Napisałam do nich list w imieniu naszej dzidzi, umieszczając w nim informacje o wadze, poczynaniach i rozwoju. Pisząc oczywiście płakałam, mąż siedział i się dziwił że "taka stara, a taka durna" Na koniec nawiązałam do ostatniego USG i zakończyłam zdaniem "okazało się, że jestem..." a na następnej stronie był różowy napis DZIEWCZYNKĄ. Moja mama krzyknęła, gdy zobaczyła napis (wszyscy myśleliśmy, że będzie synek). Powiedziała, że wreszcie będę miała swoją małą księżniczkę. Tata cieszył się jak szalony.
Siostra smutna, że mój brzuch zmalał, a mi jest lżej. Nie mam już takiego balona i dzidzi pewnie też wygodniej. No i zmieszczę się w wiosenną kurteczkę. Żegnajcie wzdęcia...
Mąż wczoraj w trakcie oglądania filmu spojrzał na mnie i powiedział "moja mała niunia", a potem dodał, że to nie do mnie tylko do dzidzi Zawsze ja byłam NIUNIĄ...nawet mi koszulkę z takim napisem zrobiła, zaczęłam się śmiać, że mi konkurencja rośnie...
JESTEM SZCZĘŚLIWA!
potem dwa tygodnie ferii (brak L4). Kolejne zwolnienie od 09.02.15. (11dni)
33 dni L4 za które płaci pracodawca minęło 01.03.15. ZUS nalicza mi zasiłek chorobowy od 02.03.15 i wypłaca w ratach według dat zwolnienia.
Np. jeśli zwolnienie trwa od 09.03.15 - 08.04.15, to dostaję dwie raty (pierwsza za okres od 09.03-31.03, a druga za 01.04-08.04). I tak co miesiąc.
ZUS ma 30 dni na wypłatę zasiłku, liczone od dnia dostarczenia przez pracodawcę druku Z-3 (o wysokości dochodów z ostatnich 12 m-cy przed wystąpieniem niezdolności do pracy).
MOJE L4:
09.02.15 - 08.03.15 ZUS wypłacił dnia 20.03.15 i 01.04.15
09.03.15 - 08.04.15 ZUS wypłacił dnia 10.04.15 i 06.05.15
09.04.15 - 11.05.15 ZUS wypłacił dnia 13.05.15 i 03.06.15
12.05.15 - 15.06.15 ZUS wypłacił dnia 17.06.15
16.06.15 - 06.07.15 ZUS wypłacił dnia 08.07.15
07.07.15 - 05.08.15 ZUS wypłacił dnia
Wiadomość wyedytowana przez autora 8 lipca 2015, 12:17
waga 55,8kg
obwód brzucha 86cm
Czuję się rewelacyjnie! Czasami tylko lekko głowa mnie boli, ale da się żyć. To super samopoczucie sprawia, że martwię się, czy wszystko ok z babaskiem... Chyba wolałabym rzygać i mieć mdłości i wiedzieć, że jestem w ciąży. A tak to czuję się jakbym po prostu troszkę przytyła... Dobrze, że mała się powierci czasami, co chociaż na chwilę uspokoi głupi mózg. A potem się zastanawiam, czy to na pewno ona, a nie wzdęcia?
Przeszukuje net w poszukiwaniu idealnego wózka... mam tam jakieś pomysły, ale najbardziej pomogło mi zobaczenie na żywo paru modeli. I tak oto zastanawiam się nad firmą camarelo, bebetto. Dziewczyny z forum podsunęły jeszcze coletto. Wszyscy ci producenci są dostępne w sklepie w naszym mieście, więc pewnie po Wielkanocy pójdziemy z mężem zobaczyć jak będą się prezentowały w naszej małej Toyocie. Doszliśmy do wniosku, że skoro wszystkich mamy na miejscu (dziadków, ciocie itd.) to nie będziemy kupowali wózka 2w1 + fotelik maxi cosi. I tak do wiosny nie będziemy wyruszać nigdzie. A jak Julka podrośnie, to kupimy dobry fotelik. A na razie wózek 3w1 z fotelikiem (nosidełkiem).
A to my.
http://naforum.zapodaj.net/thumbs/1bf4399bb57e.jpg
Wiadomość wyedytowana przez autora 3 maja 2015, 14:23
waga 56,0kg
obwód brzucha 88cm
No i mamy 5 miesiąc! Julka (mam nadzieję, że nią zostanie) strasznie się już wierci-wieczorami. Czasami, aż podskoczę jak mnie kopnie z zaskoczenia. Kocham tego naszego małego bąbelka Ostatnio czuję się taka szczęśliwa, przepełnia mnie radość, miłość.
