Tydzień dla Płodności   

Nie przegap swojej szansy!
Umów się na pierwszą wizytę u lekarza specjalisty za 1zł.
Tylko do 30 listopada   
SPRAWDŹ
X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki ciążowe Oryginalny pamiętnik już ciężarnej :)
Dodaj do ulubionych
1 2 3
WSTĘP
Oryginalny pamiętnik już ciężarnej :)
O mnie: Szczęśliwa żona dobrego człowieka. Spełniona matka czternastoletniego syna. Niespełniona macocha siedmioletniego pasierba. Właścicielka dwóch kotów i jednego psa, na którego płaci alimenty. Nauczycielka z zawodu. Artystka z duszy. Psychoterapeutka z powołania. Podróżniczka z pasji. Oto ja.
Moja ciąża: Marzę o córeczce (mam w domu 3 chłopów plus dwa koty płci męskiej)
Chciałabym być mamą: Jestem mamą odkąd skończyłam 18 lat. Nie pamiętam jak to jest nie być mamą. Wydaje mi się, że jestem dobrą mamą. Przynajmniej się staram jak mogę. Jestem macochą. Nie wychodzi mi to najlepiej. Lepiej odnalazłam się w roli mamy. Może ta mała istotka pomoże mi odnaleźć się w roli macochy bardziej. Scali naszą 5 :)
Moje emocje: Wyzwanie :) kocham wyzwania !

21 marca 2017, 16:55

Beta 88 :D rośnie nasza kruszyna jak na drożdżach !!!
Jestem w ciąży. W czwartek idę do lekarza. Pomimo wszystko bardzo mnie to zaskoczyło...Trochę mnie pobolewał brzuch jak na okres, już łykałam nawet paracetamol i czekałam na czerwone morze. Przyszli do nas goście i się bardzo źle czułam. To był 8dpo. Bolał mnie krzyż (moja endomenda), więc Łukasz mnie masował. Wszyscy pili alkohol, a ja jak wąchałam męża to aż mnie mdliło. Jeszcze wieczorem przygotowałam test, jak co miesiąc w tym dniu. Robiłam testy dwa razy miesięcznie, raz przed okresem, drugi raz po. Nie wiem czemu. Po prostu przed chciałam być pewna, że w razie czego mogę wypić alkohol. A po chciałam się upewnić, że na pewno to nie było plamienie implantacyjne. Rano wstałam i zaspana nasikałam na test. Mąż stał w kuchni i nastawiał wodę na kawę. Był skacowany. Po nasikaniu poszłam się ubrać i wróciłam do kibla zobaczyć jedną kreskę. Była gruba i wyraźna. Wracając z testem do łóżka zauważyłam też cieniuteńką niteczkę obok grubej krechy. Ledwie widzialną. Musiałam mocno się wpatrywać pod dziennym światłem. Fakt faktem obsrałam się po pachy. Ciśnienie miałam 500 na 500. Poleciałam jak burza do męża, żeby mi poświecił telefonem na test bo chyba coś widzę. On wziął test, poświecił i powiedział, że jest tylko taka cieniusia, że ledwo widać. Przekonywał mnie, że to pewnie takie tory, w których normalnie wychodzi kreska. Ale ja już wiedziałam. To tzw. cień cienia. To nie kolejna biel vizira. Od razu się ubrałam i pojechaliśmy na krew. Odwiozłam go do pracy bo nie był w stanie prowadzić. Wróciłam do domu. Nie mogłam się ruszyć z łóżka. Sparaliżowało mnie całkowicie. Leżałam tak do 14. O 14 co 15 minut sprawdzałam, czy nie przyszły wyniki przez internet. Po 15 sprawdzałam co 10 minut. Po 15.30 sprawdzałam raz na 3 minuty. W końcu przyszły. Ale tylko wyniki TSH - 2,21 :) Bardzo dobre, ale HCG cisza. Weszłam do wanny, żeby się zrelaksować i nie zwariować. Wmawiałam sobie, że nawet jak negatyw, to zaraz znowu będziemy próbować i na pewno w końcu się uda. Wmawiałam sobie, żeby tylko nie płakać jakby było mniej niż 5. Przyszedł sms. Zajrzałam do wyników. 14,8. Poryczałam się jak bóbr. Bojąc się , że to ciąża biochemiczna, bałam się cieszyć. Napisałam do najlepszej przyjaciółki, że jest pozytyw. Ona mnie uspokoiła. Nie zadzwoniłam do męża. Chciałam mu powiedzieć osobiście. Po południu pojechałam na jogę. Zadzwonił mąż. Nie wytrzymałam. Powiedziałam mu mimochodem. Wróciłam z jogi i był mój szwagier. Więc milczeliśmy. Jak wyszedł zaczęliśmy się tulić, rozmawiać, że chyba jest. Ustaliliśmy, że sprawdzimy za 48h czy rośnie. Dwa dni później znowu poszliśmy badać krew. On razem ze mną. Za każdym razem. Znał lepiej datę ostatniej miesiączki niż ja, jak się pielęgniarka zapytała. Kocham go za to. Za zaangażowanie. Po południu przyszedł mi sms, że są wyniki. Wracaliśmy z pracy. Stanęliśmy pod marketem ogrodniczym. Mąż wyklikał na telefonie odbiór wyników, ja nie patrzyłam, przeczytał 42...Poryczałam się. Przytulał mnie. On też miał świeczki w oczach. On też to poczuł. Że już koniec walki, że odpoczniemy, że wygraliśmy, że kamień z serca, że spełnia się właśnie nasze największe marzenie, że możemy ruszyć do przodu, że koniec stresu, depresji, płakania co miesiąc, koniec ze złudnymi nadziejami, z pocieszaniem mnie, z mierzeniem temperatury, bzykaniem na hasło, odmierzaniem dni płodnych, koniec martwienia się co z nami nie tak, koniec pytań "i jak udało Wam się?", koniec tej drogi, weszliśmy na szczyt. Wiem, że teraz też nie będzie lekko. Ale czekaliśmy na to tak długo, że postaramy się cieszyć każdą najdrobniejszą pierdołą, każdą minutką, każdym znakiem. Dziękuję tym, którzy trzymali za nas kciuki. Dziękuję Bogu. Alleluja !!!

