przyrost bety jest w normie, byłam na USG i widziałam naszą kropeczkę. Ze względu na 2 ciąże biochemiczne pod rząd lekarz od razu zlecił badania w kierunku zaburzeń krzepliwości krwi. Okazało się, że mam podwyższony fibrynogen. Zdaniem lekarza znacznie
normą jest do 3.5,ja mam 4.57. Od razu przepisał mi zastrzyki, które będę robiła codziennie, aż do końca ciąży. Mam nadzieję, że to pomoże. Lekarz powiedział, że grozi mi utrata dziecka
Musi być dobrze! Nie biorę pod uwagę innej możliwości.
Wiadomość wyedytowana przez autora 9 czerwca 2020, 18:41
Szybko zadzwoniłam do swojego lekarza. Powiedział, że plamienie, nawet brązowe, nie jest normalną oznaką ciąży i kazał mi leżeć, zwiększyć dawkę luteiny (do tej pory brałam 2x100g) i wziąć nospę. Bardzo się boję
Nie mam skurczy, czy bóli brzucha, ale np. piersi przestały mnie boleć. Nie wiem, czy to nie zły znak. Wczoraj badałam betę i przyrost jest dobry. Wczoraj wzięłam pierwszy zastrzyk neoparin. Wmawiam sobie, że to od tego. Boże, żeby wszystko było dobrze...
Dawno nie pisałam. Dzisiaj mam czas, więc nadrabiam
Tamto plamienie na szczęście było jednorazowe. Wzięłam nospę, położyłam się do łóżka i przeszło. Byłam na wizycie u lekarza. Widziałam nasze dzieciątko z bijącym serduszkiem. Wciąż nie mogę w to uwierzyć. 02.07. jedziemy na kolejną wizytę. Jeżeli wszystko będzie dobrze to lekarz założy kartę ciąży i dokładnie zmierzy maluszka. Od paru dni znowu się trochę martwię. Do tej pory piersi mocno bolały czułam lekkie skurcze w dole brzucha, a od paru dni jakby to wszystko ustało. Piersi bolą, ale mniej, nudności brak, brzuch przestał boleć, energii mam trochę więcej. Tak jakbym przestała się czuć ciążowo. Najpierw martwiłam się, że brzuch boli, teraz martwię się czy nie boli. Czy kiedyś przyjdzie taki moment, że przestanę się martwić? Czwartkowa wizyta wszystko wyjaśni. Mam nadzieję, że kropek mocno się trzyma i rozwija.
Po ostatniej wizycie okazało się, że kosmówka znowu zaczęła się odwarstwiać
Lekarz kazał prowadzić oszczędny tryb życia i powiedział, że wszystko powinno się zrosnąć. Na szczęście nie mam żadnych plamień, ale martwię się. Od tygodnia jestem oficjalnie na l4. Przełożonej praktycznie od razu powiedziałam, że jestem w ciąży. Wiedziała też, że mieliśmy problemy z niepłodnością dlatego myślałam, że będzie dla mnie bardziej wyrozumiała. A okazało się, że jest na mnie zła, że nie poczekałam z L4 aż oni kogoś nie znajdą na moje zastępstwo i że tej osoby nie przyuczę. Przez 1,5 miesiąca gdy chodziłam jeszcze do pracy nie poczynili żadnych kroków w tym kierunku, a teraz są zdziwieni i źli... Dodatkowo moja mama bardzo mnie zdrzeźniła. Moja siostra ma 2 małych dzieci. Gdy była w pierwszej ciąży mama jeździła do niej sprzątać, gotować itp. teraz też zajmuje się jej dziećmi, cały czas sprząta w domu, pierze jej, gotuje. Dosłownie jest jej gosposią, mimo że jeszcze pracuje na etat. Ciąże siostry przebiegały bez problemu. Jedynie co to ma niedoczynność tarczycy i bierze euthyrox. Pamiętam