Byłam z siostrą w szmateksie, kupiłam sobie wiosenno-letnią różową kurteczkę i całą masę innych zwiewnych ciuchów. I zrobiłam moje pierwsze "dzieciowe" zakupy... oglądają małe bodziaki myślałam, że się rozbeczę
http://naforum.zapodaj.net/thumbs/1ce77d89bb49.jpg
Potem co chwila w domu oglądałam te ciuszki, a wieczorem przyłapałam na tym męża. Odwrócił się zmieszany i powiedział, że to straszna kruszynka będzie. Tak strasznie go kocham i jestem taka szczęśliwa z tego, że wreszcie po 2 latach walki jestem w zdrowej ciąży. Rodzicielstwo to niesamowite błogosławieństwo i każdego dnia dziękuję Bogu, że pozwala mi tego doświadczać. Może to i głupio zabrzmi, ale przepełnia mnie też duma, że noszę pod sercem dziecko mojego męża. Czekamy na Ciebie Julciu.
Tak jak pisałam wyżej...JESTEM SZCZĘŚLIWA!
Nareszcie na świat przyszła Pola - córeczka mojej przyjaciółki (tydzień po terminie). Waży 3900g i mierzy aż 61cm. O 7 rano dostałam słodkiego MMSa z mała niunią i wiadomością JUŻ JESTEM!
Potem telefon od mamy, że do mnie jedzie - mięsko mi wiezie. Zdziwiłam się, bo o 9:30 nikt raczej nie wpada z kawałem zamrożonego schabu...zapytałam, co się stało. Powiedziała, że nie może rozmawiać, bo autobus już podjeżdża. Okazało się, że umarła moja babcia (77l).
Oczywiście z pt. na sob. Śniły mi się wypadające zęby i nawet mówiłam teściowej, że znowu mam te moje zębowe sny - niestety zawsze się spełniają Ale nigdy tak szybko. Rodzice bardzo się bali mi powiedzieć...nie powiedzieli nawet, że babci była w szpitalu. Pogrzeb w pt. - mama zastanawia się czy powinnam jechać, za bardzo wszystko przeżywam i boi się o moją małą niunię.
Babcia miała Alzheimera...już nas nawet nie poznawała. Kiedyś była taką energiczną kobietą, zadbaną, wymalowaną i wszędzie te korale... został z niej wrak. Wydmuszka bez wspomnień i osobowości. Widzę dużo jej w sobie - fizycznie i psychicznie jestem do niej podobna.
Żal mi taty - został zupełnie sam, z bratem nie ma kontaktu (to on katował babcię i przez niego trafiła do domu opieki). Nienawidzę go... zrobił nam (mi) tyle zła.
Wiem, że teraz jest jej lepiej, że jest już szczęśliwa.
18+3 lub 18+6
waga 56,4kg
obwód brzucha 89cm
Czas leci jak szalony, szkoda tylko, że wiosny za oknem brak. Wczoraj rozjechał mi się zamek w kurtce zimowej...
Na pogrzeb babci pojechałam, ale nie siedziałam za trumną. Wszystko było w porządku do momentu wynoszenia trumny...wpadłam w histerię, mąż starał się mnie uspokoić, nie mogłam złapać oddechu. (Miewałam za młodu czasami taki napady jak emocje brały górę). Zostaliśmy w kościele, aż się uspokoiłam. Potem było już dobrze. Cieszę się, że mogłam pożegnać babcię. Teraz wiem, że mam kolejną osobę w niebie, która się mną opiekuje
Co kilka dni chodzę do Poli... noszę ją na rękach-jest taka malutka i śliczna. Uprałam już pierwsze ciuszki dla Julki (przywiozłam 8 kartonów z domu babci), zostało jeszcze troszkę z tym roboty, ale jestem na dobrej drodze żeby to ogarnąć. No i wiszą małe ubranka na suszarce... nareszcie.
Julka robi się coraz bardziej śmiała... buszuje w brzuszku jak dzika! Czasami tak się wypnie, że widzę gdzie dokładnie się ulokowała Za tydzień wizyta u lekarza...mam nadzieję, że Julka zostanie Julką. Siostra cioteczna męża (ciąża starsza o 3tyg od mojej) do 19tc miała synka, a teraz okazało się, że córa!
Jutro cały dzień w garach... a w sobotę jedziemy na wieś, wszyscy się zjadą i będziemy mogli się nareszcie spotkać i pogadać. Uwielbiam spędzać tam święta
waga 57 kg
W środę (08.04) byliśmy na wizycie u dr Eryka. Niunia pozostała niunią, co niezmiernie mnie cieszy. Łukasz to się już zakochał w tej swojej małej księżniczce. Wczoraj powiedział mi piękne słowa, a mianowicie, że odkąd poczuł jak Julcia kopie, to wie, że ona już tam jest i że strasznie ją już kocha. Aż się wzruszyłam. Rano go budzę biorąc jego rękę i kładąc na brzuch. Julka kopie, a on otwiera te swoje piwne oczyska i się do mnie śmieje.
