Wiadomość wyedytowana przez autora 31 października 2015, 16:44
Zapaliłam w domu świeczkę mojemu aniołkowi, w końcu ma swoje święto, na pewno jest w niebie
6 tydzień i wszystko zgodne z tym etapem ciąży. Dostałam oczywiście luteinę i jeszcze clexane w zastrzykach, ale czego się nie robi dla maluszka Damy rade, byle dzidziuś rósł zdrowo.
Pierwszy raz do mnie dotarło, że jestem w ciąży jak zobaczyłam i usłyszałam serduszko....cudowne uczucie
Wiadomość wyedytowana przez autora 14 grudnia 2015, 20:27
Na szczęście nie mam mdłości ani wymiotów, ale znając życie jeszcze się pojawią
Ogólnie organizm włączył już tryb ciążowy-oszczędzający.
teraz tylko byle do następnej wizyty żeby dzidziuś ładnie rósł i wszystko było w porządku.
Dzisiaj odwiedziłam moje miejsce pracy, jak ja się stęskniłam za tymi ludźmi, chociaż minęły dopiero 2 tygodnie. Wszyscy pocieszają, że tym razem będzie dobrze, co maja powiedzieć?
No nic, wszystko w rękach Boga, co ma być to będzie. Lekarz mówił, że wszystko rozwija się dokładnie tak jak powinno w tym czasie więc trzeba być dobrej myśli i tego się trzymajmy.
Co się nie zmieniło to zmęczenie i senność, mogę spać praktycznie cały dzień a i tak chodzę jakaś taka niedorobiona. Czuję się tak zmęczona, jakbym codziennie pracowała na pełnych obrotach po 12h.
Ale dość już narzekania, może się przyzwyczaję
W końcu to nie koniec świata, ostatecznie nie muszę cały czas leżeć, tylko trochę odpoczywać.
Jutro wizyta w poradni diabetologicznej-mam nadzieję, że tym razem się powiedzie, bo podczas pierwszej ciąży właśnie tam w 7 tygodniu dowiedziałam się, że ciąża obumarła. Zupełnie przypadkowo, podczas niespodziewanego badania usg- nawet nie spodziewałam się, że będą mi robili usg. Pani doktor powiedziała tylko, że ona serca dzidzi nie słyszy, że albo jest ciąża młodsza niż jej mówię, albo obumarła, że mam się zgłosić za 2 tygodnie to ona mi powie na pewno. Zajebiście! Potem wizyta u mojego gina i kolejna po weekendzie majowym i potem szpital. Boże spraw, żeby tym razem dzieciątko żyło, tym razem jestem lepiej przygotowana do ciąży, cukry mam wyrównane, wcześniej nawet nie wiedziałam, że mam cukrzycę, więc wpierdalałam na co miałam ochotę ....ach, co za życie. Zresztą teraz czuję wyraźnie, że macica się powiększa, mam mdłości, wcześniej objawy były takie sobie, ale skąd miałam wiedzieć, że coś jest nie tak? Człowiek uczy się całe życie
Co ta psychika robi z człowiekiem, niby powinno być ok, ale i tak strach jest. Wczoraj moja endokrynolog pocieszała mnie mówiąc, że po wzroście tsh widać, że dziecko rośnie i żyje, bo pobiera od mamy hormony:) ale jakoś średnio mnie to uspokoiło. Dopiero jak zobacz na usg, że serduszko bije to się uspokoję na kolejny tydzień.....co za życie, tyle strachu.
Ale co zrobić, trzeba czekać. Mąż mój mówi, że nie mogę się tak denerwować i że nie może być przecież zawsze tylko źle! Tylko on nie rozumie, że to jest silniejsze ode mnie....
No i ten ciągły strach o dziecko. Jestem dopiero 5 dni po wizycie u gina, a najchętniej znowu bym poleciała sprawdzić, czy jest w porządku. Sam lekarz gdy proponował wizytę za miesiąc, jak zobaczył moją minę, tylko stwierdził, że pewnie pani nie wytrzyma tak długo i zaprosił za 2 tygodnie. Jeszcze 9 dni :)A i bóle w podbrzuszu i macica jakby się uspokoiły, sama nie wiem, czy to nie wróży czegoś niedobrego. Czasami czuję, że za bardzo przesadzam z tą paniką, wszystko analizuję, porównuję, sprawdzam. Nie potrafię się tak spontanicznie cieszyć, już nie, za dużo ciężkich przeżyć za mną.
A i ten brak energii, jakby coś mnie wyssało od środka ciekawe co?
Tylko te hormony sprawiają, że sama nie wiem czego chce, ale słyszałam, że to mija po pierwszym trymestrze, więc mam nadzieję, że się unormuje i jakoś dam rade!
Maluda ma prawie 4 cm, są 2 nóżki i 2 rączki, wesoło sobie pływa
Serce bije jak dzwon- jak mówi pan doktor, czyli jest ok.
Z ostatnich "dolegliwości" ciążowych to dopadła mnie bezsenność w nocy, jak nie urok....ale to chyba z nerwów, cały czas się stresuje, czy z dzieckiem w porządku. Lekarz powiedział, że mogę już sobie odpuścić, że jeszcze 2 tygodnie i będzie zupełnie bezpiecznie, ale do mnie to nie dociera, serce nie słucha racjonalnych argumentów. Potem wszystko się odbija na problemach ze snem. Co zrobić, tak już pewnie zostanie do końca życia, serce matki- wiecznie zmartwione. A nie rozumiałam jak moja mama mi powtarza, że się cały czas martwi o swoje dzieci nawet jak są już dorosłe, bo to przecież nie ma znaczenia.
Wiadomość wyedytowana przez autora 3 grudnia 2015, 20:22
Bo jak na razie to czuje jeszcze większy odpływ energii, ostatnio nawet jakieś dolegliwości trawienne, a najgorsze są te wahania nastroju. W jednej chwili jest ok, a zaraz jak by ręką odjął i jestem taka nerwowa, że mogłabym pozabijać. Źle mi z tym, ale to silniejsze ode mnie. Jak się nie skarżę, ja bardzo chce być w ciąży, kocham moje dziecko, ale dlaczego muszę być tak rozchwiana emocjonalnie? Czasami ciężko jest mi ze sobą wytrzymać, ale gdzie uciec? i jak?
Nawet jak idę do sklepu po spożywkę to nie umiem się zdecydować co chce kupić!!!! Matko, ja zawsze robiłam zakupy w 10 minut, a teraz chodzę po tym sklepie godzinę i mam 5 produktów, a i tak jeszcze połowy zapomnę. Ostatnio jak poszłam do miasta żeby zakupić jakiś ciuch, to też nic z tego nie wyszło. Co za niezdecydowanie, ale to na pewno wina hormonów Mam taką nadzieję, bo jak to nie minie to się wykończę.
http://naforum.zapodaj.net/thumbs/6f4ee76beb54.jpg
To jest mój dzidziuś w 10 tygodniu
Wiadomość wyedytowana przez autora 13 grudnia 2015, 07:54
Witaj, zycze Ci pogody i spokoju w tym trudnym czasie. Wychodze z zalozenia, ze trzeba jednak wierzyc w dobre rzeczy, choc to bardzo trudne
Eh, normalne... zwłaszcza po poronieniu..strach, strach, strach... Ale głowa do góry,D. :) My też mieliśmy stratę, a teraz był szczęśliwy finał :) Nasze modlitwy płyną do Was :)