X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki ciążowe Czekając na Kropka
Dodaj do ulubionych
1 2 3
WSTĘP
Czekając na Kropka
O mnie: Zakręcona trzydziestodwulatka, matka, żona, przyszła jędzowata teściowa :)
Moja ciąża: Oby nie dała mi w kość :) Nie chcę opuchniętych nóg i zgagi, mdłości i bezsenności. Tyle w strefie życzeń. I chyba chciałabym ją zakończyć porodem sn.
Chciałabym być mamą: Taką jaką jestem. Nie mam sobie nic do zarzucenia, no może troszkę więcej cierpliwości by się przydało.
Moje emocje: Na tą chwilę niepokój i strach, nie minie mi to przed końcem I trymestru.
Przejdź do pamiętnika starania i przeczytaj moją historię starania się o dziecko

18 listopada 2015, 22:39

Obiecałam sobie, że będę pisać, bo lubię czytać wasze wpisy i jesteście inspiracją. Może i kiedyś te moje wymęczone strofy ktoś polubi ;)

A więc po kolei:

Kiedy w poniedziałek, po drugiej becie wzrost był wzorowy, niewiele myśląc pognałam na drugie piętro oddziału ginekologicznego szukać mojej pani doktor. W zasadzie to powinnam ją nazywać z dużej litery, bo to wielka kobieta!!
Miała akurat kilka pacjentek na badaniach usg, więc stanęłam sobie w kolejce i raz po raz zerkając na kartkę trzymaną w dłoniach próbowałam nad sobą zapanować. Raczej mi się to nie udawało, ale nie ryczałam, co uznaję za swój wielki sukces.

Gdy pomiędzy pacjentkami pani doktor wyszła na korytarz od razu mnie poznała i podeszła zapytać co się stało. A mi słów brakło... Pokazałam jej tylko kartkę z wynikiem. Uśmiechnęła się i spytała czy dobrze się czuję (zajebiście troskliwa!! oby jej to nigdy nie minęło!!!) więc mówię że tylko kilka pytań mam. Wzięła mnie do gabinetu obok przepraszając na moment inne pacjentki i posadziła na stołku. No i tu już puściło mi jakiekolwiek opanowanie. Wiem, wstyd i hańba! Ale co! W końcu w ciąży jestem i mam wahania nastroju!!

Jak już się opanowałam to mówię że wszystko ok, czuję się dobrze tylko potrzebuję się dowiedzieć czy luteinę brać dalej, czy coś jeszcze może, no i o L4 że mi się rozchodzi. Zalecenia - luteina 2 x dziennie, kwas foliowy i za dwa dni w poradni się widzimy. Pogratulowała, zakazała kolejnych badań bety i spróbować się oszczędzać przez dwa dni w pracy. Łatwo powiedzieć przy fizycznej pracy. No ale posłuchałam, pognałam do rejestracji ugadać się na szybką (wręcz ekspresową) wizytę.

Dwa dni w pracy jakoś przerobiłam, z tym że od razu poinformowałam przełożoną w czym rzecz. Kazała się oszczędzać, pogratulowała i starała się mnie uspokoić bo znów się poryczałam... Szef we wtorek również pogratulował i kazał uciekać na zwolnienie. Nie ma mowy o pracy. Ulżyło mi jak cholera, bo pomimo iż lubię swoją pracę, jednak lęk o fasolkę nie pozwoliłby mi pracować. Dobrze że u nas jest w tym temacie duże zrozumienie. W poprzedniej ciąży, prawie trzy lata temu było identycznie, od 6 tygodnia ciąży siedziałam w domu, teraz od 5... Widocznie tak musi być...

Dzisiaj wizyta. To nic że w poczekalni siedziałam 4,5 godziny! Książkę skończyłam po 3 a limit internetu na telefonie poważnie uszczupliłam. Najważniejsze że plan działania określiłyśmy, no i zwolnienie mam w torbie.

Luteinę kontynuujemy, można włączyć witaminy prenatalne, ale niekoniecznie już, na razie wystarczy zdrowe odżywianie. Kwas foliowy oczywiście nadal brać. Wizyta bez usg, z wiadomych przyczyn. Jeszcze mi nie odbiło do tego stopnia aby żądać go na tym etapie!!

