Tydzień dla Płodności   

Nie przegap swojej szansy!
Umów się na pierwszą wizytę u lekarza specjalisty za 1zł.
Tylko do 30 listopada   
SPRAWDŹ
X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki ciążowe Drugie podejście - trwaj :)
Dodaj do ulubionych
1 2

20 października 2019, 22:55

23+2

W sobotę tatusiek wczuł się w role i skręcił komodę i szafkę wiszącą z IKEI. W końcu zaczyna panować porządek w pokoju maluszka. Bardzo się cieszę. Posegregowałam ubranka i wszelkie pierdółki. Chyba moje życie powoli zaczyna się kręcić dookoła ciąży i tematów ciążopochodnych.

Niedziela minęła dosyć intensywnie. Chodziliśmy w parku z psami, i znajomymi. Mieliśmy okazję poznać ich 1,5 miesięcznego synka (który praktycznie cały 3-godzinny spacer przespał). Pogoda była piękna, i nawet nie wiem kiedy zrobiłam dzisiaj ponad 15 000 kroków (około 11,6km). Po powrocie do domu byłam całkiem padnięta.

I właśnie tak sobie leżę na kanapie, i czuję że Maks się aktywował. Lubię ten stan :)
To chyba jego pora, bardzo lubi poprzewracać się wieczorami, i zaraz po moim przebudzeniu.

Stwierdzam że jestem szczęśliwa.


Jutro rano muszę wprosić się do Ginekologa na wizytę kontrolną- skończyło mi się L4, i pewnie wrócę do pracy. Chyba będzie mi ciężko znowu się przestawić na codzienne dojazdy do pracy.

Wiadomość wyedytowana przez autora 20 października 2019, 22:56

29 października 2019, 09:35

24+4

I jestem już po badaniu glukozy z obciążeniem. Nie taki diabeł straszny jak go opisują!
Glukoza na czczo: 70,1 mg/dl
Po 1h: 80,1 mg/dl
Po 2h: 92 mg/dl

Na moje oko, wygląda to całkiem nieźle. Nigdy na czczo nie miałam aż tak niskiej glukozy, jestem w szoku.

Czuję się wybitnie, poza drętwieniem nóg.
Powoli myślę o zwolnieniu bo tymczasowo moje życie wygląda bardzo monotonnie:
wstanie -> praca -> sen
Na prawdę po powrocie mam mało siły na robienie czegokolwiek, nawet nie mam siły na pójście do kina (i tak wiem że zasnę wtedy w trakcie filmu :P)

Powoli z mężem kompletujemy wyprawkę. Zamawiam te wszystkie słodkie, piękne rzeczy. Co dziwne, na siebie jest mi żal wydać pieniędzy a na dzieciaczka.. jakoś tak mniej się liczę z cenami (wstyd).
Ostatnio poprosiliśmy także rodzinkę aby nie kupowali nam rzeczy, chyba że z naszej listy. Ja wiem, że każdy chce dobrze i kupuje różne drobiazgi - ale finalnie wszystko robi mi się od czapy... a jednak chciałabym mieć swoją piękną, spójną wyprawkę (tak, pewnie można mnie teraz nazwać egoistką).

Życze teraz wszystkim miłego dnia.
Ja wracam do pracy (:

14 listopada 2019, 09:05

26+6

Chyba brzusio na razie przystopował ze wzrostem. Każdy jak się dowiaduje że to już rozpoczął się 7 miesiąc, krzyczy: NIEMOŻLIWE!
A jednak! Też czasem myślę "niemożliwe" a potem czuję to lekkie kopnięcie i się uśmiecham, bo to znaczy że jednak MOŻLIWE.

Zdecydowanie potwierdzam że Maks budzi się razem ze mną, w połowie dnia lubi sobie poszaleć- tak żeby odciągnąć moje myśli od pracy ale mogę się założyć że jego ulubiona pora to ta po kolacji, kiedy kładę się na kanapie. Wtedy potrafi stukać i pukać, kręcić się i łaskotać od środka. Na prawdę ciało ludzkie jest niesamowite.

