X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki ciążowe Oryginalny pamiętnik już ciężarnej :)
Dodaj do ulubionych
1 2 3

17 czerwca 2017, 11:33

Dzisiaj nie będzie wesoło, zabawnie i miło. Cierpię. Fizycznie zatoki mnie wykańczają. Robię inhalacje, nagrzewam, wysmarkuję, biorę leki i jest coraz gorzej. Wczoraj nie spałam pół nocy, tak mnie bolało. Dopiero jak mąż mi zrobić gorący okład to zasnęłam. Oprócz tego mam remont. Co za tym idzie jest syf i brud. Mąż z bratem malują, gruntują, szpachlują. A mama z siostrzenicą sprzątają. Za każdym razem jak chcę im pomóc i wstanę to zaraz mam ciśnienie 145/90. Więc znowu się kładę. Jak niepełnosprytna. Nic nie mogę zrobić. Psychicznie mnie to dobija. Kończę bo pęka mi głowa.

19 czerwca 2017, 09:21

Ciśnienie wraca do normy - leki zaczęły działać :) z zatokami idę w środę na kontrolę, zobaczymy co powie lekarz. Wczoraj nie bolały, dzisiaj też, więc jest progres. Z dolegliwości jakieś takie delikatne nudności mnie dopadają co chwila. Ale da się wytrzymać. Remont mieszkania przeszedł sprawnie dzięki moim najbliższym - są cudowni. Wszyscy pracowali w pocie czoła, żeby nasze 75m do niedzieli jakoś wyglądało. Wyszło super - co prawda nie dotarły jeszcze tapety dla malucha, ale jego pokój się jeszcze ogarnie, jest czas. Jedyna robota jaka mnie czeka to układanie książek na półkach :) ale to akurat uwielbiam. Tematycznie, chronologicznie, kolorystycznie, alfabetycznie - segregowanie moich wspaniałych zbiorów jest wisienką na tym torcie :) oczywiście od razu mnie natchnęło na tysiąc pomysłów DIY co do dekoracji domu. Tak więc wicie gniazda w toku. Wybraliśmy też imię dla naszego trzeciego księcia. Nie, nie Kacperek jak w rodzince.pl :P tylko Kamil :) Nasz malusi Kamiś :D w przyszły weekend wybieramy się na wycieczkę motorową (ciekawe czy się jeszcze zmieszczę na motor) :) to tyle newsów :) Żegnamy !!! Idziemy żreć :D

22 czerwca 2017, 08:16

Duuuuużo się dzieje :) nie nadążam pisać. Wczoraj byłam u lekarza - innego laryngologa (pierwsze miejsca w rankingach), który powiedział, że skoro antybiotyk nie pomógł i nadal mam bóle głowy, to pewnie to tzw. katar ciężarnych. Cokolwiek to znaczy zapisał mi STERYDY !!! O zgrozo - mówi, że ponoć nie zaszkodzą ani mi ani dzidziolowi. Ale i tak skonsultuję to najpierw z lekarzem.

Zainaugurowaliśmy też zakupy Kamisiowe :) kupiliśmy fotelik - zwykły, bezpieczny, czarny, praktyczny, obrotowy, bez isofixów, z 3 gwiazdkami w ADACu, od 0-18kg. Jest wypasiony :) Oprócz tego oczywiście kupuję namiętnie ciuszki dla mojego modela :P

Codziennie prawie się wczasuję u mamy na wsi. Kupiliśmy na wyjazd na Mazury leżaki, więc jeżdżę z leżakiem i leżę pod gruszą. A mama codziennie gotuje coś dobrego specjalnie dla mnie :) rozpieszcza mnie jak nic.

