X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki ciążowe Czekamy...
Dodaj do ulubionych
1 2
WSTĘP
Czekamy...
O mnie: Szczęśliwą żoną od czerwca 2015 r i mam nadzieję równie szczęśliwą mamą już w czerwcu 2016r.
Moja ciąża:
Chciałabym być mamą:
Moje emocje: Na razie strach, lęk a momentami przerażenie że nie dam rady..oby mi przeszło :D
Przejdź do pamiętnika starania i przeczytaj moją historię starania się o dziecko

29 października 2015, 20:39

A więc jestem tu...nie mogę w to uwierzyć. Boję się , ponoć z czasem mi przejdzie :)
Tyle emocji mną targa, milion myśli przebiega mi przez głowę , trudno je ubrać w słowa...od dziś staram się myśleć tylko pozytywnie :)

30 października 2015, 14:32

Czuję się dziś jak ...kupa...pewnie dlatego, że cały czas leże i podsypiam. Rano byłam zrobić badania, 3 fiolki krwi mi Panie utoczyły, ale za to po raz kolejny nasłuchałam się komplementów na temat moich pięknych żył :D Było miło i sympatycznie, ale wcześniej zaliczyłam prawie zgon pod kasą...302 zł mnie to kosztowało, wczoraj prawie 200 zł w aptece, dwie wizyty u gina w tym m-cu 300 zł, do tego jeszcze muszę oddać auto do mechanika i zmienić opony na zimowe, bilet m-czny do pracy 230 zł. Jestem dopiero tydzień po wypłacie a 2/3 gdzieś zniknęło. Załamkę zaliczyłam, jak my damy radę jak kropek się już pojawi na tym świecie?? Pociesza mnie jedynie fakt, że pracuję w miejscu gdzie co kwartał są dodatkowe pieniądze, to zdążę jeszcze trochę poodkładać zanim zniknę z pracy, ale mimo wszystko trzeba będzie po rezygnować z kilku przyjemności na jakie sobie pozwalamy. Ehhhhh na naszym kropku nie zamierzam oszczędzać ale jakoś mną to lekko wstrząsnęło.
Poza tym męczy mnie przeziębienie, mam lekki katar, który niestety spływa po gardle i je gilgocze więc podkaszluję , zwłaszcza rano i wieczorem. Piłam już syropek, robiłam inhalacje z soli, właśnie kończę herbatkę imbirową...nie mogę się jeszcze przełamać do jedzenia surowego czosnku bo nienawidzę...bleeee, koleżanka mi podpowiedziała, że ona smaruje chlebek masłem, wyciska czosnek, a potem nakłada kilka składników żeby schować ten czosnek :D Spróbuję może , ale na samą myśl mnie mdli...poza tym to dalej plamię, ale staram się to olać i nie przejmować, w końcu wczoraj byłam u lekarza i jest ok..

31 października 2015, 12:14

No i pokłóciłam się z mężem. O to komu można już powiedzieć o ciąży. Z mojej strony wie mamam i brat i 3 osoby z pracy, bo musiałam im powiedzieć, z resztą są to osoby które tak czy siak zobaczyłyby moje zwolnienie z B. Od męża wie tylko mama i on bardzo chciał by powiedzieć ojcu i bratu z żoną- oni już niestety pięć lat po ślubie i ciągle nic-mają jakieś problemy.
Ja ciągle plamię, mimo luteiny, ale jak mówił lekarz staram się wyluzować, zwłaszcza że teraz mogą teoretycznie być dni miesiączki. Biorę luteinę 100 i zastanawiam się czy nie brać tez, bo mam, duphastonu, który został po wizycie na pogotowiu...mój lekarz jest poza kontaktem teraz :(
No i w związku z tym plamieniem i jeszcze przeziębieniem ciągle towarzyszy mi strach, wolałabym poczekać do 12 tygodnia i wtedy powiedzieć i o to poprosiłam G. na co on że to nie fair, bo mój brat wie i w pracy wiedzą...no kurcze w pracy trudno to było ukryć, a mój brat i tak by się domyślił bo gadamy codziennie. Ale do G. to nie dociera, że ja się boję powiedzieć za szybko. Mam koleżankę, która już na samym początku powiedziała wszystkim , w pracy, dalszej i bliższej rodzinie i jak poroniła to pamiętam jaki to był dla niej powtórny koszmar, bo straciła dzieciątko i jeszcze musiała się tłumaczyć że nie ma rosnącego brzuszka. W tej sytuacji ani my ani ona nie wiedziała jak się zachować.
W nerwach wykrzyczałam G. że jak chce to proszę niech mówi komu chce, ale jak nie daj Bóg coś się stanie to on będzie się tłumaczył i patrzył w oczy tym ludziom z bólem, bo ja nie zamierzam mieć z tym nic wspólnego. Dlaczego tak trudno mu zrozumieć że dla mojego spokoju wewnętrznego można poczekać z nowiną, do połowy grudnia nie jest znowu tak daleko. wyszedł w nerwach z domu na zakupy, a ja po babsku zamknęłam się w łazience nie chcąc go widzieć. Wiem zachowałam się może jak dziecko, ale czasami mam wrażenie że on nic nie rozumie. Wiem, że mnie kocha i wspiera, ale nie jest w stanie zrozumieć jaki ciężar emocji i strachu w sobie noszę.
Ehhh wygadałam się i jest mi odrobinę lżej...

