Jak to było u mnie??
Byłam na monitoringu i 6 listopada lekarz powiedział, że jest już po owulacji, ale widać ciałko żółte i płyn w zatoce douglasa także trzeba się spieszyć, bo zostały godziny....i tak zadzwoniłam do męża, kazałam mu przyjechać i zabierać się do roboty. Mąż odwołał spotkanie i przyjechał. Także przytulanko było nastawione typowo na zapłodnienie.
Także u mnie nie sprawdziła się metoda wyluzowania, nie myślenia itp. Robiłam tak przez rok czasu i nic, kolejny prawie rok było już myślenie...
Miałam silne przeczucie, że się uda. Kiedy temperatura nie spadała wiedziałam, czułam. Test miałam zrobić w sobotę przed wylotem do Paryża, ale nie wytrzymałam i zrobiłam wczoraj rano o 5:00. I patrzę blada druga kreska, obudziłam męża, widział kreskę, ale wiedziałam, że póki nie zobaczy wyników krwi nie uwierzy. I tak o 15:00 odebrałam wyniki, beta 55,4.
Zawsze wyobrażałam sobie ten moment, kiedy dowiem się o ciąży... i wiecie co?? nie było tak jak sobie wyobrażałam. Widziałam wynik, ucieszyłam się...ale ja w to dalej nie wierze!!! Mój mąż też nie...nie dochodzi to do nas. Myślę, że dojdzie jak zacznie bić serduszko dzidziusia..
Witam was serdecznie:) I proszę o modlitwę i dobre wibracje dla mnie i dla mojego maleństwa:)
Wiadomość wyedytowana przez autora 20 listopada 2014, 09:06
W sobotę lecę do Paryża i chce tym wyjazdem się cieszyć, a nie zamartwiać się czy wszystko będzie dobrze. To nie wpływa dobrze ani na mnie ani na dziecko.
Bety nie mam zamiaru ponownie badać, w przyszłym tygodniu wybieram się na wizytę i lekarz wszystko mi powie (pewnie każe wtedy zmierzyć betę)
Co ma być to będzie a ja tymczasem gorąco będę się modlić o zdrowie mojego kropka w brzuszku.
Na razie pobolewa mnie lekko brzuch, takie małe skurcze, ale nie są uciążliwe, mam gazy i duży apetyt no i dopadła mnie dziś senność, nie wiem czy to od pogody czy od ciąży.
Przypomniało, mi się, że w cyklu w którym zaciążyłam nie miałam żadnego śluzu na zewnątrz ani w środku (pewnie był głębiej) także to że musi być śluz płodny widoczny dla nas można wsadzić między bajki.
Byłam dziś w laboratorium by zbadać poziom bety i żelaza, wolę iść już z wynikami do lekarza, gdyż jestem pewna, że i tak by mnie wysłała. Betę mierzyłam tylko raz 2 dni przed wyjazdem, mam nadzieję że dzisiejszy wynik będzie dobry.
Wracając do Paryża było pięknie. Jednak cały czas z mężem myśleliśmy o naszym KROPKU. Cieszyliśmy się zwiedzaniem, ale gdzieś tam w głowie była obawa czy wszystko będzie dobrze z KROPKIEM.
Wyniki bety i żelaza będą po 15:00....jestem spokojna, musi być dobrze...musi.
Wiadomość wyedytowana przez autora 27 listopada 2014, 13:09
Jestem już spokojna, skoro jest przyrost to jak na razie wszystko powinno być dobrze:) Jutro wizyta u lekarza i się zobaczy. Czy jest możliwe by serduszko było już słychać?? Zobaczymy...
Wiadomość wyedytowana przez autora 27 listopada 2014, 16:51
Na początku stycznia miejmy nadzieję usłyszę bicie serca:)
Teraz trzeba o siebie dbać i być dobrej myśli:)
Mam dwie siostry, które są bliźniaczkami, są ode mnie starsze o 9 lat. Obie mają po dwóch synów i obie są teraz w trzecich ciążach i będą miały znów chłopców:) Także obecnie moi rodzice mają w drodze kolejnych 2 wnuków, a u mnie jeszcze nie wiadomo;p
Moja Mama bardzo liczy na wnuczkę i przyznam szczerze, że ja też, w końcu chciałabym kupić jakąś lalkę a nie ciągle samochody hehe.
