Tyle emocji mną targa, milion myśli przebiega mi przez głowę , trudno je ubrać w słowa...od dziś staram się myśleć tylko pozytywnie
Poza tym męczy mnie przeziębienie, mam lekki katar, który niestety spływa po gardle i je gilgocze więc podkaszluję , zwłaszcza rano i wieczorem. Piłam już syropek, robiłam inhalacje z soli, właśnie kończę herbatkę imbirową...nie mogę się jeszcze przełamać do jedzenia surowego czosnku bo nienawidzę...bleeee, koleżanka mi podpowiedziała, że ona smaruje chlebek masłem, wyciska czosnek, a potem nakłada kilka składników żeby schować ten czosnek Spróbuję może , ale na samą myśl mnie mdli...poza tym to dalej plamię, ale staram się to olać i nie przejmować, w końcu wczoraj byłam u lekarza i jest ok..
Ja ciągle plamię, mimo luteiny, ale jak mówił lekarz staram się wyluzować, zwłaszcza że teraz mogą teoretycznie być dni miesiączki. Biorę luteinę 100 i zastanawiam się czy nie brać tez, bo mam, duphastonu, który został po wizycie na pogotowiu...mój lekarz jest poza kontaktem teraz
No i w związku z tym plamieniem i jeszcze przeziębieniem ciągle towarzyszy mi strach, wolałabym poczekać do 12 tygodnia i wtedy powiedzieć i o to poprosiłam G. na co on że to nie fair, bo mój brat wie i w pracy wiedzą...no kurcze w pracy trudno to było ukryć, a mój brat i tak by się domyślił bo gadamy codziennie. Ale do G. to nie dociera, że ja się boję powiedzieć za szybko. Mam koleżankę, która już na samym początku powiedziała wszystkim , w pracy, dalszej i bliższej rodzinie i jak poroniła to pamiętam jaki to był dla niej powtórny koszmar, bo straciła dzieciątko i jeszcze musiała się tłumaczyć że nie ma rosnącego brzuszka. W tej sytuacji ani my ani ona nie wiedziała jak się zachować.
W nerwach wykrzyczałam G. że jak chce to proszę niech mówi komu chce, ale jak nie daj Bóg coś się stanie to on będzie się tłumaczył i patrzył w oczy tym ludziom z bólem, bo ja nie zamierzam mieć z tym nic wspólnego. Dlaczego tak trudno mu zrozumieć że dla mojego spokoju wewnętrznego można poczekać z nowiną, do połowy grudnia nie jest znowu tak daleko. wyszedł w nerwach z domu na zakupy, a ja po babsku zamknęłam się w łazience nie chcąc go widzieć. Wiem zachowałam się może jak dziecko, ale czasami mam wrażenie że on nic nie rozumie. Wiem, że mnie kocha i wspiera, ale nie jest w stanie zrozumieć jaki ciężar emocji i strachu w sobie noszę.
Ehhh wygadałam się i jest mi odrobinę lżej...
Wiadomość wyedytowana przez autora 31 października 2015, 12:16
Zamówiłam sobie przez internet mądrą książkę dla spodziwaczek i nie mam odwagi jej rozpakować, może poczekam do przyszłego tygodnia wi wizyty u gina....Tak wiem, hormony na mózg mi się rzuciły chyba.
Dałam się dziś złamać i przyznaję się bez bicia...zjadłąm czipsy paprykowe. Wiem że nie powinnam, ale to było silniejsze ode mnie. Były boskie jak nigdy. Już mężowi powiedziałam że ma mnie pilnować żebym nie kupowała i nie jadła takich śmieci i ma nie reagować gdybym nawet żebrała u jego stóp o zakup choćby najmniejszej paczki!!! Generalnie widzę, że ciągnie mnie w kierunku słonego i ostrego jedzenia, a odrzuca od słodkiego- tu akurat ulga....nie żebym nie jadła w ogóle słodkiego, ale wolę inne smaki. Ostatnio posmarowałąm sobie placki naleśnikowe słonym serkiem a la feta i uważam że były boskie w smaku
Jutro akcja lepienie ruskich pierogów, już się nie mogę doczekać...jestem pierogomaniczką...za ruskie dałbym się pokroić Następne w kolejce będą z kaszą gryczaną, też dawno nie robiłam.Boże prawie cały post o jedzeniu...masakra coś czuję ze przytyję w tej ciąży więcej niż zakładam..chociaż pewnie jak juz zobaczę rosnący brzuszek to się opamiętam , bo póki co nic nie widać i waga nie wzrosła, przynajmniej ja nie zauważyłam.