Wiadomość wyedytowana przez autora 31 października 2015, 12:16

2 listopada 2015, 11:12

Jestem dziś w pracy i konam...nie wiem czy to kropek czy to przeziębienie, ale ogarnęła mnie totalna nie moc. Nie mogę się skupić na pracy, nie mam nawet siły siedzieć wyprostowana w fotelu, więc garbię się na d biurkiem. Marzę żeby się położyć...jakby mi ktoś normalnie odciął prąd w całym ciele.

5 listopada 2015, 13:03

Mdłości...bardzo nie fajna przypadłość. W moim przypadku nie są może najmocniejsze, nie mam torsji, nie biegam co chwilę do kibelka z ręką zaciśnięta na ustach, ale męczą mnie dosyć mocno. Najgorsze właśnie to że muszę się z nimi kryć w pracy i nie mogę z czystym sumieniem powiedzieć, słuchajcie, kiepsko się czuję, poleżę chwilę na biurku i będzie dobrze. Muszę się kryć, kombinować i udawać. Czasami uda mi się na chwilę "służbowo" pójść do pokoju koleżanki która wie- bo obydwie pracujemy w kadrach, więc siłą rzeczy musiałam jej powiedzieć- i tam trochę się wyciągnę na krześle z nogami na kartonie papieru i pooddycham w ciszy modląc się żeby przeszło. Przez te mdłości mam problem z piciem, na sam widok wody rzygać mi się chce, kiedyś piłam 2 litry wody dziennie a teraz nie wiem czy wypijam litr, raczej nie.

Zamówiłam sobie przez internet mądrą :D książkę dla spodziwaczek i nie mam odwagi jej rozpakować, może poczekam do przyszłego tygodnia wi wizyty u gina....Tak wiem, hormony na mózg mi się rzuciły chyba.

6 listopada 2015, 19:11

To był całkiem dobry dzień :) Rano mdłości i bałam się że tak będzie przez cały dzień, ale w pracy przeszło i spokój do tej pory!!!! To mnie uszczęśliwiło, na dodatek byłam dziś zarezerwować stolik w fajnej klubokawiarni, bo mąż zabiera mnie w przyszłą wolną środę na randkę. Trochę stresu mieliśmy ostatnio, głównie siedziałam w domu i się martwiłam, więc dobrze mi to zrobi.
Dałam się dziś złamać i przyznaję się bez bicia...zjadłąm czipsy paprykowe. Wiem że nie powinnam, ale to było silniejsze ode mnie. Były boskie jak nigdy. Już mężowi powiedziałam że ma mnie pilnować żebym nie kupowała i nie jadła takich śmieci i ma nie reagować gdybym nawet żebrała u jego stóp o zakup choćby najmniejszej paczki!!! :D Generalnie widzę, że ciągnie mnie w kierunku słonego i ostrego jedzenia, a odrzuca od słodkiego- tu akurat ulga....nie żebym nie jadła w ogóle słodkiego, ale wolę inne smaki. Ostatnio posmarowałąm sobie placki naleśnikowe słonym serkiem a la feta i uważam że były boskie w smaku :)
Jutro akcja lepienie ruskich pierogów, już się nie mogę doczekać...jestem pierogomaniczką...za ruskie dałbym się pokroić :) Następne w kolejce będą z kaszą gryczaną, też dawno nie robiłam.Boże prawie cały post o jedzeniu...masakra coś czuję ze przytyję w tej ciąży więcej niż zakładam..chociaż pewnie jak juz zobaczę rosnący brzuszek to się opamiętam , bo póki co nic nie widać i waga nie wzrosła, przynajmniej ja nie zauważyłam.
W przysłym tygodniu wizyta u gina, boję się trochę, ale staram się myśleć pozytywnie. Weekend właśnie się zaczął, cudowna jest świadomość, że budzik nie zadzwoni o 4.45 rano :)

