X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki ciążowe Moje nowe dziecko
Dodaj do ulubionych
1 2
WSTĘP
Moje nowe dziecko
O mnie: Cóż mogę o sobie napisać..cokolwiek bym napisała za parę minut będę inna..impulsywna i humorzasta jak mówi mój ulubiony drugi mąż..
Moja ciąża: Co bym nie robiła i tak zawsze z zaskoczenia..
Chciałabym być mamą: Chciałabym byc mamą..normalną, popełniającą błędy wychowawcze ale zawsze autorytetem
Moje emocje: różne,rózniste
Przejdź do pamiętnika starania i przeczytaj moją historię starania się o dziecko

22 września 2013, 09:58

No i siedzę od wczoraj kołwata taka..
To było tak:
Rano się wkurzyłam i stwierdziłam,że nie będę czekac na okres zalecane 3 dni tylko jak mam dziś iść na piwo do pubu to przecież muszę wiedzieć czy mam prawo się alkoholizować.
Wzięłam test i zabrałam sie do roboty.
Kupiłam test taki o..elektroniczny dla idiotów - tzn gdzie jest napisane słownie "ciąża" "brak ciąży" i ilość tygodni.Może w aptece jakoś tak licho wyglądałam i pani dała mi taki..może po tym włosku powiedziałam jakoś z arabskim akcentem nie wiem..no nie ważne.
Zrobiłam.
Pokazało się "ciąża 2-3 tydzień". No to ja..w bek. Bez sensu w ogóle zareagowałam, powinnam skakać a myślałam tylko,że dziś jest Oktoberfest. Potem spojrzałam w lustro i zdrowo puknęłam się w głowę, powycierałam nochal, umyłam oczy i idę do sypialni gdzie chrapie mój stary. Z miną skwaszoną podaję mu ten test i mówię "czytaj,patrz i płacz"..Wziął i gaaapiii i gaaaapii i gaaapi w ten test..i widzę,że nic nie rozumie .(Faaaaceeeeciiii!) No w końcu ja zniecierpliwiona mówię "No i co?Wyczytałeś?" ..A on" No że co?..to znaczy tak czy nie.." "No nie przeczytałeś??!!!" "Bez okularów nie widzę"..
No jasny szlag!
Zajęło mi trochę czasu zanim uzmysłowiłam mu,że bedzie ojcem.
Zszokował się - oczywiście sie ucieszył - ale tak jak spał- tak wstał - ubrał się i poleciał biegać. :D :D

No i nabawił się bólu gardła i jęczy znowu..

No tak u nas nie mogło być normalnie - no bo jak.

Ola się obraziła i zapowiedziała ,że dzieciucha nie wpuści do pokoju swojego - a po za tym to gdzie on będzie mieszkał??

Ja modlę się o córkę - przecież dopiero co pokój pomalowałam na różowo!
Robert już wyobraża sobie nowego kibica AC Milan a Ola mnie straszy bliźniakami..
Idzie zwariować w tej rodzinie.

Teściowa mi zrobila rybę w pomidorach - jedyna co mnie rozumie..

25 września 2013, 22:31

:-) Dziewczyny ja za Was wszystkie trzymam kciuki bo jestescie wyjatkow!

3 października 2013, 10:21

Zebrałam się w końcu i piszę.
Nie miałam czasu - przyjechała moja mama i mnie ganiała a to do sklepu,a do do gotowania a to do sprzątania a to na spacerek - jednym słowem miałam czas wypełniony po brzegi.
Na obiadkach przytyło mi się i czuję się jak miś kuleczka.

Po za tym jestem sfrustrowana - nie mogę ćwiczyć ani skakać na zumbie.Zawsze lubiłam te wygibasy przy merengue a tu bach - mogę sobie posiedzieć na podusi tylko.

Po za tym mam fryzurę jak stara ciotka i muszę umówić się do fryzjera..problem w tym ,że włoski fryzjer jest nie dobry..ja mu jedno - on drugie i zmienia moją wizję fryzury i tak mnie uliże,przyklepie po swojemu ( bo podobno moje wariacje nie mogą wyjść dobrze - bo mam za okrągłą twarz).

A Ewa w Polsce zawsze mnie strzyże jak ja chcę i zawsze wychodzi dobrze.
A ten artysta włoski tylko oczami przewraca.Cholera jasna...
Tylko nie mam wyboru..do Polski zjeżdżam w grudniu a do tego czasu - czapa na łeb i koniec.

Po za tym wkurza mnie to czego się naczytałam w internecie.
Na dobrą sprawę ciężarówce to nic nie można jeść - wszędzie bakterie śmiercionośne - nawet w warzywach i owocach..nie mówiąc już o rybach - jeden kęs łososia a po dziecku zostanie tylko dymiąca plama krwi..

A ja właśnie poszłam na sushi..wybierałam z warzywami i łososiem wędzonym..było pyyszne, cudowne..i mogłabym tam chodzić codziennie.
Taki mamy fajny barek u chińczyka - ceny znacznie niższe niż w Polsce a jakość ...nie da się opisać. Po za tym sushi jest mrożone a potem rozmrażane przed samym podaniem.
Nic mi się nie stało..

Kawę odstawiłam - piję sobie cappuccino w sobotę w barku takim jednym z rogalikiem i tyle.

Nie wiem kto pisze te newsy o tych wszystkich zabronionych rzeczach - ale jestem przekonana,że jest to jakiś złośliwy męski szowinista, nienawidzący kobiet w ciąży.
Koniec końców - najlepiej pić wcześniej odkażoną, własnoręcznie przedestylowaną wodę bez gazu, odrobinę płatków owsianych wcześniej wyprażonych w piekarniku na obowiązkowo odkażonych w autoklawie naczyniach.

Spać tylko na lewym boku i najlepiej za często nie oddychać - bo poziom skażenia powietrza już dawno przekracza wszelkie normy.
Stringów też nie można nosić - tylko najlepiej przewiewne bawełniane barchany nie uciskające miejsc intymnych, spać w staniku bo piersi się zdeformują.

I kto wymyślił to,że jak cycki bolą to trzeba non stop nosic stanik???
To już przegięcie - kompletne - ja zrzucam wtedy wszystko i czuję sie o wiele bardziej komfortowo,niż gdybym miała kotłować się w łóżku w tych fiszbinach i miseczkach cholernych.