W przysłym tygodniu wizyta u gina, boję się trochę, ale staram się myśleć pozytywnie. Weekend właśnie się zaczął, cudowna jest świadomość, że budzik nie zadzwoni o 4.45 rano
Dziś mam wizytę u gina, trochę się boję, w sumie to więcej niż trochę. Ale tak pewnie czuje się każda przyszła mama. Wyniki zrobione, z tego co widzę to są całkiem dobre, więc czekam z niecierpliwością.
Wczoraj byłam u gina i mój Kropek ma już 2,02 cm Póki co jest dobrze, mam niestety za wsysoką glukoze i będę musiała zrobić test 75g glukozy na samą myśl już mi niedobrze..bleee. Dostałam też skierowanie na badania prenatalne i genetyczne, no mam już swoje latka nie ma co kryć, oczywiście czuję lekki niepokój ale na wyraźne polecenie męża mam odpuścić i nie martwić się z góry, ze coś będzie nie tak, bo jest dobrze i tak ma być cały czas !
Mam już umówioną wizytę w poradni genetycznej, jutro idę do innej na pobranie krwi do testu PAAPA i BHCG i umówić sie na USG genetyczne. Boję się i dlatego staram się o tym nie myśleć za dużo. Będzie dobrze, będzie dobrze!!!!!
Wiadomość wyedytowana przez autora 16 listopada 2015, 19:03
Wyniki dziś rano mąż odebrał i są w normie !!!! Super bo już się zaczynałam bać. W przyszłym tygodniu zaczynam cykl badań prenatalnych, już się zaczynam poważnie denerwować.
Samej w pewnym momencie mojego życia wydało mi się, że resztę zycia spędzę sama i mamą nie zostanę, a co róż jakies koleżanki wychodziły za mąż i rodziły dzieci a ja za każdym razem chociażby ze łzami w oczach i ciężkim sercem im gratulowałam. A dziś poczułam się jakbym dostała lekko obuchem w głowę. Czuję sie z tym fatalnie, z jednej strony jest mi przykro że inni nie chcą albo nie potrafią się cieszyć ze mną, a z drugiej strony mam jakies irracjonalne poczucie winy wobec Uli. Mąż próbuje mi wbić w głowę, że mam przestać o tym myśleć , bo to nie nasza wina że oni nie mogą mieć dziecka i że przecież całe otoczenie nie będzie rezygnować z rodzicielstwa tylko żeby Uli nie urazić. Nie wiem, jakoś mi cieżko z tego powodu...
Wiadomość wyedytowana przez autora 21 listopada 2015, 18:06
U mnie ok, czekam na wyniki posiewu moczu, bo mam jakieś wstrętne bakterie... bleee. Czuję się znośnie, chociaż dziś jakby mi ktoś odłączył prąd.
W poniedziałek przyznałam się swojej Dyrektorce do ciąży i doznałam szoku. Po wszystkich przykrych sytuacjach jakie z nią miałam, a były naprawdę ciężkie, ona uściskała mnie pogratulowała i co mnie już zaszokowało ostatecznie przyznała awans i podwyżkę....do tej pory nie mogę dojść do siebie. Jakieś resztki człowieczeństwa się ujawniły. W sumie to moja firma jest pro mamowa, mamy nie boją się zachodzić w ciążę i iść na macierzyńskie, potem wracają bez problemu do pracy. W 2016 r. z macierzyńskich wróci aż 4 dziewczyny i kolejne 4 zostaną mamami
Dobrze się zaczął ten tydzień, dziś jestem trochę bez formy, ale się ogarnę, bo po pracy jedziemy z mężem po naszą pierwszą wspólną choinkę....jaram się jak dziecko
Czuję się dobrze, mam nadzieję, że Kropka też , brzuch się powoli zaokrągla, wczoraj minęło 100 dni ciąży...nie wiem kiedy.
