Przyszedł wózek do mojego męża, fotelik dotrze dopiero w poniedziałek. Nie chce mi się opisywać szczegółów małych przejść ze sklepem internetowym, w którym zamawialiśmy ten sprzęt. Fakt, że ceny mają konkurencyjne, ale ile było telefonów i dopominania się to nie powiem... Ogólnie jak któraś chce naprawdę tanio kupić nowy wózek, fotelik lub inne akcesoria a ma jeszcze czas(nie tak jak ja) to polecam sklep Oskar http://www.wozki-skleposkar.pl/ Można śledzić przesyłkę i polecam to robić, bo przy moim zamówieniu zdarzyły się 2 pomyłki. Ale to mógł być mój pech, znam dziewczyny, które szybko i bezproblemowo dostały to, co zamówiły. Ostatecznie i w naszym przypadku po interwencji sklep się ze wszystkiego wywiązał, ale trwało to o jakiś tydzień dłużej niż powinno.
Wiadomość wyedytowana przez autora 4 maja 2014, 13:12
13 dni do terminu porodu...
Czop śluzowy odchodzi już 11 dzień. Nadal zdarzają się bóle nocne(fałszywe porodowe), które przechodzą jak trochę połażę po pokoju. Brzuch dalej wysoko. Młody średnio aktywny, powiedziałabym nawet że mało, ale codziennie przeciąga się coś tam. Najczęściej odczuwam jego czkawkę - nawet 5-6 razy dziennie.
Ostatniej nocy jeszcze zanim zasnęłam, gdy leżałam wygodnie na lewym boku z poduchą-rogalem dziecko zaczęło tak kopać, jak chyba jeszcze nigdy. Trwało to ponad godzinę i było naprawdę bolesne, brzuch podskakiwał mi bardzo i szybko aż zaczęłam się martwić czy wszystko z dzieckiem ok, bo wyglądało to jakby się chciał stamtąd wyrwać przez skórę. Pochodziłam po pokoju i trochę się uspokoił, w końcu zasnęłam. O 6 rano obudziłam się i poszłam zjeść coś, żeby sprawdzić czy dziecko zareaguje. Na szczęście po 30 minutach poczułam delikatnie jak się przeciąga i obraca dupkę, więc się uspokoiłam i poszłam spać dalej.
Tydzień temu byliśmy na wizycie u gina, powiedział, że musimy się kierować terminem z 1-go USG czyli 27.05 a nie z OM(05.05) dlatego sobie poczekamy, choć przyznam, że czuję się już totalnie przeterminowaną ciężarówką. Na stan badania - szyjka jeszcze długa, rozwarcie zaledwie "na pół opuszka palca". Gin nie chciał powiedzieć ile dziecko szacunkowo już waży, powiedział tylko, że jak dotrwam do następnej wizyty 21.05 to prawdopodobnie umówimy się na cesarkę, bo "taka mała dziewczynka jak pani może nie dać rady urodzić takiego wielkoluda". Ech wszystko nie tak jak sobie wyobrażałam, ale upierać się w tej sytuacji na poród sn nie będę. A to nasze ostatnie przed porodem(chyba)zakupy, wszystko z PEPCO:
Plusem tej sytuacji - tak długiego końca ciąży i czekania na poród to fakt, że za równy tydzień po wizycie będę już raczej wiedziała kiedy mój bobasek będzie już ze mną
Wiadomość wyedytowana przez autora 14 maja 2014, 12:45
I dziś kolejna bezsenna noc - Młody ostatnio między 1 a 4 w nocy szaleje, co jakiś czas wciskając mi już z naprawdę dużą siłą nogę w żołądek lub wątrobę.