Nie wolno nam też farbować włosów, malować paznokci i woskować nóg (woskowałam wczoraj).

Ja się wcale nie dziwię,że tyle kobiet nie chce mieć dzieci.
Jak musi się wyglądać na ciężarne straszydło w nieuciskającej odzieży z włókien naturalnych i najlepiej bez makijażu.

Opowieści strasznej treści o żądnych krwi położnych i lekarzach rzeźnikach autorstwa starszych koleżanek - najbardziej doświadczonych pierworódek - przed nami jeszcze.
Opowieści o rozrywanym kroczu i wielogodzinnej męce..- do jasnej cholery - a kogo to obchodzi???
Poród to fakt - nie jest pierdnięcie niestety - ale uważam,że to indywidualna sprawa każdej z nas.


Siedzę też na pewnym forum, nie tutaj.. i nie mogę czytać tego co dziewczyny wypisują.
Jedna najchętniej podpięłaby się na stałe do ultrasonografu - każde nie takie pierdnięcie,beknięcie, ból palca u nogi - powoduje u niej paniczny strach o dziecko.
Straszą różnymi chorobami genetycznymi, wadami płodu i innymi spektakularnymi rzeczami..zamiast wspierać - dołują.
Myślę,że to skutek powyższych zaleceń dr. Google i innych porad w stylu "podobno w ciąży".

Nam potrzeba tylko świętego spokoju, wsłuchiwania się w siebie i dużo zdrowego rozsądku.
"To co mówią ci - przez dwa podziel"
To ma być fajne 9 miesięcy,na luzie - na stresy przyjdzie czas.
Jeszcze przed nami nieprzespane noce, karmienie na żądanie i stosy prania.
Trzeba pozbierać siły, odetchnąć głęboko a nie przejmować się pseudonaukowymi wywodami internetowych autorytetów.

3 października 2013, 22:03

Chcę tu pisać luźno,tak jak lubie..proszę by nikt nie czuł się urażony bo nie jest moim celem obrażać czy wyśmiewać. To są przede wszystkim luźne zapiski moich mysli i nie chce nikomu tlumaczyc podwojnego sensu tego co piszę. Z gory przepraszam ze niektóre posty są zbyt obcesowe i zbyt ironiczne a czasem cyniczne.Jednak zawsze pelne pozytywnej energii dla wszystkich.Cien uśmiechu to juz moj sukces.Zycie jest zbyt piękne zeby sie martwić na zapas a im wiecej pozytywnego w nas tym szybciej podnosimy sie z popiolow.Taka to moja pokrecona filozofia życiowa.

8 października 2013, 13:54

Pada, brzydko i nie ma żadnych słonecznych Włoszech dzisiaj.
Z rozpaczy poszłam do sklepu i nakupiłam sobie winogron, bo akurat były w promocji.

Pewnie ich też w ciąży nie wolno.

Z nudów usmazyłam górę naleśników - Ola będzie szczęśliwa jak wróci ze szkoły.
Dziecko to okazuje się,że potajemnie się cieszy z tego nowego dziecka. Ogląda katalogi i podsuwa mi wzory pościeli i łóżeczek. Po za tym irytuje ją,że 9 miesięcy to tyle trwa..

Ja na razie patrzę z przerażeniem co ona z kotem wyprawia, oczywiście w ramach szerokopojętej miłości.Kot skapitulował już i nie próbuje się bronić kiedy znajdzie się w uscisku jej ramion - patrzy tylko z wyrzutem na mnie a w oczach ma błagalne S.O.S

Wczoraj się zemściłam na kocie i pozwoliłam (ku radości Oli) na te extremalne pieszczoty ponieważ kretynka nie chciała jeść kurczaka z krewetkami, kótrego kupiłam jej za 3 euro!!!
Jeszcze w nią wcisnę tego kurczaka tak,że się nie zorientuje.
Będzie mi tu kot wybrzydzał - jak ja na szanownego kota wydaję tyle kasy.

W piątek ide do włoskiego lekarza i uczę się na szybko słownictwa fachowego,żeby mieć o czym inteligentnie dyskutować.
Jestem ciekawa co to za facet, bo opinie ma bardzo dobre.
Idę z Robkiem oczywiście.
Nie wiem na ile będzie uzyteczny ale w porządku - to też jego dziecko, niech się angażuje.

Robcio ma taką wadę,że uwielbia mówić w moim imieniu. Ja otwieram gębę a on już odpowiada na zadane mi pytanie.Mi pozostaje się tylko durnowato uśmiechać - niczym mała syrenka z Disneya.
Teraz może łaskawie się zamknie bo wystarczy, tylko jedno słowo "poród" i już blednie nie mówiąc o szczegółach cyklu miesięcznego.

Po za tym - kiedy zaczynam opowiadać co i kiedy dzieciakowi rośnie i co się dzieje w 7 tygodniu, wywraca oczami i zmienia temat - jak podsłuchałam jego rozmowę z kolegą - stara się podchodzić spokojnie i się nie ekscytować. Po za tym woli poczekac...kurde nie wiem na co.

Powiedziałam mu - że będzie się interesował co u dziecka słychac ,kiedy będzie przygotowywało się do pierwszej Komunii Swiętej.
Ależ z niego cienias..
Oczywiscie,że nie będzie przy porodzie - bohater jeden - ale na sali przedporodowej to go przytrzymam cholera...będzie miał pełny obraz w kolorze co to znaczy ból.

Wydaje mi się - to on teraz cwaniaczy przed kumplami,że taka z niego ostoja spokoju..ale niech tam mu będzie.

Na placu boju zostałam sama z tą ciążą - Ola mnie wspiera i codziennie pyta jak się czuję.
Nie przypuszczałam,że może byc taka troskliwa.

A opowiesći o strasznych porodach juz się zaczęły..przez godzinę musiałam słuchac wywodów mojej koleżanki jak to w szpitalach włoskich się rodzi..brr!!! Mam ogromną nadzieję,że przez 12 lat to się cholera coś zmieniło do diaska!
Bo okazuje się,że dziecko można se pooglądac przez szybkę a na rece wziąc tylko do karmienia..
jeszcze się popytam..
Z resztą jedna moja kolezanka co ma termin na listopad wszytko mi opowie.