jak mama z siostrą przeżywały, że teraz codziennie musi brać te tabletki, jakie to obciążenie itp. Nie chcę się licytować, ale oprócz tych tabletek muszę codziennie robić zastrzyki, bo mam problem z krzepliwością krwi i brać masę innych leków... i dodatkowo ta nieszczęsna kosmówka. wzięłam zalecenia lekarza bardzo poważnie i oszczędzam się jak mogę. Chcę mieć poczucie, że robię wszystko dla maluszka. A dzisiaj usłyszałam od mamy, że nie mam przesadzać, bo przecież ciąża to nie choroba. A poprosiłam ją tylko o to, żeby zrobiła kakao mojemu chrześniakowi. Może to bzdura, ale w tym momencie wybuchłam. Nie chodzi o to, że oczekuję, żeby mama mi usługiwała tak jak robi to siostra. Mi by było zwyczajnie wstyd. Chodzi mi o zwykłe wsparcie. A mama wszystko umniejsza co jest związane ze mną. Co z tego, że pyta się mnie jak się czuję, jak jej mówię co u mnie, np. kosmówka mi się odwarstwia i się martwię, to odpowie na to "Aha" i zmienia temat. A u mojej siostry przeżywała ten pieprzony euthyrox! Bardzo mi przykro, że w tym wyjątkowym i trudnym zarazem czasem nie mogę liczyć na moją mamę... 
2 wizyta na sorze zaliczona 😔 rano idę do toalety i na papierze zobaczyłam krew
i to nie brązowa,ale czerwono-pomarańczową. Od razu udałam się do szpitala. Może przesadzam, ale chcę mieć poczucie, że robię wszystko dla dziecka. Nie wybaczyłabym sobie gdybym to zignorowała, a potem coś złego się stało. Zrobili mi USG i maluszek żyje. Ma prawie 6 cm i rozmiarowo jest starszy o 1 dzień w stosunku do wieku ciąży. Pytałam się więc skąd mogła być ta krew. Lekarz nie odpowiedział mi na pytanie, może to nadżerka, może jakaś żyłka pękła i stwierdził, że na poronienie nie ma lekarstwa i co ma być to będzie. I dodał, że potrzeba mi więcej optymizmu i zalecił leżenie. Robię to od prawie tygodnia. Czekam teraz na wyniki moczu. Oby było to jednorazowe krwawienie...
Wiadomość wyedytowana przez autora 31 lipca 2020, 10:03
Plamienia nie ustępują
w piątek pojawiły się ok 5 razy (co 3-4 wizyta w toalecie, ślad tylko na papierze), wczoraj rano był tylko żółty ślad na papierze i później popołudniem raz niewielka plama raczej koloru pomarańczowego. Dzisiaj ok 17 znów ślad na papierze i na dnie toalety nitka z krwią. Nic mnie nie boli. Boję się
na szczęście jutro prenatalne i poproszę lekarza, żeby jeszcze sprawdził, czy wszystko jest dobrze. Nie poradzę sobie, jeżeli nie będzie
Wiadomość wyedytowana przez autora 23 lutego 2022, 12:49
ominęły nas kolki, długie płacze czy bezsenne noce. Jedynie zęby czasami dokuczały, zwłaszcza w nocy. Wtedy córeczka nie dawała się odłożyć i tak z nią siedziałam na łóżku. Córeczka śpi w swoim łóżku i nie lubi, kiedy kładziemy ją do nas. Wtedy jest wielki płacz i rozpacz.Ale do rzeczy. 