A z pozytywnych informacji to Julek właśnie daje znać że jest mu dobrze:) kopie chyba na pocieszenie dla mnie Kocham to dziecko nad życie, wszystko bym dla niego zrobiła... a po urodzeniu to chyba oszaleje z miłości i szczęścia :*
Z okazji Świąt Bożego Narodzenia życzę wam wszystkiego co najlepsze, aby spełniły się wasze marzenia i plany. Tym, które mają już swoich maluszków życzę kolejnych pociech i aby obecne nie sprawiały problemów, tylko dawały duuużo szczęścia i radości. Spodziewającym się maluszka życzę spokojnej reszty ciąży, aby wasze dzieci rozwijały się książkowo i lekkiego porodu oczywiście, natomiast starającym się nadal życzę wytrwałości i wiary że w końcu się uda, bo w końcu się uda i wszystkie będziemy mamami:)
Wesołych Świąt!!!!
Julek z rana pokazał swą moc pierwszy raz pod ręka poczułam jak przesuwa nogą pod brzuchem, a w Święta mąż po raz drugi poczuł ręką małego:) Już niedługo mój kochany synek będzie z nami:) tylko 3,5 miesiąca.. zleci
Postanowienia żywieniowe:
- mniej słodyczy, najlepiej wcale
- pijemy dużo wody
- jemy warzywa i owoce w większych ilościach
- jemy orzechy aby zwiększyć podaż magnezu
i dalej cieszymy się z ciąży i rosnącego synka:)
Julek jest coraz mocniejszy, daje czadu czasami. Bywają chwile, że kopniaki czuje z 2 przeciwnych stron brzucha na raz - niesamowite uczucie. Wtedy dociera do mnie jaki on już duży jest. Już niedługo synku będziemy się tulić całymi dniami:)
Wieczorem jak usłyszał że rozmawiam z babcią przez telefon to wtedy uświadomił sobie że zapomniał. Było mu strasznie głupio, przepraszał, ale co z tego, ja się rozpłakałam z tych emocji i rozczarowania Zamiast świętować i cieszyć się, ja czekałam na te cholerne życzenia. Każdy inny kto do mnie dzwonił tylko przypominał mi to że mój mąż zapomniał Kocham go i wiem że on mnie też, ale przykre to jest Nawet jak to piszę to lecą mi łzy
Wiadomość wyedytowana przez autora 10 stycznia 2016, 23:57
Ostatnio mam wyjątkowo dobre ciśnienie, aż w szoku jestem:) oby tak dalej
Ostatnio dzieje się coraz więcej i czas szybciej leci:) super. Skończyłam już zakupy ciuchowe dla maluszka:) Dziś zamierzamy jechać zamówić wózek http://www.sklep-tosia.eu/tako-city-move_p2377. Jestem mega podjarana:) to już niedługo i wiem, że czas leci szybko. Zaraz mamy luty, a w marcu to już będą gorące przygotowania:)
Wczoraj byliśmy na pierwszym spotkaniu w szkole rodzenia i wrażenia są jak najbardziej pozytywne:) dostaliśmy kilka prezentów dla dziecka między innymi smoczek, skarpetki, kosmetyki i poradniki...fajny początek:)
Ja oczywiście rosnę w niewyobrażalnym tempie, aż strach pomyśleć na czym skończę... dziś ważyłam prawie 90 kg (na początku ciąży 73kg), czyli wychodzi 17 kg na plusie a jeszcze zostały min 2 miesiące...
Synek ma się dobrze, codziennie kopie, a raczej obkopuje moje żebra i żołądek:) mały terrorysta ;p
niestety gorzej trochę z moim zdrowiem w piątek późnym wieczorem dostałam wysokiego ciśnienia tj, 156/94, 131/101 i pojechaliśmy do szpitala na izbę przyjęć. Zrobili mi tam KTG, USG i przepisali dopegyt. Na szczęście póki co ciśnienie w miarę się utrzymuje i mam nadzieję że tak już zostanie. Na plusie 18 kg ( a może nawet już 19 - boję się zważyć) i staram się za dużo już nie przytyć, ale z moją silną wolą szału nie ma ;p... ja nie wiem jak niektóre dziewczyny tyją w całej ciąży tylko 10 kg, dl a mnie to niewykonalne
Wiadomość wyedytowana przez autora 23 lutego 2016, 20:01
Wśród znajomych pojawiły się kolejne ciąże, więc Julek będzie miał rówieśników:)
Nadciśnienie póki co nie najgorzej, aczkolwiek w górnych granicach normy, ostatnio zaczęłam więcej puchnąć, lekarka mówiła, że nabieram wody i mam jeść więcej warzyw, a ograniczyć słodkości i produkty mączne, kilka dni wytrzymałam, niewiele to dało, ale ogólnie zaraz święta więc pewnie rygorystyczna dieta pójdzie w odstawkę.
