I po wizycie u ginekologa. O dziwo dzisiaj zajęło nam to z dojazdem (25km) 1,5h. Stresowałam się strasznie tą wizytą - nie wiedzieć czemu. Z Julcią wszystko ok. Prawdopodobnie będzie wżyć max 3600g. Wszystko ładnie wygląda. Badanie na samolocie - tragedia. Starałam się odprężyć, ale w ciąży jakoś nie znoszę wszelkiego grzebania tam na dole. No więc, cholernie bolało Dziwiłam się, że zwykłe badanie mnie tak boli, a jakby mi masaż szyjki zrobił? To jest ponoć dopiero ból. No i się okazało, że ROBIŁ mi jednak ten masaż... Mam rozwarcie na dwa palce, ale szyjka dość długa i twarda. Potem lekko plamiłam. Teraz wszystko w rękach męża (jak to powiedział lekarz). Ciocia położna zaleca też wziąć sprawy w swoje ręce i masować sutki
Bolało, nie powiem, że nie, ale HSG i tak zdecydowanie gorsze.
Kolejna wizyta (oby nie) 31.08.15
waga 64,5kg
obwód brzuszka 104cm
KRYZYS KRYZYS KRYZYS!!
Mam już dosyć! Jestem zmęczona tym czekaniem, przerażona wizją kolejnej wizyty u ginekologa i masażem szyjki. Na dodatek dzisiejsza noc bez jakichkolwiek bóli i skurczy, no dosłownie NIC, NUL! Wczoraj wreszcie zrealizowałam zalecenie gina. co do seksu... od razu uaktywnił mi się tryb seksocholika i już sny erotyczne miałam. Niestety gówno to dało...dzisiaj znowu seks...niech te prostaglandyny lepiej zaczną działać...
Julia wierci się, co mnie cieszy, bo wiem, że chociaż u niej wszystko ok. Dla niej każda pora dobra na wypchanie tej małej dupci przez mój prawy bok-dosłownie każda. Czasami zasypiam dopiero nad ranem. Bolą mnie biodra, boli mnie szyjka macicy - jak mała się w nią wwierca, bolą mnie cycki. Boli mnie całe ciało.
Chce mi się do ludzi, ale wkurzają mnie ich ciągłe pytania, czy to już. Chcę iść na długi spacer, ale po kilku metrach męczę się i marudzę. Chcę już urodzić, ale moja dzidzia ma inne plany! Czekałam na Ciebie tak długo, więc i dalej dam radę, ale jestem już bardzo wyczerpana...
Po masażu szyjki macicy wyleciał mi kawałek czopka (taki mały pizdryk), ale teraz cisza. Nic się nie dzieje, nic nie leci
JULIA...wyłaź!
Różnica tygodnia, widać, że brzuch opadł...
http://naforum.zapodaj.net/thumbs/da0498bcff69.jpg
Wiadomość wyedytowana przez autora 24 sierpnia 2015, 09:41
Zresztą mi dali w miejskiej szkole umowę tylko na rok...(już 6 z kolei) i tylko na 9/18. Moją macierzystą wiejską szkołę zlikwidowali, ale dostałam przeniesienie - oczywiście zmniejszyli godziny do 9/18...dobrze, że chociaż umowa na czas nieokreślony.
Dzisiejszy dzień jest do dupy.
Całą noc męczyły mnie bóle z krzyża, zmieniałam pozycję, a one i tak powracały. Do godziny 13 siedziałam na piłce i już tak mnie darło, że co chwilka pojękiwałam...Poszłam do łazienki włosy zapleść w koczka...tak na wszelki wypadek, potem się zdrzemnęłam i wszystkie objawy porodu jak ręką odjął
31.08.15 pojechaliśmy na IP...rodzić. Skurcze co 7-5 minut, bolesne, nieprzechodzące po prysznicu i zmianie pozycji. RODZIMY! O 00:30 już leżałam na sali porodów rodzinnych podpięta pod KTG. Rysowały się skurcze, szyjka powoli się skracała...drożna na dwa palce. Niestety w miarę upływu czasu, skurcze się rozregulowały i o 10:00 przeniesiono mnie na położnictwo. W nocy znowu to samo...kilka godzin intensywnych skurczy...regularnych już co 3-4 minuty, a do rano cisza.
Leżałam w tym szpitalu i czekałam na jakąkolwiek decyzję. Robili KTG, USG i wyszło, że niby łożysko przodujące - trzeba CC - płacz. Diagnoza błędna. Postępu porodu brak, dni lecą. Okazało się, że Julia ma tachykardię i może być konieczne CC...płakałam. Potem decyzja o teście oksy. OKROPIEŃSTWO! Skurcze były ciągłe, macica się nie rozkurczała, puls Julii znowu podskoczył. Test przerwano, jedziemy na CC. Matko, jak ja chciałam urodzić ją sama, jak byłam nieszczęśliwa w tamtej chwili. Bałam się...nigdy nie miałam operacji.
Trafiłam na super zespół lekarzy i położnych - moich...dosłownie. "Kroił" mnie mój lekarz prowadzący, opiekowała się mną moja położna, ze Szkoły Rodzenia.
Przystawili mi ją do buzi zaraz po zawinięciu...matko jaka była piękna...nadal jest. I jest moja w 100% ... nie na kredyt jak to powiedziałam na sali operacyjnej. Dostałam od losu największy cud. Teraz tylko muszę ten cud wychować na cudownego człowieka.
Mąż zakochany, dziadkowie...nawet nie wiem jak to opisać...oszaleli?
Idę popatrzeć na tego mojego małego cudaczka...
Zdjęcia będą, jak się ogarnę.
Wiadomość wyedytowana przez autora 8 września 2015, 18:44
do konca sierpnia nie wytrzymasz, ja tak przewiduje :) powodzenia
oby teraz szybko poszło :D pamietam,pozdrawiam i śle buziaki <3