3 dni temu zobaczyłam na teście ciążowym 2 kreski... Do teraz jestem w szoku i nie dochodzi to do mnie. O córkę staraliśmy się ponad rok, seks jak w zegarku, testy owulacyjne, monitoringi, masa suplementów. To uśpiło naszą czujność. Nie sądziłam, że wpadka możne nas dotyczyć 🙈 drugie dziecko było w planach, ale nie sądziłam, że tak szybko. Myślałam raczej o drugiej połowie roku. Gdy staraliśmy się o córkę gdy robiłam testy i wychodziły biele to sprawdzałam w każdym świetle, czy jednak jakieś kreseczki nie ma. Teraz co chwilę brałam test z nadzieją, że jednak mi się przewidziało 😝 nie to, że rozpaczam. Wiem, że droga do rodzicielstwa bywa trudna, dlatego z jednej strony cieszę się, że tym razem ominie nas okres starań. W tej chwili najbardziej martwię się o córeczkę. Jest moim oczkiem w głowie, poświęceń jej duuuuzo czasu, wciąż karmię piersią, zasypia tylko w moich ramionach. Poprzednią ciążę znosiłam średnio. 2 miesiące leżenia plackiem w łóżku, krwawienia, plamienia, szpital i duże zmęczenie. Teraz jest córeczka, która wciąż wymaga dużej uwagi i opieki. A co będzie jak sytuacja się powtórzy? Tego boję się chyba najbardziej. I jak zareaguje na rodzeństwo? Siła rzeczy czas będę musiała podzielić na dwójkę dzieci. Boję się, że poczuje się odtrącona. I co z kp? Wiele, wiele obaw na chwilę obecną...
Dzisiaj pierwsza wizyta u ginekologa. 2 tygodnie temu ustalił tę datę, żeby zobaczyć na USG bijące serduszko. Dzisiaj niestety tego nie zobaczyłam. Wg USG 5+6. Z ciekawości sprawdziłam, kiedy zobaczyłam serduszko córeczki i dokładnie było to 5+6... Lekarz uspokajał, że ciąża jest jeszcze bardzo młoda i następną wizytę wyznaczył na 24.03. Wtedy wszystko się okaże. Mam teraz wyrzuty sumienia, że byłam trochę sceptycznie nastawiona do tej ciąży
mimo wszystko nie chciałabym jej stracić. Wyszła mi też niedoczynność tarczycy. Od jutra biore tabletki. Może w końcu zacznę się lepsi czuć bo na razie to dramat.
teraz czasami dopada mnie bezsilność i wykończenie, a zaraz będę musiała wkładać we wszystko 2x więcej energii. Nieśmiało pocieszam się, że w ciąży z córeczką też miałam dużo obaw, a skończyło się na tym, że jednak tak źle nie było.19.04 mam badania prenatalne. Oby wyszły dobrze 🙏
Znowu historia się powtarza. Dzisiaj zaczęły się plamienia żywą, czerwoną krwią. Ostatnio młoda nie schodziła mi z rąk, do tego karnien było więcej, bo ma jakieś stany podgorączkowe, podejrzewamy ząbkowanie. Muszę przystopować. Nic kosztem drugiego dziecka... Będzie ciężko. Ale najważniejsze żeby Gacek został z nami...
z dzisiejszej wizyty: Młoda waży 190 g, na chwilę obecną wszystko lekarzowi się podoba
oby tak dalej 💪 kolejna wizyta za 5 tygodni i będzie to badanie połówkowe. Kiedy to minęło 😱 wciąż nie potrafię wyobrazić sobie jak to będzie z dwójką dzieci. Będzie mi lżej jak córeczka nauczy się chodzić. Śmiało chodzi przy meblach, ścianach, ale jeszcze nie chce się puszczać. Od przyszłego miesiąca będziemy chodzić na terapię sensoryczną i zajęcia z logopedą. Wciąż czekamy aż rozpocznie się za życiem żebyśmy mogli rozpocząć fizjo. Widzę, że stopki zaczynają jej się koslawic i siedzi z miednica wypięta do przodu... Mam nadzieję, że ćwiczenia pomogą.
Aaaa super. Ps ja rodzę we wrześniu ♥️ aaa jesteśmy obie w ciąży 💞😍🙏