13 listopada 2015, 09:19

Wczoraj wieczorem dopadł mnie kryzys osobowościowy i polały się łzy, duuużo łez. Dobrze że mąż znalazł miejsce w swoich ramionach i utulił. Nie wydarzyło się w sumie nic, co się nie wydarza od kilku tygodni, ale chyba czara się przelała. Mój dzień wygląda następująco, rano wcześnie wstanie, podróż do pracy , tam jakoś się trzymam, powrót do domu, obiadek i spanie...spanie...spanie i tak dzień w dzień. Wieczorem totalnie opadam z sił, nic totalnie nie chce mi się robić, na nic nie mam siły, wszystko przekładam "na jutro". I tak dzień w dzień. A taki stan rzeczy nie leży w mojej naturze, normalnie jestem bardzo aktywna, robię milion rzeczy na raz, mam mnóstwo zajęć, jestem w ciągłym ruchu. A teraz ...jestem w totalnym bezruchu i to mnie bardzo męczy, po każdej po o biedniej drzemce czuję się jeszcze gorzej niż przed, totalnie rozwalona. I to wszystko wywołało u mnie płacz, mam nadzieję, że z końcem pierwszego trymestru poczuję się lepiej i zgodnie z tym co piszą w mądrych książkach i internetach wstąpi we mnie nowa energia :) Oby...
Dziś mam wizytę u gina, trochę się boję, w sumie to więcej niż trochę. Ale tak pewnie czuje się każda przyszła mama. Wyniki zrobione, z tego co widzę to są całkiem dobre, więc czekam z niecierpliwością.

14 listopada 2015, 14:24

Od bladego świtu boli mnie głowa...ehhh...nie wiem dlaczego, już wczoraj dawala znaki, ale dziś to już ból:(
Wczoraj byłam u gina i mój Kropek ma już 2,02 cm :D Póki co jest dobrze, mam niestety za wsysoką glukoze i będę musiała zrobić test 75g glukozy :( na samą myśl już mi niedobrze..bleee. Dostałam też skierowanie na badania prenatalne i genetyczne, no mam już swoje latka nie ma co kryć, oczywiście czuję lekki niepokój ale na wyraźne polecenie męża mam odpuścić i nie martwić się z góry, ze coś będzie nie tak, bo jest dobrze i tak ma być cały czas !

16 listopada 2015, 19:03

9t0d...Czyżby jakiś mały przełomik w moim samopoczuciu.... dziś od rana aż do teraz jest dobrze!!! Mały kryzysik ok 13...ale małe, słabiutkie capuccino z duużą ilością spienionego mleka dało radę go pokonać. Leżę w domku ze słuchawkami na uszach, słucham energetycznych kawałków, podśpiewuję, macham nóżkami do rytmu i czuję się pełna energii!!! Boże tak bym chciała, żeby tak już zostało...czuję się szczęśliwa.
Mam już umówioną wizytę w poradni genetycznej, jutro idę do innej na pobranie krwi do testu PAAPA i BHCG i umówić sie na USG genetyczne. Boję się i dlatego staram się o tym nie myśleć za dużo. Będzie dobrze, będzie dobrze!!!!!