Dzisiaj chyba popadam w zachwyt nad trywialnymi rzeczami!
"Cieszmy się z małych rzeczy, bo wzór na szczęście w nich zapisany jest" - jak to kiedyś niezbyt ambitna piosenka mówiła :)


26 listopada 2019, 10:40

28+4

Ciągle do przodu.

Właśnie wróciliśmy z weekendu w górach Świętokrzyskich. Pochodziliśmy po niskich górach, ale że co chwilę sapałam jak stara lokomotywa to były to raczej spokojne spacery :) Nie mniej fajnie się poruszać, chociaż zakwasy na łydkach nie są najprzyjemniejsze!

Dzisiaj od rana w biurze.
Ciężko mi wysiedzieć ale jak tylko wstaję żeby gdzieś podejść mam wrażenie że brzuch robi się twardy i ciężki jak kamień. A nie wygląda na za duży.
Maks dodatkowo cały czas się kręci i wierci - przez co mam ochotę zwrócić całe drugie śniadanie.




2 grudnia 2019, 12:46

29+3

7kg do przodu, ale wszyscy są na tyle mili że mówią: "Jaki mały brzuszek", "Nic nie przytyłaś", "To już 7,5 msc'a?!"
Zatem uśmiecham się sama do siebie.

W zeszłym tygodniu miałam jazdę!
Musiałam długo ochłonąć - bo chyba byłam przez chwilę furiatką.
Miałam okropne bóle podbrzusza. Domyślam się że po tym wyjeździe w góry...
Pierwsza myśl: muszę zgłosić to mojemu ginekologowi. Niestety, jak trzeba to mojego lekarza prowadzącego nie ma w Lux Medzie, więc zapisałam się do innej kobiety.
I była jazda.
Po zbadaniu mnie (nie nie mówie o żadnych maszynach, tylko zwykłe sprawdzenie na fotelu ginekologicznym) krzyczy że strasznie krótka szyjka, że ja muszę leżeć i na pewno nie wrócę do pracy. Zaczęła mówić jakie to poważne, że gdy zacznę rodzić w 28 tygodniu ciąży to dzieciaczek nie ma w pełni rozwiniętych płuc itp itd. Zatem dostałam:
- luteinę
- magnez
- no spę
- nakaz leżenia z nogami do góry
i brak zwolnienia - akurat system ZUSowy nie działał.

Domyślacie się jak zaczęłam panikować?
Brzuch mnie boli, jest twardy a ta krzyczy już o porodzie.
W dodatku, następnego dnia, ból był większy więc pojechałam na Izbę Przyjęć.

Szpital 1:
"niech Pani do nas nie przyjeżdża, my mamy za małą referencyjność. jedynie możemy zrobić KTG". Wyszło OK, ale zasugerowali, że mogę jechać do kolejnego szpitala na pełne badanie. Pielęgniarka oraz Lekarz cały czas bardzo mili i próbowali mnie uspokoić i rozweselić.

Szpital 2: @abbigal chyba tam jesteś :>
40min w poczekalni, 1h KTG w oczekiwaniu na lekarza, 30min w poczekalni i dalej nic.
Uwierzcie, byłam głodna, zmęczona i wycieńczona i zdecydowanie nie byłam priorytetowa, więc powiedziałam że rezygnuję. Mąż mnie odebrał i wróciłam do łóżka.

Następnego dnia był już mój lekarz prowadzący w Lux Medzie i wiecie co? UWIELBIAM GO.
Nawet jesli jest źle, on mnie uspokaja. I tak było tym razem. Powiedział że szyjka się skróciła ale dalej jest dobrze. Mam leżeć, ale nie cały czas, tylko trochę się ruszać.
I zwolnienie.

Zatem oto jestem: sam na sam z brzuchem w domu.
I staram się tłumaczyć Maksowi że nie ma co się pchać jeszcze na świat. I chyba zrozumiał.
No-spa pomaga, odpoczynek pomaga.
Nie mniej energii i tak mam coraz mniej.