Wiadomość wyedytowana przez autora 22 marca 2017, 08:02

22 marca 2017, 08:07

Dzieję się tak wiele, że nie nadążam pisać. Dostałam się do wymarzonej szkoły. Od 22 kwietnia zaczynam zajęcia. Semestr zerowy kwalifikacyjny. 31 marca jadę na trening interpersonalny na 5 dni 650km od domu. To warunek przyjęcia do szkoły. Nie mogę tam zabrać nikogo, bo takie są zasady. Ale mąż mnie zawiezie, zrobimy tę trasę na pół, bo sama nie dałabym rady. Potem po mnie przyjedzie. Ciężka sprawa, taki trening, a jeszcze w początkowej ciąży...Ale muszę, zapłaciłam, chcę na studia, to nie ma przeproś. Kupiliśmy z mężem motor. Tak, stwierdziliśmy, że jak nie teraz to kiedy ? Odpowiedź brzmiała nigdy. Więc pojechaliśmy i kupiliśmy. Mąż wniebowzięty, odpala go co godzinę, żeby posłuchać silnika. Ja ? Mnie takie zabawki nie ruszają, ale cieszę się jego szczęściem. Wiadomością miesiąca była oczywiście ciąża. Ale wiadomość tego tygodnia była wisienką na torcie. Otóż okazało się, że w mojej pracy wywalili mojego zastępce. Nie sprawdził się. Więc szefowa zadzwoniła do mnie :) Jak trwoga to do Boga. To chyba karma. Pracowałam tam kilka lat. Zrezygnowałam bo chciałam zajść w ciążę (stres mi to uniemożliwiał). Zaszłam w ciągu 1,5 miesiąca od rezygnacji. I od 10 kwietnia wracam do pracy :D Mało tego, wracam na swoich warunkach. Teraz ja je stawiałam bo szefowa nie ma nikogo na moje miejsce (u nas jest bardzo mało ludzi z moimi kwalifikacjami). A warunki wymyśliłam sobie piękne. Oczywiście ona nie wie o ciąży. Nie pytała bo nie może. Ale wie, że się staramy od 1,5 roku i , że w każdym momencie mogę zajść. Jak tylko podpiszę umowę to ją poinformuję. Ale miło się złożyło bo już nie widziałam szans na macierzyński. A tu taki prezent od losu. W ciąży czuję się świetnie jak na razie. Oczywiście psychicznie. Bo fizycznie to bywa różnie. Boli mnie brzuch - bywa napięty. Bolą mnie stawy i mięśnie (to nie od jogi). Chce mi się spać i mam ogólnego lenia. Ale poza tym jestem w siódmym niebie. Chociaż jeszcze mam lęki. Ale podejrzewam, że będę mi towarzyszyły już do końca życia. Dzisiaj pobiegam sobie po sklepach i poszukam ubrań ciążowych. A jutro jadę do ginekologów. Dwóch. Wiem, wiem - przesadzamy. Ale jeden był od zachodzenia (musimy się pochwalić i podziękować),a drugi będzie od ciąży i porodu (pracuje w szpitalu, w którym chcę rodzić). Wiem, że to może za wcześnie. Ale dadzą mi pewnie jakieś skierowania, powiedzą jak teraz brać leki. Bo nadal biorę metforminę (chociaż w Polsce w ciąży jest zakazana), duphaston i letrox. Pewnie powinnam zmienić dawki. Na dzisiaj tyle słów świętych. Miłego dnia :)