Wiadomość wyedytowana przez autora 16 listopada 2015, 19:03

20 listopada 2015, 10:17

Uffff...test 75 g glukozy zrobiony..przeżyłam, chociaż pierwsza godzina po była ciężka :D Na szczęście razem ze mną męki przechodziła inna ciężarówka, ale ona już chyba 26 tydzień, więc nawet się z tego razem pośmiałyśmy.
Wyniki dziś rano mąż odebrał i są w normie !!!! Super bo już się zaczynałam bać. W przyszłym tygodniu zaczynam cykl badań prenatalnych, już się zaczynam poważnie denerwować.

21 listopada 2015, 18:01

Ehhh miał być miły dzień a wyszło średnio. Byliśmy dziś na obiedzie u teściów,był też brat mojego męża z żoną. Dziś postanowiliśmy się przyznać juz że jesteśmy w ciąży. Gdy mąż to ogłosił zapadła grobowa cisza, teściowa widząc co sie dzieje powiedziała :cieszymy się i coś tam jeszcze zapytała. Szwagierka wytrzymałą jeszcze z 5 minut przy stole , po czym wstała , ubrała się w przedpokoju i uciekła. Brat G. poczekał jeszcze chwile powiedział ciche gratuluję, ja powiedziałam ciche dziekuję, po czym on też wstał od stołu i poszedł za żoną. Teściowa się po tym rozpłakała, już jak byliśmy sami powiedziała ze bardzo się z teściem cieszą , ale Ula (szwagierka )ma poważny problem i mimo tej ciężkiej atmosfery dobrze się stało że to usłyszała, że musi sobie z tym poradzić. Dodała, że Ula ma poważne problemy z tarczycą, lekarze nie bardzo już wiedzą jak jej pomóc i to się niestety przekłada na problem z zajściem w ciążę i bardzo chwiejne stany emocjonalne-co sama zauważyłam już wcześniej. Jej stan emocjonalny pogorszył sie w zeszłym roku, jak nasi wspólni znajomi ogłosili że sa w ciąży, praktycznie zerwała z nimi kontakty. Wiedziałam, że może to źle przyjąc ale takiej reakcji jak dziś to się chyba nie spodziewałam. Z jednej strony jest mi jej oczywiście żal i zrozumiem jej cierpienie,ale z drugiej strony zrobiło mi sie samej przykro, że zamiast radosnej nowiny zrobiła się stypa.
Samej w pewnym momencie mojego życia wydało mi się, że resztę zycia spędzę sama i mamą nie zostanę, a co róż jakies koleżanki wychodziły za mąż i rodziły dzieci a ja za każdym razem chociażby ze łzami w oczach i ciężkim sercem im gratulowałam. A dziś poczułam się jakbym dostała lekko obuchem w głowę. Czuję sie z tym fatalnie, z jednej strony jest mi przykro że inni nie chcą albo nie potrafią się cieszyć ze mną, a z drugiej strony mam jakies irracjonalne poczucie winy wobec Uli. Mąż próbuje mi wbić w głowę, że mam przestać o tym myśleć , bo to nie nasza wina że oni nie mogą mieć dziecka i że przecież całe otoczenie nie będzie rezygnować z rodzicielstwa tylko żeby Uli nie urazić. Nie wiem, jakoś mi cieżko z tego powodu...

Wiadomość wyedytowana przez autora 21 listopada 2015, 18:06

8 grudnia 2015, 21:27

Już po wizycie genetycznej i mój Kropek a raczej KROPKA :) ma się dobrze. Wszystko w normie, ma śliczne rączki, śliczne nóżki i śliczną kość nosową...cała jest śliczna !!!!!! Wszystkie badania są w porządku. Jestem taka szczęśliwa :) Dziś jak zobaczyłam moje szczęście na ekranie dotarło do mnie że będa mamą...bo zobaczyłam małego człowieczka, nie jakąś średnio kształtną plamę. Mała ma już 6,06 cm i straszna z niej wiercipiętka, Pani doktor która chyba jeszcze ciągle uczy sie robić usg genetyczne nie dała rady ogarnąć mojego dzieciaczka i musiała przekazać je w bardziej doświadczone ręce. Przed gabinetem prawie zeszłam na zawał z nerwów, ale po wyjściu z mężem poryczeliśmy sie razem. To coś niesamowitego...:)