16 grudnia 2019, 08:31

31+3

Ostatnie wyniki morfologii nie są idealne. Mam braki w żelazie (ale byłam świadoma, że coś jest nie tak - po prostu to czułam). Dołączam do suplementacji tabletki z żelazem. Czyli: vit D (którą biorę w kompleksie witamin dla kobiet), magnez, luteina, no spa i żelazo. Cała garstka tabletek.
Jak ja nie cierpię tabletek!

W piątek miałam USG (31+0), ale weekend minął tak szybko że nawet nie zdążyłam tutaj zajrzeć.
Wszystko wydaje się być dobrze, Maks już ułożył się 'podłużnie główkowo",
Serducho puka 146/min
Pozostałe wymiary też odpowiednie do stanu ciąży:
BPD: 78,9mm (31+5)
HC: 282,2 (30+5)
AC: 269,3mm (31+0)
FL: 59mm (30+5)
wiek ciąży z USG: 30+5
Masa: 1678 g

Zatem nie wiem gdzie te moje (na pewno już więcej niż) 7kg się podziało..

Szczególnie, że ostatnio mam niepohamowane odruchy rzucania się na jedzenie. Niby nie jem dużo, ale prawie non stop - nie że przerwa 3h i kolejny posiłek, a przerwa 30min i znowu coś przeżuwam. Jakieś rady na poskromienie apetytu???
Dodatkowo ciągle chce mi się pić, ale to chyba efekt suchego powietrza dookoła..

20 grudnia 2019, 09:03

32+0

Ale ten czas leci !

Wczoraj miałam wizytę kontrolną u gina i omówienie wyników badań.
Generalnie: morfologia, na łeb na szyje ,spada w dół, ciśnienie jak na mnie bardzo niskie, szyjka skrócona - około 2cm.
Mój lekarz nie traci poczucia humoru i mówi że generalnie jest OK ale... i tutaj trochę nowych witaminek wdrażam do swojego menu. Uh.. ale czego się nie robi dla bąbelka?

Opowiedziałam lekarzowi o moich schizach, ze nagle ciągle mam potrzebę sprzątania każdego kurzy. Odparł mi żebym tak nie świrowała teraz ze sprzątaniem, najwyżej po 36 tygodniu będę mogła polerować podłogi i robić inne porządki :P

Wczoraj przyszła też do nas paczka od rodziny ze stanów. Poprosiłam ich o kilka książeczek, zalezy mi aby maluch od początku miał styczność z angielskim. I te książeczki są tak bajeczne, że wczoraj się złapałam na tym że sama się zasiedziałam przeglądając i dotykając je (niektóre mają takie wstawki, z różnymi teksturami ! super sprawa!) :)

Zamówiłam też łóżeczko dla Maksa, ale okazało się że dopiero będzie produkcja w styczniu: w połowie albo pod koniec. Ale nic, najwyżej kilka nocy maluch spędzi w gondoli lub w starym łóżeczku od mojej siostry (chociaż mam obawy o bezpieczeństwo tego łóżeczka).

z rzeczy codziennych i przyziemnych:
Zaraz święta. Nie mam weny twórczej jakoś. Zrobiłam pierniczki - ale bez dekoracji bo nie lubię jeść tych lukrowanych, a teraz od dwóch dni zbieram się do zrobienia śledzi korzennych (moja specjalność). Niby nie dużo mam do przygotowania a tak opornie idzie !


Gdybym wpadła w wir gotowania czy czegokolwiek przedświątecznego, życzę Wam Mamuśki i Przyszłe Mamuśki Wesołych i SPOKOJNYCH świąt, z bliską osobą obok siebie.

3 stycznia 2020, 08:23

34+0

Najważniejsze rzeczy w ostatnim czasie:
- Dużo śpię.
- Maluch coraz bardziej się rozpycha.
- Zaczynam odliczać czas.