30 marca 2017, 09:26

TSH bardzo ładne 1,6. Letrox bez zmian jak na razie. Duphaston do końca 12 tygodnia codziennie dwie tabletki, progesteron lekko ponad 15. Metformina też do końca I trymestru. Jeśli chodzi o samopoczucie, psychicznie mega endorfinki i sranie z radości cały czas :) fizycznie nadal różnie, po pobraniu krwi mało nie padłam, tak mi się słabo zrobiło. Brzuch twardawy i pobolewa, ale wiem, że to macica się rozciąga, więc nie narzekam. Nospa nie pomaga na te bóle. Przyzwyczaiłam się ;) cały czas jestem zmęczona, jak chce mi się spać to śpię, jak jeść to jem. Słucham organizmu. Chodzę nadal na jogę, chociaż powiedziałam już naszej mistrzyni, że jestem w ciąży, więc trochę inaczej mnie traktuje, nie wszystkie ćwiczenia mogę wykonywać (już nie mogę stać na głowie). Wczoraj byłam na basenie, pierwszy raz w ciąży. Super sprawa, tylko jakoś zimna woda była. Mam nadzieję, że się nie wda żadna infekcja. Dzisiaj idę do fryzjera - zrobię tylko refleksy. Może się nie zrzygam jak poczuję rozjaśniacz. A jutro wyjeżdżam. Pierwszy raz odkąd się znamy z mężem, będziemy spać osobno (nie licząc mojego pobytu w szpitalu). Nie wiem jak ja to zniosę. Bez męża, dzieci, kotów...Jak wezmę przytulankę to może być różnie odebrane :P chociaż biorę pidżamkę w krasnoludki i mam to gdzieś. Jeszcze oficjalnie nie pracuję, a już kombinuję kolejny koncert. Tym razem z okazji dnia matki. Nie mogę się doczekać, szczególnie, że będę z moją kruszynką w brzuszku śpiewać na scenie. Pierwszy raz w ciąży na scenie. Ciekawe jak przepona będzie się sprawdzać. Koniec słów świętych na dziśdzień, wchodzę do wanny na relaks.