No i teraz ta przykra sprawa. Mój pasierb miał w szkole "dzień rodziny". Zawsze chodzimy razem, więc teraz też tak było. Tym razem to było ognisko nad pobliskim zalewem. Wszystko fajnie, super, zabawa, kiełbaski. A potem występy dzieci i prezenty dla rodziców. Nienawidzę takich chwil. Wszyscy coś dostają, tylko nie ja, bo przecież nie jestem rodzicem. Ale srał to pies. Mąż dostał piękny obrazek opisujący jego i jego relacje z synem. Takie śmieszne napisy np. "Mój tata najbardziej lubi jeść (i tu wpisuje dziecko co) ...kebaba". Przy rubryce pt. "Moja najpiękniejsze wspomnienie z tatą" napisał "jak się ożenił z moją mamą". Oczywiście nie było go jeszcze nie świecie. Tak - jego babcia do tej pory trzyma ich zdjęcie ślubne na komodzie, naszego nawet nie ma. Jak to zobaczyłam to się zagotowałam od środka. Powiecie, że nie zrozumiał pytania, że młody, że nie ogarnia. Ogarnia. Ma 9 lat. Uwielbia robić rzeczy, które sprawiają mi przykrość. Mąż z nim rozmawiał, tłumaczył go, tłumaczył jemu. Ale wiem, że tak będzie całe życie. Dlatego tak się cieszę, że w końcu będziemy mieć wspólne dziecko. Dla którego będę najważniejsza na świecie.

No, ale nie zakończę takim przykrym akcentem. Niebawem jedziemy na wczasy :) nie mogę się już doczekać. Zrobiłam listę rzeczy do zabrania. Nakupiłam kremów do opalania (żeby się nie spalić) i kostium kąpielowy dla ciężarnej. I umówiłam się do fryzjera :D Jedziemy z psem, więc psa też umówiłam do fryzjera (żeby mu nie było tak gorąco). A psa mamy ogromnego - 65kg nowofundlanda :) na co dzień mieszka na wsi u mojej mamy. Ale na wczasy go zabieramy.

Z newsów to chyba tyle. Idę się robić na bóstwo - zaraz maraton z mamą po ciuchlandach. P.S. Maludowa mamo chyba domyślam się imienia Maludy ;)

Wiadomość wyedytowana przez autora 22 czerwca 2017, 08:06

22 czerwca 2017, 12:12

Ja - wyrodna matka.
Tak, teraz będzie o moich grzechach.
Grzech numer jeden - bezkarnie i regularnie jem surowe mięso (nawet dzisiaj zrobiłam tatara)
Grzech numer dwa - kąpię się w gorącej wodzie (no może nie parzy, ale do letniej też jej daleko)
Grzech numer trzy - objadam się (fakt, faktem, nie słodyczami, tylko zdrowymi przekąskami, np.owocami)
Grzech numer cztery - całuję kota (tak, mamy kota i codziennie śpię do niego przytulona)
Grzech numer pięć - nie smaruję brzucha kremami przeciw rozstępom (bo i tak mam ich cały brzuch)
Więcej grzechów nie pamiętam. Za żadne nie żałuję. I nie obiecuję poprawy...

22 czerwca 2017, 15:12

Rozstępy sprzed lat :)
331zodh.jpg

35lb81h.jpg

Wiadomość wyedytowana przez autora 22 czerwca 2017, 15:02

25 czerwca 2017, 10:44

Zaczęłam 19 tydzień. To już prawie połowa ciąży. Wiem z doświadczenia, że teraz będzie tylko trudniej ;) Wiem, że będą coraz bardziej puchły stopy, że będzie bolał kręgosłup, że będzie ciężko wstawać z łóżka, że nie będę mogła czasem spać, że będzie ciężko chodzić - ale dam radę :D postaram się jak najdłużej nie narzekać i zachować uśmiech i optymizm. Bo wiem, że rok później będzie powtórka więc nie mogę się zniechęcić !Będziemy mieli dużą rodzinę :) kiedyś jak byłam mała to o takiej marzyłam. Jak urodził się mój pierworodny to myślałam, że to marzenie się nigdy nie spełni bo jego ojciec nas zostawił. Na szczęście poznałam mojego męża :) razem z nim spełniamy właśnie to marzenie ! Dobrze, że go znalazłam (właściwie to on znalazł mnie).