Kolejna wizyta 7 grudnia, pomikołajkowa :) Na oddziale szpitalnym, bo tam mają najlepszy sprzęt. Wtedy dostanę wszelkie niezbędne skierowania na badania i założymy kartę ciąży.

Wiecie co cieszy mnie najbardziej?? Trafiłam na życzliwą lekarkę, mam do niej zaufanie i chcę aby to ona poprowadziła mnie przez ciążę. Poprzednią ciążę chodziłam do prywatnego lekarza, wszystkie badania były na mój koszt, każda wizyta 100-150 zł, same wiecie ile badań jest w ciągu 7 miesięcy... Tym razem całą tą zaoszczędzoną kasę przeznaczę na wózek! A przynajmniej jej część!

Oficjalnie od dzisiaj siedzę w domu, odpoczywam, grzecznie biorę co tam mam przepisane i oczekuję na wizytę! Chwilo trwaj :)

Fasolko - już cię kochamy <3 <3 <3

24 listopada 2015, 09:19

Nie ma to jak obudzić się o 7 i stwierdzić ze świat za oknem jest biały :)
Sezon na odśnieżania auta uważam za otwarty :)

Teraz siedzę sobie na kanapie, śniadanko zjedzone, mdłości brak. Taki dzień może trwać wiecznie. Byle nie ta straszna niemoc, która nie pozwala mi sprzątać. Nie chce mi się. Wiem że powinnam, bo jednak odkurzacz i mop od kilku dni stoją nieruszane, ale nie chce mi się!! Nic nie mogę na to poradzić. Spać mi się nie chce (na szczęście) i zaraz zabieram się i jadę do koleżanki na kawkę (o ile się przyjmie :) )

Wczoraj odwiedziłam kumpelę. Najżyczliwszą w moim otoczeniu. Na wieść o ciąży sama powiedziała że myśli o kolejnej :) Już nawet z mężem rozmawiała, no i może niebawem się postarają. Córa ma już 11 lat więc i serce jej drga do kolejnego potomka. Prawie przed 40-tką trzeba by zdążyć. Kazałam jej się pospieszyć :) Trzy miechy różnicy to niewiele :D

Weekend udany. Imprezowy. Pierwsza impreza nocna od... trzech lat chyba!! Młody został w domu pod opieką cioteczki a my się bawiliśmy na rodzinnej imprezce! Oj ale bym się wytańczyła, ale pozwalałam sobie tylko na wolne kawałki. Tak z ostrożności. Chuchając i dmuchając na fasolinke <3
Rodzina jeszcze nic nie wie i prędko się nie dowie, zresztą stosunki mamy napięte. W tak licznej gromadzie wiecznie dochodzi do spięć więc jakoś wolę się otaczać ludźmi przyjaźniej nastawionymi <3

Do wizyty jeszcze dwa tygodnie - jak to przetrwać??

Wiadomość wyedytowana przez autora 24 listopada 2015, 09:19

25 listopada 2015, 12:17

Łupie mnie w krzyżu...
Cycki ciężkie i obolałe
Podbrzusze daje znać o sobie
I wiecie co?? To wszystko strasznie mnie cieszy!! <3

Postanowiłam dzisiaj w końcu wziąć i odgruzować mieszkanie, ale samo zbieranie się w sobie trwało 2 godzinki... Cóż poradzić, skoro łóżko wzywało, podusia kusiła, kocurek mruczał przytulony :) Achhh żyć nie umierać.

26 listopada 2015, 12:22

Mąż zabrał dzisiaj młodego do żłobka przed 6 rano, a ja po śniadanku dospałam do... 10!!!
Oj oj oj się chyba zaczyna senność nieokiełznana. Było mi tak dobrze, że spałabym dalej, no ale telefon mnie rozbudził od koleżanki której się dzisiaj śniłam :) PO 40 minutach ploteczek trzeba było się zebrać i zacząć coś robić, bo jednak zaraz po młodego muszę lecieć, a ma dzisiaj obiecany powrót autobusem, więc pewnie da mi ładnie popalić :)

Co do snów, moje były dzisiaj nieciekawe. A nawet tragiczne. IP, krwawienia i takie tam... Wyznając zasadę, że śni się na odwrót staram się z tego śmiać, ale lęk i niepokój nie opuszcza mnie.