Po nowym roku ruszę z jakimiś zakupami dla dzieciaczka i dla mnie też, bo czuję, że moje spodnie już mi długo nie posłużą.
Wszystkim przyszłym mamom i staraczkom życzę spokojnych radosnych i pełnych nadziei na przyszły rok Świąt !!!!!
Zzabawnie było wczoraj wieczorem..graliśmy z moim G. w remika i chyba z 6 razy z rzędu przegrałam i w końcu mnie zapytał czy jestem zła że znowu przegrałam, ja na to , że nie i w ryk...wyłam bez powodu chyba z piętnaście minut...aż się zanosiłam płaczem...ah te hormony
Być najlepszą mamą dla mojej Kropeczki, ale też nie być mamą w wyciągniętym dresie umorusanym tym co dzieciaczek postanowił oddać z powrotem, nieuczesaną i zaniedbaną. Być mamą która będzie szczęśliwa, a szczęśliwa mama to taka która w całym tym szaleństwie nie zapomni o sobie. Obiecuje sobie, oczywiście nie od razu, ale jak juz trochę ogarnę sytuację, znaleźć dla siebie- tylko dla siebie- chociaż kwadrans dziennie, mąż obiecał że mnie będzie wspierał..cudowny facet.
Być mamą aktywną- a co - truchtanie po parku z Kropeczką w wózku też jest mozliwe, widziałam już takie "wariatki"
Przede wszystim jednak troszczyć się o moją rodzinę, o męża- żeby nie czuł się zaniedbany i Kropeczkę, żeby od początku wiedziałą, że jest najważniejsza na świecie.
2015 rok był jak do tej pory chyba najlepszym w moim życiu, jestem pełna nadziei że 2016 będzie jeszcze lepszy
Wiadomość wyedytowana przez autora 1 stycznia 2016, 15:19
Kropeczka ma się dobrze waży już 200 g i ma 12 cm..wczoraj znowu doznałam szoku ( wiem to dziwne, ale ja się jeszcze ciągle dziwię , że tak mała istotka mieszka we me mnie),widać było już kręgosłup i żeberka ...mózg, nerki...fascynujące to wszystko jak natura sobie radzi. Najważniejsze że wszystko z nią i ze mną jest ok Szyjka w porządku, wyniki w porządku, bałam się o morfologię, że szybko mnie dopadnie anemia, bo już od dziecka miałam jakąś tendencję do tego, ale póki co hemoglobina jeszcze trzyma się w normie, ale myślę, ze do 11 lutego (kolejna wizyta u gina) już będzie poniżej normy, bo tendencja ewidentnie spadkowa .Tyle czekania znowu, na pocieszenie 3 lutego połówkowe usg i mierzenie
Zaczynamy ogarniać pokój, póki co szukam małej kanapy do spania dla mnie i męża bo odmówił wyraźnie spanie po porodzie beze mnie w drugim pokoju, potem kupimy łóżeczko i dopiero pod to będziemy szukać mebli-szafek na dziecięce rzeczy. Niestety mamy tak mały ten pokój, że nie ma szans na wstawienie komody czy osobnego przewijaka, musimy pokombinować z szafkami wiszącymi i ewentualnie słupkiem meblowym. Wypatrzyliśmy już w ikei fajne rozwiązanie, ale jak mówię najpierw największe gabarytowo meble, a potem miarka w ręce i będziemy kombinować żeby jak najwięcej upchnąć.