26 czerwca 2017, 14:58

I znowu leń. Z informacji najciekawszych - wytrzymałam 700km jazdy samochodem (nie prowadziłam) :) pękam z dumy. Co prawda stawaliśmy siku co pół godziny, nie mogłam zdjąć butów po tej podróży bo tak mi spuchły stopy i po obiadowym kebabie było mi tak nie dobrze, że musiałam kupić pastę i szczoteczkę i umyć zęby, ale - WYTRZYMAŁAM :D Kolejną nowością jest to, że drogę na Mazury pokonamy na raty, gdyż nie dam rady prowadzić auta przez 8 godzin. Tak więc zatrzymamy się jeszcze gdzieś po drodze i w drodze powrotnej. Mam ostatnio okropnego lenia. Pamiętacie książki, które miałam poukładać w biblioteczce ? Do tej pory leżą na podłodze, a ja nie mam siły i motywacji...Po prostu mam lenia :P dobra lecę powiesić pranie, to muszę bo nie mam czystych gaci :P hahahaha

30 czerwca 2017, 09:00

Wczorajsza wizyta u lekarz utwierdziła mnie w przekonaniu, że jestem w najlepszych rękach jakie mogłam wybrać. Zresztą chyba każda mnie utwierdza. Fakt faktem, że wizyty prywatne są płatne, ale człowiek wie za co płaci. To powiedział mój mąż (znany z wiecznego szukania tańszych opcji i targowania się na każdym kroku). Tym razem byliśmy u lekarza razem. Wizyta trwała godzinę (a przeznaczone jest 20 minut na pacjenta, ale doktor miał dwa okienka i nam je przeznaczył). Zbadał mnie od stóp do głów, odpowiedział nawet na najgłupsze pytania (np. czy mogę jeść surowe mięso, chociaż wiem, czym to grozi :P ), obejrzał pomiary ciśnienia, zbadał ciśnienie (138/93), tętno Kamisia (140/min), wypisał L4, zaświadczenie do pracodawcy w którym miesiącu jestem (bo mi się kończy umowa), skierowanie na krew, mocz, crp i krzywą cukrową, zaświadczenie, że nie muszę jeździć w pasach (nie krzyczcie na mnie, próbowałam jeździć z adapterem, ale Kamiś jest nisko i mnie uciska), obejrzał USG (wszystko prawidłowo), wyniki, kazał brać żelazo, zwiększył dawkę dopegytu i uwaga, najgorsze, powiedział, że jak ciśnienie pomimo zwiększonej dawki po kilku dniach (4,5) będzie nadal przekraczało 140/90 to mam się zgłosić na oddział :( jak wypowiedział te słowa to mi się zakręciło w głowie i zrobiło słabo. Tak więc kochane, chyba kupię koszulę nocną do szpitala wcześniej niż myślałam. Awaryjnie muszę ją mieć. Za tydzień Mazury, pozwolił nam jechać (nawet ciurem 500km) tylko pod warunkami. Pierwszy - co 2 godziny 20 minut przerwy na pochodzenie (akurat spacerek z psem po lesie dobrze zrobi każdemu), w razie jakichkolwiek niepokojących objawów (upławy, bóle miesiączkowe, wysokie ciśnienie, brak ruchów Kamisia) mamy jechać na najbliższy SOR (żeby zbadali czy wszystko ok z dzidziolem) i ostatni - mamy się dobrze bawić i wypocząć :) no fajny ten lekarz. Oczywiście jak najmniej słońca, a jak najwięcej leżenia i relaksowania. Zatem kochane moje - jedziemy na Mazury :D o ile ciśnienie będzie w porządku, ale przecież już teraz musi ;)