Alem się urządziła na kolorowo z tymi Włochami..


Wiadomość wyedytowana przez autora 8 października 2013, 13:56

22 października 2013, 14:52

się narobiło po prostu.
Zaczęło się od wesołej wizyty u włoskiego lekarza ginekologa.
Sądząc po białozielonej twarzy Robka juz wiedziałam,że bedzie to bardzo wesoła wizyta.
Ogólnie wszystko pięknie, wystrój wnetrz niczym w muzeum, stylowe sofy, stylowe krzesla i stylowy kibel również.
Poczułam się niczym u mojej babci w domu.
Stylowa recepcjonistka ze stylowym uśmiechem zaprosiła mnie do równie stylowego pokoju rozmów z lekarzem ginekologiem.
Ogólnie się stresowałam ale nie samą wizytą tylko moimi umiejętnościami językowymi a dokładnie słownictwem fachowym - dwa dni wczesniej cwiczylam ..epidurale, gonadotropina corionica, il feto, l'aborto spontaneo itp.. powtórzyłam gramatykę i nastepstwo czasów..
ale czułam się niczym na egzaminie ustnym..

Obok miałam moją zieloną z wrażenia pomoc językową..pożal się Boże.

Lekarz okazał się miłym facetem o podognym usposobieniu. Poradziłam sobie pod ostrzałem pytań, wyłożyłam się na kluczowym..

Kiedy robiła pani Pap-test?

..yyy..pap-test..pap-test cholera jasna co to moze znaczyc..yy..Robek..nie wie jak zawsze..no dobrze zaryzykuję i głośno.."nie wiem, nie pamiętam..chyba nigdy"
Napotkałam zdziwione spojrzenie..dlatego szybko dodałam
"to znaczy robiłam tylko cytologię w sierpniu..ale wszystko dobrze"

No to własnie o to pytałem.

ja - uśmiech durny nr3

Potem zrobił mi USG przez brzuch, stwierdził jednak ze dziecko jest młodsze o tydzien niz to sobie wyliczylam i musialam miec dluzszy cykl..(co mi juz cisnienie podniosło bo przeciez tu notuje kazda temperature, serduszko i co popadnie wiec co on mi tu opowiada..)
Zauwazyl ze trofoblas sie troche odlepia u góry..zrobilam ogromne oczy, oczywiscie zaraz pocieszyl ze to pierdola i szkoda sie martwic itp..taka typowo lekarska uspokajajaca papka..
Powiedzial ze mam odpoczywac i oszczedzac sie..

Mogl juz sobie gadac zdrów..ja tam wiedziałam juz swoje co to oznacza i nikt mi tu oczu nie zamydli.

Z rozmyslan wyrwało mnie ciężkie westchnienie Robka..pomyslałam - no jaki wrażliwy facet - tak się o mnie martwi..jednak to co zobaczyłam przeszło moje najsmielsze wyobrażenia..
otóż miły mój siedział blado-zielony jak zombie, cały pokryty kropelkami potu.
Podniósł się niepewnie i zabrał się za otwieranie okien w gabinecie na oczach zdumienego lekarza ginekologa.

Facet widocznie wiedział co się święci i od razu zawołał stylową recepcjonistkę z torebką glukozy po czym wysłał Zombie na lezankę. Jakież było zdziwienie stylowej recepcjonistki kiedy zobaczyła ze zamiast baby na leżance lezy facet!!

Ja juz nie mogłam w spokoju przezywac swoich rozterek i zaczęłam po prostu się śmiac i przepraszac lekarza za cyrk.

Na pytanie co się stało?
Zombie odpowiedziało z rozbrajającą szczerością bladych oczu:
"ja po prostu nie mogę słuchac o tych ciążowych sprawach..."


73608rscs7sk1h2.gif

Idziemy w czwartek znowu..tym razem pakuję do torebki kilogram cukru..tak na wszelki wypadek ;)



Gdzie Ci mężczyźni..wspaniali tacy...orły,sokoły, herooosyyy..?

Wiadomość wyedytowana przez autora 23 października 2013, 10:30

8 listopada 2013, 10:50

No już niech ten cholerny pierwszy trymestr się skonczy..brakuje tydzien do tej magicznej czerwonej linii.

Pierwszy trymestr to jest najgorszy okres jaki może byc..oczywiscie pomijając moje problemy z odklejaniem się,przyklejaniem to przeciez okres kiedy wszystkie czarownice i czarodzieje rzucają uroki na kazda potencjalną ciężarówkę.

Toż to prawdziwy cud ,że nie chodzimy poowijane w czerwony celofan, obwieszone czosnkiem i krzyżami.
Oj tyle razy słyszałam - nie mów nikomu bo coś tam..bo spojrzy,zauroczy i poronisz..ze wszystkie problemy wynikają własnie z tego,że coś ktoś sobie pomyslał patrzac na twój jeszcze płaski brzuch.

Ja własnie krakałam dookoła..nie umiem ukrywac ani szczescia ani rozpaczy.
Nie umiem na pytanie "wszystko w porządku" wykrztuscic usmiechajac się błogo,ze oczywiscie tak..no przeciez to widac ze wcale nie..tylko ignorant nie zauwazy mojego mopsiego wyrazu pyska.

Kiedy zagrozenie minęło tak jak wspomniał wczoraj mój lekarz ginekolog-położnik i wszystko co się miało przykleic się przykleiło i jeszcze tylko 2 tygodnie spędze z progesteronem to nie obyło się bez niespodzianek.

Tym razem Robcio pełnił honory meżczyzny wzorowo..- trzymając w kieszeni torebeczkę cukru oczywiscie,przezornie nie zbliżał sie do monitora,patrzył w sufit nasłuchując bicia serca niczym babcia nasłuchująca studenckiej imprezy piętro wyżej.
Ale dobra..nic nie mam do niego - wazne,że utrzymał się na krzesełku.

Niespodziewanka zaatakowała z zupełnie innej strony.
Otóż lekarz ginekolog konspiracyjnym szeptem oznajmił,że między nogami naszego dziecka znajduje się ..coś i że ze swojego doswiadczenia moze nam wstepnie powiedziec ze to ..uwaga...chłopak!!!

