X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki ciążowe Czy sa tu mamy z okolic Brentwood (UK)?? Jest juz z nami Walentynkowa Dziewczynka :-))
Dodaj do ulubionych
1 2 3
WSTĘP
Czy sa tu mamy z okolic Brentwood (UK)?? Jest juz z nami Walentynkowa Dziewczynka :-))
O mnie: w styczniu 34 lata (rocznik '81), od listopada 2014 w zwiazku malzenskim, po 2,5 latach znajomosci. W lutym zostaniemy rodzicami :-)
Moja ciąża:
Chciałabym być mamą:
Moje emocje:
Przejdź do pamiętnika starania i przeczytaj moją historię starania się o dziecko

18 listopada 2013, 16:11

Dzieczyny dawno mnie nie bylo. Wybralam sie na wakacje do hiszpanii i zupelnie zaniedbalam mierzenia temp. 2 listopada bylo serduszkowanie i pozniej tez ale myslam ze juz jest za pozno bo na pewno po owulacji.. Poddalismy sie urokom zwiedzania i na chwile zapomnielismy o wszystkim innym. Po powrocie 11 listopada mialam badanie skan wewnatrzpochwowy, sprawdzali czy w seodku wszystko ok. Okres spodziewalam sie tak ok 12, 13 lub 14 listopada ale nie przyszedl. Dzis 18 a okresu brak, szczerze mowic nie spoznial mi sie nigdy tak bardzo, to juz 36ty dzien od ostatniego okresu! Chyba sie nakrecam za bardzo ale testu nie kupilam. Boje sie go zrobic!! Chyba wole zyc w tej blogiej nadzieii niz upswnic sie ze to falszywy alarm i zastanawiac skad ten brak okresu?? Moze to klimat hiszpanii mnie rozlegulowal? Stres? Dodam ze w piatek wieczorem bolal mnie brzuch tak jak na okres, zaskoczenie wielkie kiedy rano @ nie bylo... Chyba zwariuje!! Kupie dzis chyba test...

18 listopada 2013, 16:36

Dodam jeszcze tylko ze strasznie spiaca jestem ostatnio, padam juz o 21 co nigdy wczesniej mi sie nie zdarzalo. Moj M jakos tak konkretnie uderzyl ostatnio slowami mowiac: ale jestes leniwa, jak nigdy, len nad lenie :-) a ja faktycznie siebie nie poznaje :-) czy myslicie ze skan wewnatrzpochwowy mogl nie wykryc "niespodzianki"?

Wiadomość wyedytowana przez autora 18 listopada 2013, 16:37

18 listopada 2013, 22:48

pozytywny!

18 listopada 2013, 22:50

w szoku jestesmy! najprawdziwszym...

20 listopada 2013, 23:07

narzekamy na polska sluzbe zdrowia ale z tego co opowiadaja moje przyjeciolki ktore przechodzily ciaze w polsce - polska sluzba zdrowia (a wlasciwie procedury prowadzenia ciazy) sa na naprawde wysokim poziomie... jesli sie myle wyprostujcie moje myslenie.
powiem Wam jak jest w UK gdzie mieszkam... Oczywiscie pierwszy kontakt GP, on jest od wszystkiego czyli tak naprawde od niczego... O wszystko o co chce zapytac musze miec umowione osobne wizyty i wkurza mnie ze zawsze trzeba umawiac sie kilka dni wczesniej np masz goraczke i grype to predzej umrzesz niz zjawisz sie na audiencji u jego ekscelencji. No chyba ze jednak zdecydujesz sie isc na spotkanie 5 dni pozniej, juz wyleczona domowymi sposobami i bez goraczki. Az sie boje jak bedzie prowadzona moja ciaza... (ojej, jeszcze nie moge sie przyzwyczaic :-)) "moja ciaza"...)
Tu nigdy nie bylam u ginekologa bo nigdy mnie do niego nie skierowano: cytologie robia pielegniarki, diagnozowanie trudnosci z zajsciem - konsultant bez dr przed nazwiskiem, teraz podobno czeka mnie usg (za kilka tygodni) ktore przeprowadzaja rowniez konsultanci a nie ginekolodzy... I powiem Wam szczerze ze nie mam pojecia o czym czesto piszecie: jakas beta, jakis progesteron... itd. nikt mi czegos takiego nie badal. Wyczytalam ze w Polsce sprawdza sie progesteron i jesli jest za niski to daje sie leki na podtrzymanie... czyli robi sie wszystko aby ratowac Babelka. Tu w UK? nic podobnego, praktycznie do 12 tygodnia nikt sie Toba nie przejmuje, ciaza do 12 tygodnia to wcale nie ciaza, to taki stan ktory moze sie w kazdej chwili zakonczyc.. zostawia sie wszystko naturze. Troszke sie boje .... 25 listopada mam pierwsza wizyte u GP, mam nadzieje ze jakos z krwi albo moczu potwierdza istnienie mojego Babelka...

