

A to nasza Kruszynka


Razem z moją Kruszynką wkraczamy w 3 miesiąc


No i znów dopadło mnie przeziębienie


Kochane może nie odzywam się za często ale śledzę Wasze wykresy i nieustannie trzymam kciuki za Was!

Dziś dzień wolny od pracy

Mdłości męczą dalej. Może nie z taką intensywnością jak wcześniej ale są jeszcze. Już niedługo mam nadzieję pójdą sobie w zapomnienie a ja będę w pełni cieszyć się z ciąży

25 lutego wizyta z usg w kierunku wad genetycznych płodu. Bardzo boję się tej wizyty a jednocześnie nie mogę się jej już doczekać, żeby przekonać się czy wszystko ok. Ale staram się być dobrej myśli. Bo przecież musi być dobrze

Niedawno byłam na wizycie z wynikami badań krwi i moczu. Wszystko w najlepszym porządku



A tak wyglądamy w 10tc w dwupaczku



Na dalszą część dnia plany na zakupy, trochę porządków w domu i obiad na dziś i najbliższe dni do pracy dla mnie i Ślubnego

Przy najbliższej okazji wyrzucę mój komputer przez okno! Tyle się napisałam a nie opublikowało mi wpisu


Czas tak zapiernicza, że szok! Już drugi trymestr!
Jesteśmy już po usg przesiewowym i wszystko jest w porządku. Dzidzia pięknie rośnie, jest zdrowiutka. Kość nosowa widoczna, przezierność prawidłowa (1.4mm), a kość udowa odpowiada wiekowi ciąży. Maleństwo tak fikało, że ciężko było je złapać, ale się udało





Obiecałam sobie też, że po tym usg przestanę się zamartwiać że coś jest nie tak i zacznę wreszcie cieszyć się ciążą. I tak też robię

I fotka z usg. Tak ślicznie patrzymy jak nam zdjęcie robią


A tak sobie rośniemy




Witajcie






A to z drugiej strony osiedla. Warszawa już bardziej miejska


No i selfie musi być


Oby tylko Święta były tak cudowne pogodowo, to w naszym ukochanym Świętokrzyskim zaliczymy masę spacerów

Jak ten czas szybko leci

Co prawda nie zaczęłam jeszcze zakupów maluszkowych, ale taki malutki akcencik na początek


Resztę zaczniemy kompletować w czerwcu. Wtedy idę już na zwolnienie i zajmę się tym w wolnym czasie


PS: książka kupiona specjalnie dla mojego Ślubnego na jego życzenie


Odważyłam się i wlazłam na wagę. Przytyłam do tej pory ok 5kg. No niecałe. Mam nadzieję, że nie przytyję tak strasznie dużo. I tak zachodząc w ciążę miałam nadwagę


A tu takie zestawienie



Zaczynamy 20tc


Dziś wolne w pracy, w zasadzie już mam weekend. Jutro z mężem idziemy na "Wierną". I to w sumie ostatni gwizdek, bo zaraz przestaną to grać :p tak się zebrać nie możemy. Potem wyjście ze znajomymi. Mmm relaksik. Poszła bym już na zwolnienie, ale jeszcze popracuję. Ostatecznie planuję iść od połowy czerwca, bo wtedy też chcemy jechać na wakacje.
I chyba czuję już pierwsze smyrania i nieśmiałe kopniaczki, aczkolwiek jeszcze do końca nie jestem pewna :p Dziś Ślubny chce puścić Synkowi muzykę i zobaczyć czy będzie tańczył

A tak na dokładkę tacy my




Dziś wolne w pracy


A tak wygląda:

Poza łóżeczkiem zrobiłam też pranie i pobiegłam po zakupy na obiad i deser. I tym oto sposobem spełniłam dwie swoje zachcianki: spaghetti i gofry




Za to wczoraj w pracy spełniłam zachciankę mojego Mężusia i przeszłam pewną metamorfozę. Choć to jeszcze nie efekt końcowy, to powoli schodzę z rudości na blond

