Nie chcę być na fiolecie. Czuje się jak oszustka. Ale ovu nie pozwala kontynuować staraczkowego pamiętnika. Są bladziochy. Ale nie świetujemy. Nie pozwalamy sobie nawet marzyć o przyszłości. Jesteśmy bardziej przerażeni, że znowu okaże sie biochemiczna. Że zaraz wszystko zniknie.
Czekamy.
Jutro beta. W środę beta.
I pewnie i w poniedziałek się wybiorę.
Trzymajcie kciuki.
Bladzioch przestaje być bladziochem, a staje się pełnoprawną kreską.
Tkwimy w zawieszeniu. Marcowa biochemiczna rozjechała nas walcem. Nie mieliśmy doświadczenia. Z jedynej (do marca) drugiej kreski zjawiła się nasza mała księżniczka. Dlatego w marcu od razu zaczęliśmy planowac i sie cieszyc. Mąż jest ostrożny. Bardzo to przeżył. Nie wiemy czy się cieszyć, czy stresować, ani jak podejść do tematu. Czekamy. Jesteśmy gotowi całą miłość wylać na rodzeństwo małej M.
Miałam dzisiaj zmierzyć betę i progesteron. Jednak kolejka do nieba. A mała zaczęła robić afery na cały ośrodek, bo ona chce chodzić po schodach, a ja jej nie pozwalam. Więc niczego się nie dowiemy, aż do środy.
Serce mam prawie w gardle, bo czekam na wynik bety. Przecież mnie to nie uspokoi. Przy biochemicznych też można mieć wysoką betę, albo w ogóle jakąkolwiek.
Wczorajszy ostatni tesy był zdecydowanie pozytywny. Bolą piersi, rozciąga sie macica, wczoraj doskwierała zgaga. Bolą też jajniki. Czy powinny?
Progesteron - 35,02
BHCG - 152,70
Trzymaj się kruszsynko. Wszyscy tu na Ciebie czekają, ale nie spiesz się.
Czekam na zakupy z tesco, a tam test ciążowy. Robiłam ichniejsze testy ostatnie cykle i tylko biel. Z senymentu kupiłam. I ciekawości. Co będzie jeśli kreska zniknie?
Jutro beta. Przecież oszaleję do tego czasu.
Dzisiaj dzień bez bety, więc zrobiłam ten test z tesco. I co? Bladzioch taki, że rzeba go szukać pod światło. Oczywiście depresja, smutek, rozgoryczenie. Wysłałam męża do apteki po bobotest, a on mi kupił jakiś inny, bo myślał, ze to taka śmieszna nazwna na testy... No i jest. Gruba, tłusa krecha. Zawał minął.
Dzisiaj powinien przyjść okres. Zobaczymy.
Czekamy tez na bete. Też zobaczymy.
Dzisiaj bardzo pracowity dzień. Generalne sprzątanie pomieszczenia gospodarczego, a potem całe popołudnie plewiłam w ogrodzie. Mam nadzieję, że to nie zaszkodzi maluchowi. Ale wierzę, że to twarde dziecko, jak i siostra
Rzeczywiście zapomniałam podzielić się ze światem wynikiem powtórzonej bety. Przyrost o 203%.
Wynik 464,70
Jedziemy zaraz po małą do dziadków
Wiadomość wyedytowana przez autora 17 czerwca 2018, 09:51
W ogóle nie czuję się w ciąży. Boje się, ze to oznaka czegoś złego. Niemiłosiernie bolą tylko sutki, czasami mnie mdli... Psychicznie bez zmian.
Jutro wizyta u lekarza. Teoretycznie na nic nie liczę.
Jest ciałko żółte, jest zarodek. Nie jest to biochemiczna i nie jest pozamaciczna. Mam założona kartę ciąży.
Wiadomość wyedytowana przez autora 19 czerwca 2018, 19:15
Chodzę napuchnięta jak w 5 miesiącu ciąży. Nie wiem jak chcemy to ukrywać aż do 15 tygodnia. Chyba że przestanę wychodzić do ludzi, to jedyna nadzieja. Póki co ta ciąża to nasz sekret. Wie zaledwie kilka osób. Nikt z rodziny. Chciałabym żeby tak zostało jak najdłużej. A nie jeszcze się rodziną dodatkowo stresować.
13 dni zostało do wizyy u lekarza u którego chciałabym prowadzić ciążę.
Dni uciekają jak szalone. Pamiętam,że na tym etapie ciąży z Michasią, pamiętnik pisałam codziennie lub nawe dwa razy dziennie. Ale były plamienia, jakieś problemy. No a teraz jest Michasia i nie mam czasu analizować każdego sygnału z ciała. Na szczęście nie plamię, biorę luteinę 2x dziennie i to pewnie dzięki temu.