22 listopada 2013, 22:26

chyba za duzo czytam. Zaczynam coraz bardziej sie martwic... a co jesli na usg nie pokaze sie serduszko? karce sie za takie mysli i wiem ze powinnam wierzyc tylko w dobry sceariusz ale kiedy przywoluje myslami wszystkie zaslyszane historie moich kolezanek i kobiet z mojego otoczenia, stwierdzam ze polowa z nich miala jakies komplikacje zakonczone poronieniem... Nie znam statystyk i nawet nie chce szukac ich w internecie i przepraszam jesli wprawilam w panike ktoras z Was, ktora rowniez pod sercem nosi juz Babelka...
W poniedzialek mam pierwsz wizyte u lekarza pierwszego kontaktu, mam nadzieje ze ta wizyta poprawi moj nastroj i rozwieje zle mysli...

4 grudnia 2013, 21:53

Ciąża zakończona 4 grudnia 2013
Przejdź do pamiętnika starania i czytaj kontynuację mojej historii

14 czerwca 2014, 18:21

robilam dzis test: jstem drugi raz w ciazy ale mam nadzieje ze tym razem sie uda. Czuje strach, ale i ogromne szczescie...

21 czerwca 2014, 09:19

nie wiedzialam ze to kiedys powiem: strasznie sie boje. Marzylam o macierzynstwie jak o niczym innym ale teraz zastanawiam sie czy oby to wszystko mnie nie przerosnie... podejrzewam ze maja w tym udzial hormony ktore wprowadzaja mnie w nastroj "gora - dol". Wczoraj M powiedzial swoim rodzicom, zareagowali inaczej niz sie spodziewalam: cisza, chyba szok, kilka pytan i dopiero po 20 minutach pierwsze gratulacje i slowa "cieszymy sie"... poza tym M zaczal przebakiwac cos o odpowiedzialnosci i zalegalizowaniu naszego zwiazku co calkowicie mnie sparalizowalo bo jakos ze mna nigdy o tym na powaznie nie rozmawial i wlasiwie jgo rodzice pierwsi niz ja, dowiedzieli sie ze bedzie slub (??). Ja nie chce slubu (aaaaa)... to bylo zawsze moja najbardziej stresujaca wizja mojej przyszlosci. Moze nie zrozumiecie, chyba bardziej normalne i naturalne jest ze kazda kobieta marzy o bialej sukni i slubie ale ja nie. Oczywisice kocham M i moge dac sie zaobraczkowac ale moze tylko w obecnosci ksiedza i swiadkow bez zadnej zbednej szopki weselnej i tych wszystkich przygotowan ktorych sie panicznie boje... czy ja zglupialam do reszty??

9 lipca 2014, 09:22

Strasznie dawno sie tu nie udzielalam, ale codziennie jestem i czytam niektore z Waszych pamietnikow oraz sprawdzam porady dnia... Miewam po prostu tak rozne nastroje, ze nie wiedzialabym nawet w jakim tonie opisywac swoje dni, swoje przemyslenia. Jest ich tak wiele.
Dzisiaj nie poszlam do pracy bo pogoda nad Lodynem niestety taka jaka jest tzn migrenowa. Pochmurno, szaro i mokro. Od trzech dni meczy mnie migrena, na ktora nie moge przyjmowac zadnych tabletek (poza paracetamolem, ktory nie dziala). Stwierdilam ze nie bede sie meczyc i wzielam urlop na zadanie, i powaznie mysle juz aby powiedziec wszystkim w pracy - wowczas nie bede miec juz takich obiekcji przez braniem zwolnienia lekarskiego wtedy kiedy sie zle czuje... Poza tym chandrowo jakos: wszystko mnie denerwuje a raczej stresuje. Jak to wszystko bedzie, jak sobie poradzimy z dzieckiem... Jest takie powiedzenie, ze zawze cos nam nie pasuje i nawet jesli czegos bardzo pragniemy i to wreszcie dostaniey to nie dostrzegamy, ze to wlasnie sie spelnilo, ze to co uwazalismy ze da nam szczescie, wcale tego szczescia nam nie dalo. Tzn chyba zle napisalam bo zle zabrzmialo: ja sie ciesze i bardzo jestemy szczesliwi ale to szczescie podszyte jest chyba wiekszym przerazeniem, ktore zaglusza wszystkie pozytywne emocje, ktorymi teraz powinnam tryskac...
A tak apropos - o co chodzi z "Ilusia"? Cos dzis mi sie o oczy obilo ze to jakas symulantka, ktora wypisuje tu glupoty?? Ale jak to mozliwe?? Czemu to mialoy sluzyc?

