U nas wszystko dobrze. Pierwsze kilkanaście dni ciąży to niedowierzanie i ogromna radość, sporo obaw i lęków, kilkukrotne powtarzanie testów ciążowych i napawanie się widokiem wymarzonych dwóch kresek
Dwa dni temu mieliśmy pierwsze USG - zobaczyliśmy pęcherzyk ciążowy 11mm a w nim pęcherzyk żółtkowy. Zarodeczka nie zobaczyliśmy, jeszcze jest za wcześnie.
Przed badaniem bardzo się denerwowałam, uspokoiłam się nieco jak zobaczyłam wynik bety: 11735, progesteron i estrogen też świetny. Lekarz powiedział, że wszystko jest bardzo dobrze.
Uzbrajam się więc w cierpliwość i spokój - do 12.12. kiedy mam nadzieję zobaczymy już bijące serduszko. Wierzę, że ciąża rozwija się prawidłowo.
Ciągle męczy mnie ogromna senność, codziennie po pracy drzemię od 1 do 3h Piersi dalej są obolałe, poza tym nie mam znaczących objawów ciąży.
Aha, jestem taaaka szczęśliwa!
Łatwo się wzruszam, mogę zapłakać na każdą wiadomość, każde zdjęcie. A zdjecia dzieci to już w ogole! W zasadzie cały czas mogłabym płakać. Hormony!!
Mąż wyrecza mnie w tylu rzeczach, nie spodziewałam się że będzie aż tak przejęty. Od kolegów-ojców usłyszał że nie mogę niczego dźwigać i wziął to na bardzo poważnie Nie powiem, to przemiłe i oczywiście... wzruszające!
Chyba zaczęłam mieć nudności, łapią mnie głównie wieczorem. Na kawę reaguje bardzo słabo, a przecież byłam kawoszem ten objaw mam akurat od początku. Najchętniej jadłabym ostre, tajskie, wietnamskie, chińskie. Mąż wie, że przynajmniej raz w tygodniu musi mnie zabrać na porzadne ostre żarcie
Odliczam dni do USG serduszkowego, 6...
Naprawdę myślałam, że znajdę się w gronie tych 20% (ponoć!) szczęściar, które nie mają mdłości.
Niestety, z początkiem 7 tygodnia dopadły i mnie. A wczoraj wieczorem nastąpił ich wybuch. Nie spałam pół nocy, było mi tak niedobrze. Czułam się bardzo źle, ale powtarzałam sobie w myślach, że przecież to moje Dziecko rośnie i daje o sobie znać Mąż tylko się uśmiecha, gdy jest mi tak niedobrze. Cieszy się
2 dni do USG serduszkowego ...
Widzieliśmy nasze maleństwo, w dniu badania miało 1 cm i biło mu serduszko. Wzruszyliśmy się oboje, to było coś niezwykłego i nie zapomnę tej chwili nigdy. To będą wspaniałe Święta
Zdjęcie usg sprzed 4 dni:
Mijają mi nudności, ale senna ciągle jestem i dużo śpię.
Bolą mnie wiązadla a nie macica jak wyjaśnij mi mój lekarz, i to całkiem normalne.
Brzuszek zaczyna lekko wystawać ku mojej i męża radości
Co poza tym? Przechodzę etap lęku: jak to będzie gdy pojawi się maluch, czy dam radę, czy będę umiała karmić, zajmować się takim maleństwem? Przecież nie mam żadnego doświadczenia! Od 24 tc planujemy chodzić do szkoły rodzenia, by się właśnie (z innymi żotltodziobami) dowiedzieć wielu rzeczy, przygotować jak najlepiej.
W poniedziałek, czyli za 3 dni robimy test pappa i nifty. Stwierdziłam że chcę wydać na to pieniądze i upewnić się, że maluch jest zdrowy.