Przed oczami śmignęły mi tylko wszystkie cudne sukieneczki,buciki i różowe ubranka,kótre tak pieczołowicie trzymałam na strychu i uleciały w siną dal jedna za druga.

Cholera..pomyslałam... no ale jak to... chłopak??!!!
nie zauważyłam,ze równoczesnie powiedziałam to wszystko głośno.

Lekarz ginekolog popatrzył na mnie jak na idotkę..pewnie pomyslał,że kurde prawie co straciła ciąże a kiedy juz jest dobrze to grymasi.

..Ja chciałam córkę..dodałam pograżając się totalnie.

A duży ten..siusiak? - zapytał Robcio chcąc chyba podtrzymac mnie na duchu.

Lekarz ginekolog pokiwał głową z usmiechem..i powiedział,że on rozumie że kazdy ojciec chciałby by jego syn miał trzecią nogę ale w tym wypadku wszystko jest w wymiarze standardowym.


Wizyta zakończyła się pozytywnie, lekarz ginekolog pogratulował mi wyjątkowego optymizmu, z Robciem porozumiewawczo wymienił męskie spojrzenia i wyszliśmy.

Pierwsze moje słowa kiedy przyszłam do siebie w miarę skierowane do ojca mojego dziecka brzmiały "To Twoja wina!"
W odpowiedzi usłyszałam tylko,że rośnie nowy kibic AC Milanu.

I gadaj z takim.

No i rozmyslam sobie.
Przecież ja kompletnie nie wiem nic o chłopcach! Z dziewczynkami mam doświadczenie, wiem wszystko wzdłuż i wszerz.. a tu taka niespodzianka...no i co ja zrobię?

Przede wszystkim czeka mnie przemalowanie pokoju z różowego na niebieski.
W sumie Ola lalkami nigdy się nie lubiła bawic więc zabawki mam w miarę dopasowane..miśki i inne pluszaki..

Za 2 tyg mam badanie przezieronosci i Bitest..oby wszystko było w normie..to taki ostatni stres..

moze i faktycznie to nie ważne,że chłopak.. może akurat to jakiś fajny facet?

Będzie do życia..już moja w tym głowa!






23 listopada 2013, 07:19

Witam o świcie - Robek o 5tej tak się kręcił z kotem,że mnie obudził..nie ma wyczucia ignorant jeden! Sam sobie zasnął w najlepsze a ja kukam od rana. Tak zawsze jest - jak on spi - słowka nie mogę powiedziec ale jak ja spię to gada do kota w najlepsze nie przyciszonym głosem.

Dzis przeszedł samego siebie - rozpoczął konwersację o 4.30 mówiąc mi prosto do ucha (nadal głosem nie przyciszonym ani nawet szeptem) żebym uważała bo kot jest pod moimi nogami i żebym go nie rozgniotła. Widocznie kot się przemieścił pod jego nogi, bo zaraz zaczął głosno narzekac,że kompletnie się nie może przekręcic (ja byłam juz prawie bliska przekręcenia) po czym położył mi kota na plecach tłumacząc mu (nadal głośno) że tu u mamusi będzie mu lepiej i ma zostac.

Kot miał w nosie taki układ i tylko podrepatał mi po plechach i juz miał dac susa z łóżka, kiedy R zatrzymał go w porę usiłując mu wypersfawdowac ten pomysł (cały czas głośno).
Ja w tym czasie juz zdążyłam się obudzic na dobre i oświadczyłam
"Zostaw w spokoju tego cholernego kota!"
"no i czemu sie denerwujesz na niewinne stworzenie?" usłyszałam..

Przypływ adrenaliny sam nałożył mi kapcie na nogi i szlafrok. Opuściłam sypialnię z dumnie podniesioną głową.

Drugi przypływ adrenaliny nastąpił niedługo - kiedy usłyszałam chrapanie w najlepsze z sypialni. Nie pomogło nastawianie czajnika,tłuczenie się talerzami i garnkami w zlewie ani nawet trzaskanie drzwiami od lodówki..zareagował na to tylko ..ten cholerny scierściuch uznając,że to juz pora karmienia co oznajmił to głośnym miauczeniem i drapaniem mnie po piżamach.

Zignorowałam.

Po spędzeniu niezapomnianych godzin w internecie - nadeszła upragniona sennosc ok.6.50..niestety Pan domu zbudził sie i wyszedł z pieleszy i ku mojemu zdumieniu zabrał się do czyszczenia pieca do pizzy skrobiąc metalową łopatką po kamieniu (dzwięk pazurów po szkolnej tablicy!)

"No czyś Ty oszalał do k..nędzy?!!!" - zagaiłam poranną rozmowę

"Kochanie, czemu masz zły humor..tobie nie wolno się tak denerwowac..nie najadaj się może na wieczór jak wczoraj.."

No i bądź tu mądry....

4 grudnia 2013, 09:44

Oczywiście ta ciąża jest pokręcona..wszystko jest nie tak - widać że to facet tak pustoszy mi organizm...

Na początek - mam za dużo żelaza..przekopałam wszystkie mądre książki z diagnostyki plus dr.Gogle i wszędzie trąbi się o niedoborze żelaza w ciąży i o galopującej anemii - a u mnie właśnie jest odwrotnie :/

No i kicha - muszę zapomnieć o wątróbce, którą koleżanka miała mi przywieźć z drugiego końca Rzymu jak za czasów komuny prawie i o buraczkach co czekają w słoiku na uroczyste otwarcie.

do widzenia schaboszczaku w panierce i soku pomarańczowy..Ge baj!
Wszystko bez sensu, bo właśnie teraz jest sezon na pomarańcze, są najsłodsze w zimie..

Wszystko to muszę porzucić na rzecz jaj w majonezie,serków białych i mleka, które mi ewidentnie nie wchodzi - w dodatku pryszczy mnie jak nastolatkę - coś dolewają Makarony do tego mleka cholera...

Dieta białczana w ogóle mnie zniechęca i znając siebie będę szukała sprytnych sposobów,żeby ją ominąć jakoś po ciemku.

