomarudziłam i kupiłam pierwszy ciuszek
Kolory uniwersalne, szarość zawsze w modzie To tak względem ewentualnej zmiany płci przez Kropka
Brak mi ostatnio weny do pisania. A raczej można by powiedzieć, że brak mi chęci aby wyciągnąć laptopa z szafki Bo jednak telefon do pisania postów nie służy. A dzieje się trochę, oj dzieje.
W zaszłym tygodniu zaliczyłam przypływ energii. Chciałoby się zanucić "mam tę MOC, mam tę MOC!!!" W dwa dni zaliczyłam wszystkie zaległe sprawy, badania przed wizytą oddałam, nawet OPS odwiedziłam i wypytałam o potrzebne dokumenty do becikowego I 500+ A co mi tam! Jak już byłam w pobliżu to wykorzystałam sytuacje.
We czwartek miałam wizytę, mocz się uspokoił i jest idealny, mimo iż nic nie łyknęłam. Jedynie żurawinka i cytryna była w użyciu. Mam od jakiegoś czasu zwiększoną wilgotność, dość dużo wydzieliny przeźroczystej lub lekko mętno-białej. Dostałam na to jakieś globulki, 6 sztuk, ale nie po drodze mi do apteki było. Dopiero dzisiaj odwiedzę i kolejną dawkę witamin przy okazji kupię. Miałam badanie na fotelu, ale szybkie bo wszystko ładnie zamknięte. I szybkie usg sprawdzające szyjkę, bo mocno odczuwam ciśnięcie w kroczu. Na szczęście wszystko jest ok, a szyjka jest długa i porządnie zamknięta. Za miesiąc wizyta u kolejnego lekarza, nazwisko nic mi nie mówi, ale to już ostatnie przed powrotem mojej lekarki.
Umówione mam już również badanie połówkowe, na 4 marca, sobota, o 9.30. Jak się uda to z mężem idziemy, jeśli nie - sama. Taki los. Na badania będzie chyba dobry czas, 20+1. Czekam na potwierdzenie płci aby zacząć coś planować. Taki dylemat - wynosić z piwnicy i prać czy kupować różowe sukieneczki A tak na serio to jedynie wózek mam w planach, reszta czeka cierpliwie.
Mam również już wybraną położną (to ta MOC) Prywatna przychodnia, ale z opcją NFZ dla ubezpieczonych. Tak więc po 21 tygodniu mogę się już umówić na spotkanie, bo oprócz problemu laktacyjnego resztę ogarniam z poprzedniej ciąży. Wtedy chyba stres mnie zjadł i brak pomocy. Teraz nie chcę do tego dopuścić i szukam pomocy zawczasu. Położna ma jeden plus jeszcze, można tam wypożyczyć laktatory w razie W. Więc jeśli nie uda mi się kupić po jakiejś okazyjnej cenie to zawsze po porodzie będzie można poprosić o pomoc.
Rozrastam się, brzuszek robi się okrąglutki. I to do tego stopnia, że musiałam kupić spodnie ciążowe Teraz mogę z domu wychodzić i wyglądać jak człowiek Kurtkę dopinam! Jest ok. Na wadze mam od początku ciąży +3,8 kg. w zasadzie 5 tygodni stoję w miejscu. Dobrze się czuję, lekkie bóle nie wytrącają mnie z równowagi. A bóle są, bo więzadła ciągną, a kaszel ciągnący się przez dłuższy czas wcale sprawy nie ułatwiał.
Z mężem się nie dogadujemy. W kwestii remontu, który ja mam już w głowie od dłuższego czasu, on bagatelizuje. Musiałabym zacząć już teraz, meble kuchenne nie zrobią się z dnia na dzień. A on nic, zero zaangażowania. Więc wczoraj się pokłóciliśmy, wywarczałam że zrobię wszystko sama bez jego wkładu w to całe zamieszanie, potem zabrałam młodego i pojechałam do dziadka w odwiedziny. Wieczorem jak wróciliśmy mieszkanie było posprzątane, śmieci wyniesione, gary pomyte a ten pacan jakiś taki potulniejszy. Ale że padłam z młodym na bajce zaraz po kolacji nie udało się kontynuować tematu remontu. Zobaczymy jak się dalej potoczymy z tym wszystkim...
Ooo!! Właśnie dostałam pita!! Lecę odpalać program do rozliczania i zobaczę jaki zwrot mi dadzą Będzie na łóżko piętrowe dla młodego
Jesteśmy już po badaniach połówkowych!