Ja i mój mąż jesteśmy bardzo zgraną parą...za kilka dni stuknie nam 5 lat małżeństwa. Nie wiemy kiedy to zleciało (11 lat związku). Wcale się nie kłócimy, oczywiście nie zawsze tak było, ale odkąd się dotarliśmy (1 rok po ślubie) żyjemy jak w bajce. Niepowodzenia ciążowe bardzo nas zbliżyły i pokazały, że na siebie zawsze możemy liczyć. Mój mąż jest moim przyjacielem i partnerem i kocham go na zabój. Ostatnio nasz związek kwitnie, a ja (ponoć) w ciąży jestem bardziej kochana niż kiedykolwiek. W domu nie obowiązują nas imiona... ja jestem NIUNIA, a mąż to MIŚ/SZCZUREK/PROSIACZEK (wiem...jestem nienormalna).
Kiedyś gdzieś oglądałam, że w połowie ciąży kobietę ogarnia uczucie miłości, spełnienia i ogólnie błogi stan... to by się zgadzało.
A i znowu gołębie próbują uwić sobie gniazdo na naszym balkonie -co roku o tej porze, zrywam się rano z łóżka i wyganiam obsrajdupy. Dzisiaj przeszły same siebie...naznosiły mi za ławkę balkonową (sama zrobiłam z palet) tyle badylków, że nie mogłam ich uprzątnąć. Ławka ciężka...mąż potem badylki wywalił do kosza-niech se obsrajdupy szukają nowych. Potem drzemałam przy otwartych drzwiach balkonowych i przyleciał jeden gołąb i zobaczył, że go eksmitowaliśmy ;p Odleciał, gdy "rzuciłam" w niego soczystym przekleństwem. Niech nie wraca... Balkon cały wysprzątałam na sezon wiosenno-letni.
No to teraz czekam na pierwszego grilla
a to my w 20tc
http://naforum.zapodaj.net/thumbs/578b5ee3b53a.jpg
Wiadomość wyedytowana przez autora 13 kwietnia 2015, 18:12
waga 57,8kg
Ostatnio nie mam weny na pisanie...czegokolwiek. Nawet na naszym sierpniowym forum rzadko bywam. Za oknem już zrobiło się wiosennie, a ja mam spadek formy. Euforia z 20tc minęła, oby nie bezpowrotnie. Dokuczają mi bóle głowy, palpitacje serca. Wyniki krwi w normie, mocz do poprawki, cukrzycy ciążowej brak.
Wczoraj miała krzywą cukrową. Samo wypicie glukozy nie było takie złe, po godzinie jednak zrobiło mi się słabo i trzeba było mnie "ratować". Ludzie w poczekalni mieli widowisko jak pielęgniarki trzymały mi nogi w górze i wachlowały w twarz. Dobrze, że byłam blada, bo na bank zjarałabym buraka Potem już mi przeszło i było spoko. Ale dzisiaj czuję się jak na kacu... zauważyłam, że jak przesadzę z cukrem, to mam potem "kaca".
Byłam tydzień temu na urodzinach koleżanki-jadam najpyszniejszy tort na świecie. Wczoraj sobie go upiekłam... pół już zniknął. Na szczęście nie za sprawą mojego apetytu. Ja zjadłam tylko dwa skromne kawałeczki. Dzisiaj miały wpaść koleżanki i pomóc z tortem, ale nie wypaliło...
Julcia codziennie się wierci, mój mąż wieczorami lubi pogapić się na brzuch.
Kocham tę małą kozę, która rośnie pod mym sercem.
Zdjęcia nie ma... bo nie ma też i weny
Wiadomość wyedytowana przez autora 22 kwietnia 2015, 17:31
waga 59kg (+6,5kg od początku ciąż)
Mamy już wózeczek dla naszej małej niuni Bugaboo Cameleon. Jestem mega zadowolona, bo udało mi się kupić używaczka w super stanie...koła mają nawet jeszcze te "pipki" gumowe. Kolor też piękny - czerwony z czarno-białą budką w kwiaty. Do tego był fotelik samochodowy maxi-cosi, spacerówka i dodatki tj. folia, śpiworki, parasolka, pompka i smarowidła do kół. A za całość zapłaciłam 1338zł (tyle ile planowałam na zakup nowego wózka)
http://naforum.zapodaj.net/thumbs/6559c470c4e7.jpg
Powoli szykuję wyprawkę, na razie wirtualną. Wrzucam co trzeba do koszyka na allegro i sprawdzam ceny w sklepach w naszym mieście. Muszę rozłożyć koszta na maj, czerwiec i lipiec, żeby było nam lżej. Największy wydatek i tak już za nami. Zastanawiam się nad kupnem łóżeczka - nowe/używane? Szukam na olx ciekawej oferty i jak coś mnie skusi (tak jak z tym wózkiem) to wezmę. Na razie obserwuję... Jeśli mam jakieś wątpliwości co do wyprawki pytam koleżanek, bo one są świeżo po porodzie. Wcale nie jest łatwo wszystko zebrać do kupy. Ciuszki (na szczęście) już wszystkie mam...