27 kwietnia 2017, 08:24

Orzeszki mi przypomniała, że mnie też tu długo nie było. Nie mam po prostu czasu. Praca, dom, uczelnia, lekarze. Z jednej strony wiem, że powinnam odpuścić i nadal leżeć i się relaksować. A z drugiej - jak wpadłam w ten wir to nie myślę...Ale boję się - nawet jak na co dzień staram się o tym nie myśleć to z każdym tygodniem czuję ulgę, że nic się nie zadziało. Czasami jak czymś się zajmę mocno to zapominam, że jestem w ciąży. Każde przypomnienie wzbudza we mnie ogromną radość. Uwielbiam to. Odkąd jestem w ciąży jeszcze ani razu nie płakałam (na filmach się nie liczy), nie wkurzyłam się, nie trzaskałam drzwiami i nie krzyczałam na męża. Mąż mówi, że takiej grzecznej to mnie nie znał. Ale to pewnie hormony :) oczywiście jadę cały czas na duphastonie, metforminie, letroxie. Wyniki wszystkie idealne. Mam drobną infekcję i przez to zakaz basenu do odwołania. Na jogę nie chodzę bo słabo się czuję. Ogólnie zgaga, okropne mdłości, nadkwaśności, zmęczenie. Co chwila gdzieś zasypiam (nawet na korytarzu w przychodni). Właściwie jeszcze nie przytyłam (ważę mniej niż w styczniu jak w ciąży nie byłam), ale brzuszek już mam :) Mąż mój codziennie się do niego tuli, codziennie rano jak się budzę to myślę, że to był sen, i wtedy pytam go czy to prawda, a on tuli brzuszek i mówi, że tak. Generalnie traktuje mnie jak księżniczkę. Robi śniadania do łóżka, prowadzi za mnie auto, nosi wszystko za mnie. Dzieci już wiedzą, mój syn bardzo chce mieć siostrę. Wszyscy zresztą już wiedzą i się cieszą. Może to za wcześnie żeby się chwalić (10 tydzień), ale ja tam nie wierzę w przesądy, a jak się człowiek dzieli szczęściem z innymi to szczęście się mnoży wtedy :) Dobra kończę bo lecę do pracy. W pracy też mnie traktują jak jajko więc jeszcze nie idę na zwolnienie. Pójdę jak tylko poczuję, że się denerwuję, albo męczę za bardzo. Miłego dnia !!!

4 maja 2017, 08:44

Nie mogę już wciągnąć brzucha. Mdłości trochę odpuściły, więc zaczynam więcej jeść, co widać jak stanę na wagę. Ale nie stosuję już żadnej diety. Jem to na co mam ochotę. Na szczęście nie mam ochoty na słodycze, ani nic niezdrowego. Jednak uległam pokusie i kilka dni temu zjadłam tatara. Nie wytrzymałam. Wiem, że to absolutnie zakazane i niedopuszczalne w ciąży, ale nie dajmy się zwariować. Nie jadam go codziennie, a poza tym był ze sklepowego przebadanego mięsa. Więcej grzechów nie popełniłam. Dzisiaj wracam na jogę. A w weekend mamy komunię, więc nie jadę na uczelnię. Zresztą te moje studia to oddzielny temat na dłuuuuuugi post. Chyba zrezygnuję na razie. Ale o tym kiedy indziej. W moczu wyszły mi jakieś leukocyty i nie wiem czy to z tamtej infekcji, czy to jakaś nowa. Pomału nie mieszczę się w ubrania. Brzuszka już nie ukryję nawet jakbym chciała. Czuję się nieźle. Psychicznie super, gorzej fizycznie. Zmęczenie jakieś mnie ogarnia i leń. Ale pozwalam sobie na błogie lenistwo, a co :P

