Wcześniej narzekałam, że nie widziałam bociana. Otóż jak wracałam z transferu widziałam ich cztery. Jeden przeleciał tuż nade mną, a w dziobie miał żabe.
Wiadomość wyedytowana przez autora 22 września 2015, 09:24
A dziś koleżanka z pracy zadzwoniła, że skraca jej się szyjka. A u niej to dopiero 20tc a szyjka 14mm!!! I jakby nigdy nic kazała jej lekarka przyjść za tydzień. No zgroza boska!!! Przecież za tydzień to może być stanowczo za późno. Ach Ci lekarze. W każdym razie przekazałam jej odpowiednie info i mam nadzieje, że będzie dobrze.
A ja niecierpliwa jestem i chciałabym znać wynik testu. Jasna sprawa, że chcę by był pozytywny.
A nadal nie wiem ile mam zamrożonych zarodków. Dzwoniłam i upominałam się o kontakt, ale usłyszałam, że mają na to 48h. A jak pani zobaczyła godz mojej pierwszej prośby o kontakt, to stwierdziła, że na pewno dziś do 17.30 koleżanka oddzwoni. I co? Nie oddzwoniła. Jutro o 10 rano mija im ustalone 48h. Ja nadal czekam. Dla mnie to bardzo ważna informacja, a oni olewają pary niesamowicie. Jak będę w klinice, na pewno odpowiednią opinie im wystawie. A w szczególności tej pani...
A nadal nie wiem ile mam zamrożonych zarodków. Dzwoniłam i upominałam się o kontakt, ale usłyszałam, że mają na to 48h. A jak pani zobaczyła godz mojej pierwszej prośby o kontakt, to stwierdziła, że na pewno dziś do 17.30 koleżanka oddzwoni. I co? Nie oddzwoniła. Jutro o 10 rano mija im ustalone 48h. Ja nadal czekam. Dla mnie to bardzo ważna informacja, a oni olewają pary niesamowicie. Jak będę w klinice, na pewno odpowiednią opinie im wystawie. A w szczególności tej pani...
Na chwilę obecną nie mam żadnych objawów ciąży. Marze o ciąży podczas której będę mogła chociaż na krótki spacerek codziennie wyjść. I dopuszczam tygodniowy pobyt w szpitalu w celu założenia szwu.
Wczoraj dorwała mnie jakaś infekcja. Dziś rano gin napisał mi co mogę zażyć i pojechałam do internistki po ten specyfik i wielka ulllgggggaaaaaaa!
Jutro idę do gina po recepty by przedłużyć leki. Internistka wypisała mi zwolnienie. Będzie to niezła niespwodzianka dla wszystkich w pracy.
Rano byłam w laboratorium. Czekam teraz na wynik bety, progesteronu i estradiolu.
Wczoraj byłam u gina. Usg nie robiliśmy bo to sensu by nie było. Zbadał mnie i mam infekcje. Dostałam leki i mam się nie martwić. Przepisał dalej leki, które przyjmuje i jak będę znała wyniki badań, to napisze mi jak je przyjmować.
Mąż dziś odbierze z przychodni moje L4. Jutro pojadę z nim do pracy. Nikt się nie spodziewa, że jestem w ciąży. Z tego co wiem, to nawet myślą, co tu zrobić żeby mnie teraz ściągnąć do pracy. Będą mieć niespodzianke.
Wiadomość wyedytowana przez autora 30 sierpnia 2015, 14:43
Jak maleństwo się urodzi Czaruś będzie miał 23 miesiące.
Od rana dziś bolał mnie brzuch. Bałam się aż czy wszystko w porządku. Wstałam też trochę z obolałymi piersiami. Dla mnie to znak, że maleństwo dobrze sobie zamieszkało we mnie.
W pracy sprzedałam bajkę o cudownej niespodziance naturalnej. Każdy uwierzył. Ja raczej powrotu nie mam.
Zrezygnowałam ze żłobka dla Czarusia. Skoro ja zostaje w domu, mały też będzie w domku. Zawsze to nie będzie musiał rano wstawać.
