Przygotowania do pojawienia się Kropka vel Michała w pełni.
Ogrom prania i prasowania za mną, półki się zapełniają maluśkimi bodziakami i cieszą oko

Z rzeczy ciekawszych kończymy w tym tygodniu spotkania z położną. Dwa ostatnie spotkania przede mną. Podsumowując - warto było. Kilka drobiazgów wpadło mi w ręce, było trochę o karmieniu nowinek o jakich nie miałam pojęcia w pierwszej ciąży i popełniałam błędy, o diecie a raczej jej braku po porodzie (a nie katowanie się gotowanym kurczakiem i marchewką przez pierwsze tygodnie) no i jeszcze o ratowaniu czyli RKO. Pewnie podobne tematy porusza się na szkole rodzenia ale mąż by mi i tak nie towarzyszył więc w kameralnym gronie kilku kobiet bardziej mi odpowiadało chyba takie oderwanie się na chwilę od rzeczywistości. Tym bardziej że prowadząca będzie moją położną środowiskową i na pewno mam do niej o wiele większe zaufanie niż do poprzedniej która była obcą babą

Szpital też odwiedziliśmy na dniach otwartych. Pooglądaliśmy oddział zarówno ginekologiczny, położniczy jak i noworodkowy. Dwa okruszki były akurat na oddziale więc sobie mogliśmy popatrzeć na maleństwa. I powiem wam że ja już zapomniałam jakie noworodki są malutkie i kruszynkowate



Ciąża donoszona, do cesarki zostało 12 dni. Rewolucji żadnych nie ma, nic nie zapowiada żeby poród miał się rozpocząć wcześniej. A ponieważ ta ciąża jest całkowicie inna, czekam niecierpliwie na rozwój zdarzeń. W pierwszej nic nie bolało, żadnych napięć nie miałam, skurczy ani bolesnych piersi. Teraz na końcówce zaliczam to wszystko, do tego Michał jest o wiele bardziej aktywnym dzieckiem, siara jest już od dawna, dobrze że energia jest i mieszkanie powoli przygotowuję do wielkiego dnia



Siadam aby coś napisać i nagle pustka w głowie... Zapomniałam co i jak


Wczorajsza wizyta była najkrótszą jaką udało mi się spędzić w szpitalu. 1 godzina 20 minut! Aż trudno uwierzyć. Zawsze siedziałam blisko 4 godziny a tu na koniec taka miła niespodzianka.
Ktg skurczy nie wykazało, lekkie napięcia jedynie. Na fotelu główka nisko, połaskotana przez panią doktor, ale szyjka zamknięta. Usg pokazało piękne łożysko, wód w sam raz, mam spokojnie czekać do poniedziałku na planowany zabieg. Po pomiarach waga wyszła lekko ponad 4 kg, więc nawet zakładając błąd +/- to i tak Michaś będzie klocuszkiem. U mnie zaczęło się puchnięcie, nogi wieczorami mam jak Hobbit tylko bez owłosienia

Z rzeczy domowych - co było w planach do sprzątania jest już ogarnięte. Teraz tylko sprawy bieżące. I odpoczywanie, bo mam ogromną ochotę spać. Muszę się kłaść po prostu i tyle, nic nie jest w stanie mnie powstrzymać. Noc raczej też przesypiam, nawet na sikanie wstaję sporadycznie. Ogarnęłam pedicur, sama co wzbudziło zazdrość koleżanki która jest w 28 tygodniu i już nie sięga do stop


Torba do szpitala spakowana, dołożyć muszę tylko na koniec kosmetyczkę i wodę. Karta ciąży jest w torebce to zawsze mam ją przy sobie. Jeszcze tylko przygotować rzeczy dla dziecka na wyjście co by mąż nie musiał zaś marudzić że nie wie co i jak. Lepiej samej sobie to przygotować

Zastanawiam się, czy jest coś co mogłabym zjeść po cesarce, tak dajmy na to wieczorem, w tajemnicy przed położnymi. Bo skoro mam zjeść w niedzielę wieczorem ostatni posiłek, potem w poniedziałek rano cc i następny posiłek to kleik we wtorek na śniadanie to nie jestem przekonana do tego. Pamiętam jak przy poprzedniej cesarce jadłam śniadanie w niedzielę, potem tylko woda i dopiero we wtorek kleik to ledwo na nogach stałam. Fakt, kleik smakował jak najlepsza ambrozja

górę i pod prysznic miałam strach iść. Teraz chcę uniknąć aż takiego osłabienia i myślę nad herbatnikami lub biszkoptami, dosłownie kilka sztuk wieczorem, zawsze to jakiś dodatkowy zastrzyk energii.
Dzisiaj też zamówiłam prezent dla starszego, w dniu powrotu do domu ze szpitala dostanie od młodszego brata jako "wkupne"

Uff, chyba wszystko opisałam co chciałam, trudno mi się skupić




A więc to dzisiaj. Już za kilka godzin Michał pojawi się po drugiej stronie brzucha i zaczniemy nową przygodę

Jest środek nocy, obok pochrapuje starszy brat (już to do niego pasuje

Ponieważ jeść nie mogę przed cc odczuwam właśnie ogromny głód. Zagłuszanie wodą nic nie daje, głowa wie swoje. Biedny brzuszek musi wytrzymać do wieczora. Mam w torbie zachomikowane herbatniki, będę podjadać


Trzymajcie kochane kciuki! Poproszę o przesłanie odrobiny pozytywnej energii


O 9.27 przyszedł na świat nasz drugi syn Michał. Lekko nie było, dostał tylko 3 punkty i musieli mu pomóc złapać pierwszy oddech. Ale teraz musi już być coraz lepiej

Wiadomość wyedytowana przez autora 17 lipca 2017, 18:44
Kochana...już niedługo! Oj już zazdroszczę Ci tego zapachu małej główki, dotyku i wszystkiego... (poza bólem piersi i niewyspania hihi). Nie bój się CC, uwierz mi, to nic strasznego, a już na pewno nie warto zaprzątać sobie głowy lękiem przed cc. Czekamy na Waszego Michałka :) <3
Kochana...już niedługo! Oj już zazdroszczę Ci tego zapachu małej główki, dotyku i wszystkiego... (poza bólem piersi i niewyspania hihi). Nie bój się CC, uwierz mi, to nic strasznego, a już na pewno nie warto zaprzątać sobie głowy lękiem przed cc. Czekamy na Waszego Michałka :) <3