Mam straszną ochotę na sushi..takie z warzywami i ze śmiercionośnym łososiem, z którego Listeria aż dymi. Na pocieszenie kupiłam sobie sos sojowy i makaron sojowy i zrobiłam coś na kształt chińskiej kuchni, ale to nie to samo.

Bardziej od męża podnieca mnie ogromny talerz takiego sushi z wasabi i z imbirem - sama bym siadła i zeżarła porcję z 80ciu kawałków...oj marzenie ściętej głowy..kolejny raz muszę poświęcać się dla jakiegoś faceta.

Coś mi tam R szeleści za uszami,że może i dla niego bym się częściej poświęcała..te niecodzienne hucie powodowane są tym,że od pasa w górę wyglądam jak Andersonowa - ale to jedynie podpucha, gdyz balony są kompletnie niedotykalne - "UWAGA WYSOKIE NAPIĘCIE, DOTKNIĘCIE GROZI PORAŻENIEM"

641937la971fnzpc.gif

10 grudnia 2013, 05:07

Walka o imię została zakończona sukcesem psychologicznym - Robek niczym super niania poradził sobie znakomicie.
A mianowicie - Ola protestowała przeciwko imieniu Alessio bo:
- w klasie C jest już taki chłopak
- wszyscy się tak nazywają (nie ma w jej klasie ani jednego)
- jest to głupie imię
- nie może być w jednym domu Aleksandry i Alessio no bo jak będziecie mnie wołać (zdrobnienie po włosku Aleksandry to Ale)
- a dlaczego nie Kamillo?

Moje racjonalne argumenty,że nie ma lepszego imienia i że już zdecydowaliśmy spotykały się z ogromnym oporem i atakami złości.

Mój mąż stwierdził,że wobec takiej sytuacji nie pozostaje nam nic innego jak dać na imię dziecku - Adolf.

Przez parę dni chodził koło mojego brzucha zagajając "I jak się ma nasz Adolfino?"

Efekt?
Ola przechodząc uprzednio cały wachlarz emocji od niedowierzania, zdziwienia, złości i depresji po zasięgnięciu opinii od swoich nauczycielek i koleżanek stwierdziła podczas jednej z kolacji, że kategorycznie dziecko nie może nazywać się Adolf - i choćby nie wiadomo co - MUSI nazywać się ALESSIO!


Dorota Zawadzka może się schować ;)

Wiadomość wyedytowana przez autora 10 grudnia 2013, 05:08

17 stycznia 2014, 12:23

Alez ten czas leci..brzuszysko mi rośnie, chociaż do idealnego kształtu piłeczki to chyba jeszcze mi daleko - określiłabym to raczej - coś na kształt zdeformowanego ziemniaka.

W każdym razie - pasek z kurtki wyjęłam bo dziurek zabrakło.

W zasadzie w porządku - olewam to że mi przybywa..a przybyło od początku z 5 kilosów, ale to nie wazne - widocznie tak ma byc..
Wkurza mnie jedynie to,że większośc osób, które spotykam zamiast w oczy na powitanie gapi się na mój brzuch..Oczywiscie są to dyskretne spojrzenia - w stylu zerkanie - ale ja to widzę i mnie to denerwuje.
Zamiast powiedziec - o! jaki masz juz brzuszek! To zerkają i pytają - no i jak po weekendzie?
Odpowiadam zgryźliwe,że jeszcze nie urodziłam i jeszcze mi trochę do tego daleko.

Dla niektórch znajomych jest szokiem,że nie chcę juz chodzic na dyskoteki i przesiadywac w pubie..bo przeciez się nie męcze..nię męczyc się moze i faktycznie nie męczę ale juz nie mogę patrzec na sok pomidorowy!!! Nikt tego nie zrozumie..

Oczywiscie przypadki obrażan się - też występują - bo coś odwołałam, bo nie przyszłam bo zmieniłam plany..ale to wyjątkowo egoistyczne przypadki.

Ogólnie rzecz biorąc ciąża moja weryfikuje skutecznie wszystkie moje znajomosci i przyjaznie.
Moja przyjaciółka generalnie ma mnie w dupie - nie dzowni, nie pyta, nie interesuje się..no bo w sumie z jakiej racji - sama nie moze miec dzieci..tzn moze ale nie chce się leczyc..bo uwaza,że dzieci ograniczają wolnosc i niezależnosc i po prostu przeszkadzają we wszystkim. Woli swojego psa i dwa koty..po za tym pracuje przez internet..no i rozumie się samo przez się..
W każdym razie - temat mojej ciąży to tabu.
Mam trochę żalu - ale rozumiem że każdy ma prawo do swojego życia.

Druga się zakochała i świata po za facetem swoim nowym nie widzi - jałowa rozmowa. Nie umiem słuchac jak kobieta pierdzi słodko na temat swojego chłopa - dla mnie to po prostu niezdrowe jakies...Dzieckiem się mozna zachwycac..ale własnym chłopem??
no bez przesady..to nawet nie rodzina ;) Obcy człowiek.

W Polsce mama moja okrzykneła mnie anorektyczką roku i postanowiła o mnie zadbac po polsku. Efektem tych staran jest 3 kilo na plusie w ciągu 10 dni.
No ale faktem jest,że polskie jedzenie jest najlepsze na swiecie i żadne kluchy z sosem pomidorowym nie mają z nim szans.

Po powrocie do uroczych Włoszech udaliśmy się prosto po naszego kota, którego karnie zostawilismy u teściowej. (tesciowa - matka mojego R, 83-lata, zaawansowana skleroza, magik w kuchni, specjalistka od sosu pomidorowego i ryby z pomidorami - przyp.autora)
Kot ogólnie się ucieszył nie poznając nas i uciekając po łóżko.

Z rana teściowa, ku mojemu zdziwieniu poczestowała mnie herbatką..podobno rewelacyjną, którą dostała od swojej siostry, po której ona sama świetnie się czuje..Było mi bardzo miło,gdyż taka propozycja nie trafia się często a napic się ciepłej herbatki z rana we Włoszech to nie lada rzadka przyjemnosc.Straciłam czujnosc i pociągnęłam łyczek...dziwne..jakies takie..coś nie tak.
Poprosiłam o pudełeczko by zobaczyc cóż to za cudowne ziołka i czytam jak byk:
"ZIOŁA PRZECZYSZCZAJĄCE" a na odwrocie "ZABRONIONE W CIĄZY I PODCZAS KARMIENIA PIERSIĄ"
Podziękowałam za herbatkę i spuściłam ją z wodami Dunaju do kibla.
Teściowa jak zwykle zapomniała,że jestem w ciaży...eh..musze się pilnowac na każdym kroku..