Wszystko z młodym jest ok, na 100% jest mężczyzną Takich jajek ciężko nie zobaczyć. I o ile wstydu nie miał i płeć zdradził bez problemu, o tyle buzi nie pokazał. Nawet w opisie mam "twarzoczaszka:nie do oceny z powodu niedostatecznej wizualizacji" !! Cały czas zasłaniał się rączkami, na 3d było widać czoło, oczka i nosek ale dół twarzy ani razy nie uchwycony. Zresztą głowę miał nisko, na dodatek blizna po cc też zasłaniała nieco obraz. Próbował lekarz nawet przez pochwę coś pokombinować no ale nie udało się. Na szczęście wszystkie inne narządy dało się zbadać bardzo ładnie, lekarz cały czas tłumaczył co i jak widać, gdzie co przepływa, obraz że paluszki można liczyć. Mąż tylko trochę zawiedziony, bo o ile poprzednio lekarz był rozmowny i buzia mu się nie zamykała, to ten skupiał się tylko w zasadzie na badaniu. A on chciał chyba poplotkować Zresztą zastanawiam się kto tu z nas jest w ciąży... Mąż ma zachcianki, apetyt za dwóch, senność i inne jakieś dziwactwa... Chłop w ciąży normalnie
Zdjęć z badania nie mam żadnego, tzn. mam ich chyba z 15, ale wszystko z pomiarami. Jest za to filmik, będzie na pamiątkę
Z innych spraw prywatnych - powaliło mnie na dobre. Wzięłam kredyt, zamówiłam meble kuchenne i przedpokojowe i w końcu po prawie 5 latach mieszkania biorę się za remont. Całe mieszkanie będzie miało wymienione podłogi, odświeżone ściany. Jedynie łazienka musi poczekać na swoją kolej w przyszłości. Nie wiem jak to ogarnę, jak popakuję, pomaluję wytapetuję, posprzątam, potem ułożę na nowo. Przerażona jestem trochę, ale jak nie teraz to kiedy?? Za kilka lat jak dzieci podrosną??
Mąż udział ma w tym marginalny, i tak go nie ma cały czas w domu. Trzeba dać radę Trzymajcie kciuki!
Nie mogę narzekać! Nie mogę się poddawać! Sama tego chciałam! Co nie??!!
Remont ruszył z kopyta, mam zerwane podłogi i rozbebeszone ściany. Kurz jest wszędzie, a raczej pył. Na jakiś czas przenieśliśmy się do teścia, bo mieszkanie w takich warunkach to by było czyste wariactwo. Młody rano poszedł do przedszkola, a mamuśka wzięła się za ogarnianie pobojowiska. Wylewki schną, a ja wyrywam kołki i myję ściany przed położeniem tapet. Jest dobrze. Za kilka dni będzie jeszcze lepiej
Młody kopie porządnie, daje mamusi znać o sobie, żeby miała jeden kłopot z głowy i się nie zamartwiała Zaczęłam spotkania z położną, grupowe, coś jak szkoła rodzenia ale darmowe i dla mamusiek tylko. Jest okazja aby wyrwać się od codzienności. Jak będę po kilku spotkaniach to napiszę czy warto coś takiego sobie zorganizować. A do wizyty tylko 3 dni, dzisiaj oddałam materiał do badań i dotarło do mnie że to jakoś zaraz trzeba będzie pić glukoze... Oł je!!
Nareszcie chwila na wpis!
Stabilizuje się już powoli wszystko, remont uznaję za zakończony, teraz jeszcze tylko drobiazgi i może do porodu ogarnę wszystko. Młody ( a za niedługo starszy brat ) ma odnowiony pokój z łóżkiem piętrowym. Nasza chluba własnoręcznie skręcona. Kuchnia aż bije po oczach nowością, podłogi tak mi się podobają że najchętniej siedziałabym na nich tylko. Takie szaleństwo! Duża szafa trochę mnie przeraża, nie wiem jak się do niej zabrać, na razie ją zamykam i mijam udając że nic tam nie ma Taki kaprys ciężarnej.
Z ciążowych spraw to muszę powiedzieć że nie jest źle. Jest całkiem dobrze. Michaś kopie radośnie, lubi jak mamuśka zje słodkie albo coś cieplutkiego. Potrzebuję teraz nieco mniej odpoczynku niż na początku, widzę po sobie że mam więcej energii i chęci do roboty. W końcu całe mieszkanie na mojej głowie więc i presja jakby troche większa. Muszę zrobić i koniec. Okna same się nie umyją, firanki nie powieszą. Z wagą nie jest źle, dzisiaj na wadze było 84 kg, czyli od samego początki +5 kg. Oby tak zostało na jakiś czas
Dzisiaj miałam mieć wizytę, ale w momencie jak wychodziłam z domu odebrałam telefon od położnej. Lekarka wzięła wolne, mam przyjść w środę rano. Zawiodłam się trochę, bo nie widziałam jej od stycznia i chciałam pogadać o kilku sprawach, no ale cóż poradzić, wymęczę ją za dwa dni A taka ciekawa jestem jak mi krzywa cukrowa wyszła, bo zaliczyłam jej słodką przyjemność w zeszłym tygodniu.
No dobra siedzenia i opierniczania się, idę myć okno, a co!!