Boli mnie gardło. Jakaś choroba walczy ze mną.
Jutro wizyta u gina. Mam do niego mnóstwo pytań. Dziś moja koleżanka urodziła w 22t5dc synka. Żył 30 min. Powróciły wspomnienia z przed 2 lat. Dlatego jutro będę męczyć gina.
To życie takie jest niesprawiedliwe.
Maluch ma 3mm. Widziałam bijące serduszko. Wielkością odpowiada 5t6dc więc wszystko na razie w normie. Kolejna wizyta za 2 tygodnie.
W 6tc zaczęłam plamić. Trwało to tydzień czasu. Nie powiem, że się nie wystraszyłam... Miałam wrażenie jakbym miała za niski progesteron, więc sobie trochę go dołożyłam. Pisałam smsa do lekarza, ale mi nie odpisał.
We wtorek miałam umówione dwie wizyty. Jedną na fundusz, drugą u swojego gina.
Ta na fundusz była szybka. Albo mega szybka. Pan dr o nic nie pytał. Jedyne pytanie dotyczyło jak rodziłam i w jakiej kolejności. Ale o jakiekolwiek problemy nie pytał. Ani o tygodnie urodzenia dzieci. A więc zbadał mnie, zrobił usg i wszystko ok. Był zdziwiony, że taką dużą dawke progesteronu biore, ale na razie nic nie modyfikował. Za to na podstawie tego, że tak dużo go przyjmuje, stwierdził, że mam trudną ciąże??? On jeszcze nie wie jakie problemy ze mną będzie miał. I stwierdził na pożegnanie, że w przychodni nie będzie miał czasu dla mnie na tak częste wizyty, jakie mi będą potrzebne. Udałam głupią, że nie rozumie o co mu chodzi i zapisałam się na za 2 tygodnie.
Wieczorem poszłam na prywatną wizytę u swojego gina. I miałam wrażenie, że ktoś go podmienił. Nie mogłam nic mu powiedzieć, o nic zapytać. Jak nigdy. Zawsze z nim dyskutowałam, a teraz nic nie mogłam się odezwać.
Pan dr robił mi usg. I szuka, szuka i szuka maleństwa i nie może znaleźć. Widzimy tylko pusty pęcherzyk. Już coś zaczyna mówić, że ciąży nie ma. Mi łza z oka poleciała, ale myśle sobie, że to niemożliwe. Przecież rano widziałam dzidziusia odpowiadającego wielkością tygodniowi ciąży i lekarz mówił, że bije ładnie serduszko. Więc mówię, że nie wierzę, że ma szukać maleństwa, bo mam przeczucie, że jest wszystko w porządku. I naszym oczom ukazała się rozmyta, strasznie słabo widoczna dzidzia. Ale jest!!! I wszystko z nią ok. Ma około 20mm długości.
Przecież gdybym nie była rano u lekarza innego, to bym mu uwierzyła, że jest już po mojej ciąży.
A takie miałam do niego zaufanie!!! Nikomu już nie uwierzę.
Cała wizyta to totalna porażka. I jeszcze kolejną wizytę wyznaczył mi za 4 tygodnie. Dobrze, że wcześniej mam u tego lekarza na fundusz.
Wyszłam z gabinetu i zapisałam się do innego lekarza. Ale dopiero na 3 września. Zastanawiam się nad zmianą lekarza. Mam wrażenie, że moje ciąże go przerastają.
We wtorek byłam u lekarza. Wg usg termin mam na 26.02.2016 a wg miesiączki na 1.03.2016. Dzidzia ma 6cm długości i jest z nią wszystko w porządku. Wyprzedza ok 6 dni.
Za to ze mną słabo. Lekarz twierdzi, że mam cukrzyce. Dostałam skierowanie do diabetologa. Wizytę umówiłam na 7.09. Ale to mały problem...
Wychodzi, że znowu mam łożysko przodujące. Centralnie zasłania ujście szyjki. O szwie albo krążku znów mogę tylko pomarzyć.
