Środa
"Minęła studniówka, z wielkim hukiem..." Dokładnie wczoraj na liczniku pokazało się 100 dni do terminu porodu. Zaczyna powolutku, delikatnie pod czaszkę trafiać świadomość, że już zupełnie niedługo w naszym domu zamieszka Nowy Człowiek. Czy tylko ja tak mam, że ta świadomość dociera tak późno? Czy tylko ja nie zakorzeniłam tej myśli w tyle głowy gdzieś na stałe jeszcze? Biorąc pod uwagę rozmiar brzucha, już nie zdarza mi się zapomnieć, żem w odmiennym stanie. Co nie zmienia faktu, że świadomość zbliżającego się porodu i kolejnego fikołka w życiorysie jest ciągle dość odległa i mglista... Tak już mam. I tyle. Nie wdzieję za to na siebie szat pokutnych
A co u nas? Idą Święta Kartki zrobione i wysłane. Zakupy częściowo już załatwione. Plan na nadchodzący weekend:
- upiec i udekorować pierniki (obiecałam Majce i się z nic w świecie już nie wykręce)
- upiec ciasto (mój ulubiony miodownik, ze względu sporą ilość z nim roboty piekę go od tzw wielkiego dzwonu
- pojechać z Majką na warsztaty cerazmiczne, gdyż mamy do odebrania nasze gliniane ozdoby choinkowe, które ciocia Jadzia już zapewne wypaliła i zeszkliła
- pojechać po prezenty (kupowanie prezentów to nie jest moje ulubione zajęcie Nie potrafię się zdecydować co dla kogo, ostatecznie wydaję zdecydowanie więcej niż zaplanowałam. Żeby nie było zbyt prosto, mam do zorganizowania jeszcze prezent urodzinowy dla teściowej, oraz imieninowy dla szwagierki i mamy (Ewy)
Cóż poza tym? Oficjalnie kończę pracę z końcem roku. I dobrze. Już mi się zwyczajnie nie chce. Potrzebuję trochę odpocząć. Myślę, że czas najwyższy... Zabieram Majkę na ferie do Rabki na tydzień. Pojedziemy z Jadzią i dziećmi. Miło będzie się wyrwać na chwilę z domu. Dieci się razem pobawią. Może będzie śnieg? Może uda się Majkę na narty gdzieś zabrać... Jak nie, to na pewno na basen. Ja nie będę musiała się martwić codziennym gotowaniem. Taki wyjazd nam dobrze zrobi Wprawdzie miałam nadzieję, że P się w tym roku trochę zaangażuje w organizowanie czasu naszej pierworodnej, ale najwyraźniej się przeliczyłam... Muszę znaleźć sposób, żeby go zmobilizować. Inaczej wszystko spadnie na mnie. To nie jest tak, że nic nigdy... Ale kreatywność na poziomie 0. Czasem na salę zabaw ją zabierze i czasem na basen. Koniec. No cóż... Jak Młody się urodzi będzie musiał więcej czasu zagospodaerować dla dzieci, bo ja sama tego wszystkiego zwyczajnie NIE MAM ZAMIARU OGARNIAĆ!
A na koniec brzuch + ja sprzed kilku dni:
Czwartek
Święta!!
Z tej okazji życzę Wam marzeń spełnienia!
Wiadomość wyedytowana przez autora 24 grudnia 2015, 13:00
Piątek
USG III trymestru za nami. Młody rośnie! Szybko! Niecałe 4 tyg temu ważył 1,08kg, dziś już prawie 1,7kg!! Pani doktor mówi, że w tym tempie to 4kg śmiało może osiągnąć. Lekko zbladłam. Bo nie sztuka wyhodować małego potwora Trzeba go jeszcze na świat jakoś wycisnąć. Wolałabym uniknąć cc, a przy wadze szacowanej 4kg wiem, że w szpitalu na cesarkę będą namawiać. No nic... Zobaczymy, co to będzie.
Tak, czy owak - grunt, że wszystko dobrze. Młody coraz częściej wisi głową w dół (wiem, bo rozpycha się pupą tuż pod moimi żebrami, co średnio jest przyjemne). Nos ma mój (uffff... nos mojego męża nie należy do najbardziej udanych egzemplarzy). Ma też włosy, aczkolwiek nie jest to z całą pewnością bujna czupryna. Taki mały człowiek... Coraz bardziej jestem go ciekawa.
Moja waga też w galopie. Już nieco ponad 70kg, czyli +12kg. Sporo. Ale wciąż mniej niż w ciąży z Majką o tej porze. Wraz z wagą przyrasta na mych udach ochydny cellulit. Staram się z nim walczyć, ale znane mi skuteczne metody (bańka chińska, preparaty anty zawierające kofeinę, czy body wrapping) są w ciąży zakazane. Jakieś pomysły, co z tym robić?
Poza tym nuda. Nie pracuję. I dobrze się składa, gdyż kolejna infekcja gardło-nos się przywlekła (!!!) i szybko minęła wyleżana, wygrzana i wyspana.
Za tydzień jedziemy z Młodą do tej Rabki. Próbuję wymyślić, co ewentualnie jeszcze trzeba przed wyjazdem kupić/załatwić. Dobrze się robi zakupy, kiedy w sklepach wyprzedaże Dziś idzemy do okulisty. Majka od kilku dni budzi się z zaropiałymi oczami. I nie wiem co o tym myśleć. Nie są zaczerwienione, nie bolą, nie pieką... A ropieją. Niech się temu lekarz przyjrzy.
Oby pogoda dopisała... A tym czasem ja i brzuch w 31tc:
Wiadomość wyedytowana przez autora 15 stycznia 2016, 13:30
Ciężkie wybory prezentowe przed Tobą, a czasu już niewiele. Dasz rade. a małża kopnij w zadek, niech sie facet ogarnia. a co ;)! Masz cudny brzuchalek :)!
jaka z ciebie chudzina!!! ciaza zdecydowanie ci sluzy;)) wygladasz super. Ja tez jakos jeszcze nie ogarniam ze niedlugo bedzie nas 4 a zostaly mi 2 tyg ..hehe Wiem ze cos tam siedzi w moim brzuchu ale nawet za duzo nie mysle o tym jak nasze zycie sie zmieni itp troche jeszcze to dla mnie abstrakcja ze w moim brzuchu mieszka mala istota ze swoja wlasna osobowoscia..hehe wizja weekend brzmi calkiem fajnie, moze poza zakupami,ktorych nie znosze..hehe ostatni weekend przed swietami..szok
Pięknie wyglądasz!! <3
Piękny brzuszek :)