Moja babcia jest przeszczęśliwa:) Ma 18 wnuków/wnuczek, 5 prawnuków, 1 prawnuczkę, i kolejnych 5 w drodze:)
To tak w skrócie:)
Rodzina się powiększa:)
Wiadomość wyedytowana przez autora 28 listopada 2014, 21:32
» Tydzień piąty
W piątym tygodniu pojawiają się zawiązki kończyn – najpierw ramion, a później nóg. Wyglądają jak króciutkie płetwy. No cóż, podrapać się w nos takimi rękami raczej się nie da. Zwłaszcza że i nosa w zasadzie jeszcze nie ma, chociaż w części twarzowej można już zauważyć jego zarys. W obrębie zawiązków kończyn pojawiają się płytki dłoniowe, z których rozwiną się palce rąk i stóp. Na początku będą połączone błoną, ale to nawet nie jest takie złe – małe płetwy pomagają mi pływać. Bo ja baaardzo lubię pływać. Mam dla siebie basen na wyłączność – mały, ale własny. W dodatku podgrzewany. To tzw. worek owodniowy – zamknięty pęcherz z ciepłym płynem, który pojawia się ok. 38 dnia i będzie mi służył aż do końca ciąży. Płyn amortyzuje wstrząsy i chroni mnie przed uciskiem z zewnątrz. Gdy kończę 6 tygodni, mam już 2 cm, ale w swoim basenie poruszam się całkiem swobodnie, tyle w nim miejsca. Suuuper!
Na NFZ też nie udało mi się wbić..masakra jakaś, no nic muszę cierpliwie czekać i być dobrej myśli.
Jak moje samopoczucie?? Brzuch mnie nie boli odkąd wróciłam z Paryża, czuje tylko senność i bolesność piersi. Mam nadzieję że z moją kropką wszystko ok, trochę się martwię, bo lot samolotem, dużo biegania, zwiedzania mogło źle wpłynąć na kropkę, ale z drugiej strony nie mam żadnych niepokojących objawów które wskazywałyby, że coś jest nie tak.
Już nie mogę doczekać się mojego rosnącego brzucha....taaa wiem wiem potem będę narzekać, ale tak bardzo chciałabym go już mieć między 2-5 tygodniem przytyłam 2 kg, a teraz schudłam 1kg..dziwne to;p
Rozmawiałam ostatnio z mamą i okazało się, że moje siostry bliźniaczki jak się urodziły ważyło po 3kg!!! Jka na bliźniaków to bardzo dużo, biedna mama przytyła wtedy aż 45kg:/ Ja też byłam duża, ważyłam 4,3 kg:D Chyba moja kropka też będzie duża:)
Moja siostra rodzi już w styczniu, następna w kwietniu:) Moja mama szuka już dużego kojca by wsadzić wszystkie wnuki do jednego hehe:) Będzie to super widok i radocha:)
Wiedz, że mama bardzo się martwi o Ciebie, jest to silniejsze ode mnie. Nie wiem czy serduszko Ci bije, a dowiem się dopiero 5 stycznia;( Wszystko przez te święta i wyjazd:/ A na NFZ oczywiście nie ma co liczyć...
A ja się tak bardzo martwię, dowiem się o twoim serduszku dopiero w 11 tygodniu..trudno mi się cieszyć z tych świąt i z wyjazdu do Zakopanego, ciągle będę wyczekiwała 5 stycznia.
Nie mam żadnych niepokojących objawów, ale jednak..
Mam nadzieję, że wszystko z Tobą dobrze, mam nadzieję, że rośniesz sobie w brzuszku, bardzo w to wierze i jestem z Tobą!
W 8. tygodniu ciąży robię się ładniejsza(y) – moje oczy, które początkowo tworzyły się po obu stronach głowy (tak jak u ptaków), przemieściły się ku środkowi i teraz są po obu stronach nosa. Całe szczęście! Jak bym wyglądał( a) z oczami po bokach?! Lepiej nawet nie myśleć! Wyraźnie widać już nosek z nozdrzami i usta. Poza tym mam powieki. Na razie zrośnięte – i takie pozostaną jeszcze bardzo długo. Ale co to za problem? Po co mi otwarte oczy, skoro i tak jest ciemno? Pojawił się też zawiązek szyi, bo do tej pory głowa łączyła się bezpośrednio z tułowiem. Nareszcie będzie można podnieść głowę, bo tak żyć ciągle ze zgiętym karkiem – no przecież to nie jest postawa godna człowieka! W ogóle wyglądam wreszcie jak człowiek. I nie nazywam się już zarodek, tylko płód. To taki wyższy stopień rozwoju, ale sama nazwa niezbyt ładna. Szkoda. Podobno łaciński odpowiednik tego terminu znaczy: maleństwo. I tego się trzymajmy. Jestem Maleństwo. Ale z każdym dniem coraz większe. A rosnę błyskawicznie. Kończę 8 tygodni i mam już 4 cm (plus nóżki, oczywiście). Przez tydzień podwoiłam(em) swoją... no, wiecie co: „długość ciemieniowo-siedzeniową”. Co za okropna nazwa! Od tej chwili można mnie już zważyć. Wcześniej przyrost masy ciała był tak mały, że nawet nie zwracano na to uwagi. A teraz, proszę – całe 5 gramów!