1 lipca 2017, 13:03

Drogi pamiętniczku :) wróciły moje mdłości (19 tydzień) i zgagi. Co nie zjem to mi nie dobrze. Upały mi strasznie doskwierają i w gruncie rzeczy cieszę się, że to dopiero 5 miesiąc, a nie 8 czy 9 bo bym chyba padła. Najlepszym jak do tej pory sposobem na skwar na dworze jest moczenie włosów i chodzenie w mokrych (o ile nie ma wiatru bo zatoki wtedy wracają). Dzisiaj umaniłam sobie rosół z kury z dużą ilością pieprzu i pietruszki i marchewki :P tak więc jedziemy do mamy hahahaha mój mąż jest ostatnio bardzo zapracowany, bo wyjeżdżamy na urlop i musi zrobić tysiąc rzeczy zanim zamknie firmę. Moje libido sięga zenitu, a on wiecznie zmęczony. Tak więc bez skrupułów zaczęłam się masturbować :) Może na urlopie to sobie jakoś odbijemy. Rozmawiałam z nim o tym, że może się boi, że coś nam zrobi, albo, że go już tak nie kręcę bo brzuch. Twierdzi, że kręcę (pokazał bardzo twardy dowód :P ) i, że to nie jest strach. Tylko przemęczenie. Więc mu odpuściłam. Umówiłam się też do fryzjera (na koniec lipca) i na sesję ciążową (nie mam pojęcia jak ja dam radę biegać przed obiektywem i pięknie wyglądać, ale to już fotografa problem). Za tydzień Mazury, ale jakoś tak nie cieszą jak zawsze. Może dlatego, że nie na żagle, tylko na ląd. Muszę pomału zacząć się pakować, kupić różne rzeczy, poprać....Ech męcząca jest ciąża. Ale obiecałam, że nie będę marudzić. Dam radę ;) żeby nie wiem co...

6 lipca 2017, 10:44

Ciśnienie nie jest najlepsze. Właściwie jest beznadziejne. A jutro wyjazd. Piję sok z aronii. Leżę, żeby nie skakało. Kurcze, martwię się. Mąż się martwi. Nie wiem co robić. Domek opłacony, wszystko porezerwowane, spakowane prawie na tip top. A ciśnienie takie numery robi. Chyba ten dopegyt nie działa. Może przez to, że całe życie brałam betablokery i organizm odporny na obniżacze. Dobrze się czuję. Nie mam żadnych objawów. Obiecuję, że jak będzie wysokie po powrocie to grzecznie się położę do szpitala. Ale chcę jeszcze tylko te 9 dni urlopu spędzić na leżaku pod gruszą. A nie w łóżku szpitalnym. Ryzykujemy. Nie posłuchaliśmy lekarza. Boję się bardzo. Mam nadzieję, że nic się nie stanie. P.S. To mój ostatni post przed wyjazdem. Uzgodniliśmy, że nie bierzemy laptopów, internetów i wyłączamy telefony. Pełen relaks. Tak więc życzcie mi powodzenia. Obyśmy wrócili cali i zdrowi.

20 lipca 2017, 18:41

2e5oaqs.jpg

20 lipca 2017, 18:48

Wróciliśmy cali i zdrowi wszyscy :) tak tam na górze to my !!! Ja i moich 5 chłopów. Było cudownie, oni byli cudowni. Cały czas się mną opiekują, są grzeczni (nawet pies) i we wszystkim mi pomagali :D Jestem szczęściarą jednak. Jeśli chodzi o zdrowie - ciśnienie dupy nie urywa, więc 27 idę na kontrolę do lekarza i pewnie szpital. Stopy puchną i wcale opuchlizna nie schodzi po nocy. Głowa zatokowa kilka razy bolała. Pochłonęłam 2 paracetamole nadprogramowo. Kamiś się rusza cały czas i już mam wrażenie, że robi mi się ciasno jak np. kucam. Innych objawów na szczęście brak. Urlop cudowny - ale nie do końca wypoczęłam, trochę zwiedzaliśmy, trochę trzeba było pochodzić, trochę popływać, i w gruncie rzeczy wróciłam zmęczona :P ale mąż obiecał, że pojedziemy jeszcze odpocząć sami (ostatni raz przed Kamisiem) gdzieś bez dzieci w siną dal (najprawdopodobniej do Zakopca) do hotelu 4 gwiazdkowego z basenem all inclusive żeby się poopierdzielać. Kocham go nad życie :)

