

Chyba już coraz bardziej się niecierpliwie. Na szczęście przeprowadzka już prawie skończona. Dziś spakuję moją torbę do szpitala i dopiero będę spokojna, że wszystko jest gotowe na nadejście synka.
Jeśli chodzi o moje samopoczucie, to jest bardzo dobre. Nie czuję żadnych przykrych dolegliwości ciążowych. Rano, gdy się budzę, nie czuję się ciążowo dopóki nie dotknę brzuszka



A to my dziś rano


Nasza szalona gromada:


julita - wkleiłam u Ciebie w komentarzach, ale tylko we wpisach chyba się da.
To była fotka mojej psiny


Wiadomość wyedytowana przez autora 14 września 2015, 11:02
Minęła północ. Nie śpię przez cudowne, energiczne kopniaczki mojego synka, ale też przez ekscytację, że to JUŻ tak blisko!!! Dzuś zaczynamy wielkie odliczanie 10, 9, 8...
Tak bardzo nie mogę się już doczekać, ale nie mogę też uwierzyć w to, że już tak mało czasu zostało do absolutnego przewrotu w naszym dotychczasowym życiu


A mijają niesamowicie intensywnie. Już w sumie nie dużo zostało mi układania rzeczy po przeprowadzce i ogólnego sprzątania domu, ale w przyszłym tygodniu szykuje się walka z ZUSem więc nudno nie będzie. W czwartek będę miała tą kontrolę. Muszę nazbierać dowodów świadczących o autentyczności mojej działalności. Świadków, którzy przyjdą z psami na szczęście udało mi się szybko załatwić na ten dzień. Ehh to będzie stresujący tydzień... a potem to już Kamilku daję Ci zielone światło i możesz przychodzić na ten świat, jak już mamusia będzie czekała tylko na Ciebie, nie mając żadnych innych stresujących spraw na głowie

99% za nami!!!
Miałam pisać codziennie przez te ostatnie dni, taaa właśnie widać jak mi się to udaje



Co do nas, to czujemy się świetnie. Nawet Pani z ZUSu zdziwiła się, że tak "brykam" po schodach na kilka dni przed porodem, zamiast ledwo się kulać


Poza tym to sprzątam, sprzątam i przestać nie potrafię



Kamilku no dalej, hop do rodziców! Czekamy



Ogólnie to mąż jest całkowicie wyluzowany. Chciałby sobie jeszcze pospać i jest uśmiechnięty od ucha do ucha, a ja się cała trzęse z przejęcia i stresu chyba przed nadchodzącym bólem i nową rolą, którą już pewnie dziś rozpocznę. Trochę się też martwie jak tam synek, bo nie czuję go za bardzo, a strasznie wczoraj wywijał jak zwykle, więc teraz jego spokój mnie stresuje, a nie chcę za szybko jechać do szpitala. Tam to dopiero pewnie ogarnie mnie panika


Wiadomość wyedytowana przez autora 28 września 2015, 02:56

A zaczęło się tak jak pisałam we wcześniejszym wpisie o 2giej w nocy. Odszedł mi czop i zaczęły wypływać wody płodowe. Postanowiłam, że poczekamy dwie godziny z wyjazdem do szpitala, bo nie czułam żadnych skurczy. O 4.20 zostałam przyjęta do szpitala. Lekarz mnie zbadał na fotelu, a przy wchodzeniu na niego wody dosłownie wyprysnęły ze mnie, potem usg, ktg i zostałam na porodówce. Delikatne skurcze zaczęły się o 6.10 i występowały co 15 minut. Wody dalej wyciekały. O 7.30 lekarz stwierdzil rozwarcie na 2 i pół cm. Ja dalej super znosiłam skurcze. Były dla mnie o wiele łatwiejsze do zniesienia niż ból miesiączkowy. Ogólnie położna i lekarz stwierdzili, że szybko pójdzie i o 10-11stej bede juz po wszystkim. Położna uznała, że mam idealne warunki do rodzenia, więc łatwo pójdzie. A tu małe zdziwienie. Skurcze występowały rzadko, co 10 minut, później podano mi cos w kroplówce na rozwarcie szyjki. Było już 4cm, a ja byłam w mega szoku, że to tak mało boli i oddechami skutecznie pokonuję ból. Piłka okazała się świetnym i wygodnym miejscem dla pierwszej fazy porodu. Mąż mnie wspierał, pomagał, podtrzymywał, podawał wodę. Nawet miał łzy w oczach, ze to już tak blisko, ale skurcze dalej takie sobie. Rozwarcie nie postępowało. Dostałam oksytocynę i wtedy bóle już były nieco trudniejsze do zniesienia. Potem kolejne dawki oksytocyny i rozwarcie pięknie postępowało. Przy 8cm, ból był już jednak masakryczny. Marzyłam o znieczuleniu. Dostałam gaz rozweselający. Kompletnie na mnie nie działał, tak jak zalecony wcześniej prysznic przy 4cm rozwarcia. Ah no i w międzyczasie miałam lewatywę. Polecam, bo to nic strasznego, a po porodzie przy obolałym kroczu radość z niemuszenia załatwiania "grubszych" rzeczy jest ogromna



Dziś na świat przyszedł nasz ukochany synek

Wiadomość wyedytowana przez autora 28 września 2015, 19:28