Z jednej strony to lepiej gdyż nie katuje mnie żadnymi poradami i radami i nie wymienia ze mną doświadczeń życiowych na temat dziecka, niczego nie sugeruje w ogóle nic nie gada..
Tylko czasami byłoby miło jakby zagadnęła jak się czuję..bo kwestia podatków za dom i dziury w dachu jakoś kurde mnie nie interesuje na tym etapie życiowym.

Usg połówkowe - przezyliśmy - wszystko dobrze..z dzieckiem oczywiscie bo z Robkiem jak zwykle było źle.Nie patrzył na monitorek a w podłoge tym razem - pożerając cukierki w które go uzbroiłam na początku. Oswiadczył,że może nie widział ale za to wszystko słyszał.
Nic się nie zmienił i nie wygląda na to by się zmienił w przyszłosci.
Brzucha mojego nie dotknie za Chiny ludowe a jak mały się rusza to tym bardziej.

Oczywiscie mnie wkurza cała sytuacja bo jedynie Ola się interesuje co robi jej brat.

Zaczynam rozglądac się za ciuchami dla dzieciaka,ale idzie mi to jakos niezdarnie..jak w wielkim sklepie dostaję oczopląsu i zaciemnienia umysłowego..jak kupię pierwszą rzecz pewnie pójdzie jak z górki.Całe allegro moje.

A po cichu marzę o rolmopsach....

22 stycznia 2014, 12:11

Lekarz położnik znowu zlecił mi badania cytomegali..cholera jasna - oczywiscie wyszło wszystko tak jak zawsze - czyli IgG pozutywne. igM na niskim poziomie..przyczepił się tego badania jak pijany płotu..podejrzewam,że zaznacza te badania na chybił trafił jak w totolotku..
pododnie jak z tym wymazem z..tego no..Nic nie wychodzi, zadnych gronkowców nie ma - a dostałam ponowne skierowanie na to cholerne badanie - nie zrobiłam.
Zalecane jest od 35 tygodnia wiec jak dla mnie to jeszcze za wczesnie - zwłaszcza że teraz nic nie wyszło..
Oczywiscie nosicielstwo jest bezobjawowe - ale ja nie ma nosicielstwa?
Oj coś nie bardzo mi pasuje ten medyk..

I tak go będę musiała zmienic..bo jak przyjdzie co do czego to i tak pojadę do innego szpitala - a tam ani lekarza ani nawet znajomej położnej..
A mojego lekarza położnika cóż to obchodzi - on pracuje w prywatnej klinice i cześc..

Zbieram info o takim jesdym miejscu i coraz bardziej jestem przekonana do tego miejsca..
Muszę zaliczyc tylko wizytę u anestezjologa i znieczulenie zewnątrzoponowe mam w garsci.

Tak - zamierzam urodzic moje drugie dziecko w pełni świadoma i spokojna.
Raz poszłam na zywioł..z resztą znieczulenia zop mi odmówiono..bo coś tam bo coś tam..11 lat temu nie było takich wygód...dostałam coś tam do kroplówki bo błagalnym błaganiu - na odwal się..po czym Olka urodziła się sina..

Teraz nie zamierzam...

A..pamiętam - jedną kobietę, kótra lezała obok..taka nawiedzona..była dumna ze swojego bólu porodowego i że szlachetnie cierpiała..
Widocznie jej nie podano oxytocyny i miała dobrze opłąconą położną a nie jak ja obok siebie przestarszoną stazystkę, która zakazała mi przec i uciekła.

Oj..żle to wszystko wspominam..a Gdzie to tak mnie potraktowali jak mięsko armatnie?
Lublin - szpital przy ulicy Lubartowskiej - odradzam.
Może i się cos zmieniło ale nigdy bym tam juz nikogo nie wysłała..

Wtedy byłam młoda, spłoszona, cichutka i niesmiała i chyba zbyt naiwna.

Iriny coraz bardziej nie mogę przełknac..
Irina - wszechwiedząca Rosjanka, o wszystkich i o wszystkim, tworząca teorie i dobre rady dotyczące ciąży..

Czy wiecie,ze :
- w ciąży nie wolno scinac włosów - bo wapń ucieka z organizmu - sciełam się na bardzo krótko
- czekolada biała jest najlepsza na świecie - chyba na tycie i zapychanie żył tłuszczem
- kobieta w ciąży nie moze się przeziębiac
- kobieta w ciązy może zgniesc swoje dziecko jak się za bardzo rusza - siada i wstaje
- kobieta w ciązy powinna pozbyc się wszystkich zwierząt

i jeszcze wiele innych teorii podnoszących cisnienie..

Ostatnio dawała mi porady dotyczące porodu ale nie wytrzymałam..i powiedziałam\
"Irina - Sorry - jak może zauważyłaś ja już mam jedno dziecko i wiem jak wygląda poród - nie musisz mi tłumaczyc"

Aaaaah jak ja nie cierpię rad i poraaad!!!!!

15 marca 2014, 14:07

No cholera jestem za gruba.
Tak stwierdził mój ginekolog położnik.

Przybyło mi w ciągu miesiąca 4 kilo i złapał się za głowę..no i oczywiscie krzywa cukrowa bach!
Zrobię w nastepnym tygodniu te wszystkie badania..oczywiscie ponownie toxoplazmoza,różyczka i ta cholerna cytomegalia nie wiem po co...
Ale chyba czaję o co tu chodzi a mianowicie - o to,żeby jak najwięcej wydać kasy na włoską służbę zdrowia.

Te badania jakieś takie bez sensu są..ściągnięte z kosmosu..nie ma testu Coombsa...chyba sama sobie wpiszę, bo nie mogę się doprosić.

No i w związku ogłoszeniem mnie wielorybem roku zaczęłam dziś swoją dietę..herbata bez curku..żadnego ciasteczka po śniadaniu..wypadło to jakoś blado..