I wrzucam foty które wysłałam Mężowi zaraz po metamorfozie. I dziękuję mojej wspaniałej koleżance z pracy, która stanęła na wysokości zadania


No dobra wracam do leżenia do góry brzuchem

Zachciewajka na dziś: pyyyyyszne domowe frappe z lodami śmietankowymi i bitą śmietaną

1. Parzymy kawę rozpuszczalną i studzimy.
2. Wlewamy do blendera ostudzoną kawę, dolewamy trochę mleka, wrzucamy ok 1/2 szklanki kostek lodu i blendujemy.
3. Dodajemy 2-3 łyżki lodów (smak wg uznania, ja dodałam śmietankowe

4. Dorzucamy kolejne 1/2 szklanki kostek lodu i znów blendujemy.
5. Frappe przelewamy do wysokiej szklanki (można dosłodzić do smaku, ja już nie słodziłam), dekorujemy bitą śmietaną i kakaem

SMACZNEGO!


Wiadomość wyedytowana przez autora 14 kwietnia 2016, 15:11
Dostaliśmy używany wózek Emmaljunga




W piątek usg połówkowe... Zaczynam się stresować.
Właśnie Młody sprzedał pierwszego kopniaka tatusiowi

Zebrało mi się na wspominki



Jutro połówkowe o 10:00. Oby wszystko było dobrze

(21 tyg. i 0 dni)
Miesiąc: 6
Trymestr: 2
Wiek płodu: 18 tydzień
Data porodu:
4 września 2016
(pozostało 135 dni)
Ależ ten czas zasuwa. Po prostu masakra. O 10 dziś usg połówkowe i zaczynam się właśnie stresować. Najpierw jadę odebrać wyniki morfologii i moczu a potem od razu na wizytę. Trzymajcie kciuki za Jasia!
I jesteśmy po połówkowych. Wszystko w jak najlepszym porządku




A tu kilka fotek z USG + opis Maleństwa


Profil


Buzia od frontu


Buźka 3D

Leżę w łóżku a Młody kopie

Życie jest piękne

Chwila retrospekcji...
Kurczę czasami nie mogę uwierzyć w nasze Szczęście. To największy Cud o jakim tylko mogłam zamarzyć. Już od dawna chciałam zostać matką. Czułam się gotowa. Tylko wtedy jeszcze J. nie był. Twierdził, że powinniśmy się wyszaleć, potem że trzeba ustabilizować naszą sytuację finansową. I nigdy nie było dobrego czasu. W końcu po kilku rozmowach stwierdziliśmy, że nie możemy decyzji o dziecku cały czas przekładać, bo w końcu nie zdążymy. Nie jesteśmy już tacy młodzi a czas ciągle ucieka. Tylko nie chciałam też wywierać nacisku. Chciałam, żeby to była nasza wspólna decyzja. I wreszcie gdy zaczęły się starania okazało się, że to wcale nie takie łatwe. Nasza walka o Maleństwo trwała ponad rok. W tym czasie zaczęłam zazdrościć wszystkim dookoła zachodzącym w ciążę. A ja? A ja nic. Dlaczego nie mogłam zostać matką? Dlaczego nie było mi to dane? Dlaczego tyle z tym problemów? Najpierw jedna koleżanka z pracy zaszła w ciążę, niedługi czas później kolejna a moje serce krwawiło.
Zaczęliśmy starania z pomocą farmakologiczną i monitoringami. Niestety męczył nas seks kontrolowany - "Kochanie musimy dzisiaj, nie ważne że jesteś zmęczony i ci się nie chce!" To było bez sensu a jednocześnie było naszą jedyną szansą na poczęcie.
Wreszcie w drugim cyklu stymulowanym Clo się udało! Pobiegłam na monitoring po zaserwowanym sobie zastrzyku Ovitrelle. Pamiętam jak dziś, to była sobota 12 grudnia. Tego dnia mieliśmy też wigilię firmową. Moja gin powiedziała, że pęcherzyk piękne pękł, widoczne jest ciałko żółte i nie pozostaje nam teraz nic innego jak tylko czekać. Wyleciałam z gabinetu jak na skrzydłach i podświadomie chyba czułam, że się udało. Zadzwoniłam od razu do J. i poinformowałam go o wszystkim. Że jest duża szansa, że się udało bo pęcherzyk pękł. W telefonie słychać było radość i podniecenie, co utwierdziło mnie w przekonaniu, że nie tylko ja ale też on był już gotowy na potomka.
Zaczęło się odliczanie. 11 dpo wypadał w Wigilię Bożego Narodzenia i stwierdziłam, że to będzie najlepszy moment na test ciążowy. Rano z bijącym sercem poszłam do łazienki. Nasikałam na test i odłożyłam go na pralkę nie patrząc na niego. Z jednej strony mówiłam sobie, że co ma być to będzie a z drugiej gorąco modliłam się o tą wymarzoną drugą kreseczkę. Po chwili zerknęłam na test i serce zabiło mi szybciej. Czy to był mój wymarzony Cud? Kreseńka była co prawda blada, ale była! Zawołałam męża i trzęsącymi się rękoma podałam mu test, a on stwierdził, że nic nie widzi... Dopiero potem dowiedziałam się, że on myślał że kreska testowa musi być tak samo ciemna jak kontrolna