Jak przez większość ciąży moja skóra wyglądała znośnie, tak teraz jest w stanie okropnym. Pojawił mi się trądzik na dekolcie, plecach, nawet na brzuchu mam parę krostek, chyba od ciągłego natłuszczania. Natłuszczanie średnio pomaga, bo rozstępy są już okropne, a do 8 miesiąca nie miałam ani jednego. Młody uciska mi też jelita, co powoduje spore problemy "kibelkowe". Nie wiem czy jest on taki duży, wydaje mi się, że nie, po prostu to ja jestem niska i mam krótki tułów i przez to chyba nasze proporcje są zaburzone. Długo nie dam rady być "domkiem" Maleństwa, z dnia na dzień mam wrażenie, że zwyczajnie eksploduje mi brzuch jak balon i takim sposobem rodem z horroru s-f, narodzi się mój syn
Ciągłe SMSy i telefony od rodziny i znajomych czy już urodziłam. Psychicznie już siadam. Nie chce mi się nawet powtarzać w kółko wszystkim, że jeszcze termin nie minął, więc niby dlaczego miałabym już być po porodzie i tym bardziej - trzymać to w tajemnicy?! Żeby się jeszcze kończyło na tym pytaniu, ale do tego każdy sobie dowcipkuje na ten temat, sugerując że w sumie to "dziecko może sobie chcieć siedzieć jeszcze i 3 tygodnie, no ale co się dziwić - karmię go dobrze pewnie fastfoodem to rośnie...." Itd. "Uwielbiam" to po prostu.
Czuję, że jestem już zirytowana, jednocześnie mam wyrzuty sumienia wobec tego Małego Mieszkańca, a przecież nie na niego się wkurzam. Chyba tak naprawdę trochę się boję, zaczyna do mnie docierać jak bardzo zmieni się zaraz moje życie i czy podołam temu, co mnie czeka. Boję się o dziecko - czy będzie zdrowe, szczęśliwe, czy pokochamy się i zrozumiemy szybko.
Rozłąka z mężem źle mi robi. Tzn nam jako parze. Nie martwię się, co u niego, akurat mamy do siebie zaufanie i 1 telefon dziennie nam wystarcza, ale zauważyłam, że zawsze takie rozłąki oddalały nas od siebie. Same z siebie, tak jakby odzwyczajamy się zawsze od siebie gdy się jakiś czas nie widzimy. Do tej pory od ślubu nie rozstawaliśmy się na dłużej niż kilkanaście godzin i szczerze mówiąc, im więcej spędzaliśmy razem czasu, tym było między nami lepiej, było cudownie. Nie jesteśmy z tych par, które przez intensywność relacji, kłócą się często i muszą czasem od siebie odpocząć dla zdrowia psychicznego, a potem kiedy się nie widzą 3 dni, tęsknią przeraźliwie i nie mogą spać, zastanawiając się co robi ich druga połówka. My mamy odwrotnie jakby. Boję się, że znów między nami zaginie ta więź, którą nabudowaliśmy przez ostatni rok i nie zdążymy jej odbudować przed pojawieniem się dzidziusia. A nie chcę odstawiać męża na dalszy tor tylko dlatego, że mam dziecko. Przez całą ciążę nie nachodziły mnie takie obawy, dopiero teraz - na tydzień przed terminem porodu. Niech już będzie środa, niech już K. przyjeżdża.
Byliśmy na wizycie u gina - tak, OSTATNIEJ!
Szyjka się nieco skróciła, ale jeszcze trochę zostało, Młody siedzi jakoś dziwnie - bokiem. Gin obmierzył mnie, spytał o wzrost i powiedział: "To kiedy rodzimy?" Ja mówię że choćby zaraz, ale dziecko chyba nie chce, on: okej - dzisiaj? Ja: - jutro?
On: "A tak poważnie to pojutrze. Nie jestem zwolennikiem cc, zawsze lepiej jak dziecko samo się rodzi, ale w pani przypadku bezpieczniej będzie zrobić jednak cięcie. Dziecko siedzi wysoko i jest duże, a pani drobnej budowy - nawet czekając do skutku na poród siłami natury, przy waszych wymiarach i tak skończyłoby się na cc, a po co was stresować".
Mamy zjawić się w piątek rano w szpitalu. Nasz syn przyjdzie na świat 23.05.14. Nareszcie!
Nasz syn Leon Antoni urodził się 23.05.2014 o 10:10, miał 3920gram i 55cm.
Okazał się jakieś 200 gram lżejszy niż na USG jednak lekarz prowadzący, który osobiście wykonywał cc, powiedział potem, że z wymiarami mojej miednicy nie było szans, abym urodziła naturalnie dziecko powyżej 3 i pół kg.