13 lipca 2014, 11:21

w piatek mialam robione usg i widzialam bicie serduszka, zachwytom i wzruszeniom nie bylo konca. A ja tak sie denerwowalam przed badaniem ze upocilam sie jak w saunie... Maluszek ma 1,12 cm dlugosi i jest podobny do taty ;-))) he he. Widzielismy juz zawiazki raczek i nozek i ogolnie przepiekne dziecko nam sie udalo :-))) Wszystko w normie ale dla swietego spokoju zrobilam badanie betaHCG oraz progesteron bo nie wiem czy brac luteine czy nie... wyniki dopiero w poniedzialek. Oczywiscie scialam sie troche z moim M bo bylismy juz bodajze u 3 roznych lekarzy przy roznych okazjach i kazdy mowil co innego a moj M oczywiscie wylapuje wybiorczo te informaje ktore mu pasuja... o podrozowaniu, jezdzeniu autem czy lataniu samolotem, czy bolach brzucha itp.
Moja gin z Warszawy stwierdzila ze bole brzucha ktore miewalam od czasu do czasu (takie jak na miesiaczke troche) sa jak najbardziej normalne i miewa je duzy odsetek kobiet (faktycznie rozmawialam o tym z dwiema ciezarowkami i tez miewaja takie) natomiast gin z londynu u ktorej bylismy w piatek stwierdzila ze to nie jest normale i zeby dla spokoju zrobic ten progesteron i w razie zlych wynikow brac luteine 2 razy dziennie po jednej tabletce ....
druga rozbieznosc: moja gin z wawy kazazla mi brac Aspargin (czyli magnez z potasem) na co gin z Londynu "oj uwazalabym z tym Asparginem" (i kogo tu sluchac??)
Moja gin z wawy uwaza ze ciaza to nie choroba i jesli przebiega prawidlowo - mozna podrozowac do woli dowolnym srodkiem transportu (no wiadomo ze moze nie 10 godz lotu ale takie krotkodystansowe loty jak najbardziej), natomiast moja gin z londynu - jakos bardziej scetycznie do tego podchodzi i odradza dlugie podroze typu objazdowki bo to meczace i stresujace (???? what? od kiedy wozenie tylka na siedzeniu pasazera jest meczace i stresujace?? ja to uwielbiam i podroze to zawsze relaks dla mnie)... generalnie duzo rozbieznosci w tych ich diagnozach i opiniach. Stwierdzilam ze do tego wszystkiego dodam jeszcze swoj zdrowy rozsadek i intuicje. Bo inaczej czlowiek zglupialby do reszty...

PS, czy ktos pomoze?? jak sie wstawia tu zdjecia??

Wiadomość wyedytowana przez autora 13 lipca 2014, 11:26

17 lipca 2014, 20:18

Migrena!! Wykoncze sie... Boze co robic?? W zeszlym tygodniu 3 dni meczyla, dzis znowu przyszla franca!! Nic nie lykam nic bo nie wolno.. Tylko wyc sie chce

26 lipca 2014, 08:57

dzisiaj od rana drecza mnie pewne mysli, nie potrafie sie uspokoic. Usg mialam w 7w1d i widzialam ladnie bijace serduszko a teraz patrze z niepokojem na siebie i stwierdzam, ze chyba brzuch mi nie rosnie. Mam wrazenie ze jest dokladnie taki jak 3 tygodnie temu... Martwie sie ze cos jest nie tak... kolejne usg mam miec za jakies 3 tygodnie wiec do tego czasu bede schizowac :-((