Została mi jeszcze jedna lekcja na szkole rodzenia, nawet nie wiem kiedy to zleciało, szkoda mi będzie trochę odchodzić bo atmosfera super ale ciesze się, że zbliżamy się już do finału i oby wszystko było tak jak trzeba
Oby nasza dzidzia miała się dobrze i żeby to wszystko się skończyło po naszej myśli.. boje się co będzie dalej
Wiadomość wyedytowana przez autora 18 maja 2016, 18:02
A było to tak: 10 kwietnia w niedzielę wieczorem trafiłam do szpitala z wysokim ciśnieniem - po raz kolejny;p
zatrzymali mnie na oddziale i już tego dnia na KTG odnotowano spadek tętna dziecka. Lekarz od razu zadecydował o przewiezieniu mnie na porodówkę w celu dalszej obserwacji, ale byłam już przygotowana pod cesarkę. Na porodówce było "uroczo", najpierw 13 godz byłam podpięta pod KTG (całą noc i kolejny dzień do ok godz 12)- MASAKRA, myślałam, że mi kości odpadną, ledwo żyłam, do tego byłam mega głodna, bo przed przyjazdem do szpitala prawie nic nie jadłam, a w szpitalu mi już zakazali jedzenia ze względu na możliwość cearki. I tak sobie spędziłam na porodówce nockę i mi się odechciało wszystkiego - dosłownie. Słyszałam jak inne kobiety rodziły i byłam przerażona, bałam się porodu jak cholera... 13sto godzinne KTG odnotowało jeszcze jednen spadek tętna dziecka a poza tym było wszystko w porządku, jednak mimo to lekarze zdecydowali że będzie cięcie cesarskie- wtedy ta wiadomość mnie bardzo ucieszyła... i tak po godz 13.00 mój Julek przyszedł na świat:) ważył 3230g i miał 57 cm długości.. byłam mega szczęśliwa.
Potem było gorzej, bo po operacji ledwo mogłam się ruszyć - i jak tu zająć się dzieckiem. Pierwszą noc spędziłam na sali pooperacyjnej to mały był u pielęgniarek, ale kolejną noc już spędzał ze mną... to była bardzo ciężka noc, nie zmrużyłam oka, nie położyłam się nawet do łóżka bo wstanie z niego zajmowało mi średno 10 minut... miałam mega doła, myślałam że sobie nie poradze w domu i w ogóle... ale z każdym kolejnym dniem było lepiej. W ciągu dnia mój mąż był ze mną w szpitalu więc on zajmował się małym a ja mogłam chociaż poleżeć bo zasnąć i tak nie umiałam mimo że byłam potwornie zmęczona. Na szczęście doszłam już do siebie i cieszę się że mam już to wszystko za sobą
nie dziwię Ci się :)
oszalejesz oszalejesz Kochana! :) co do porodu martwego dziecka...znam to. Sama urodziłam moją Zuzankę właśnie w 20tc... :( tak naprawdę człowiek nie wie jak wielki ból potrafi znieść dopóki go nie doświadczy! Ale teraz mam dla kogo żyć! <3 a Zuzię mam głęboko w serduchu!
Tak to musi byc straszne.. :( naprawde wspolczuje kobietom ktore tego doswiadczyly :( a te male Aniolki nawet nie mogly poczuc smaku zycia.. To takie niesprawiedliwe wszystko eh :( . Dobrze ze Julek daje znac o sobie mamusi :) a angelstw ma racje :D zgadzam sie oszalejesz z milosci! :p my juz cos o tym wiemy :D