powtorzyłam test: dwie kreski są jak nic a lekarz dopiero w poniedziałek...
Smiesznie było bo Pani ginekolog życzyła mi w grudniu na święta dwóch kresek, a dziś przyszłam i mówię że się spełniło , strasznie się ucieszyła
Dziś powiedzieliśmy teściom, wiem wiem wcześnie ale cóż mąż nie mógł wytrzymać.
Reakcja teściowej: aha, a urodzisz jeszcze w tym roku? ///PADŁAM///
Z badań wyszło niestety-toksoplazmoza. Zapisałam się juz na konsultację w szpitalu zakaźnym. Oby nic nie zaszkodziło mojemu szczęściu. Nie wiem skąd jak ja wogóle nie mam styczności z kotami. No pech jakiś...
Ech... szkoda gadać...
Mąż oszalal ze szczęścia a ja szczęśliwa że wszystko wyszło dobrze na USG . Za tydzień tylko jeszcze wyniki testu z krwi, ale myślę, że będzie dobrze
Czuję się pełna energii, jeszcze to słońce, ach jaka ja szczęśliwa!!! .
Tylko mam czasem strach o malucha a to coś zakłuje, a to coś zaboli i już strach . Ale muszę uwierzyć lekarce że wszystko dobrze. Wizyta 11-tego.
Dolegliwości które mineły: slinotok, mdłości(odpukać-niech nie wracają!) i senność
pojawiły się: ochota na seks, lepszy humor, energia no i zaparcia oraz wzdęcia i gazy na potęgę (pomaga herbata koperkowa).
Widać każdy tydzień ciąży ma swoje plusy i minusy.
brzusio rośnie, taka kulka się zrobiła:-). Nie mogę się doczekac pierwszych ruchów...
Wiadomość wyedytowana przez autora 15 maja 2016, 16:17
Ja chyba fiksuję: nie ma dnia żebym nie wyszukała w necie czegoś na temat niemowlaków, już mi się śni po nocach. Obiecalam że zrobię sobie tydzień "myślenia o czym innym" - ha!!! żebym jeden dzień wytrzymała to byłby cud.
no i się nakręcam bo mam coraz większe obawy o to czy sobie poradzę. Mam masę wątpliwości i pytań: czy bedę dobrą matką, czy dobrze rozpoznam potrzeby malucha, czy nie zrobię mu krzywdy, czy będę umiała karmić, czy zdążę ze wszystkim, czy mały będzie zdrowy...
Przez ponad dwa lata jak staraliśmy się o dziecko to myślałam: niech tylko zajdę w ciążę, potem już się ułoży. Teraz mam taki strach jak nigdy. Mój mąż mnie uspokaja a mnie to jeszcze bardziej denerwuje, bo wydaje mi się że on taki spokojny bo sobie nie zdaje sprawy z tego jaka to odpowiedzialność i jak to będzie. Denerwuje mnie że on nie podziela mojego strachu a w głębi duszy myslę, że to dobrze że on taki spokojny i opanowany-chłodny umysł w tym domu się przyda. I w ogóle gderliwa się zrobiłam- hormony dają o sobie znać. Mam mętlik w głowie.
Dla higieny mojej psychiki umówiłam się dziś z koleżankami ze studiów na lody... a co tam
:)