16 sierpnia 2014, 15:13

Juz po usg! Ufff wszystko ok, Pokemonek ma 6,3cm, przeziernosc karkowa 1,4 i serduszko tez bije w normie. Niestety Wstydnis z niego wielki bo nie dal sobie zagladnac miedzy nozki, zreszta ruchliwy byl bardzo i ciezko bylo zrobic pomiary. Lekarka kazala nam isc na spacer po oddziale, poskakac i wrocic za 10 minut. Wtedy juz dalo sie pomierzyc :-)) chyba bardzo sie cieszylo ze jest w centrum uwagi i machalo nam raczkami caly czas, az ciezko uwierzyc w ten cud zycia jaki sie dokonuje gdzies tam pomiedzy moim pecherzem, nerkami i pozostalymi czesciami mojego brzucha :-)) chyba dobrze mu tam co zreszta okazywal/-a plywajac z jednego konca swojego M1 do drugiego :-)) tylko 5 minut skanu a tyle szczescia!! Zabawne to musialo byc kiedy dwoje doroslych ludzi cieszy sie jak dwa glupki i zachwyca machaniem raczkami jakby to byl conajmniej wyczyn nadzwyczajnej wagi :-) M zwariowal do reszty, od wczoraj banan mu z buzi nie schodzi, jak zmywa naczynia banan jest, odkurzanie banan nadal jest... Nie wie ze go obserwuje ale fajnie widziec go takiego szczesliwego... Dzisiaj rano pogadal sobie z Malym (wierzy ze to jednak syn) i obiecal mu klocki lego, juz od razu w pierwszym miesiacu zycia (!!). Oczywiscie to pretekst zeby samemu sie bawic i juz widze jak je otwiera zaraz po kupieniu "zeby sprawdzic czy jakiegos klocka nie brakuje" :-))

6 września 2014, 13:10

Dzisiaj obudzilam sie po ciezkiej nocy (nieprzespanej i przerywanej dziwnymi snami, ktorych nawet nie chce pamietac) i naszly mnie pewne mysli: czy kazda matka potrafi kochac swoje dziecko?? Nie pytam o te wyrodne matki, niezdolne do najbardziej podstawowych uczuc, o takie ktore maltretuja swoje dzieci, zaniedbuja, czy morduja. Ja pytam o takie matki, ktore marza o dziecku przez wiekszosc zycia, rozczulaja sie na widok bobasow kolezanek, kiedy zachodza w ciaze promienieja i unosza sie na skrzydlach szczescia, starannie robia wyprawki i prasuja malusienkie kaftaniki i spioszki, zeby wybic wszystkie zarazki zagrazajace ich malenstwu, czytaja ksiazki i fora internetowe, aby w teorii zglebic jak najwiecej porad na temat ciazy i macirzynstwa.... Czy jest mozliwe aby wlasnie taka kobieta, tuz po urodzeniu wlasnego dziecka, spojrzeniu na nie po raz pierwszy, nie doszukala sie w sobie zadnych uczuc?? przyplywu milosci?? Tak bardzo sie dzis przestraszylam tej mysli. Co jesli pod wplywem porodu, strachu przez przyszloscia, hormonow, depresji poporodowej, nie bede potrafila zaakceptowac swojego dziecka? odrzuce je i potraktuje oschle jak jakiegos intruza niepotrzebnego w moim zyciu?? Nie zrozumcie mnie zle - ja tak nie chce zeby bylo, dzis jestem najszczesliwsza kobieta i dziekuje opatrznosci za to ze dane mi jest nosic dziecko pod sercem... Ale czy te moje mysli sa bezpodstawne?? Czy tak sie nie dzieje? czy ktos mi da gwarancje, ze patrzac na moje dziecko nie powiem "ale brzydalek mi sie urodzil" (zamiast przyslowiowej mantry "moje dziecko jest najpieknejsze na swiecie" - nawet jesli nie jest??) Czy ktoras z Was (aktualne mamy) przechodzila przez takie stany emocjonalne?? Boje sie, ze zostane potepiona za takie mysli, wysmiana albo posadzona o brak piatej klepki - ale dzis naprawde zadalam sobie takie pytanie i szukam odpowiedzi... mam nadzieje ze zaraz wroce na wlasciwe tory myslenia a takie potworne watpliwosci nigdy mnie juz nie nawiedza..

Wiadomość wyedytowana przez autora 6 września 2014, 13:12

14 września 2014, 23:25

Moj M. zrobil mi niespodzianke - jutro jedziemy pociagiem do Paryza i wracamy w czwartek... ciesze sie niezmiernie bo juz strasznie mi sie nudzi na tym zwolnieniu lekarskim (2 tygodniowm)... Pociag to oczywiscie przezornosc mojego M bo na samolot go namowic to nie lada wyczyn... az sie boje konfrontacji w pazdzierniku, kiedy bede chciala na chwile do Polski wpasc... Dziewczyny, jestem pewna ze wszystko bedzie dobrze ale trzymajcie za nas kciuki, zeby wypad udal sie i nie wplynal negatywnie na naszego Babelka (to zawsze obcy kraj i opieka medyczna, tylko troszke sie denerwuje)...