16 grudnia 2015, 12:25

Popłakałam się dziś, jedna z moich tutejszych przyjaciółek została mamą ślicznej parki :) Dzieciaczki są wcześniaczkami, ale maj się dobrze. Mama z wielkim poświeceniem ostatnie 6 tygodni leżała plackiem w szpitalu. Dzielna mama, dzielne dzieciaczki :) Sosenko jeszcze raz wielkie gratulacje :D

U mnie ok, czekam na wyniki posiewu moczu, bo mam jakieś wstrętne bakterie... bleee. Czuję się znośnie, chociaż dziś jakby mi ktoś odłączył prąd.

W poniedziałek przyznałam się swojej Dyrektorce do ciąży i doznałam szoku. Po wszystkich przykrych sytuacjach jakie z nią miałam, a były naprawdę ciężkie, ona uściskała mnie pogratulowała i co mnie już zaszokowało ostatecznie przyznała awans i podwyżkę....do tej pory nie mogę dojść do siebie. Jakieś resztki człowieczeństwa się ujawniły. W sumie to moja firma jest pro mamowa, mamy nie boją się zachodzić w ciążę i iść na macierzyńskie, potem wracają bez problemu do pracy. W 2016 r. z macierzyńskich wróci aż 4 dziewczyny i kolejne 4 zostaną mamami :)

Dobrze się zaczął ten tydzień, dziś jestem trochę bez formy, ale się ogarnę, bo po pracy jedziemy z mężem po naszą pierwszą wspólną choinkę....jaram się jak dziecko :)

23 grudnia 2015, 12:34

Troszkę mnie nie było, ale w pracy szaleństwo w domu szaleństwo :)
Czuję się dobrze, mam nadzieję, że Kropka też , brzuch się powoli zaokrągla, wczoraj minęło 100 dni ciąży...nie wiem kiedy.
Po nowym roku ruszę z jakimiś zakupami dla dzieciaczka i dla mnie też, bo czuję, że moje spodnie już mi długo nie posłużą.

Wszystkim przyszłym mamom i staraczkom życzę spokojnych radosnych i pełnych nadziei na przyszły rok Świąt !!!!!:)

27 grudnia 2015, 20:38

Święta i po świętach ...było fajnie , rodzinnie i w ogóle moje pierwsze święta z mężem, a rok temu w wigilię , w górach oświadczył mi się..Teraz mała rocznica była i to jaka szczęśliwa bo Kropeczka w drodze :)
Zzabawnie było wczoraj wieczorem..graliśmy z moim G. w remika i chyba z 6 razy z rzędu przegrałam i w końcu mnie zapytał czy jestem zła że znowu przegrałam, ja na to , że nie i w ryk...wyłam bez powodu chyba z piętnaście minut...aż się zanosiłam płaczem...ah te hormony :D

1 stycznia 2016, 15:20

Postanowienia noworoczne :
Być najlepszą mamą dla mojej Kropeczki, ale też nie być mamą w wyciągniętym dresie umorusanym tym co dzieciaczek postanowił oddać z powrotem, nieuczesaną i zaniedbaną. Być mamą która będzie szczęśliwa, a szczęśliwa mama to taka która w całym tym szaleństwie nie zapomni o sobie. Obiecuje sobie, oczywiście nie od razu, ale jak juz trochę ogarnę sytuację, znaleźć dla siebie- tylko dla siebie- chociaż kwadrans dziennie, mąż obiecał że mnie będzie wspierał..cudowny facet.
Być mamą aktywną- a co - truchtanie po parku z Kropeczką w wózku też jest mozliwe, widziałam już takie "wariatki" :D
Przede wszystim jednak troszczyć się o moją rodzinę, o męża- żeby nie czuł się zaniedbany i Kropeczkę, żeby od początku wiedziałą, że jest najważniejsza na świecie.
2015 rok był jak do tej pory chyba najlepszym w moim życiu, jestem pełna nadziei że 2016 będzie jeszcze lepszy :D