9 maja 2017, 08:24

No i jestem na zwolnieniu :) zdenerwowałam się w pracy i od razu poszłam do lekarza po L4. Więc będę miała więcej czasu na pisanie. Zrobiłam badanie moczu i wyszły leukocyty (26 na normę do 5), więc zaczynam się martwić. Jutro endokrynolog, więc go zapytam przy okazji. W poniedziałek kolejne USG, tym razem to już genetyczne i na super sprzęcie więc pewnie zdobędziemy filmik :) a ginekolog 18stego. Najważniejsze, że już okres największego ryzyka poronienia minął. Odetchnęłam z ulgą, ale po USG to już całkiem odetchnę, jak zobaczę moją fasolkę całą i zdrową. Z ciekawostek - zaczęłam się wsłuchiwać w brzuszek, kładę się na plecach, obserwuję go i zamykam oczy. Próbuję poczuć coś w środku. I udało mi się :P nie wiem na ile to ruchy mojej rybki, a na ile jelita, ale coś czuję. Takie drgania podobna do drgania powieki. Brzuszysko rośnie i trochę zaczynam przybierać na wadze. Więc staram się znowu ograniczać kaloryczne jedzenie. Ostatnio zjadłam całego arbuza :) no duży nie był, ale zjadłam na dwa razy go ! A kolejną dziwną zachcianką był...vibovit :D pan w aptece się zapytał "w jakim wieku dziecko?" jak kupowałam, a ja do niego, że "jeszcze się nie urodziło, to dla mnie", ale się śmiał. I zarezerwowaliśmy sobie piękny, cały z bali drewnianych domek, z ogromnym tarasem i oranżerią, z wanną w łazience, a nie prysznicem, na działce 4 hektarowej, z własnym stawem rybnym, łodzią wiosłową, garażem, coś pięknego :) wszystko 40km od naszego miejsca na Mazurach !!! Więc w lipcu odpoczniemy - już nie mogę się doczekać. A studia idą w odstawkę, zdenerwowała mnie moja uczelnia, no może ją zmienię, i pójdę na inną jak nasza kruszynka będzie już większa. Ale tą uczelnię odpuszczam. A i zatrudniliśmy sprzątaczkę. Nie, nie sramy pieniędzmi i nie poprzewracało się w dupach, moja siostrzenica potrzebuje teraz pieniędzy, a ja ciągle nie mam siły, więc przychodzi raz w tygodniu, żeby sprzątnąć, ogarnia wszystko w 3-4 godziny i jej za to płacimy. Wilk syty i owca cała. Dla nas to też ogromna ulga. Moja siostra cioteczna ciężarna urodziła w 33tc. Malusia ma 2,5 kg, średnio wykształcone płucka, ale sobie radzi. Jeszcze z miesiąc poleży w szpitalu i do domu. Dostała imię po mnie :D no piękne imię !!! Chyba będzie moją ulubienicą :)

11 maja 2017, 13:17

12 tydzień :) Czyli zaraz zaczynam 2 trymestr. Cały dzień leżę, jem i śpię na zmianę. Wieści niosą, że w 2 trymestrze jest przypływ energii - więc czekam na niego w błogim lenistwie. Byłam wczoraj u endokrynologa i diabetologa. Odstawiamy Glucophage, przez tydzień mam brać jedną tabletkę, a potem zero. I zwiększamy dawkę Letroxu z 75 na 100 bo TSH rośnie. Oprócz tego mam jeść żurawinę (już kupiłam słoiczek) na leukocyty w moczu. Z objawów jakby wróciły lekkie mdłości, więc jem arbuza, bo tylko on pomaga. Nic mi się nie chce, nawet pójść połazić po sklepach i coś kupić dla mojej fasolki. Nic doszczętnie nic. I cały czas kombinuje jak się ze wszystkiego wymigać :P no leń na całego...

16 maja 2017, 07:35

Wczoraj byliśmy na USG genetycznym :) wszystko ok z dzidzią. Tylko pani doktor powiedziała, że widzi jakiś dzyndzelek między nogami. Ale żeby się nie przyzwyczajać do tej myśli, bo to mogą być przerośnięte narządy żeńskie. Trochę się podłamałam. Wiecie, cieszę się, że zdrowe i wszystko ok, ale liczę nadal na dziewczynkę...Głupio by było jakby moja córka nagle zrobiła się synkiem. Trzecim. Mąż mnie cały czas pociesza, że zawsze możemy spróbować za kilka lat jeszcze raz. Jak będzie chłopak, to na pewno spróbujemy i to już na pewno z ivfem żeby płeć się zgadzała. Ale ślicznie nam ta dzidzia pomachała rączką z 5 paluszkami i ślicznie się ruszała i wszystko ma na swoim miejscu :) mąż miał świeczki w oczach, ja byłam twarda :) Ryczałam na pierwszym usg, gdzie się martwiłam, że będzie puste jajo i usłyszałam serducho. A na nim zrobiła dzidzia ogromne wrażenie, widziałam jak siedzi zaczarowany :) Cieszymy się bardzo, nawet jak będzie 3 syn !!!