29 listopada 2015, 03:57

No takiej bezsenności to ja już dawno nie miałam :/

Poszłam spać o 22.30 a nie śpię od 23.57 !!! Dokładnie!!! Koszmar jakiś :(
Syn przeziębiony i to jego kaszel mnie obudził. Do 2.00 walczyłam z kaszlem suchym - już wolę na prawdę mokry kaszel, przynajmniej na to znam metody, a taki chrypki i suchy mamy pierwszy raz. Na szczęście on spał i wszystko robiłam praktycznie na śpioch. Herbatka, syropek, lulanie, układanie w różnych pozycjach...

No i tak mi skutecznie sen odszedł że przed 4.00 postanowiłam kompa odpalić bo przecież zdechnę z nudy...

Aaa!!! I jeszcze żeby było śmieszniej,to wcinam garść migdałów i garść misiów żelkowych <3 No przecież tak nie spać i nie jeść to byłoby marnotrawstwo :p

3 grudnia 2015, 11:46

Odliczam do poniedziałkowej wizyty.
Termin zaklepany, dodzwonienie do rejestracji zajęło mi tylko (!!!) 9,5 godziny :)
Ale nie ma rzeczy niemożliwych, jak się chce to można wszystko

Ponieważ pogoda daje swój popis najgorszej z najgorszych, a młody ciągle pokaszluje, siedzimy w domu i staramy się zapełnić sobie dzień za dniem nie tylko bajkami. Rysowanie jest na porządku dziennym, klocki i zabawy ze zwierzątkami osiągają coraz bardziej zaawansowany stopień. Na swoją kolej czeka teraz plastelina. Jako kobieta mało twórcza i plastycznie nieuzdolniona przechodzę samą siebie :)
A wiecie co cieszy mnie najbardziej?? Czytanie książeczek!! Nieważne że jedną trzeba przeklepać a z 10 razy! Najważniejsze jest to, że on to uwielbia!! Ja to uwielbiam <3 I pod choinkę muszę kupić już coś nowego, bo wszystko co mamy to już za chwilę będę z pamięci klepać.

Ze spraw ciążowych niewiele mam do opisania. Mdłości brak, piersi się normują i bolą tylko rano i wieczorem gdy są bez biustonosza ( ale przy rozmiarze 85 E nigdy nie chodzę zbyt długo bez "usztywnienia"), senność ogarnia mnie kilka razy na dzień, ale nie pozwala zasnąć wieczorem. Zazwyczaj leżę ok 2 godzin i gapię się w tv zanim odlecę. Nawet czytanie nie pomaga, ale to chyba dlatego że za ciekawe pozycję wybieram w bibliotece :) Najchętniej zrobiłabym sobie długą, gorącą i pachnącą kąpiel, ale wiem że nie powinnam... Ciąża ma swoje uroki i gorąca woda należy do tych nie wskazanych.
Poza gazami nie dokucza mi kompletnie nic. Ciekawe co czas przyniesie :)

6 grudnia 2015, 13:00

Jutro wizyta. A ja jestem cała w nerwach :( Niepokój mnie straszny ogarnął, wiem że nie mam podstaw aby się bać a jednak zakiełkowało we mnie i nie chce się odczepić. Żrę się przez to z chłopem niemiłosiernie, każde słowo prowokuje mnie do kłótni. RATUNKU!!! Nie chcę tak, ale to jest silniejsze ode mnie...

7 grudnia 2015, 08:50

A więc dzisiaj jest ten dzień. TEN DZIEŃ.

Ponieważ zakręcenie sięga u mnie poziom extreme nie umówiłam sobie godziny wizyty. Stanęło na tym, że 7 grudnia i już.
Dopiero w piątek próbowałam się skontaktować z panią doktor, ale była nieosiągalna. Więc dzisiaj stawiłam się o 8 na oddziale i jakże by inaczej trafiłam na obchód akurat. Więc trzeba poczekać aż skończą.
Na szczęście szybko im poszło, ale wizyta może się odbyć dopiero ok. 13.30 i to też może z opóźnieniem, bo lekarka ma dyżur na porodówce a jest tam dzisiaj gorąco :) No cóż, sama rodziłam w poniedziałek i wiem coś na temat tego jak wygląda ten dzień u nas w szpitalu :)

Tak że czekamy do 13.30 (a pewnie i dłużej) i dowiemy się co tam wewnątrz brzucha słuchać.