Aha... zapomnialam wspomniec o pewnej smiesznej sytuacji. Az sie poplakalam ze smiechu kiedys dzisiaj moj M zadzwonil do mojej mamy. Jako ze mieszkamy w UK, za czesto nie widujemy sie z naszymi rodzinami wiec M zapragnal dzis wkrasc sie w laski mojej mamy... najpierw ploteczki, co slychac bla bla bla a za chwile przejscie do meritum: no bo wie pani Pani Marylko ... tak to wszystko ku dobremu zmierza ze nie ma na co czekac, Babel w drodze, ja Pani corke kocham wiec mysle tu juz o kolejnym kroku (blabla) ... no i chcialem prosic Pania o reke corki, no .. czy sie pani zgadza, kocham ja i obiecuje o nia dbac, jak rowniez o nasze dziecko (mniej wiecej tak, chociaz bardziej elokwentnie ubral wszystko w slowa ale niestety nie potrafie odtworzyc tresci bo zwijalam sie na lozku ze smiechu, dostalam glupawki i ataku smiechu, ze moj M. zdobyl sie na cos takiego (inaczej niz przez telefon sie nie dalo ... tzn daloby sie ale mysle ze M. zalezalo na czasie bo chcial najpierw poprosic o moja reke a dopiero pozniej sie oswiadczyc... a ze oswiadczyny - wg moich podejrzen - moga byc w Paryzu (tylko pssst ja nic nie wiem ;-) i Wy tez nie wiecie ;-))) to naprawde nie mial chlopak czasu.... Moja mama tak sie wzruszyla i zestresowala zarazem ze jej sie slowa pomylily i zamiast powiedziec "<najpierw oczywiscie wstep, zgoda, itp a na koncu "no bo wiecie kochani zwiazek czesto bywa kompromitacja, trzeba sie rozumiec, szanowac i czasem ustepowac" (zamiast zwiazek to czeso kompromis)... Naprawde smieszknie wyszlo :-)))) Szkoda ze nie widzieliscie miny M kiedy uslyszal te slowa, no ale na szczescie szybko zalapal ze to tylko przejezyczenie :-)))) Ale ta rozmowa M z moja mama na caly dzien wprawila mnie w dobry nastroj. Jestem szczesliwa... Ojjj jak to wszystko szybko sie dzieje :-))))

Wiadomość wyedytowana przez autora 14 września 2014, 23:39

18 września 2014, 19:36

17t3d za nami
Pierscionek na palcu blyszczy :-) tak jak podejrzewalam, zareczyny na wiezy eifla sie odbyly...

19 września 2014, 22:38

Wszystko ok w zyciu uczuciowym, domowym, ciazowym i zawodowym... Wiec skad ta apatia i dol ?

21 września 2014, 10:52

Rozstepy!! Aaaaa - pojawily sie na lewej piersi (??) wtf?

27 września 2014, 13:06

Nie wiem czy powinnam sie martwic czy raczej cieszyc ale pomyslalam ze moze podpytam cioteczki z fioletowej strony.
Przed ciaza w ciagu chyba roku przytylam kilka kilo (z 64 kg do 70-71 kg) a to za sprawa slodyczy. Codziennie musiala byc czekolada, cukierek albo batonik wiec konsekwencje tego musialy rowniez byc. Kiedy zaszlam w ciaze polozna wazyla mnie (w lipcu) i wazylam 72,5 kg. Jednakze prawie od poczatku ciazy stracilam chcice na slodycze i nie musialam juz ich podjadac albo chodzic na sepa po kolezankach w biurze i zebrac o slodkosci :-)) Od czasu do czasu mnie najdzie chec na kosteczke czekolady ale ogolnie bez porownania (ilosciowego). Teraz (koniec wrzesnia) zwazylam sie i mym oczom pokazala sie waga 73,5 kg. Czyli przez 2 miesiace przytylam tylko 1 kg ???? Czy to dobrze?? Moja teoria jest taka ze trace tluszcz (przez brak slodyczy) a tyje przez ciaze (przyrost dziacka, wod, lozyska itp) wiec bilans sie wyrownuje... ale czy ja dobrze sobie to tlumacze?? cholerka....
1 2 3