19 maja 2017, 08:28

To może zaciekawić niejedną przyszłą mamę - wczoraj byłam u ginekologa. Jeden z najlepszych specjalistów w mieście, 34 letni staż kliniczny, zastępca ordynatora oddziału, na którym będę rodzić. I pytam o USG, czy ten dzyndzelek to penis ? Na co lekarz mówi "Kochana, ja pracuję w szpitalu więcej lat niż Ty żyjesz na świecie - nie raz odbierałem przedwczesne porody, nawet w 16 tygodniu. I nikt nie był w stanie określić płci takiego małego płodu nawet mając go przed oczami. A co mówić w 12 tygodniu i to na USG. Czysta loteria. Nie przywiązuj się do tej myśli, że to chłopak" :D więc trochę mnie to podbudowało i zaczęłam znowu mieć nadzieję. Ale z mężem ustaliliśmy, że wszystko kupujemy neutralne unisex, i że już rok później możemy się starać w razie czego o kolejną dzidzię. Więc jeśli moja córeczka będzie synkiem, to za rok będzie miał siostrzyczkę. Nie wiem czemu, ale intuicja mi mówi, że to dziewczynka, cały czas mówię do niej i o niej per ona. Jak mnie intuicja zawiedzie tym razem to się mocno zdziwię. Bo w tamtej ciąży mnie nie zawiodła. Jadę na wieś do mamy uczyć się robić gołąbki :) żegnam !

24 maja 2017, 16:49

Wczoraj wieczorem poczułam pływanie w brzuchu. Inaczej się tego nie da nazwać. Wcześniej nie czułam czegoś takiego. Dzisiaj też leciutko. Jak zamknę oczy i się mocno wczuję to czuję jakby mi się narządy wewnętrzne przemieszczały :D to na pewno moja Kluseczka !!! Już nie mogę się doczekać aż mocno kopnie :D ależ ten czas leci, ja ledwo w ciążę zaszłam przed chwilą, a już leżę na L4, zaczynam drugi trymestr, i pomału czuję ruchy !!! Dzisiaj kupiłam 2 pary śpioszków, takich przytulaśnych, oczywiście unisex ;) a dzisiaj jak weszłam do sklepu po napoleonkę (wiem, wiem, nie mogę cukru, ale od jednej napoleonki może cukrzycy nie dostanę) to pani powiedziała "chyba dziewczynka będzie" :) obyś była dziewczynką Kluseczko moja mała. Bo inaczej będziesz miała starszych 3, a nie 2 braci ;)

25 maja 2017, 20:21

To dopiero 14 tydzień, a mi już coraz ciężej. Ale to wszystko przez to 4 piętro bez windy. Kurcze jednak się nie przeprowadzimy do czegoś niższego droższego, bo kupujemy w przyszłym tygodniu działkę, i zaczynamy przymierzać się do planowania domu. Więc kasę trzeba oszczędzać. Toteż zmuszona będę do końca ciąży biegać po schodach. Może to i dobrze, zawsze to jakiś ruch. Chociaż osobiście mam go serdecznie dosyć. Kluseczka dzisiaj jakoś zamilkła, jakby mniej wibruje w brzuchu, może późnym wieczorem zacznie. A może to jednak były jelita :P hahahaha. Dzisiaj byłam u kardiologa. Z serduchem wszystko ok, mam uważać na ciśnienie (ostatnio miałam 140/90), łykać potas i dbać o siebie. Nadal pochłaniam arbuza dziennie. Trochę zmniejszyła się moja awersja na słodycze, coraz częściej mam ochotę na słodkie. Zwiększyłam dawkę magnezu, miałam okropne skurcze. Brzuchol rośnie strasznie i mam wrażenie, że już jestem szersza niż wyższa :P jak nauczę się wstawiać zdjęcia to wrzucę fotę ;)