Kolejna wizyta u dr 11.05.15 ...jakoś mi się dłuży czas. Mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze - musi być!
Majówka minęła, pierwszy grill już za mną.
Niunia wierci się codziennie. Jak do niej mówię, to chyba nasłuchuje, a jak się uciszę to wraca do swoich ćwiczeń. Czasami tak mnie kopnie, że aż się wystraszę. Silna z niej dziewczynka Niestety lubi boksować mnie w pęcherz, co do przyjemności nie należy. Zauważyłam, że czasami mam wycieki z piersi, nie są widoczne bezpośrednio na skórze, ale na biustonoszu widać, że coś się już tam dzieje. Brzuszek rośnie. Z tygodnia na tydzień jest coraz większy...niedługo pewnie wyskoczy mi pępek. Czasami bolą mnie już plecy, jeśli za długo coś robię bez odpoczynku...ale lepiej nie będzie.
A to my w zeszłym tygodniu.
http://naforum.zapodaj.net/thumbs/c0b89dfc057a.jpg
waga 59,3kg (+6,8kg)
brzuszek 95cm
11.05.15 mieliśmy kolejną wizytę. Julia waży już prawie 1 kilogram Lekarz z uśmiechem na ustach powiedział, że fajnie nam ta ciąża moja mija. Oby tak dalej. Kolejne spotkanie 15.06.15
Wczoraj miałam pierwszy fizyczny kryzys...siedziałam i ciężko mi było się ruszyć - mała kopała w pęcherz, co okropnie mnie "kłuje". Cycki strasznie zaczęły mnie boleć, skóra na brzuchu czasami niemiłosiernie swędzi, no i już nie zrywam się z dźwiękiem budzika...Czyżby dobrodziejstwa trymestru drugiego odchodziły w niepamięć?
Wczoraj nakupiłam ciuszków na rozmiar 62-74, używane w stanie idealnym za jedyne 50zł. Znajoma mojej przyjaciółki sprzedawała, więc wzięłyśmy na połowę jeden wielki wór (cały 100zł). Potem i tak Marta odda mi swoją połowę jak już Pola wyrośnie.
http://naforum.zapodaj.net/thumbs/67d2df8b1c7b.jpg
W sypialni mam niezły magazyn rzeczy wyprawkowych...czasami już nie mogę patrzeć na ten bałagan. W przyszłym m-cu w planach mam zakup szafki i fotela, więc się upchnie klamoty. Ostatnio też posadziłam kwiatki na balkonie...troszkę zabawy w piachu dobrze mi zrobiło
Julka bryka zawzięcie... W nocy jak się tulę do pleców męża, to oboje czujemy jak harcuje. Ostatnio nawet tacie się dostało, jak mnie w brzuszek całował. Ciekawe jak będzie wyglądała...jakie cechy wyglądu odziedziczy po mnie, a jakie po mężu? Jeszcze tylko chwila i się dowiemy...
http://naforum.zapodaj.net/thumbs/66eb9a1eeba6.jpg
Wiadomość wyedytowana przez autora 14 maja 2015, 14:05
waga 60,6kg (+8,1kg)
brzuszek nadal 95cm
Oj mija ten czas, mija. Czasami aż ciary mnie przejdą jak pomyślę z jaką prędkością lecą dni z kalendarza.
Na wadze stuknęło już 60kg...kiedyś już tyle ważyłam...wstyd się przyznać. Nieregularne posiłki, praca po 12h dziennie, picie kolorowego piwa do roboty papierkowej w domu. Byłam strasznie obtłuszczona (skinny-fat jak to mnie trener określał)...potem rezygnacja z dodatkowej pracy i 8m-cy ćwiczeń (najpierw siłka, potem program p90x), dieta i zrzuciłam 10kg. Moje ciało wyglądało szałowo, a ja nabrałam takiej pewności siebie. Zmieniłam garderobę na bardziej kobiecą, pofarbowałam włosy na blond. Z dziewczyny stałam się kobietą. Mąż bardzo mnie dopingował w mojej podróży. Nigdy wcześniej nie miałam tak wyrzeźbionego ciała...
Jednak tamte 60kg to zupełnie inne kg niż te teraz. Teraz mam tylko brzuszek i piersi. Reszta pozostała praktycznie bez zmian.