Brzuszek już mi ewidentnie widać, czuję się dobrze, czasami jakieś mdłości mnie dopadają, ale daję radę. Oczywiście najgorzej ze wstawaniem rano do pracy, ale kto nie miałby problemów wstając 0 4.20 rano Jak już jednak ogarnę się w łazience, dojadę do pracy to jest ok, mam dużo energii przez większość dania, dokuczają mi już niestety plecy i wiem ze będzie gorzej bo mam krzywy kręgosłup Póki co staram się nie narzekać i może jak dobre pójdzie to do kwietnia wytrwam w pracy..chciałabym, bo mam tam super ekipę i praca daje mi motywację do dbania o siebie, do ruchu. Boję się że na l4 ugrzęzłabym na kanapie i tyła A propos to póki co mam 1 kg na plusie..nie dużo, ale ja też jestem nie duża...wprowadziłam właśnie rygor, zero słodyczy z wyjątkiem niedzieli. Dziś jak byłam w sklepie to tak mnie korciło że ledwo wytrzymałam i wyszłam bez nieprzewidzianych zakupów.
Jest dobrze nie mogę uwierzyć, że jeszcze chwila , jeszcze moment i będę na półmetku
Wiadomość wyedytowana przez autora 14 stycznia 2016, 06:57
Najważniejsze że w weekendowy wypad do ikei udany, mąż pół soboty i niedzieli siedział ze śrubokrętem i skręcał meble...ale jest sukces pokój dla dzieciaczka ogarnięty , brakuje jeszcze łóżeczka i przyborów mniejszych gabarytów, ale co najważniejsze i najtrudniejsze ze względu na wymiar pokoju załatwione...uf... W nocy testowaliśmy spanie na nowej kanapie w tymże pokoju, było wygodnie i przyjemnie gdyby nie fakty dwa: 1. mąż niemiłosiernie chrapał..wrrrrrr 2. ponieważ kot nie ma wstępu do tego pokoju to w połowie nocy postanowił pojawić się pod drzwiami i głośno dawał znać miauczeniem, że jest z tego faktu niezadowolony...
Generalnie jestem mega niewyspana, na kota leję, ale mąż mnie już drażni, bo to kolejna noc z rządu w trakcie której przez niego nie śpię. Fakt, że generalnie źle sypiam w ciąży, ale to jego chrapanie mnie dobija, co rano słyszę przeprosiny ale co mi z tego..jestem już zmęczona , dziś w nocy to już nawet zaczęłam rozważać czy nie spać w osobnych pokojach, bo muszę się wyspać w końcu....
Uspokoiłam się wczoraj po wizycie, bałam się ze jej nie czuję i że coś z nią nie tak, ale już wiem że jest całą, zdrowa i chyba dobrze się bawi. Niestety spadły mi wyniki, nieznacznie hemoglobina poniżej normy, no i znowu liczne bakterie w moczu i na dodatek pojawiły się też leukocyty i szczawiany. W poniedziałek mam wizytę u gina , zobaczymy co powie. Czuję się dobrze, chodzenie do pracy służy mi psychicznie więc wolę się nie wybierać na zwolnienie jeśli nie będzie takiej potrzeby, zwłaszcza, że wczoraj rozmawiałam z moją płacową i dobrze by było wytrwać bez zwolnienia przynajmniej do końca marca, żeby do podstawy macierzyńskiego weszły mi "bogate" miesiące. Może się uda
Póki co czekam na wiosnę, słoneczko, bo dołuje mnie to co za oknem sie dzieje. Staram się sprawiać sobie małe przyjemności, żeby nadal czuc się kobieco-ostatnio czuję się jak krówka...duża krówka...więc pozwalam sobie na większe ilości niż normalnie umilaczy w postaci nowych kosmetyków, książek itp...marzę o tym żeby założyć jakieś mega cudne szpilki, sukienkę i błyszczeć heheh wiem to głupie ale mam ostatnio duużą potrzebę bycia kobiecą, bo coraz rzadziej tak się czuję...ale smęcę ...byle do wiosny !!!
Wiadomość wyedytowana przez autora 9 marca 2016, 21:54
Gratuluję. Samych pozytywnych myśli. :) Spokojnej ciąży.
Dziękuję Kochana :)
gratulacje! :) ciesz się każdym dniem ciąży, to wspaniały okres! :*
Bardzo się cieszę, że tu trafiłaś :) Jeszcze raz gratuluję!
Jeżeli byś miała ochotę to zapraszamy na forum Czerwcowe Mamusie 2016 :) jest już nas sporo i zawsze służymy pomocą :D
O dziękuję za zaproszenie , poszukam Was i dołączę chętnie :D