29 maja 2017, 17:08

Boże ochrzańcie mnie błagam !!! Toż leżę pół dnia i ruszyć mi się dupska nie chce, tylko jeeeeeeem i jeeeem i jeeeem i jeeeeem !!! Jestem już przeogromna !!! I mam takiego lenia, że szok...albo powiedzcie, że też tak macie, to może nie będę miała takich wyrzutów sumienia. Wczoraj wracając z Farmy Iluzji, zajechaliśmy z dziećmi do naszej ulubionej restauracji, a co tam, zrobię lokowanie produktu - Jakubowej Izby. I wypiłam kilka szklanek świeżo wyciskanego soku z jabłek, marchewki i truskawek i wiecie co? Kupuję sokowirówkę, bo mało się nie zeszczałam z radości (generalnie nic innego nie zamówiłam, tylko opijałam się tymi sokami). Więc jak tylko zwlekę się z łóżka to zaraz biegnę do sklepu po sokowirówkę i tonę owoców i warzyw (swoją drogą mam ogromną chcicę na sok z ogórków !!! ). Jutro joga to może trochę spalę tych kalorii. Dzisiaj brat mnie namawiał na basen, ale przecież tak mi się nie chciało, że szok...Jestem okropna taka, zawsze byłam wulkanem energii, a teraz połowę życia przesypiam, a drugą połowę jem. I ciągle tłumaczę sobie, że jak się dzidzia urodzi to nie będzie okazji żeby odpocząć :P ale plany mam - chcę zrobić remont i generalne porządki, tylko chyba dopiero pod koniec czerwca (tuż przed urlopem, żeby wypocząć). Dzidzia wibruje cały czas, jednak jeszcze nie kopie, ale czuję jak coś się tam wierci :D kocham ją nawet jak jest nim :P hahaha

7 czerwca 2017, 07:38

Ależ miałam super weekend :) W sobotę małżonek mój miał urodzinki, tak więc pozbyliśmy się dzieciaków (no oprócz tego w brzuchalu) i pojechaliśmy motorem na Roztocze :) może trochę tyłek bolał, ale było przepięknie - cudowna pogoda, wiatr we włosach i piękne widoki. Znaleźliśmy tam piękne gospodarstwo agroturystyczne i zanocowaliśmy. A rano mój brat przywiózł nam dzieci i wszyscy razem pół dnia pływaliśmy kajakami po Wieprzu ! Dzieciaki zachwycone, my też :) A wczoraj załatwiałam papierologię - bo kupiliśmy działkę i chcemy się na niej budować. Więc pojechałam do Urzędu Skarbowego. Weszłam do pokoju i pytam o podatek, a pani do mnie "pokój 406 na 4 piętrze", a ja do niej "a czy jest tu winda?". Ona na mnie spojrzała, zauważyła brzuch i mówi "o pani w ciąży, to przepraszam, zaraz ktoś do pani zejdzie". I zeszła urzędniczka i mi pomogła wypełnić dokumenty i zaniosła je na górę. PRL pomału zanika nawet u nas :) to miłe. Wszystkie badania wyszły w normie, trochę hemoglobina za niska 11,9, ale na granicy. Muszę żreć więcej wątróbki. W czwartek znowu lekarz. Ale czuję się dobrze, oprócz tego, że nos zatkany i zatoki trochę bolą. Dzidzia coraz mocniej się rusza, i już jestem pewna, że to ona. Sokowirówka spisuje się na medal - miażdży całe jabłka razem z ogryzkami. Jestem nią zachwycona i polecam każdej ciężarnej. Jak na razie numerem jeden jest sok z kiwi i ananasa, a numerem dwa truskawka z wiórkami gorzkiej czekolady. Codziennie próbuję jakichś nowych. Pychaaa :D Jeśli chodzi o zakupy dzidziowe, to nic nadal nie kupiłam i coraz bardziej czuję, że powinnam. Więc już od następnej wypłaty zacznę kupować. A i wróciły zaparcia, więc muszę sobie zsokować śliwki :D