Zdjęcie z usg sprzed 3 dni, oto mój mały miś Rośnie zdrowo, jest bardzo ruchliwy, machał do nas nóżkami i rączkami jeszcze długo po badaniu czułam się wprost zalana falą szczęścia
Dziś zaczynamy II trymestr. Zleciało i szybko, i wolno
Mam nadzieję, że wkrótce przejdą mi nudności, tak jak powoli przechodzi mi ciągła senność (takie mam wrażenie). Brzuszek coraz bardziej się zaokrągla, widać go zwłaszcza wieczorem. A ja nie mogę w to uwierzyć - w to, że moje ciało tak się zmienia a w środku rośnie mały człowieczek.
Kupiłam już pierwsze jeansy ciążowe i jest mi w nich najwygodniej!
Z niecierpliwością czekam na wynik testu nifty, powinien być w ciągu kolejnych 5 dni.
Z wynikami nifty i pappa idziemy na konsultację do genetyka już za 10 dni, z uwagi na mój wiek i pewnie ciążę z IVF dostaliśmy takie skierowanie. Trochę mnie to przeraża ale ... wszystko dla dziecka
W pracy wszyscy już dowiedzieli się (oczywiście ode mnie), że jestem w ciąży. Czekaliśmy do II trymestru aby się tym pochwalić. W zasadzie każdy sympatycznie pogratulowal, nawet szef. Nie odczułam żadnej nieprzyjemności, a tak bardzo się tym denerwowałam!
Zapomnialam wcześniej napisać! Od 10 tygodnia posiadamy wspaniałe urządzenie dla kobiet w ciąży! Najlepiej wydane 200 zł, przyznał to nawet mój małżonek Detektor tętna płodu. Ile ten dźwięk: tu-dum, tud-um, tu-dum daje nam radości! 160 najwspanialszych, najsłodszych uderzeń serca na minutę. Oczy mokre za każdym razem
Mamy rezultat Nifty: niskie ryzyko Trisomii 21, 18, 13. Prawdopodobieństwo (odpowiednio):
1/5181911238
1/7116151535
1/1747348458
Niskie ryzyko Trisomii 9, 16, 22. Nie wykryto innych mikrodelecji, duplikacji i stwierdzeń ubocznych.
A w moim brzuchu zamieszkała DZIEWCZYNKA
To jest jak spełnienie moich marzeń. Płakałam ze wzruszenia.
Dziś jest jeden z tych dni w życiu, które nazywam najszczęśliwszymi.
Chętnie przyjmę porady, jak NIE kupować rzeczy dla maleństwa na tym etapie ciąży (przecież to chyba za wcześnie?!). Odkąd wiemy, że to dziewczynka, nie mogę przestać oglądać, szukać, inspirować się... i przyznam, już 3 małe paczki do mnie jadą. Ale z drugiej strony, tak na NIĄ czekałam, tak pragnęłam, że chcę się tym ciagle cieszyć
PS. Jutro idę na zakupy ciążowe bo kończą mi się pomysły na dół garderoby, głównie do pracy. Brzuszek rośnie ale jeszcze nie rzuca się w oczy.
Komunikat z dziś: 40% ciąży na mną, czyli jutro zaczynamy 17tc. Badania potwierdzają, że ciąża rozwija się książkowo, szyjka też ma się świetnie a "macica rośnie jak na drożdżach" - rzekł mój gin To prawda, sama bez problemu już ją wyczuwam! I to jest niesamowite
Brzuch już jest ale tylko obcisłe rzeczy mogą go uwidocznić dla innych. Na wadze +1,5 kg w stosunku do listopada i czasu jeszcze przed ivf. Nie jest źle
Natomiast co się tyczy mojego samopoczucia... jest różnie. Oczywiście, jestem przeszczęśliwa! Jednak coraz bardziej zaczął mi doskwierać kręgosłup w odcinku lędźwiowym, boli okrutnie! a ból nie chce zniknąć, rozciągam go, kocie grzbiety robię, i nic.
Na brzuchu nie śpię już jakiś czas, mimo że przed ciążą uwielbiałam i tak głównie spałam, to w ciąży w pewnym momencie po prostu przestałam i nie narzekałam. Teraz jednak coś nie pozwala mi spać nawet na plecach, coś uciska, coś boli. Pozostaje tylko boczek jeden albo drugi Dzisiejsza noc była koszmarna, budziłam się i wierciłam nie mogąc znaleźć wygodnej (czyt. bezbolesnej) pozycji. Chyba czas kupić wielką poduchę do spania dla ciężarnych.