W nocy za każdym razem jak zmieniam pozycję mam wrażenie, że mam w brzuchu balonik z wodą i strasznie ciężko idzie mi z przewróceniem się na drugi bok. W sumie, to łatwiej jest po prostu wstać i się położyć na nowo, niż się przekręcić... Nie puchnę, nie mam już problemów z drętwieniem nóg (i tak miałam sporadycznie), od ponad tygodnia nie biorę letroxu i powiem, że nie mam takich palpitacji serca (!!). W sobotę muszę zrobić badania do gina i TSH (zobaczę, czy podrosło, bo ostatnio spadało-mimo zmniejszania dawki).
Mam czasami spadki formy psychicznej...jest mi smutno. Brakuje mi spotkań towarzyskich, chociaż wychodzę "do ludzi" kilka razy w tygodniu (mama, siostra, koleżanki). Po prostu ostatnio czuję się troszkę samotna. A mąż przecież pracuje na dole w pokoju...nie wiem dlaczego tak jest.
Tęsknię za spaniem na brzuchu...mąż mi doradził, żebym się na pufach położyła-robiąc szczelinę na brzuch... głupek jeden
Julka rośnie w siłę...zmieniła taktykę z kopania na wypychanie. Codziennie rano wita mnie "krzywy" brzuch. Czasami ją poklepię po tej chudej dupce, którą tak wypina. Ostatnio cały czas myślałam o jej małych stopach...już nie mogę się doczekać jak będę je całowała
W lipcu-sierpniu będziemy chodzili na zajęcia do szkoły rodzenia. Troszkę późno, ale takie są terminy.
Na początku lipca mamy wesele znajomych...nie wiemy czy iść. Trzeba kupić dla męża nowy gajer (już upatrzony piękny, granatowy slim), koszulę i krawat, dla mnie sukienkę...tak więc ok 1000zł na ciuchy pójdzie. Prezent dodatkowe 300zł w kopertę + wino i kupony totka, a ja pewnie i tak od 17 max do 22 wytrzymam. Chciałabym iść, ale 1300zł to kupa kasy.
Likwidują moją szkołę na wsi...już dostałam oficjalne pismo. Zapewnią mi jedynie 1/2 etatu w innej wiejskiej szkole...ale i tak wrócę dopiero po macierzyńskim (a może będę w ciąży nr2 i nie wrócę?). Co ma być to będzie, nie da się nic zaplanować-chociaż jeszcze dwa lata temu myślałam inaczej. Życie zweryfikowało moje plany...boleśnie.
Mówię sobie, że tak miało być. Miałam stracić dwie ciąże, by zajść w trzecią zdrową, tuż przed likwidacją szkoły. Bóg tak to sobie zaplanował
A teraz idę po kawał truskawkowego ciast, które upiekłam
W końcu mogę jeść i mieć w d***e kilogramy
A to Julka i jej żywicielka
http://naforum.zapodaj.net/thumbs/476413626cba.jpg
waga 61,3kg (+8,8kg)
Dzisiaj licznik pokazuje 89dni do rozwiązania...aż ciary przechodzą. Wyprawka już praktycznie kompletna, brakuje nam łóżeczka i jego wyposażenia, przewijaka, rożka, termometru, kilku aptecznych gadżetów. Musimy jeszcze zamówić jedną szafkę i dorobić dwie półki do komody, żeby małe ciuszki Julci mogły elegancko leżeć
Ciężko się śpi...budzę się na siku około 4-5 rano i czasami już nie śpię. Ostatnio kuchnię wysprzątałam... Rano mam dużo energii i mogę troszkę "poszaleć", ale niestety na wieczór już brzuszek robi się ciężki (twardszy) i muszę leżeć. Tak więc, mogę już zapomnieć o wieczornych eskapadach z koleżankami.
Zdecydowaliśmy, że na wesele znajomych nie idziemy...nie ma co się oszukiwać, że dam radę. Ostatnio wracałam od rodziców o 23:30 (samochodem) i ledwo doszłam do mieszkania-tak brzuszek ciągnął. Myślałam, że będę stała pod klatką i płakała, bo dosłownie musiałam go trzymać, żeby wejść po schodach.
Rozstępów brak (uff), namiętnie smaruję się na zmianę oliwką z tołpy i kremem uelastyczniającym z perfecty. Od 3 m-ca zużyłam już 3 masła i 2 oliwki. Cycki znowu miały swój wzrostowy BUM! Mogłyby się już ogarnąć i nie rosnąć, bo już w zupełności mi wystarczy to co mam (85D - a było 70C/D). Zaczęłam się smarować balsamem brązującym... bo mam takie białe kończyny, że aż efekt albedo widać na słońcu. Po dwóch razach już jest różnica.