Sylwestra spędziliśmy aktywnie. Powiedziałam mężowi, że chcę robić to czego za rok, za dwa lata i ogólnie w najbliższym czasie nie zrobimy. Poszliśmy zatem na kolację, później do pubu w centrum (no nie wyobrażam sobie z wózkiem iść do pubu w sylwestra :P ) a koło 22, zawitaliśmy do sąsiadki na domówkę. Strasznie się wytańczyłam, aż ledwo co położyłam się w łóżku - tak mnie plecy bolały. Chyba moje mięśnie dają mi znać że daaawno ich nie używałam.


Czuję że moja wyprawka jest gotowa.
Oczywiście czekamy na łóżeczko, ale będzie pewnie w lutym (ciekawe czy uda się dostawa na czas!)

Nie wierzę że do terminowego rozwiązania zostało już tylko 6 tygodni!

6 stycznia 2020, 16:55

34+3

Dzisiaj pojechaliśmy pod Warszawę aby pochodzić z psami. Zrobiliśmy ponad 6 km, wróciłam z pełnym pęcherze, głodna i zmęczona.
Na szczęście 1,5h drzemki mi wystarczyło aby wrócić do swojego humoru ;)

Dodatkowo zachciało mi się pochodzić po śniegu. Szaleństwo! Patrzyliśmy dzisiaj gdzie najbliższej są zaśnieżone miejsca, i mamy na oku jeden obiekt akceptujący psy oddalony 4,5h drogi od Warszawy. Zastanawiam się czy w przyszłym weekend jechać czy nie, bo mimo wielkich chęci rozsądek mówi mi że to nie najlepszy pomysł.
Wiem, że będziemy dużo chodzić, będzie zimno i daleko do domu. Chyba muszę się jeszcze przespać z tym pomysłem.

Jutro już normalny dzień - pracujący.
Zatem ja też pewnie zabiorę się za ostatnie prania oraz prasowanie tych maciupcich rzeczy (jeszcze kilka rzeczy mi zostało).

Chyba powoli mam dosyć czekania.
Strasznie chciałabym zobaczyć już Maksa. Śmiejemy się że z naszymi genami powinien być typowo aryjskim chłopcem (niebieskie oczy, blond włosy :) )
Ciekawe co będzie miał ze mnie, a co z mojego męża?
Czyje oczy, nos, kształt twarzy...

Ale nic - trzeba być cierpliwym :)

Wiadomość wyedytowana przez autora 6 stycznia 2020, 16:56

14 stycznia 2020, 14:19

35+4

Od 3-4 dni odczuwam skurcze lewego jajnika (ok. 2óch dziennie), a dzisiaj dodatkowo przy spacerowaniu i leżeniu miałam skurcze w lewej pachwinie. Zupełnie nie regularne, nagłe, intensywne, bolące po których Maks zaczyna się wiercić.

Trochę się wystraszyłam, bo zaczęłam szukać u wujka Google co to może znaczyć. Oczywiście sam najczarniejszy scenariusz się wyświetla. Zatem postanowiłam skorzystać z porady mojej położnej.
Nigdy nie wiem czy lepiej dzwonić czy pisać - zawsze przecież może mieć zabieg akurat.
Zdecydowałam się na smsa.

Powiedziała że najprawdopodobniej są to skurcze przepowiadające, ale na tym etapie nie zatrzymuje się tego.
O-K !

Zatem czas sprawdzić stan torby do szpitala.
Wyluzować.
Będzie dobrze.

(oczywiście mam świadomość ze skurcze przepowiadające nie oznaczają PORODU, a jedynie że ciało się przygotowuje do porodu i może trwać to nawet przez najbliższe 4 tygodnie).

15 lutego 2020, 21:00

Ciąża zakończona 5 lutego 2020

Wiadomość wyedytowana przez autora 15 lutego 2020, 21:12

Przejdź do pamiętnika starania i czytaj kontynuację mojej historii
1 2