Martwi mnie moja mama juz 3 tydzien sie nue odzywa. A ja tez zawzieta. Od paru dni nosze sie z zamiarem zadzwonienia. Ach. Nie mam juz do tego wszystkiego sil.
Musze zadbac o swoja diete, bo jak nie poprawie moich wynikow to czekaja mnie zastrzyki. Biore juz taki ilosci zelaza ale ten moj organizm ma to gdzies. Czy ja to przyswajam.
Musze wyszukac czegos co mnie wspomoze.
Wazne ze Matylda i Wojtus sa zdrowe.
Dzwonilam do doktorka, kazal mi narazie nie przyjezdzac.Obserwowac. latwo powiedziec. Do tego maz w delegacji ale bedzie dzis w nocy. Boje sie na maksa ze to mi zaszkodzilo.
Da wyczyn. Nie wiem co zrobic, czy to wina tej mojej anemi czy pogody. Mam nadzieje ze to sie nie pogorszy bo zapadne w spiaczke. Do tego caly czas glodna plus ochota na slodycze ktorych wczesniej prawie nie jadalam. Jak tak dalej pojdzie zamienie sie w kolke. Ale psychicznie oks.
Dziś po wizycie wszystko supcio.
Nie mam anemii (nadal oczywiście muszę brać Żelazo)
Maluszki zdrowiutkie, wesolutkie. Dziś na usg uciekały troszkę. Nadal jest parka. Ważą ok 1170g. Jak one się tam mieszczą.
Dziś lekarz powiedział że jak dalej będzie tak dobrze z moją szyjką która ani drgnie to umówimy się na cesarkę nawet 39 tyg. (Wcześniej była mowa o 36 tyg) No ale jeszcze wiele może się zmienić.
Kupiłam chyba już wszystko (no 99%) Dziś zrobiłam sobie listę i brakujące rzeczy zakupiłam w aptece oraz ponownie przyniosła wałówkę z rossmana (dokupiłam takie podróżne buteleczki aby zminimalizować wielkość kosmetyczki) Wkrótce mam zamiar spakować torbę do szpitala aby mi się nie walały niektóre rzeczy. A co niech sobie czeka.
Przede mną zakup pieluch wielorazowych. ale na początek jeszcze tak parę na próbę i rónych marek i typów. TRzeba wypróbować i przekonać się które są fajne i czy wogóle uda mi sie z tą metodą wytrwać. Ale zacznę tak od ok 2-3 miesiąca.
Co mnie smuci kiepsko idzie sprawy w kierunku sprzedaży mieszkania, bo do kupna mam juz parę na oku. Ale w sumie nie muszę się przeprowadzać przed porodem, ale do wakacji to musowo.
CZuję się coraz ciężej. Przeszkadza mi brzuch w siedzeniu, nie wygodnie mi w stanikach z fiszbinami. Coraz wolniej chodzę. A w 3 trymestrze maluchy przeciez najwiecej rosną. Jak teraz jest 1 kg ( w sumie-2kg) to za 10 tyg ma być 3 kg ( w sumie ok 6 kg) Gdzie one mi sie zmieszczą. Na szczęście narazie przytyłam ok 6 kg.
A teraz musze polezec, mam brzuch twardy jak kamien, boli mnie kregoslup i troche caly dol. To chyba efekt skurczy. A nie mam nospy. Odpoczne troszke i jak nue przejdzie kupie. A moze pierw jednak relaksujaca kapiel.
Dzis staralam sie spakowac w mala walizke do szpitala, i dupa nie ma sily tego zmiescic. Bedzie trzeba wziasc duza torbe.
I po klocilam sie w nocy z mezem. Zly dzien mam dzis.
luz luz luz nie stresuj się. pogoda paskudna ciśnienie byle jakie, wszyskie czujemy sie okropnie:) A jeśli chodzi o historie ciąży i porodów, - nie słuchaj tych złych, tylko te dobre.... naorawde rzadko coś takiego sie przytrafia, i zwykle sa jakieś dodatkowe powody o których juz nie bardzo ktokolwiek mówi. Będzie dobrze!
nie czytaj takich rzeczy włącz pozytywne myślenie a będzie ok :)
zgadzam sie!!! tylko pozytywne nastawienie!!!