Obiadek zrobiłam dobry..indyczek z warzywami plus kasza i surówka z czerwonej kapustki..no ale potem już mnie ciasteczko wołało..nie dałam się..

Teraz odliczam czas do godziny około 17tej kiedy to będę mogła sobie zjeść jabłko co najwyżej..a na kolację nie mam pomysłu..coś tam pomieszam jakieś warzywa..oczywiście zero chleba..

Jeszcze pizza jest z wczoraj..Robek robił..
ciężko jest..

Nienawidzę byc na diecie..nie cierpię diet, ograniczeń..

Ale pokażę ginekologowi położnikowi,że potrafię i utrzymam tą wagę za miesiąc.

Mam i tak się ważyć codziennie i rysować wykresik.
A niech to...

Wiadomość wyedytowana przez autora 15 marca 2014, 14:06

23 marca 2014, 07:09

Wagę na razie utrzymuje..w ciagu tygodnia na razie nie przytyłam..
Jednak moja frustracja sięga gwiazd..
Wchodzenie codziennie rano na wagę mnie wkurza!!
Do tego stopnia,że się zbuntowalam i przez dwa dni omijałam ustrojstwo szerokim łukiem.
I właśnie jadłam śliwki w czekoladzie..i parę krówek i kisiel malinowy z cukrem a po kolacji ciacho z kremem co Robek kupił z okazji włoskiego dnia ojca.

Lekarz położnik wymyśla! Może wloszki tak w ciąży tyją wpieprzając makaronik i może dlatego lekarze mają problem z nimi..
Ja jakoś nie czuję się otyła..jeszcze jak krzywa cukrowa wyjdzie mi dobrze to pokażę lekarzowi poloznikowi gest Kozakiewicza..

31 marca 2014, 10:55

No i gest Kozakiewicza przygotowany i wypracowany na perfect :)

Krzywa cukrowa idealna więc nie ma się do czego przyczepic nasz lekarz położnik.
Waga stoi w miejscu delikatnie..
Jem normalnie - deserki też i krówki i lody i ciasto nawet wczoraj zrobiłam.
Znowu się zrobiłam łagodna jak owieczka co korzystnie odbija się na Robku - bez mrugnięcia okiem kupił mi 50l ziemi do kwiatków :)

23 kwietnia 2014, 09:10

Ja tam nie wiem czy mi się brzuch obniżył..chyba nie, bo nadal mam go pod brodą..jak robiłam wycieczki nocne do łazienki tak robię..że ledwo zipię czy samo podniesienie się z łoża wymaga nie lada akrobacji to już nie wspomnę..
Ale ogólnie jest ok.

Zeby nie było różowiótko, to w Wielką Sobotę spuchłam jak pisanka wielkanocna od zatoki szczękowej..idealny trójkąt..nie od zębów, bo wszystkie mam przeleczone przed ciążą..chyba od nosa..miałam ten katar przez tyle miesięcy..no i się przyplątało..
Oczywiście starałam się metodami domowymi ale w niedzielę ból był już nie do zniesienia no i skończyło się na Duomoxie..tak jak z resztą podejrzewałam,że się skończy.
Na szczęscie miałam go w zapasie w domu...bo tu we Włoszech cudu tego nie znają..
Prowincja głucha..

Po przekopaniu dostępnej literatury, farmakologii, konsultacji z mamą farmaceutą,siostrą dentystką zaczęłam kurację..no i jak ręką odjął..dziś 4ty dzień i gęba wraca do normy..

Nie dzwoniłam do lekarza położnika, bo nie jestem z tych co zawracają pierdołami gitarę i to jeszcze w święta..z resztą..co by mi powiedział na odległośc?..Przepisałby augmentin..bo tylko to mają tutaj..a mi chodziło o czystą amoksycylinę bez domieszek..

Z małym wszystko ok, rusza się normalnie..

Dziś jeszcze mam wizytę u nowego lekarza.
Jestem ciekawa co to za typo.

2 maja 2014, 20:00

Zabieram sie za pisanie.
Caly czas czekam na obnizenie sie brzucha..dysze profilaktycznie z rana i sprawadzam czy mi sie oddycha lzej..nie wiem..bo caly czas mam nos zatkany..takze marne to doswiadczenie.

Bylam u nowego lekarza poloznika o wdziecznym nazwisku w polskm tlumaczeniu Siurczynski.
Niespotykanie spokojny czlowiek..albo taki zmeczony bo bylam jego przedostatnia pacjentka.
Wtoczylam sie do jego gabinetu wraz z Robciem...zapisal na laptopku wszystkie moje analizy , usg, flussometrie inne szkarady, zrobil podsumowanie, dal liste badan..kazal mi się przygotowac do badania ginekologicznego..zbladałam..Jego poprzednik nigdy tego nie robił bo wszystko widział na monitorku i raczej nie brudził sobie rączek..
No ale w szpitalu publicznym obowiązują pewne zasady..Przełknęłam slinę i poszłam się rozbierac do pokoiku..

Na szczęście moja kobieca intuicja działała niezawodnie i tego ranka stosując niesamowicie skomplikowane akrobacje i skłony niczym mistrz jogi wydepilowałam sobie okolicę bikini, więc pod tym względem byłam spokojna..
Po przeparadowaniu z gołym tyłkiem przez gabinet osiągnełam swój cel - samolot.
Badanie krótkie i bezbolesne potwierdziło tylko o czym juz wszyscy wcześniej wiedzieliśmy..a więc banalne = dziecko nisko, szyjka zamknięta, duża głowa ale do urodzenia.

Przy wstawaniu z samolotu tak żwawo się z niego zerwałam,że poczułam wszystkie więadła i spojenia, mimo bólu z czystą gracją niby Afrodyta popłynęłam w kierunku swoich ubrań..

Lekarz położnik rozczarował mnie lekko mówiąc,że nie ma takiej potrzeby bym do niego wracała..za 2 tyg monitoring, wiyta uanestezjologa a potem sobie mam pocekac spokojnie wdomu aż sie zacznie.