Co poza tym? Jak już o narzekaniu to: do bólu rozciągająco-ciągnącego tam na dole już przywykłam. Czasem boli tak, ze aż zęby zaciskam, no ale idzie to znieść
Kurcze, a całe życie myślałam, że ciążę zniosę wspaniale, że będę lekko stąpać po ziemi i nic mnie boleć nie będzie. Oj jak się myliłam! Mój gin oczywiście mnie uspokoją mówiąc: "nie ma bezbolesnej ciąży".
Boję się myśleć, jaki ból mnie czeka, gdy brzuszek naprawdę zacznie ważyć. Ale tak naprawdę, to wszystko to jest nic w porównaniu z poczuciem szczęścia, jakie nas, przyszłych rodziców ogarnia
Córeczko, nie mogę się Ciebie doczekać i codziennie modlę się o Twoje zdrowie
Czuję się wyjątkowo.
Spojrzenia ludzi na widoczny już brzuszek, uśmiechy, pierwsze "nastepnym razem zapraszamy bez kolejki" ..
Kopniaki Malutkiej już tak bardzo oczywiste, nie dające się pomylić z czymkolwiek innym. To coś absolutnie nieziemskiego, uwielbiam kłaść się w spokoju wieczorem, kłaść ręce na brzuchu i chwilę obserwować ją uważniej
Kompletuję wyprawkę, zakupione już ubranka potrafię przeglądać kilka razy dziennie, składać, komponować zestawy ... Jestem taka szczęśliwa że nawet akceptuję ból pleców
Od 2 tygodni intensywnie spaceruje, prawie codziennie 5-6km po lesie bo jest cudowna pogoda. Wczoraj byl basen a dzis znow spacer. W domu zauwazylam ze mam brązowy śluz (nie krew), sprawdziłam tętno Małej- okej, ruchy czułam zupełnie normalnie. Mimo to przestraszona ale spokojna zdecydowałam ze warto pojechać na SOR bo nigdy tego nie było. No i położyli mnie na obserwację na 2 doby na pewno Chciało mi się płakać gdy znalazłam się na sali.
Z malutką wszystko ok całe szczęście. Szyjka zamknięta, 3,5 cm, żadnych nieprawidłowości. Lekarz powiedział że zapewne przedobrzyłam z wysiłkiem. Dostałam luteine dopochwowo.
Głupia ja! Trochę jestem zła na siebie bo może spanikowałam? Z drugiej strony zupełnie nie wiem jak reagować i wolałam to sprawdzić tym razem.
Jestem w domu, obserwowali mnie przez 2 doby. Wszystko wróciło do normy, ale luteina na razie zostaje. Został też uraz w głowie i niechęć (oby chwilowa) do jakiegokolwiek sportu. Przed zdarzeniem bowiem posprzątałem caly dom, poszłam na basen a kolejnego dnia spacer 6km.. No i chyba za dużo tej aktywności. Muszę na siebie bardziej uważać, poza tym szpital wywoluje u mnie nieprzyjemne dreszcze... Wracam tam dopiero na porodówke!
Do terminu porodu zostało 46 dni. Mała waży 2100g, rośnie ładnie a ciąża przebiega bez problemów. Cieszy mnie to tak bardzo!
Jest mi coraz ciężej to fakt (wczoraj zaliczyłam pierwsze golenie miejsc intymnych przy użyciu lusterka ), ciężko się schylac, obracać z boku na bok. Ale to nic w porównaniu z tym szczęściem i miłością która mnie zalewa gdy myślę o niedługim spotkaniu z córeczka
Nie wierzę że zostało tak mało czasu do porodu. Ogólnie rzecz biorąc mam wrażenie że jestem słonicą, której ciąża trwa wieczność ale jednak bliski dystans do tego dnia jest faktem mam ochotę powiedzieć W KOŃCU!!
Jutro mam pierwsze KTG i być może ostatnia już wizytę u lekarza przed porodem. To będzie fajna wizyta, bo u Pani dr której zawdzięczamy sukces naszego pierwszego ivf.