Powoli nudzą mi się moje zestawy ciążowe...dobrze, że przyszły ciepłe dni, bo sukienek mam baardzo dużo i nareszcie mogę je nosić. Mąż (mój wierny pomagier) zapina mi już praktycznie każde sandałki... niestety lewa stopa jest kompletnie poza moim zasięgiem
Po wielu latach golenia maszynką elektryczną wróciłam do jednorazówek...jest szybciej i dokładniej. Nareszcie mam gładkie nogi i pipkę. A właśnie... pipka czasami mi "pulsuje", mam wrażenie jakby obrzmiała, ale mąż po oglądnięciu nie stwierdził, aby coś napuchło. No cóż kolejna ciekawa rozmowa z ginekologiem się szykuje. Na temat problemu dupowego (czasami mam lekkie krwawienie) już gadałam, pewnie zrobił mi się hemoroid, który pęka i lekko krwawi - nie boli, zaparć nie mam, więc nie trzeba profilaktyki.
Od kilku dni pożeram truskawki (dosłownie), codziennie kupuję świeże i zjadam na wszelkie możliwe sposoby. Dzisiaj moczyłam w rozpuszczonej czekoladzie
Siostra zrobiła mi amatorską sesję zdjęciową z brzuszkiem (u rodziców w domu), ale planujemy jeszcze jedną, bo brzuszek wychodził mały. Może za m-c będzie się pokaźniej na zdjęciach prezentował. Wtedy też chce parę fotek z mężem, a nie tak jak teraz tylko z Julcią.
Dzisiaj była u mnie moja przyjaciółka, ze swoją 2 m-czną niunią... mała jak leży na brzuszku to podnosi już główkę. Jest strasznie silna! Akurat wpadli moi rodzice (z truskawkami) i mój tata nie mógł przestać nosić małej Poli, a ona zadowolona co chwilę posyłała mu słodkie uśmiechy.
Boję się, ale bardziej nie mogę się doczekać spotkania z naszą córeczką.
Pod moim sercem,inne bije serce...
Nieznane, a jakże bliskie i jakże kochane.
Pod moim sercem małe rączki dziecka,
cichutko pukają do mojego serca.
Myślę,sobie wtedy: może być wspanialej?
Noszę w sobie życie, które Bóg mi daje!
Ja jako pierwsza pod sercem Cię noszę.
Ja o Twe zdrowie najgoręcej proszę.
Jestem przy Tobie od pierwszego grama.
Tyś moje dziecko, a ja... Twoja mama...
http://naforum.zapodaj.net/thumbs/aaedceaca0d3.jpg
http://naforum.zapodaj.net/thumbs/a523c231cfb1.jpg
Wiadomość wyedytowana przez autora 3 czerwca 2015, 19:56
waga 62,2kg (+9,7kg)
obwód brzuszka 100 cm
Dzisiaj byliśmy na kolejnej wizycie u dr Eryka. Kluseczka waży już ok 1600g. Ja niestety mam anemię i muszę brać żelazo 3x1 z witaminą C. Julcia już chyba na dobre ulokowała się główką w dół i pupką do mojego brzuszka... siedzi tak już od dwóch miesięcy. Oby na sam koniec nie zmieniła położenia. Dodatkowo dostałam Pimafucin... mam zakwaszoną pipkę i muszę podleczyć ją globulkami.
Jak siedziałam w poczekalni, to maleńka cały czas się wierciła...byłam jedyną "skaczącą" co chwila mamą. A jak Pan doktor tylko chciał zobaczyć jak fika, to od razu bezruch i cisza.
Wstałam dzisiaj o 5 rano, w przychodni byliśmy jeszcze przed 7, a już byłam 8 w kolejce. Potem się okazało, że jestem 12, bo jakaś starsza babka nabrała numerków dla wszystkich kobiet. Się wkurzyłam, jedna osoba-jeden numerek, a tak to się robi zamieszanie. Niech ruszą dupy! Od lekarza wyszłam dopiero po 12... tyle godzin siedzenia strasznie mnie wymęczyło. Jak wracaliśmy do domu, to praktycznie zasypiałam. Po wejściu do domu zrzuciłam szybko ciuchy i poszłam się zdrzemnąć.
Gin. polecił na moje niespokojne nogi, abym przed snem nogi schłodziła zimnym prysznicem. Sprawdzimy, czy zadziała, bo ostatnio wcale się nie wysypiam przez te nocne "tańce".
Za oknem ciepełko, ale mi ono zupełnie nie przeszkadza. W domku mamy zawsze przyjemny chłodek, więc nie odczuwam upałów.
Dzisiaj śniła mi się niunia. Że już jestem z nią w domu, że urodziła się wcześniej i trzeba kupić najmniejsze pieluchy. We śnie martwił mnie brak łóżeczka i przewijaka (chyba trzeba już kupić), bo nie miałam gdzie jej przewinąć. Potem też przypomniałam sobie, że trzeba ją tez nakarmić, ale już nie dotrwałam do tego momentu we śnie.
Czekamy na Ciebie Julciu...
