Przygotowania do pojawienia się Kropka vel Michała w pełni.
Ogrom prania i prasowania za mną, półki się zapełniają maluśkimi bodziakami i cieszą oko W zasadzie do kupna zostało kilka pierdół, ręczniki i kocyki do wyprania i bedzie koniec. Nawet koszule i staniki mam juz wyprane, czekają tylko na spakowanie do torby. Uff, czuję się przygotowana technicznie, gorzej z psychiką. Bo ta cesarka wcale do mnie nie przemawia. No nic a nic. Nie chcę jej i koniec. Niby wiem że może być, ale to wszystko jest gdzieś tam ze mnie głęboko schowane.
Z rzeczy ciekawszych kończymy w tym tygodniu spotkania z położną. Dwa ostatnie spotkania przede mną. Podsumowując - warto było. Kilka drobiazgów wpadło mi w ręce, było trochę o karmieniu nowinek o jakich nie miałam pojęcia w pierwszej ciąży i popełniałam błędy, o diecie a raczej jej braku po porodzie (a nie katowanie się gotowanym kurczakiem i marchewką przez pierwsze tygodnie) no i jeszcze o ratowaniu czyli RKO. Pewnie podobne tematy porusza się na szkole rodzenia ale mąż by mi i tak nie towarzyszył więc w kameralnym gronie kilku kobiet bardziej mi odpowiadało chyba takie oderwanie się na chwilę od rzeczywistości. Tym bardziej że prowadząca będzie moją położną środowiskową i na pewno mam do niej o wiele większe zaufanie niż do poprzedniej która była obcą babą
Szpital też odwiedziliśmy na dniach otwartych. Pooglądaliśmy oddział zarówno ginekologiczny, położniczy jak i noworodkowy. Dwa okruszki były akurat na oddziale więc sobie mogliśmy popatrzeć na maleństwa. I powiem wam że ja już zapomniałam jakie noworodki są malutkie i kruszynkowate
Ciąża donoszona, do cesarki zostało 12 dni. Rewolucji żadnych nie ma, nic nie zapowiada żeby poród miał się rozpocząć wcześniej. A ponieważ ta ciąża jest całkowicie inna, czekam niecierpliwie na rozwój zdarzeń. W pierwszej nic nie bolało, żadnych napięć nie miałam, skurczy ani bolesnych piersi. Teraz na końcówce zaliczam to wszystko, do tego Michał jest o wiele bardziej aktywnym dzieckiem, siara jest już od dawna, dobrze że energia jest i mieszkanie powoli przygotowuję do wielkiego dnia Zostało mi do umycia ostatnie okno, lodówka i spakować torbę. O tak, niewiele I kosmetyczka!! Muszę iść strzelić sobie brwi Prawda, że niedługa lista?
Siadam aby coś napisać i nagle pustka w głowie... Zapomniałam co i jak Skup się kobieto, ogarnij się
Wczorajsza wizyta była najkrótszą jaką udało mi się spędzić w szpitalu. 1 godzina 20 minut! Aż trudno uwierzyć. Zawsze siedziałam blisko 4 godziny a tu na koniec taka miła niespodzianka.
Ktg skurczy nie wykazało, lekkie napięcia jedynie. Na fotelu główka nisko, połaskotana przez panią doktor, ale szyjka zamknięta. Usg pokazało piękne łożysko, wód w sam raz, mam spokojnie czekać do poniedziałku na planowany zabieg. Po pomiarach waga wyszła lekko ponad 4 kg, więc nawet zakładając błąd +/- to i tak Michaś będzie klocuszkiem. U mnie zaczęło się puchnięcie, nogi wieczorami mam jak Hobbit tylko bez owłosienia Trochę się bałam że może trzeba będzie na patologie się położyć, na szczęście takie zatrzymywanie wody nie jest niczym dziwnym. Zalecenie - pić jeszcze więcej. I furagina. Więc łykam od wczoraj, piję, staram się coś więcej ale kiepsko mi idzie. Zobaczymy czy będzie coś lepiej.