Trochę jestem wyłączona. Jak gdyby chodziło o kogoś innego. Boje się, że to może się szybko skończyć. Trzymaj się maluchu.
17 lipca - wizyta u lekarza NFZ
02 sierpnia - badanie prenatalne prywatnie
21 sierpnia - badanie prenatalne NFZ
No i proszę. Ciąża ciąży nierówna.
Mdłości.
Tylko dzisiaj wymiotowałam więcej razy niż w sumie w poprzedniej. Ogólnie mam jakieś żołądkowe problemy. Oczywiście wmówiłam sobie, że to coś złego i zaraz piękny sen się skończy.
Byłam wczoraj u lekarza. Podobno najlepszy w okolicy, jechałam do niego 30km w jedną stronę, zapłaciłam 280zl. Byłam umówiona na 17;30 weszłam o 19:00, bo była godzina opóźnienia i jeszcze dziwny system zapisywania dwóch osób na tę samą godzinę. Michalina wrzeszczała. Była głodna i zmęczona. Tam takie kolejki, że nie ma gdzie się ruszyć + aktywne dziecko. Podziękuję. Ostatni raz byłam w tym miejscu.
Teraz wybieram mojego ginekologa u którego byłam jak miałam biochemiczna, bo był bardzo miły i rzeczowy. No i był w Luxmedzie w galerii handlowej, więc nawet gdyby było jakieś opóźnienie to jest co robić z Michaliną.
Ale do brzegu.
Drugorodny/a ma już 0.91cm. Widziałam jak pięknie pyka mu serce. Na tę chwilę wszystko w porządku. Choć mam jakas dziwna rzecz zapisana w karcie jakby nadżerka,muszę o to dopytać tego nowego lekarza.
Chciał mnie skierować do szpitala z powodu tych wymiotów. Ale przepisał prevomit i może jakoś damy radę
Wiadomość wyedytowana przez autora 4 lipca 2018, 20:50
9 sierpnia - prenatalne prywatne
14 sierpnia - prenatalne NFZ
Trochę nie pisałam. Bo ciągle czuję gigantyczną blokadę. Miałam jedną ciążę biochemiczną, a zblokowała mnie gigantycznie. Nie przeżyłabym gdyby wydarzyło się coś gorszego.
Wszystkie badania okej. Dziecko na ostatniej fizycie u lekarza specjalisty od badań prenatalnych miało 6cm. Już kawał człowieka Na NFZ lekarz stwierdził, że on widzi chłopca. Na prywatnej wizycie lekarz też widział chłopca. Więc prawdopodobnie będziemy mieli syna. Dużo szybciej o tym wiemy niż z Michasią, która nie chciała zdradzić płci. Miał być Tadeusz, teraz jest Adaś, ale nie wiemy na kim stanie. Tylko dla dziewczynki mieliśmy pewniaka.
Doktor na prywatnej wizycie super dokładnie oglądal malucha. Wszystko wygląda wspaniale, maluch ma wszystkie konczyny, prawidłowo zbudowany mózg, pęcherz, żołądek, dobre przepływy serca i bardzo niskie ryzyko chorób genetycznych.
Nie mam jeszcze odwagi kupić cokolwiek. Odważę się dopiero po połówkowych, a najlepiej po 30 tygodniu.
Byliśmy dzisiaj na wizycie na NFZ. Maciek i Mała weszli ze mną. Mała dostała lizaka, żeby nie płakała i dała nam w spokoju zobaczyć Adasia, zwłaszcza, że do tej pory nie udało się Maćkowi go podejrzeć, bo właśnie mała krzyczała i musiał wyjść z nią z gabinetu.
Młody się kręcił w brzuchu, głową w dół. Machał rączkami i ssał kciuk. Jest zdrów, wszystko wygląda okej. Muszę tylko zrobić dodatkowe badania z racji tej cytomegalii, żeby zobaczyć jak dawno ją przeszłam.
Kolejna wizyta za 2 tygodnie na NFZ, a później 4 października wizyta prywatna u lekarza, który pracuje w szpitalu w którym chcę rodzić.
Poród? Nowy plan. Czekamy do 25 lutego. Jak się nie zacznie to 25 stawiam się na CC. Nie zgadzam się na żadne przyspieszacze czy przeciwbólowe. Albo naturalnie na całego, albo cesarka.
I cóż. Okazało się, że Adaś stracił przyrodzenie i będzie najprawdopodobniej dziewczynką. Nie ukywam, że ucieszyłaby mnie taka opcja. Za tydzień prywatna wizyta, więc może się coś więcej wyjaśni. W każdym razie potomek jest zdrowy, a to najważniejsze.
Powoli mogę odstawiać luteinę!