Teraz jestem już za połową tej drogi do cudu narodzin. Czuję kopniaki naszego Synka i nigdy nie byłam szczęśliwsza. Owszem cały czas jest obawa, że coś pójdzie nie tak, ale teraz już coraz bardziej zdominowana jest radością, że pod sercem noszę drugie serdunio, bijące mocno. Serdunio, które za ok 120 dni przytulę mocno do piersi.
Dziękuję Ci Boże za ten Cud!

Wiadomość wyedytowana przez autora 27 kwietnia 2016, 13:47
I po majówce. Zleciała tak szybko, że nawet chyba nie zdążyłam porządnie odpocząć. Ale jeszcze tylko półtora miesiąca i idę na zwolnienie. Wreszcie odpocznę

Ale wracając do majówki. Dwa dni spędziliśmy na działce u znajomego. Po raz kolejny przekonałam się, że Świętokrzyskie to jedno z najcudowniejszych miejsc na ziemi


Do Jeleniowa (ok 40km od Kielc) wyjechaliśmy w niedzielę i wróciliśmy w poniedziałek. Jej co za widoki! Z działki cudownie pozdrawiał nas Święty Krzyż


Generalnie przez dwa dni jedliśmy grilla. Śmiałam się, że Mały najadł się chyba za wszystkie czasy



Poza tym we wtorek świętowaliśmy urodziny mojego dużego Mężczyzny




Z nowości dostałam jeszcze paczkę od szefowej, po jej synku. Tyle cudownych ciuszków




No i na koniec mały dylemat. Pochodzę z Kielc a mieszkam w Warszawie i zastanawiam się cały czas gdzie rodzić. Tutaj słyszałam już tyle opinii o szpitalach, że już nie wiem który wybrać. I tak pomyślałam żeby rodzić w Kielcach. Tam w szpitalu wojewódzkim pracuje moja teściowa. Co prawda nie na oddziale położniczym, ale zna tam ludzi. No i w pierwszych tygodniach miałabym pomoc jej i mamy. Jedynym minusem jest to, że jak zacznie się poród to mój mąż może nie zdążyć dojechać, a tak bardzo bym chciała żeby przy mnie był. Co Wy Kochane byście zrobiły na moim miejscu? Help!

Jeszcze jeden post dzisiaj z sesją brzuszkową



Tak rośniemy

Wiadomość wyedytowana przez autora 5 maja 2016, 19:15
Super wiesci kochana. :) jak sie czujesz ?
Gratulacje, niech zdrowo rośnie :)
to jest najpiękniejszy widok!! :) rośnijcie spokojnie! :*
Gratulacje i zdrówka dla Was!
Zdrowia kochana! <3 Spokojnej ciąży.