Wiadomość wyedytowana przez autora 1 stycznia 2016, 15:19

13 stycznia 2016, 19:12

Wczoraj byłam u swojego gina..moja Kropeczka zdecydowanie chce być dziewczynką ...może Matyldą? :) Jeszcze się zastanawiamy z mężem ale to imię jako pierwsze przyszło mi do głowy jak dowiedzieliśmy się na pierwszym usg genetycznym że chyba dziewczyna i trochę się już do nas przylepiło, pewnie będzie trudno wymyślić coś lepszego.
Kropeczka ma się dobrze waży już 200 g i ma 12 cm..wczoraj znowu doznałam szoku ( wiem to dziwne, ale ja się jeszcze ciągle dziwię , że tak mała istotka mieszka we me mnie),widać było już kręgosłup i żeberka ...mózg, nerki...fascynujące to wszystko jak natura sobie radzi. Najważniejsze że wszystko z nią i ze mną jest ok :) Szyjka w porządku, wyniki w porządku, bałam się o morfologię, że szybko mnie dopadnie anemia, bo już od dziecka miałam jakąś tendencję do tego, ale póki co hemoglobina jeszcze trzyma się w normie, ale myślę, ze do 11 lutego (kolejna wizyta u gina) już będzie poniżej normy, bo tendencja ewidentnie spadkowa .Tyle czekania znowu, na pocieszenie 3 lutego połówkowe usg i mierzenie :)
Zaczynamy ogarniać pokój, póki co szukam małej kanapy do spania dla mnie i męża bo odmówił wyraźnie spanie po porodzie beze mnie w drugim pokoju, potem kupimy łóżeczko i dopiero pod to będziemy szukać mebli-szafek na dziecięce rzeczy. Niestety mamy tak mały ten pokój, że nie ma szans na wstawienie komody czy osobnego przewijaka, musimy pokombinować z szafkami wiszącymi i ewentualnie słupkiem meblowym. Wypatrzyliśmy już w ikei fajne rozwiązanie, ale jak mówię najpierw największe gabarytowo meble, a potem miarka w ręce i będziemy kombinować żeby jak najwięcej upchnąć.
Brzuszek już mi ewidentnie widać, czuję się dobrze, czasami jakieś mdłości mnie dopadają, ale daję radę. Oczywiście najgorzej ze wstawaniem rano do pracy, ale kto nie miałby problemów wstając 0 4.20 rano :D Jak już jednak ogarnę się w łazience, dojadę do pracy to jest ok, mam dużo energii przez większość dania, dokuczają mi już niestety plecy i wiem ze będzie gorzej bo mam krzywy kręgosłup :( Póki co staram się nie narzekać i może jak dobre pójdzie to do kwietnia wytrwam w pracy..chciałabym, bo mam tam super ekipę i praca daje mi motywację do dbania o siebie, do ruchu. Boję się że na l4 ugrzęzłabym na kanapie i tyła :D A propos to póki co mam 1 kg na plusie..nie dużo, ale ja też jestem nie duża...wprowadziłam właśnie rygor, zero słodyczy z wyjątkiem niedzieli. Dziś jak byłam w sklepie to tak mnie korciło że ledwo wytrzymałam i wyszłam bez nieprzewidzianych zakupów.
Jest dobrze :) nie mogę uwierzyć, że jeszcze chwila , jeszcze moment i będę na półmetku :)

Wiadomość wyedytowana przez autora 14 stycznia 2016, 06:57

25 stycznia 2016, 07:39

Wow belly pokazuje, że dziś się zaczął 20 tydzień...nie wierzę ! Brzuszek jest, a ja ciągle mieszczę się w 2 pary zwykłych dżinsów..hmmm...czyżbym wcześniej chodziła w za dużych ?