Wiadomość wyedytowana przez autora 15 czerwca 2015, 20:58
waga 63,4kg (+10,9kg)
Chodzimy już do szkoły rodzenia...Mój mąż wydaje się być zainteresowany tą całą edukacją - może nawet bardziej niż ja? Wczoraj mieliśmy zajęcia o porodzie z bardzo fajną położną...fajnie by było gdyby to ona odbierała naszą Julkę
Na wczorajszej wizycie u dr Eryka z niunią wszystko ok. Mała kluska waży już 2200g i jest pięknie ułożona główkowo. Pobrano mi wymazy na GBS i czekam na wyniki. Kolejna wizyta dopiero za 4tyg. (05.08), bo wszyscy mają urlopy. W razie potrzeby muszę iść do kogoś prywatnie...mam nadzieję, że nie będę musiała.
Upały dają się we znaki, zaczęły mi puchnąć stopy (nie jakoś znacznie, ale jednak). Co chwila chłodny prysznic i jakoś da się żyć. Ostatnio uszła ze mnie energia...na nic nie mam chęci - no może na nektarynki, które zajadam z ogromną pasją.
Totalnie zapominam o robieniu zdjęć brzuszkowych... a potem pewnie będę żałowała. Łukasza siostra zaproponowała sesję, ale najpierw muszą skończyć się te upały. Może wtedy wybierzemy się gdzie i narobimy zdjęć we trójkę.
Szybkie foto z 33tc.
http://naforum.zapodaj.net/thumbs/5f87c50fe1b1.jpg
waga 63,2kg (+10,7kg od początku)
brzuch: 101cm
Powoli chyba się rozkręca moja akcja porodowa. Czasami mam bóle miesiączkowe - takie lekkie ćmienie w dole brzucha, a dzisiaj nawet miałam bóle krzyżowe. O dziwo dobrze śpię...budzę się tylko raz w nocy na siku (4-5rano). Wtedy też biorę leki (tardyferon, duphaston, vit.C, jod). Potem około południa magnez x2 i potem znowu o 17 magnez x2. O 21 znowu tardyferon i dupek (no i pimafucin dowcipny na noc).
Torba już prawie spakowana... a wiem, że prawie robi ogromną różnicę.
Czuję się ciężko...czasami nawet bardzo. Wszyscy zachwycają się moim wyglądem, a ja już czekam rozwiązania. Dzisiaj poszłam do osiedlowego sklepu po drożdże na pizze...nie było Musiałam więc iść do dalszego marketu i powiem szczerze, że był to najgorszy spacer w moim życiu. Szłam z zawrotną prędkością, kiwając się na boki jak pingwinek. Walczyłam sama ze sobą, by nie usiąść na krawężniku i się nie rozpłakać. Coś tak mnie bolało w prawym boku, że marzyłam tylko o tym, by się położyć - nawet na chodniku. Udało się dotoczyć do sklepu i z powrotem i co się okazało...że to kicha mnie tak bolała. Po kilku minutach medytacji na tronie ból odszedł jak ręką odjął Ot takie zwyczajne problemy kobiety brzemiennej
Tak więc nie ma co panikować, że rodzę...trzeba się po prostu porządnie ***
http://naforum.zapodaj.net/thumbs/ca0d5f50fe96.jpg
waga 63,8kg (+11,3kg)
Sen? A co to takiego? Gdyby nie drzemki w ciągu dnia (i tak sporadyczne), to byłabym jak zombi. W nocy znowu koszmarnie mi się śpi. Nogi tańczą, Julia też, biodra bolą, więc średnio co 30 min. zmieniam bok - oczywiście się przy tym budząc. Wstaję na siku...już nawet nie wiem ile razy. Wczoraj miałam kryzys, siedziałam i płakałam, że ja już nie chcę być w ciąży.
A dzisiaj według belly (dopiero) 9m-c się zaczął. W nocy strasznie mi gorąco, śpię tylko w koszulce, nie przykrywam się niczym. Tylko róg kołdry pod głowę sobie wciskam dla jako-takiej wygody.
Wczoraj mieliśmy gości - przyjechała do nas ciocia z rodzinką. Mój mały brat cioteczny nie mógł odkleić się od mojego brzuszka. Cały czas tylko przychodził i czekał na ruchy Julci. Oglądał jej wszystkie małe ciuszki i oczywiście prowadzał wózek.
Przedwczoraj byliśmy ze znajomymi na stand-upie (Giza, Ruciński). Było REWELACYJNIE! Impreza zamknięta, driny i jedzonko "w cenie". Udało mi się zająć jedyną kanapę, więc mogłam tam siedzieć i siedzieć.
10.08 będzie ciąża donoszona...jakoś mi się teraz dłuży czas. 05.08 wizyta, 06.08 przyjeżdża moja siostra cioteczna z koleżanką. Będą siedziały u nas do 11.08 - na szczęście mają już po 17lat, więc nie trzeba im zapewniać atrakcji, same czymś się zajmą. Obym ja tylko dobrze się czuła.