23 lipca 2017, 10:51

Zgodnie z planem grzecznie położyłam się do szpitala. Wczoraj ciśnienie miałam 164/107 więc stwierdziliśmy, że nie będziemy ryzykować. I leżę sobie na Patologii. Dostałam leki, przebadali na wskroś i obserwują. Zobaczymy. Czuję się świetnie, Kamiś fika, ciśnienie spadło. Więc jest ok ;)

7 sierpnia 2017, 17:15

Nie chce mi się nawet pisać. Takiego mam ostatnio lenia. Zdrowie ok, ze szpitala wypuścili, szyjka piękna 39mm, poród przedwczesny mi nie grozi. Jednak mam lenia i bezsenne noce. Aktualnie wpadłam w szał zakupów i zamawiam wszystko dla Kamisia przez internet. A tapeta jak leżała na regale tak leży, no, ale trzeba będzie ruszyć w tym kierunku. Chodzę na basen, jeździmy z chłopakami nad jezioro, mąż wyciąga mnie na koncerty i na motor. Chociaż po ostatniej przejażdżce stwierdziłam, że już chyba koniec. Za wielka jestem na bycie plecaczkiem. I spojenie łonowe coraz bardziej boli. Upały zniosłam znośnie - leżąc w wannie z zimną wodą :) Seks pomału zaczyna być ...trudny. I coraz mniej mi się chce. Mąż ma na odwrót, więc radzimy sobie innymi metodami. Zdechł mój pies. Ciężko to przeżyliśmy wszyscy. Był chory i stary. Najlepszy przyjaciel całej rodziny. Kolej rzeczy. Jedyne co mnie uspakajało to objęcia męża i kopanie Kamisia. Więc jakoś to przetrwałam. Ważę już 100kg i jest to mój życiowy rekord :) niebawem przeskoczę męża. A to jeszcze 3 miesiące przede mną. Lekarz kazał się tym nie przejmować, dopiero po porodzie. A ja już układam w myślach plan chudnięcia. Anegdota z IP - jak mnie przyjmowali na Patologię przyszła kobieta do porodu, więc kazali mi poczekać na korytarzu. I zeszła po nią położna z porodówki. I podeszła do mnie i mówi "O to Pani do porodu! Proszę za mną!", ale się zburaczyłam. Wyjaśniłam, że ja dopiero 23 tydzień. A ona na to "no to niezły brzuszek"...tak, że o tak...może kiedyś wkleję zdjęcie brzuchala. A i ostatnio jakaś koleżanka pytała czy szybko mi brzuszek zniknął po pierwszym porodzie. Wysłałam jej zdjęcia brzuszka w 9 miesiącu i 5 miesięcy po porodzie. Nie wierzyła własnym oczom - też wstawię zaraz. Mam nadzieję, że teraz też mi się uda tak szybko schudnąć - wtedy zgubiłam 29kg w 3 miesiące. Trzymajcie kciuki za moją walkę o figurę ;)

Wiadomość wyedytowana przez autora 7 sierpnia 2017, 17:12

9 sierpnia 2017, 14:27

Jestem wielka i gruba jak nie wiem co...i nie mam już siły dźwigać tych 100kg...Obiecałam sobie, że przed następną ciążą muszę najpierw schudnąć do tych swoich 76kg. Może na metforminie jakoś dam radę. Kamiś tak skacze, że już każdy może poczuć jego ruchy :) i cały czas śpię na plecach, chociaż w całym internecie trąbią, że to źle. Ale w dupie to mam, mi jest wygodnie, więc nie wierzę, że to może być powodem jakichś komplikacji. Organizm ludzki nie jest głupi, sam by sobie krzywdy nie zrobił. Próbowałam kilka razy wrzucić zdjęcia, ale się nie dało, nie mam pojęcia dlaczego. Tyle słów świętych na dziś ;)