Poza tym, czuję się dobrze, ciągnięcia w brzuchu i klucia nie wiem czy mogę nazywać skurczami przepowiadajacymi.. Chyba nie.
Malutka jest ciągle bardzo ruchliwa co mnie cieszy. Trzeci już raz uzupełniam torbę do porodu, wariactwo ale chyba dające mi poczucie panowania nad sytuacją
38t+3d (39tc)
11 dni do ptp. Rety rety! Jestem podekscytowana, strach jest niewielki, raczej taka niepewność przed nieznanym. Ale jak pomyślę o tym małym ciałku, które wkrótce utule to wiem, że zniosę wszystko. Pomaga mi w tym lektura że zdjęcia oraz książka I. Choluj "Urodzić razem i naturalnie" - skarbnica wiedzy i polecam ją każdej mamie. Niektóre rozdziały czytam kilka razy, żeby zapamiętać dokładniej. Czuję się dobrze przygotowana do porodu, wiem, że poród to czysta fizjologia, moje cialo zostało do tego stworzone a każdy skurcz jest skrzymierzencem (przybliża mnie do spotkania z Malutką), wiem jak radzić sobie z bólem (nie walczyć z nim a go zaakceptować), wiem jak się motywować, jak relaksować podczas przerw między skurczami. Mądrala ze mnie, co?
Mimo, że już bardzo ciężko mi chodzić i szybko się męczę, zaszłam do centrum handlowego i znów coś kupiłam małej, sporo na wyrost bo rozm. 68. Najmniejszych ubranek mam wystarczająca ilość
Wiadomość wyedytowana przez autora 22 sierpnia 2019, 18:16
Spełniło się moje marzenie i nie przypuszczałam, że będę taka szczęśliwa. Nie ma rzeczy ważniejszej od niej ❤️
Poród opiszę niedługo, ojj lekko nie było 😊
39tc+6d. O 2 w nocy zaczęły się lekkie skurcze. Do rana już nie zasnęłam. Przy porannej toalecie zauważyłam, że odszedł czop sluzowy, zadzwoniłam do męża i powiedziałam, że pewnie poród wydarzy się dzis, bo skurcze nie ustąpiły mimo prysznica, są co 5-15min. Do szpitala pojechaliśmy ok 14 bo już nie chciałam dłużej czekać w domu. Zapis ktg nie wykazał wyraźnych skurczy i faktycznie okazało się, że mam 0cm rozwarcia a bóle są spowodowane zglaceniem się szyjki macicy. Poleciało mi kilka łez z rozpaczy, że już mnie tyle czasu boli a poród się jeszcze nie zaczął!? Odesłanoby mnie do domu ale okazało się że wód plodowych jest już mało - trafiłam na patologii, gdzie podano mi kroplowke by nawodnic malutką. W dwuosobowej sali szpitalnej zaczęły się bardzo silne skurcze, pracowałam na piłce, która wzięłam ze sobą z domu, wiedziałam że muszę pomoc w rozwarciu, ponad 1h wzdychalam pod prysznicem, z minuty na minutę czułam się gorzej a skurcze były już ledwo znosne, tens zaczął drażnić, wymiotowalam co skurcz, chyba z 8 razy, odeszły mi wody. Ok. 18-19 zbadał mnie lekarz i miałam już 5cm rozwarcia. Nikt w tym czasie nie przyszedł jakkolwiek mnie wesprzeć, udzielić wskazówek. Wymiotujaca, kucajaca przy łóżku usłyszałam od pielęgniarki "co Pani robi? łóżko jest do leżenia"... Wiedzieliśmy jednak z mężem że porodowka jest przepełniona i czekamy na wolna sale. Z bólem walczyliśmy, był moment kiedy chciałam by dziecko zostało we mnie w środku, w myślach chciałam zapłacić każde pieniądze za cesarke, a już na pewno myślałam, że to ostatnie dziecko które w tej formie przychodzi na świat 😊 W końcu, z ok 6-7cm rozwarcia, o 20 trafiliśmy na porodowke i tam zajęła się nami położna Kasia, cudowna młoda kobieta i tak poprowadziła poród, że za niecałe 4h byliśmy razem. Ale po kolei: jej instrukcje były jasne, rzeczowe, wiedziałam co i jak mam robić albo dlaczego czegoś nie powinnam. Nie oszukiwala, gdy zapytałam ile to będzie jeszcze trwało (cenna szczerość). Bujalam się na piłce korzystajac jednocześnie z gazu (pamiętam, jak miałam przymkniete oczy, można ten stan określić jako lekki haj), potem położna zaleciła prysznic na stojąco min 30 min, skurcze były już bezlitosne a woda nie przynosiła oczekiwanejl ulgi, wiec licytowalam czy mogę skończyć prysznic po 20min, tak bardzo chciałam wrócić na piłkę i do gazu! Kasia przekonała mnie jednak, że pomogę sobie i szybciej się otworzę,jeśli dotrwam do 30min. Dotrwalam.