Nie śpię od 5, ledwo śniadanie przełknęłam. Najchętniej łyknęłabym sobie coś na uspokojenie ale na szczęście nie mam nic pod ręką... Rany, wykończy mnie ten stan i ta niepewność.

7 grudnia 2015, 15:31

Brak serduszka...

Ciąża wg usg tydzień młodsza niż wynika z om.

W przyszłym tygodniu ponowne usg które wszystko wyjaśni.

Wyć mi się chce, i wyć będę. Niech tylko mąż wróci do domu a młody pójdzie spać...

8 grudnia 2015, 13:08

Z bezsilności wyciągnęłam dokumentacje poprzedniej ciąży. Oglądnęłam filmy z dwóch badań usg, zdjęcia. Poryczałam się jaj bóbr i wcale nie jest mi lepiej. Liczyłam ile wtedy minęło czasu od om do usg z serduszkiem.
Wtedy było 53 dni.
Wczoraj był 54 dzień.
Chcę się łudzić, chcę wierzyć że jeszcze wszystko może być dobrze, że natura czasami płata figle i może owulacja faktycznie była później, że serduszko może już dzisiaj bije <3
Chcę i się staram, ale poziom mojej rezygnacji jest dzisiaj powalający. Czy jeśli powiem, że odwiozłam dzisiaj tylko młodego do żłobka i wzięłam kąpiel ( w wodzie dobrze się ryczy bo nie trzeba chusteczek używać ) da wam podgląd na stan w jakim trwam?
Najchętniej bym się napiła czegoś mocniejszego, no ale jak??
Fasolko! I tak cię kochamy <3

14 grudnia 2015, 08:17

Jak się już chrzanić ma to wszystko.
Weekend w domu pod znakiem biegunek i wymiotów. Od piątku młody, na szczęście w niedzielę już się poczuł lepiej, no ale za to mnie dopadło. Nie dość że problemy ze snem mam, ciężko mi usnąć, to jeszcze takie "przygody" muszą się trafić. Ledwo żyję. Zasypiam na stojąco, jeść i pić nie mogę bo wszystko ląduje po chwili poza mną. Kur..!! Mam dość.

Stres mnie zjada. Wizyta dzisiaj po 13.00. Nie wiem czego spodziewać, w zasadzie jestem przygotowana na najgorsze. Poziom optymizmu sięgnął dna. I to u mnie!! Wiecznej niepoprawnej optymistki :( Jest bardzo źle.

Idę spać, może uda mi się ukraść kilka chwil zapomnienia.

14 grudnia 2015, 10:40

Wizyta odwołana !! :(

Zasnęłam sobie z niemocy już, przytulona do Georga pluszowego z jednej strony i mruczącego kocura z drugiej, tylko po to aby po 30 minutach obudził mnie telefon. Zaspana sprawdziłam numer, ale że nie znany ale chyba okoliczny (ostatnio przeżywam nagły wzrost zainteresowania wszelkiej maści przedstawicieli i doradców!!) to odebrałam na wpół śpiąc.

A tu: Pani Położna... Z informacją że moja Pani Doktor się pochorowała :( :( :( I że musimy przenieść wizytę. Jakby mnie ktoś łomem w łeb zdzielił...

Co było zrobić?? Kolejne trzy dni czekania :( Niech natchnie mnie jakaś siła i pozwoli przeżyć do godziny 9.00 we czwartek.

17 grudnia 2015, 06:00

Stres. Rany jak mnie zżera powoli od środka :(

Pół nocy spędziłam na cichych rozmowach i modlitwach z fasolką.
Zaraz trzeba wstać i ruszać na spotkanie. Młody do dziadków a ja kierunek szpital.
Trzymajcie kciuki. Kto może niech się modli.
Ja zrobiłam co w mej mocy i wierze głęboko że okruszek w lipcu przyjdzie na świat!!

17 grudnia 2015, 09:16

Brak serduszka.
Rozwoj ciazy zatrzymany na ok 6 tc
Odstawic leki i czekac na poronienie
...

21 grudnia 2015, 09:50

Wczoraj wieczorem zaczęło się delikatne plamienie, dzisiaj to już krwawienie.
Na 13 mam wizytę więc kończymy przygodę na tej stronie.
Morze łez wylane, święta będą mniej radosne niż planowałam.
Nie łamię się, staram się trzymać pion.
Pogadam z panią doktor i nakreślimy dalszy plan działania.
Bo działać będziemy i nie zostawimy tego na złudny los.
Szczęściu trzeba dopomóc, widać bardziej niż dotychczas.