Wiecie jak to jest z planami - chcesz rozśmieszyć Pana Boga to mu o nich opowiedz.
Jestem właśnie po wizycie, i to podwójnej, bo zarówno usg prenatalne trzeciego trymestru zaliczyłam w sobotę, jak i wczoraj przychodnie musiałam odwiedzić. Zacznę od dobrych wieści. Wszystkie wyniki badań dobre, wręcz książkowe. Szyjka zamknięta na chyba 100 spustów, długa na 42 mm. Łożysko mocne i dobrze ukrwione. Lekarka zasugerowała ktg, więc poleżałam sobie (pół godzinki dla słoninki ) na kozetce i skurczy nie mam, na słowo mi nie chciała wierzyć. Waga na plusie od samego początku ciąży ok 7 kg, samopoczucie mam bardzo dobre, energii dużo i staram się patrzeć na świat z pozytywnym akcentem. A to nie jest łatwe, bo jedyne czego nie chciałam w tej ciąży to cesarki a wszystkie znaki na ziemi i niebie wskazują na to że nas nie ominie. W zasadzie nikt nie daje szans na poród siłami natury. Bo po pierwsze dziecko zapowiada się duże, już teraz ma 1800 g, czyli wyprzedza swój rozwój o ponad dwa tygodnie. A nikt nie podejmie się ryzyka jeśli waga zbliży się do 4 kg, co jest bardzo prawdopodobne. Po drugie jeśli w pierwszej ciąży szyjka nie chciała się otworzyć to prawdopodobieństwo powtórki jest bardzo duże. Lekarka kazała zacząć się nastawiać na cc, oczywiście ćwiczyć oddech i myśleć pozytywnie bo jeszcze wszystko się może zdarzyć, ale powiem szczerze że podcięło mi to skrzydła.
W związku z tym wszystkim od przyszłego tygodnia zaczynam przygotowywać kącik dla Michała, muszę odświeżyć łóżeczko i nie wiem co z materacykiem, mam nadzieję że zabezpieczyłam go dobrze i nic się do niego w piwnicy nie dobrało. Zaraz po tym pranie i prasowanie, początkiem czerwca kosmetyki i pieluchy tetrowe jeszcze, może jakiś laktator używany i będę w 35 tygodniu gotowa. Koszule do szpitala już mam, pieluchy i chusteczki też, podpaski trzeba kupić i wkładki laktacyjne. Powiem szczerze, nie ma tego aż tak wiele. Jak ogarnę ubranka to zdecyduję czy coś dokupić, ale może nie będzie takiej potrzeby. A no i kocyk cieniutki, może jakiś bambusowy i poduszka do karmienia. To są moje jedyne fanaberie Wózek już mam, fotelik też, dwa tygodnie temu kupiłam bo się nadarzyła dobra okazja.
Maj jak to maj, zawsze komunijny. Jedna komunia już za nami, chrześniaka akurat. Pojadłam, popiłam coli Za dwa tygodnie kolejna, obie oblecę w tej samej sukience. Nie będę się szarpać na kolejną, zresztą znaleźć coś, w czym nie wygląda się jak w worku to istny cud. Na zdjęciach modelki z brzuszkami wyglądają cudnie, a jak się mierzy to ręce opadają. A może to tylko ja taka wybredna... Nigdy zakupów nie lubiłam i już chyba nie polubię, no chyba że dla dzieci
Starszego syna przygotowuję na pojawienie się młodszego brata. Dużo rozmawiamy, tłumaczę jak to będzie. Mówię mu o płaczu, o karmieniu, o pieluszkach i spacerach. Jest zainteresowany, mam nadzieję że dzięki temu łatwiej będzie nam przebrnąć przez ten okres gdy pojawi się już Michał na świecie. Nie wiem czy są jakieś metody książkowe, ja robię to co mi podpowiada intuicja.
Zresztą jak czytam niekiedy te różne modne teraz blogi to sama nie wiem, czy śmiać się czy płakać nad punktem widzenia i siedzenia tych osób. Bo oczywistą oczywistość ktoś próbuje ubrać w barwne piórka i wmówić naiwnej czytelniczce że się amerykę odkryło. I to w każdej dziedzinie, od żywienia, pielęgnacji, ubioru, dodatków, zabawek po sex i wczasy za granicą. Za prosta na to jestem i tyle A jak to mówi moja położna, im mniej przedmiotów i gadżetów zgromadzimy tym lepiej. Bo dziecko potrzebuje naszej bliskości i miłości, a nie misiów-szumisiów i szamponów od pierwszego dnia życia.
Margo! Wspaniale! Bardzo rzadko zagladam na Ovu, a co nie wejde to kolejna brzuchatka! Gratulacje!!!
Margo! Wspaniale! Bardzo rzadko zagladam na Ovu, a co nie wejde to kolejna brzuchatka! Gratulacje!!!