Pamiętam, jaka nadzieję poczułam gdy Kasia krzyknęła, mamy 10 cm, zaraz rodzimy!
Skurcze parte zaskoczyły mnie swoją intensywnością. Na tym etapie już nie mogłam używac gazu. Parlam na boku, głośno krzycząc, choć na ostatnie parte położna zaleciła położyć się na plecy. Mąż zapytał położnej, czy mogę rodzić wertykalnie, odpowiedziała że owszem, jak tylko mam ochotę. Ufalam jej wtedy jak nikomu innemu i nie żałuję, ale nie sprzeciwilam się leżeniu, na inna pozycje nie miałam żadnych sił. Skurcze parte były dla mnie kolejną jedna wielką falą, sztormem, który przetrwałam dzięki silnemu wsparciu męża i jego silnej dłoni, za która się trzymała. Mąż głośno oddycham razem ze mną. Nacieto mi krocze bo miałam nieelastyczna tkankę (2 miesiące masażu olejkami nie pomogły). Gdy zobaczyłam malutkie ciałko córeczki nie wierzyłam, że to już koniec. Mąż zaczął płakać, ja po chwili też. Byliśmy zachwyceni tym, że jest i jak wygląda. Położono mi ją na brzuchu, po dłuższej chwili mąż przecial pepowine. Mieliśmy 2h tylko dla siebie. To był cudowny czas, już mnie nie bolało, malutka leżała obok, próbowała ssać pierś, patrzylismy na nią nie wierząc w to jak jest cudowna.
Poród to heroiczna walka, podziwiam każdą matkę. Jestem z siebie dumna, nie sądziłam, że mam w sobie tyle siły, by znieść taki ból. Mąż nazywa mnie bohaterką i wiecie co? tak się czuję i tak myślę o każdej kobiecie, która urodziła dziecko. Na wspomnienie całego dnia płaczę, ale to są łzy szczęścia. Wiemy, że to było najważniejsze wydarzenie w naszym życiu. Początek czegoś nowego. Oszalelismy z miłości do córeczki, ten stan pogłębia się każdego kolejnego dnia razem❤️🧡💛
no więc druga ciąża Już jest dobrze, bo I trymest był lekkim koszmarkiem. Ciągłe mdłości i słabość. Ale już wróciły mi siły i czasem wręcz zapominam, że jestem w ciąży!
Brzuszek powoli zaczyna być widoczny, w zasadzie od początku noszę jeansy ciążowe bo od razu było mi ciasno w zwykłych.
Nifty i test pappa wyszły bardzo dobrze.
Pod sercem mam zdrowego chłopca
Córeczka szczęśliwa, my również. Wybrała już nawet imię, będzie Franio i koniec
Ale się cieszę :-) pamiętam dobrze jak zobaczyłam wynik pozytywnej bety, płakałam jak bóbr aż wystraszyłam Męża a tu już końcówka 6 miesiąca ;-) też Nam się udało w pierwszym podejściu. Życzę spokojnej i nudnej ciąży :-)
No i pięknie:-) Gratuluję raz jeszcze:-) ! Pisz co u Ciebie jak się czujesz jakie plany , jak mąż;-) Pozdrawiam
Gratuluję! Przepiękne widoki na zdjęciach.