Z rzeczy domowych - co było w planach do sprzątania jest już ogarnięte. Teraz tylko sprawy bieżące. I odpoczywanie, bo mam ogromną ochotę spać. Muszę się kłaść po prostu i tyle, nic nie jest w stanie mnie powstrzymać. Noc raczej też przesypiam, nawet na sikanie wstaję sporadycznie. Ogarnęłam pedicur, sama co wzbudziło zazdrość koleżanki która jest w 28 tygodniu i już nie sięga do stop Mówi się trudno, moje 87 kg w niczym mi nie przeszkadza. Brwi ogarnęła mi kosmetyczka, tego chyba nigdy nie będę robić sama
Torba do szpitala spakowana, dołożyć muszę tylko na koniec kosmetyczkę i wodę. Karta ciąży jest w torebce to zawsze mam ją przy sobie. Jeszcze tylko przygotować rzeczy dla dziecka na wyjście co by mąż nie musiał zaś marudzić że nie wie co i jak. Lepiej samej sobie to przygotować
Zastanawiam się, czy jest coś co mogłabym zjeść po cesarce, tak dajmy na to wieczorem, w tajemnicy przed położnymi. Bo skoro mam zjeść w niedzielę wieczorem ostatni posiłek, potem w poniedziałek rano cc i następny posiłek to kleik we wtorek na śniadanie to nie jestem przekonana do tego. Pamiętam jak przy poprzedniej cesarce jadłam śniadanie w niedzielę, potem tylko woda i dopiero we wtorek kleik to ledwo na nogach stałam. Fakt, kleik smakował jak najlepsza ambrozja Ale osłabienie wzięło nade mną
górę i pod prysznic miałam strach iść. Teraz chcę uniknąć aż takiego osłabienia i myślę nad herbatnikami lub biszkoptami, dosłownie kilka sztuk wieczorem, zawsze to jakiś dodatkowy zastrzyk energii.
Dzisiaj też zamówiłam prezent dla starszego, w dniu powrotu do domu ze szpitala dostanie od młodszego brata jako "wkupne" Taki mam chytry plan, mam nadzieję że pomoże mu to łagodnie przejść przez ten pierwszy trudny etap adaptacyjny.
Uff, chyba wszystko opisałam co chciałam, trudno mi się skupić 6 dni!! Tylko 6 dni i zobaczymy się Okruszku
A więc to dzisiaj. Już za kilka godzin Michał pojawi się po drugiej stronie brzucha i zaczniemy nową przygodę
Jest środek nocy, obok pochrapuje starszy brat (już to do niego pasuje ) a ja wyspana planuje najbliższe dni. Chciałabym podsumować jakoś tą ciążę, napisać o smutkach i radościach, oczekiwaniach i realiach ale nie mam weny. Wszystko potoczyło się swoim trybem, widzę po różnych przykładach że daje w kość niektórym życie na tym etapie, a ja przeszłam to wszystko prawie bezboleśnie. Fakt, po stracie lęk mnie nie opuszczał, nieraz ciężko było na duszy, ale jest dobrze i tego się trzymam!
Ponieważ jeść nie mogę przed cc odczuwam właśnie ogromny głód. Zagłuszanie wodą nic nie daje, głowa wie swoje. Biedny brzuszek musi wytrzymać do wieczora. Mam w torbie zachomikowane herbatniki, będę podjadać Na samo wspomnienie o nich w brzuchu rewolucje mam
Trzymajcie kochane kciuki! Poproszę o przesłanie odrobiny pozytywnej energii Do zobaczenia po rozwiązaniu!!
O 9.27 przyszedł na świat nasz drugi syn Michał. Lekko nie było, dostał tylko 3 punkty i musieli mu pomóc złapać pierwszy oddech. Ale teraz musi już być coraz lepiej
Wiadomość wyedytowana przez autora 17 lipca 2017, 18:44
Kochana...już niedługo! Oj już zazdroszczę Ci tego zapachu małej główki, dotyku i wszystkiego... (poza bólem piersi i niewyspania hihi). Nie bój się CC, uwierz mi, to nic strasznego, a już na pewno nie warto zaprzątać sobie głowy lękiem przed cc. Czekamy na Waszego Michałka :) <3
Kochana...już niedługo! Oj już zazdroszczę Ci tego zapachu małej główki, dotyku i wszystkiego... (poza bólem piersi i niewyspania hihi). Nie bój się CC, uwierz mi, to nic strasznego, a już na pewno nie warto zaprzątać sobie głowy lękiem przed cc. Czekamy na Waszego Michałka :) <3