Szyjka na razie ma 37mm, więc jest ok. Ale w każdej chwili może zacząć się skracać. Muszę bardzo na siebie uważać.
Z racji tej szyjki lekarz dał mi skierowanie do szpitala. Ale mam do szpitala udać się dopiero za ok 2 tygodnie. Najpierw ma umówić mi lekarz prowadzący konsultacje z ordynatorem i jego zastępcą w szpitalu. Żeby się wypowiedzieli, co ze mną dalej robić.
Tak więc wstępnie ze swoim ginem jestem umówiona na poniedziałek na rozmowę co udało mu się dla mnie umówić.
Do wczoraj nikt z rodziny nie wiedział o ciąży. Wczoraj mamie powiedzieliśmy, że Czaruś będzie starszym bratem. A mama do nas, że może się mylicie. I mówimy jej, że lekarz potwierdził już ciąże, mąż pokazał jej zdjęcia z usg, a ta do nas, że przecież to niemożliwe, że przecież sami nie możemy zajść.
A dziś od rana dopytywała się mnie, jak to się stało? A ja zaczęłam się śmiać.
Dziś dostałam wiadomość od swojego gina, że jutro mam konsultacje w szpitalu na oddziale patologii ciąży. Nie powiem, że się nie ucieszyłam. Wierzę, że tamtejsi lekarze coś wymyślą mądrego na moje łożysko i szyjkę, bym wytrwała w ciąży jak najdłużej.
Wczoraj byłam u lekarza w szpitalu. Zbadał mnie, zrobił usg i powiedział, że teraz nie podejmie ryzyka założenia ani szwu ani krążka.
Łożysko cały czas zasłania całkowicie szyjke.
Plan mamy taki, że kolejną wizyte mam umówioną na 17 września. Wg dr do tego czasu jeśli łożysko ma się podnieść, to trochę pójdzie do góry. I będzie można założyć szew.
A jeśli będzie sytuacja bez zmian, a ja nie będę plamić, krwawić to zaryzykujemy z krążkiem.
Ale muszę spełnić jeden warunek - mam nie plamić, krwawić. A dziś ze mnie wylatuje jakaś brązowa maź. I się załamałam. Nawet popłakałam.
Jak nadal tak będzie, to czeka mnie reszta ciąży w szpitalu.
A co z Czarusiem? Przecież mały potrzebuje mamy. Jak o tym pomyśle, to serce mi pęka.
Moje plamienie ustało w piątek. Już się ucieszyłam, że pewnie było ono po badaniu. A wczoraj przyszło znowu.
Wydaje mi się, że moje przodujące łożysko daje znać o sobie.
Może właśnie wędruje do góry? Oj dobrze by było, bo ja tak liczę na szew.
W krążek jakoś nie wierzę... Wydaje mi się, że u mnie tylko szew się sprawdzi.
Moja ciąża nie jest książkowa. A może jest tylko z książki pt "Patologia ciąży".
We czwartek byłam w szpitalu na wizycie. Szyjka zaczęła już się skracać. Miała 27mm. Wg pani dr wymaz nieprawidłowy. Przepisała leki bym się przeleczyła. Morfologia i crp nieprawidłowe - mam powtórzyć. Kolejna wizyta w środę. A we wtorek u swojego gina.
Odczuwam straszne skurcze. Biorę takie dawki magnezu, że aż mam biegunkę. Nospa max wycisza skurcze może na 30 min. Jak dalej tak będzie to obawiam się, że w tym stanie nie dotrwam nawet do 24tc. Przecież jeszcze do tego czasu mnóstwo tygodni przede mną.
A łożysko nawet o 0,5cm się nie przesunęło. Mieć takiego pecha to tylko ja mogę.
no to jeden leciał do Ciebie :)
No to będą czworaczki :P
Powodzenia!
Powodzenia
to napewno dobry znak :) trzymam kciuki zeby transfer był udany :) teraz trzeba czekac, to jest chyba najgorsze...buziaki
No pięknie! Podziwiam z jakim spokojem ty do tego podchodzisz! trzymam nadal kciuki. Kiedy będziesz testować?