Wieczorami mam skurcze, pojawiają się co 10 min na 30sek. Potem przechodzą. Macica trenuje do porodu.
A pozostało 35dni.
http://naforum.zapodaj.net/thumbs/48a348c05372.jpg
http://naforum.zapodaj.net/thumbs/54e79c2669a8.jpg
http://naforum.zapodaj.net/thumbs/8b9f2bb8f2f2.jpg
http://naforum.zapodaj.net/thumbs/1e7c2426c40d.jpg
A te nawiązuje do naszego zdjęcia ślubnego sprzed lat...
http://naforum.zapodaj.net/thumbs/9b056c2e4f98.jpg
waga nieznana... bateria w wadze padła, a ta u położnej zawyża.
Obwód brzuszka 104 cm
Samopoczucie zależne od dnia, choć ostatnio jest całkiem dobrze. Spojenie nie boli, biodra w nocy też dają pospać. Upały spędzam w domu. Dopiero po 21 wychodzę na spacer. Dzisiaj poprasowałam ubranka na rozmiar 62, bo coś mi się zdaje, że Julka będzie dużym bobaskiem. W 37t2d ważyła 3100g. Kolejna wizyta 19.08.15
W szkole rodzenia zostały nam jedne zajęcia(pt.) i wizyta w poradni laktacyjnej(śr.) i będzie koniec. Dzisiaj belly wskazało ciążę donoszoną...teraz to już naprawdę tylko czekać tej małej kozy. Jak pomyślę o tej pupci, stopkach, rączkach... oj już nie mogę się doczekać.
waga 64,9kg (+12,4kg)
obwód brzuszka 104 cm
Już nie przybieram na wadze...
Moje sny są tak realne, że aż strach pomyśleć. Dzisiaj śniło mi się, że odeszły mi wody (że był trzask jak pękał pęcherz płodowy). Obudziłam się i nie potrafiłam odróżnić snu od jawy. Bałam się wstać, że zaraz mi wody po nogach polecą. Co do samopoczucia, to bywa różnie...raz lepiej, raz gorzej. Dzisiaj w nocy brak bóli miesiączkowych, co w sumie mnie martwi (trudno dogodzić kobiecie). W ciągu dnia brzuch się stawia, dzidzia się wierci i wypina...już czasami nie umiem tego rozróżnić.
Mąż od kilku tygodni ma dosłownie ODGRUZOWAĆ auto, ale jakoś się nie kwapi. Wkurwia mnie to niemiłosiernie, bo ja już dawno bym to zrobiła..ahh gdybym tylko dała radę... Nawet ostatnio miałam sen, że sama je myję. A pracy troszkę jest, bo chciałam żeby tapicerkę uprał. Reszta już gotowa na narodziny naszej gwiazdy.
Od kilku dni wszystko mi się kołtuni w jelitach, jestem często głodna i często włącza mi się żarłacz...aż dziwne, że waga stoi w miejscu, ale tak to ponoć jest przed porodem (!!!)
Byliśmy w szpitalu zwiedzić trakt porodowy...powiem, że wizyta ta uświadomiła mi jak realne jest to co mnie zaraz czeka. Chyba nawet zaczynam się bać. Nie bólu, bo akurat w tej kwestii mam chytry plan wzięcia zzo jak będą bóle z krzyża, resztę zniosę, boję się, że przegapię symptomy porodu. To jest w ogóle możliwe? Można być aż tak "ślepym"?
Tak czy siak, pozostaje nam czekać. W środę (ostatnia?) wizyta u ginekologa...dobierze mi się do podwozia i zobaczymy, czy coś tam się na dole już otwiera. Szczytem marzeń byłoby rozwarcie...chociaż na dwa palce. Czop dalej na miejscu, raz tylko zaobserwowałam zbity glutek gęstego śluzu, ale nawet nie jestem pewna czy to był czop. A skoro czop nie odszedł, to rozwarcia nie ma
To jak to będzie Julio? Kiedy wreszcie się spotkamy?
jeśli cię to pocieszy to ja nie śpię praktycznie wogóle w ostatnim czasie.. brzusio jest taki duży że uciska na przeponę i najnormalniej w świecie duszę się :/ a jak już przysnę to budzę się na siku :/ dziś jak sobie leżałam popoł... mąż przykrył mnie kocykiem :) ja mu podziękowałam..a on na to że nie mnie przykrywa tylko dzidziusia :D haha tak więc musimy się przyzwyczajać do konkurencji :)
My takie kartki robiliśmy na dzień dziadka i babci jak o ciąży im mówiliśmy :) Też byli zachwyceni. U nas już wtedy była mowa, że chłopak i tak zostaje :)
My takie kartki robiliśmy na dzień dziadka i babci jak o ciąży im mówiliśmy :) Też byli zachwyceni. U nas już wtedy była mowa, że chłopak i tak zostaje :)