21 grudnia 2015, 22:05

Po wizycie i podglądnięciu nowin brak.
No może poza tym, że kosmówka trzyma mocno i nie tak łatwo będzie się jej odkleić.

Pani doktor zaproponowała hospitalizację w celu podania leków i wywołania poronienia, ale dała wybór - jutro na 3 dni, czyli do wigilii, lub w poniedziałek. Poczekam do poniedziałku. Może natura zadziała sama. Nie jest to wykluczone, zresztą krwawienie się rozkręca. Jedynie w momencie mocnego, ale na prawdę mocnego krwawienia mam się stawić na oddział. Aby nie doszło do niekontrolowanego krwotoku.

Mam nadzieję że jakoś przetrwam najbliższy czas. Święta mnie napawają lękiem, zamiast radości jestem z lekka zobojętniałą. Czasami zastanawiam się czy obejdzie się bez porady jakiegoś lekarza "psychicznego". Boję się popaść w apatię lub co gorsza z depresję. Mam ogromne szczęście że otaczają mnie ludzie dobrzy, którzy starają się rozświetlić chociaż troszkę mrok w mojej głowie i sercu. Ale ciężko mi na duszy.

W pracy już wiedzą, to znaczy kto musiał się dowiedzieć to wie, czyli szefowa. Chcę wrócić w połowie stycznia, więc organizacja ponad wszystko.

24 grudnia 2015, 12:36

Dokonało się.
Wczoraj po południu, po kilku godzinach mocnego bólu, skurczy i zalewania się krwią doszło do samoistnego poronienia.
Uniknęłam szpitala i interwencji lekarza.
Z jednej strony są to dobre wieści ale nastrój świąteczny jakoś się przez to nie poprawia.

Dzisiejsze usg pokazało macicę nieco jeszcze powiększoną, endometrium również, no i kilka punktów - pozostałości po ciąży. Powinno się samo oczyścić, ale wizyta jeszcze w poniedziałek lub wtorek.

Dobiło mnie jeszcze coś - wczoraj zginął nam kot. Kolejna strata. Niby kociak to nie dziecko, ale dojebało mi to tak, że jeszcze gorzej patrzeć mi na świat.

Oby przetrwać wigilię, oby cieszyć się i radować razem z dziećmi i rodziną. Na tą chwile nie chcę niczego więcej.

Uciekam na różową stronę mocy.
Powodzenia kobitki!! Będę zaglądać jak się z lekka chociaż pozbieram <3

24 grudnia 2015, 12:36

Ciąża zakończona 24 grudnia 2015
Przejdź do pamiętnika starania i czytaj kontynuację mojej historii

15 listopada 2016, 05:25

Kolejny raz na fioletowej stronie :)
Przed wyjściem do pracy kolejne zdjęcie

269bf5d61d83d1a1med.jpg

Cudzie trwaj jak najdłużej <3

17 listopada 2016, 05:52

Do poniedziałku tak strasznie daleko... Wiem że za wcześnie ide aby usłyszeć serduszko, ale chcę chociaż wiedzieć że maluch jest w macicy, że zagniezdzil sie odpowiednio i rośnie sobie spokojnie.

Rodzic po stracie żyje w stresie. Jest bardziej świadomy co może nieść los. Ale jestem dzielna, staram sie z calych sił nie popadać w panikę. Poza tym potrzebuję luteine bo ostatnia dawka wypada mi w poniedzialek rano. Może dobrze się złożyło że akurat tak mogę się komu wyzalic. Pani doktor poratuje chociaż dobrym słowem. Wsparciem. A tego mi strasznie potrzeba.

Wczoraj bylam u pediatry i wzięłam 5 dni opieki. W pracy sobie poradzą beze mnie a i tak pożytku wielkiego ze mnie by nie było. Błądze myślami po orbicie, sikam czesto i mdli mnie bardzo. Z tymi mdlosciami to nowość, nie miałam tego wcześniej. Taki umilacz i przypominacz :) No i brzuch - macice czuję prawie cały czas, ciągnie nawet leżąc. I jajnik też. Znaczy się - pracują wytrwale. A ja muszę kupić witaminy. Bo łykam zwykłe, a to za mało. Chcę dla okruszka wszystkiego co najlepsze :)
1 2 3