Najważniejsze że w weekendowy wypad do ikei udany, mąż pół soboty i niedzieli siedział ze śrubokrętem i skręcał meble...ale jest sukces pokój dla dzieciaczka ogarnięty , brakuje jeszcze łóżeczka i przyborów mniejszych gabarytów, ale co najważniejsze i najtrudniejsze ze względu na wymiar pokoju załatwione...uf... W nocy testowaliśmy spanie na nowej kanapie w tymże pokoju, było wygodnie i przyjemnie gdyby nie fakty dwa: 1. mąż niemiłosiernie chrapał..wrrrrrr 2. ponieważ kot nie ma wstępu do tego pokoju to w połowie nocy postanowił pojawić się pod drzwiami i głośno dawał znać miauczeniem, że jest z tego faktu niezadowolony...
Generalnie jestem mega niewyspana, na kota leję, ale mąż mnie już drażni, bo to kolejna noc z rządu w trakcie której przez niego nie śpię. Fakt, że generalnie źle sypiam w ciąży, ale to jego chrapanie mnie dobija, co rano słyszę przeprosiny ale co mi z tego..jestem już zmęczona , dziś w nocy to już nawet zaczęłam rozważać czy nie spać w osobnych pokojach, bo muszę się wyspać w końcu....

4 lutego 2016, 08:32

Już po połówkowych :D Wszystko w porządku, 100% dziewczyna , mam śliczne zdjęcie "cipuszki" jak to określił lekarz :D W trakcie badania mała pokazała jak potrafi mnie kopać nóżką, nic w sumie nie czułam, bo wyszło na to że mam łożysko na przedniej ścianie. Od kilku dni wydaje mi się że czasami coś czuję, ale nie potrafię jeszcze określić czy to Kropeczka daje znaki czy też moje jelita...a mam jelita które czasami dają znaki obecności.

Uspokoiłam się wczoraj po wizycie, bałam się ze jej nie czuję i że coś z nią nie tak, ale już wiem że jest całą, zdrowa i chyba dobrze się bawi. Niestety spadły mi wyniki, nieznacznie hemoglobina poniżej normy, no i znowu liczne bakterie w moczu i na dodatek pojawiły się też leukocyty i szczawiany. W poniedziałek mam wizytę u gina , zobaczymy co powie. Czuję się dobrze, chodzenie do pracy służy mi psychicznie więc wolę się nie wybierać na zwolnienie jeśli nie będzie takiej potrzeby, zwłaszcza, że wczoraj rozmawiałam z moją płacową i dobrze by było wytrwać bez zwolnienia przynajmniej do końca marca, żeby do podstawy macierzyńskiego weszły mi "bogate" miesiące. Może się uda :)

9 marca 2016, 21:54

Jakoś nie moge się zebrać do pisania. U mnie wszystko w porządku...mała Matylda rośnie i coraz raźniej sobie poczyna w brzuchu :) Ja też rosnę, narazie mam na plusie 5 kg..około, niby nie dużo, ale to dziwne uczucie bo nigdy w życiu tye nie ważyłam. Ciągle chodze do pracy, al4 motywacja coraz mniejsza. A jeszcze ta pogoda mnie totalnie rozwala. Dolegliwości inne są raczej małe, więc nie narzekam. Ogarniamy z mężem wyprawkę i mam wrażenie że ciągle jesteśmy w lesie, a lista zamiast się skaracać to się wydłuża. Coraz częściej myślę o porodzie i jestem coraz bardziej przerażona...boję się bólu (słaba jestem jśli chodzi o odporność na ból), boję się ze cos pójdzie nie tak...ehhh...boję się ,że nie ogarnę siebie i dziecka po porodzie...Dzisiaj pierwszy raz śnił mi się poród o dziwo poszło szybko, w sumie bez boleśnie, parę godzin po wstałam z łóżka do toalety, nic mnie nie bolało, żadnych krwawień, płaski brzuch od razu...było by zajebiście gdyby tak sie dało :)
Póki co czekam na wiosnę, słoneczko, bo dołuje mnie to co za oknem sie dzieje. Staram się sprawiać sobie małe przyjemności, żeby nadal czuc się kobieco-ostatnio czuję się jak krówka...duża krówka...więc pozwalam sobie na większe ilości niż normalnie umilaczy w postaci nowych kosmetyków, książek itp...marzę o tym żeby założyć jakieś mega cudne szpilki, sukienkę i błyszczeć :) heheh wiem to głupie ale mam ostatnio duużą potrzebę bycia kobiecą, bo coraz rzadziej tak się czuję...ale smęcę ...byle do wiosny !!!

Wiadomość wyedytowana przez autora 9 marca 2016, 21:54

1 2