Wyszłam taka..nijaka..zamyśliłam się jakoś..
Chyba przeraziło mnie to ,że żarty się skończyły i niedługo urodzę dziecko.
Jakieś traumy z preszłości dały o sobie znać..
Rogalik z czekoladą też mnie nie pocieszył.
Robcio stwierdził,że czuje się teraz bardziej spokojny..no tak równowaga w zwizku musi byc..
Ola stwierdziła z dziecięcym optymizmem,że ciąża i poród to świństwo i ona nigdy nie będzie mieć dzieci.

Oczywiscie obiecnie staram się zachować resztki normalności i nie myślec o zbliżającym się porodzie..torbę mam spakowaną, papiery gotowe..jeszcze tylko te ostatnie bdania zrobię i spokój..spokój kurtka na wacie..a pod pokrywą aż wrze..

Staram się nie zachwycać każdym skurczem niewiadomego pochodzenia..nie wiem o tym nic..
zielono mi..Olę mi wywołali oxytocyną i raczej z naturą to nic nie miało wspólnego..skąd mam wiedziec..no wiem,że na poród nie można raczej zaspać, tym się pocieszam.

A tymczasem?
Jutro zaczynam 37 tydzień..mimo,że staram poruszac się najzgrabniej jak tylko potrafię i udawać,że brzuch jest jeszcze jak najbardziej integralną częścią mojego ciała to kaczy chód jest o niebo wygodniejszy niż stawianie nożki za nóżką..brzuchem zawadzam o wszystko, moczę w sosie i w rosole przy obiedzie, ze stopami widzimy się tylko kiedy siedzę po turecku..zakładanie butów to stretching dla nóg..ale nie załamuję się, wmawiam sobie ,że jestem nadal piękna i urocza, chociaż demon seksu to siedzi chyba na dnie szafy i niech tam zostanie lepiej.

A kiedy staję się niewidzialna?
Wystarczy,że wsiąde do autobusu - wszyscy zaczynają się gapić w okna :D
Już się pogodziłam z włoską ignorancją także nie bulwersuję się,grzecznie stoję w kolejkach do kasy czy w aptece.

Mały Makaroniarz jest nadal aktywny bardzo, kiedy własnie umyślę sobie odpoczywac i relaksowac się - zaczyna mecz piłki nożnej..milanista przyszły..już zasądzone.

8 maja 2014, 09:45

oj ja tam już nic nie wiem..

Mam otóż nowy cel - 19 maja - ta magiczna data to wizyta u tego cholernego anestezjologa, bo bez tego znieczuleniu mogę powiedziec papa!

Pani w rejestracji była trochę zaskoczona naszą niefrasobliwoscią
"Na konsultacje z anestezjologiem nalezy umawiac się miesiąc przed porodem"

scared15.gif

Łaskawie wcisnęła nas gdzieś własnie 19maja w póżnych godzinach wieczornych.

No i teraz nogi w supeł,zero wysiłku i czekamy..
Mogę co najwyżej teraz tłumaczyc dziecku,że na prawdę z tym wychodzeniem na swiat to nie ma się do czego śpieszyc.

Wczoraj trochę się zestrachałam ponieważ urządziłam sobie wycieczkę po mieście - oczywiscie w szlachetnej sprawie - pojechałam z Olą do szkoły..no i w międzyczasie pojawiły się bóle jak na okres..pewnie jakieś tam Braxtony i Hiksy tylko bardziej nasilone.
Doturlałam się jakoś do autobusu a potem do domu i na moją ulubioną sofę - potem już mogłam tak zostac, ale R swierdził,że w końcy jestesmy małżeństwem i musimy spac razem.

Nie uwzględnił,że określenie "razem" - oznacza razem z Olą i razem z kotem.
W zasadzie o miejsce dla mnie i mojego brzucha to raczej było trudno, ale po czasochłonnych działaniach logistycznych udało mi się ugrac trochę miejsca w w nogach szanownego towarzystwa.

Dzis wstałam jak nowonarodzona i jestem przekonana,że wytrzymam te parę dni.
Skurcze przeszły i nadaję sie do życia - mały jak zwykle fika - także dzień jak codzień się zapowiada.

Oczywiscie znajoma cały czas mi przypomina,że 14 maja jest zjawisko pełni i wszystkie ciężarówki skazane są na natychmiastowy poród.
Oświadczyłam jej,że niestety w tym roku pełnię odwołano..będzie ciemno jak w d.. u murzyna.

high-five09.gif

28 maja 2014, 09:06

No i myślałam że mnie to ominie..nie ominęło.

Seria tysiąca takich samych pytań:
"to kiedy ten termin?"
"to ile zostało?"
"to jeszcze nie urodziłas?"
"Czy juz?"
"masz w ogóle jakieś skurcze?"
"Czasem nie przenosiłas?"

AAAAA!!! Nie mogę już słychac tego i odpowiadac w kółko to samo.
Zaczęłam burczec,że przesunęłam sobie termin na sierpien bo wtedy będzie chłodniej.

A wewnętrznie mnie tłucze frustracja na przemian ze samouspokajaniem się i zadowoleniem z życia.
Wczoraj sobie wzięłam prysznic wieczorem,ubrałam się w jedną z największych moich koszulin nocnych i stwierdziłam,że mogłabym juz sobie pojechał do szpitala.
Coś tam w nocy zabolało..ale za słabo, jakoś tak beznadziejnie..i nie na temat..

Wycieczki do kibleka na porządku dziennym..a aptetyt wilczy..
Waga w górę..ale muszę się ograniczyc..
najlepiej majonez i lody..dziś sobie robię zupkę z warzyw..cienką taką..dorzucę rybkę jakąś ,żeby coś tam pływało na pocieszenie.

Dookoła wszystkie urodziły a ja siedzę tak bez sensu..
Oczywiscie nie, nie nie..nie będę narzekała - bo ciąża to napiękniejszy okres w życiu kobiety :P

Robek przesunął wizję swoją na wtorek lub poniedziałek..też odbiera telefony od rodziny..sam raczej nie pyta o dotykaniu brzucha nie wspominając.
Delikutaśny cholera...

2 czerwca 2014, 08:19

Ciąża zakończona 2 czerwca 2014 Alessio 3880g,54cm godz.13.30 Poród naturalny z znieczuleniem zewnątrzoponowym.

Wiadomość wyedytowana przez autora 10 czerwca 2014, 21:02

1 2