10 sierpnia 2017, 19:54

Dzisiaj będzie ostrzeżenie. Uwaga! Moje drogie ciężaróweczki, nie wychodźcie nieposmarowane kremem z filtrem w takie upały, jakie niedawno nastały. Dzisiaj po raz kolejny pojechałam do mamy pod gruszę. Zapomniałam się posmarować. Dlatego nie leżałam na leżaczku pod gruszą (bo prześwituje słońce) tylko w cieniu pod domem. Leżałam (spałam) od 11 do 14. Jak wstałam to mama powiedziała, że się opaliłam. Ja do niej, że to niemożliwe w cieniu. Jak dojechałam do domu, jak zobaczyłam siebie w lustrze to nie wierzyłam własnym oczom. Czerwona jak burak !!! Oczywiście od razu spryskałam się panthenolem. I tak co kilka godzin. Temperatura 37,1, a normą było 36,5. No i pieczenie. Wyczytałam w internetach, że w cieniu dociera do nas 50% promieni uv. A ciężarne prze to, że mają poszerzone naczynia krwionośne są bardziej narażone na słońce. No i masz babo placek...a jutro miałam iść na krzywą cukrową i do endokrynologa. Ale wstyd ! Bo miałam zakaz słońca ! A tu takie poparzenie. Przełożyłam wizytę na przyszły tydzień. Z krzywą też poczekam do poniedziałku chyba. Mam nadzieję, że Kamiś mi się tam nie usmażył. Dobrze, że byłam w sukience, to brzuch na szczęście nie ucierpiał. Ech...

14 sierpnia 2017, 11:37

9 miesiąc poprzedniej ciąży
44eb2a6b47beb171med.jpg

5 miesięcy po porodzie
a5511f3d7aff1d92med.jpg

Wiadomość wyedytowana przez autora 14 sierpnia 2017, 11:28

14 sierpnia 2017, 13:25

Czas leci i za dwa tygodnie będę już zaczynała 3 trymestr. Więc wszystko co najgorsze przede mną :P I niestety zaczęły się na dobre bóle pleców. Kręgosłup już mnie boli kolejny dzień. Radzę sobie jakoś jeszcze stosując dużą dawkę leżenia, maść z czarciego pazura i masaże. Ale momentami powoli mam już dość. Ale nie narzekam, bo mogłoby być gorzej ;) Jutro kładziemy tapetę w pokoju Kamisia. Kupiłam już łóżeczko (nietypowe bo amerykańskie 130x90cm więc bardzo duże)
b085ae34af592ff8med.jpg

komodę (ma przyjść pod koniec miesiąca)
baf224bb799e8789med.jpg

dywan (pluszowy i mięciutki)
e8af8269e6bb5ab4med.jpg

fotelik samochodowy (0-18kg, mnóstwo bajerów)
3d93d30cf6dd24e1med.jpg

i mnóstwo ubranek i zabawki. Wózek kupimy w przyszłym miesiącu. I pod koniec miesiąca już zacznę urządzać pokoik. To chyba jedna z najprzyjemniejszych rzeczy w tym cały 3 trymestrze :D

19 sierpnia 2017, 01:32

No i się zaczęły bezsenne noce. Za tydzień 3 trymestr. A ja już nie śpię po nocach. Przyczyna? Lekarz zabronił spania na plecach, mówiąc, że tam coś na coś uciska i dzidzia się może nie dotleniać. Na prawej ręce jeszcze chwilę pośpię (2-3h), ale na lewej nie wytrzymuję 3 minut. Jak śpię na lewej to cała prawa ręka mi cierpnie. Biorę magnez, potas, piję melisę. Nic nie pomaga. Zapisałam się do neurologa. Może on coś pomoże. Tak więc wpisów nocnych będzie chyba coraz więcej...ech

28 sierpnia 2017, 07:00

Znowu szpital...163/103
1 2 3