8 czerwca 2017, 20:31

Wizyta u lekarza nie przebiegła tak jak sobie to wyobrażałam. Ostatnio wszystko było w porządku, więc szybkie badanie, sprawdzenie wyników, ważenie, opukanie nerek i do domu. Tym razem siedziałam 50 minut. Po pierwsze i najważniejsze mam nadciśnienie, na razie niewielkie - 140/94, ale to już kolejny raz mam takie wysokie, więc lekarz zapisał mi Dopegyt. Mam nie solić (o zgrozo!!!), zapisywać codziennie ciśnienie, dużo leżeć i się nie denerwować. Jakby tego było mało dostałam ochrzan za kajaki...lekarz zauważył, że mam opalone stopy :P tak - na kajaki się wysmarowałam kremem 50uv cała, oprócz stóp, bo po co i tak się nie opalą. I mi się zjarały na buraczkową czerwień. Tak więc mam zakazane słońce :( i mam duuuuuuuużo leżeć. No ostatnio mi to nie wychodzi, bo jest tyle rzeczy do załatwienia...Potem doktor chciał posłuchać tętna dzidzi. I szukał chyba z 15 minut, dzidzia bardzo wariowała i skakała, więc ciężko było uchwycić. Na szczęście znalazł :) 153 na minutę. Oprócz tego mam jeść śliwki, dużo natki pietruszki, buraki, ciemne pieczywo. Odstawić sól i trzymać się nadal z daleka od cukru. Na niską hemoglobinę jeszcze nie dał żelaza, mam nadrobić dietą. Ale dostałam skierowanie do laryngologa - mam podwyższone CRP, bóle głowy i katar, więc pewnie zawalone zatoki. Trzeba je wyleczyć. Poza tym wszystko ok :) jutro biegnę do laryngologa. I trzeba zwolnić tempo...

10 czerwca 2017, 08:30

Zgadnijcie który mój :D hahaha
20av4ua.jpg

Wiadomość wyedytowana przez autora 10 czerwca 2017, 08:21

10 czerwca 2017, 08:43

A więc - nauczyłam się wstawiać zdjęcia ;) więc wstawię dzisiaj zdjęcia USG, ale potem. Niestety wczoraj dostałam antybiotyk - Duomox, ponoć bezpieczny w ciąży, a laryngolog powiedział, że trzeba działać zanim będzie gorzej, więc działam. Oprócz tego mam wodą morską przepłukiwać nos, pić Reno Puren Zatoki, no i probiotyk. Dużo tego, ale pani w aptece powiedziała, że na pewno dzidzi nie zaszkodzą. Tak więc łykam, płukam, piję... Doktor powiedział, że dobrze, że przyszłam zanim gorączka wystąpiła, bo wtedy mogłoby być już niebezpiecznie. Tak więc kilka dni sobie poleżę i poodpoczywam. A co do ciśnienia - dzisiaj od razu po obudzeniu zmierzyłam i miałam 126/87 - więc to drugie nawet podczas relaksu jest wysokie :( a co mówić podczas normalnego funkcjonowania. Będę mierzyła codziennie. Dzisiaj może się wyrwę z mężem na zakupy (o ile będę się dobrze czuła), znowu zawaliłam jogę :( bo boligłowę miałam. A w przyszłym tygodniu umawiam się na USG - będziemy zaglądać między nóżki :P hahaha

10 czerwca 2017, 09:17

Oto nasz dzidziol w 12 tygodniu :D
23mwsci.jpg

13 czerwca 2017, 07:05

Nasza córeczka jest oficjalnie synkiem :P kolejnym 3 chłopem w kolekcji :D tak więc nici z naturalnego poczęcia dziewczynki :) za to będziemy mieć parkę - bo za rok od urodzenia powtórka :D ważne, że zdrowy !!!

15 czerwca 2017, 10:27

Nie wiem czy to normalne, ale wróciły mi mdłości. Dzisiaj od rana leżę i nie mogę się pozbierać, cały czas mi się wszystko cofa, odbija. Zjadłam Prevomit (który już przestałam brać) i rennie. Masakra. Ogłaszam oficjalnie, że nic nie zamierzam jeść do odwołania. P.S. Robimy remont (właściwie mąż z bratem robią, a ja ciężarna nadzoruję :) ).

15 czerwca 2017, 11:13

Znalazłam wózek moich marzeń. W przyszły weekend (już po remoncie) jedziemy go obejrzeć. Jak Wam się podoba taka kareta dla mojego księcia ?
2i1eglw.jpg
1 2 3