Jak się czuję??
Jestem senna, ale mi to odpowiada:D, nie mam żadnych mdłości i chyba ta dolegliwość mnie ominęła całkowicie i nie ma już szans by się pojawiły, bóle brzucha skończyły mi się 4 tygodniu, teraz czasem czuje leciutkie kłucie, ale naprawdę bardzo leciutkie.
Dzisiaj rano patrzyłam czy pojawił się brzuch, w sumie nie wiele dało się zauważyć, ale za to teraz wieczorem widać, że jest większy, dziwne;p Niech rośnie:D Mi to nie przeszkadza;p Dostałam również 4 dni temu opryszczkę, na szczęścia nie jest to moja pierwsza, i wiecie co?? Nie zmartwiłam się tym, kobieta w ciąży ma obniżoną odporność więc opryszczka może się pojawić więc to oznaka, że chyba jest ok;p
Święta zbliżają się wielkimi krokami, nareszcie mój mąż odpocznie, biedny pracuje od rana do wieczora i jest zestresowany, teraz będzie miał urlop do 5 stycznia także w końcu wypocznie. Prezenty kupione, wydaliśmy ponad 400zł Mamy 3 chrześniaków także same wiecie jakie zabawki są drogie, no i jeszcze prezenty dla rodziców. Dzisiaj mąż organizuje wigilie w pracy i też 300zł wydane... No cóż, takie życie. Wigilie zaliczymy w dwóch miejscach u rodziców i u teściów, na szczęscie mieszkają niedaleko od siebie. A do Zakopanego jadę pociągiem, 10godzin w pociągu na siedząco w nocy...dam radę A jak nie, to rozłożę się na mężu i jego kolegów, ciężarna ma prawo:)
WESOŁYCH ŚWIĄT:)
Wiadomość wyedytowana przez autora 20 grudnia 2014, 18:58
Najfajniejsze jest to, że mogę ruszać rękami i nogami! Już w 8 tygodniu od zapłodnienia! Słabiutkie te ruchy jeszcze i nieskoordynowane – nie ma mowy, by poczuła je mama – ale od czegoś trzeba zacząć. A im więcej będę poruszać kończynami, tym szybciej wyrobię sobie mięśnie i zobaczycie, co tu się będzie działo za kilka tygodni! Na razie mam 9. Rosnę jak na drożdżach – to już 6 cm i 8 g. Na palcach moich dłoni zaczęły pojawiać się zawiązki paznokci. A pod zrośniętymi powiekami – tęczówki, które później będą chroniły oczy przed nadmiarem światła. Ciekawe, jakiego będą koloru? Moje serce jest już w pełni ukształtowane i pompuje krew jak szalone. Zaczynają funkcjonować także inne ważne narządy, w tym mózg. Dobrze mi tu. I będzie coraz lepiej, choć ciaśniej. A wiecie, dlaczego? Bo skoro mam już 9 tygodni, to znaczy, że największe zagrożenie minęło. Jestem już na tyle odporna(y), że nie zaszkodzi mi byle świństwo (czytaj: leki, RTG, papierosy, alkohol, a także bakterie, wirusy, hormony itd.). Większość wad wrodzonych powstaje do końca 8. tygodnia mojego życia. Uff! Najgorsze za mną!
Święta minęły leniwie, wyjazd do Zakopanego udany, choć męczący. Chyba dosyć już podróży dla maluszka, Paryż, Zakopane, czas w końcu odpocząć;p.
Wczoraj wieczorem miałam gorączkę, zgodnie z zaleceniem lekarza zażyłam paracetamol i było lepiej, dzisiaj dokucza mnie kaszel, ale najważniejsze, że gorączka minęła.
Dam znać po wizycie, czyli około godziny 20:00. Trzymajcie kciuki:)
W 8 dniu po transferze zrobiłam bete i wynosiła 77,4, po 72 godzinach zrobiłam następną i wynosiła 205,7 czyli 166% więcej. Po 54 godzinach wynik 348,7 czyli zaledwie 60% więcej. Beta spowalnia najczęściej powyżej 1000, ale tu jak widać wyniki są mniejsze i wzrost powinien być chyba większy...
Ech sama nie wiem
Za tydzień w piątek mam wizytę...
Wiadomość wyedytowana przez autora 20 stycznia 2017, 10:28
gratulacje, cieszę się, że chociaż tobie się udało :)
Hmm skoro już ten Paryż w 3 to chyba musisz sobie sprawić książkę 'W Paryżu dzieci nie grymaszą' ;))