Przede wszystkim moje dziecko jest ZDROWE, więc te wszystkie historie z krótką kością udową i wielowodziem uważam za zamknięte na zawsze i niech odejdą w niepamięć natychmiast. Co prawda ma swoje przypadłości, jak chyba każdy noworodek - prawdopodobnie przez zielone już wody płodowe miał bardzo mocno opuchnięte oczy oraz rumień na całej buzi i trochę na pupie i pleckach. Nie wyglądał więc najpiękniej, ale dla mnie i tak był śliczny. Teraz jest to wszystko zaleczone i mój syn wygląda super. Samego zabiegu nie chce mi się opisywać - w każdym razie nie taki diabeł straszny, myślałam ze będzie gorzej. Oczywiście jak znieczulenie puściło i miałam wstać z łóżka po 6 godz od zabiegu, myślałam że zemdleję z bólu( pod prysznicem właściwie zasłabłam, na szczęście był ze mną K), ale z dnia na dzień jest coraz lepiej i dziś - 5 dni od porodu jestem prawie zupełnie sprawna.
Zmieniło się wszystko. Mimo, że nie mam na nic czasu i czuję zmęczenie to latam nakręcona jak motorek. Jestem jak na haju przy Leonie, bardzo mnie motywuje Miałam chwilę wzruszenia zupełnie niespodzianie któregoś momentu gdy go karmiłam. Nie potrafiłam powstrzymać łez a właściwie szlochu - ze szczęścia oczywiście. Jestem totalnie zakochana w synu i muszę pochwalić, że jest niezwykle grzecznym dzieckiem. Marudzi tylko jak jest głodny. Dostając cyca lub butlę mruczy jak misiaczek ze szczęścia. Można go rozbierać i ubierać do woli, zmieniać pieluchy, wycierać pupę i robić wszelkie inne zabiegi - albo śpi abo ziewając, rozgląda się po suficie Dziś też była pierwsza kąpiel - Leon chyba uwielbia wodę jak jego rodzice - ani przez chwile się nie skrzywił, bardzo mu się podobało Na pewno będziemy chodzić z nim na basem
Od początku staram się karmić piersią, ale niestety musimy dokarmiać mlekiem sztucznym, bo laktacja dopiero mi się zaczyna a Leon jak już pisałam, strasznie denerwuje się i wrzeszczy tylko w jednej syt - jak jest głodny. Wielki z niego żarłoczek, głodny jest ciągle i ciągle też jest karmiony. Moje piersi są jeszcze większe niż na początku ciąży, co nie wydawało mi się możliwe. Niestety leci z nich wolniej niż z butli, więc mój syn ma humory i bywają karmienia kiedy nie ma cierpliwości do piersi i domaga się butli. Nie poddaję się jednak, ściągam pokarm laktatorem i karmię przez nakładki silikonowe - naprawdę polecam, szczególnie jak się ma płaskie brodawki.
Ogólnie czuję się niesamowicie szczęśliwa i spełniona, jednocześnie mam mnóstwo nowych obaw i lęków, ale jest to bardzo motywujące - jakbym dostała kopa do życia dzięki tej Kruszynce
A przez ten miesiąc działo się sporo - np. meliśmy dwutygodniowy koszmar z kolkami, na szczęście w końcu uporaliśmy się z nimi(tfu tfu oby na dobre). Dzięki temu od kilku dni czas aktywności między karmieniem a spaniem Leona spędzamy nie na uspokajaniu wrzasków, a na poznawaniu się, "gadaniu", patrzeniu sobie w oczka, uśmiechaniu się, śpiewaniu kołysanek, bawieniu rączkami i nóżkami Jestem zakochana na maska Moje dziecko jest dzielne, bardzo silne fizycznie, odporne na ból, pozwala przy sobie wszystko robić, ale też niecierpliwe, bo jeśli coś jest nie po jego myśli, natychmiast się drze. Leo jest dość poważny i patrzy na nas spod zmarszczonych brwi. Poza tym lubi pojeść. Właściwie to kocha jeść i je bardzo dużo, nawet za dużo. I musi dostać jedzenie NATYCHMIAST. To jest jedyna dziedzina, w której jest nieustępliwy. Jak źle się przyssie do cycka lub z butli mu nie leci(karminy i naturalnie i sztucznym - długa historia z wędzidełkiem uniemożliwiającym ssanie), jest widocznie poirytowany i z tej irytacji i nerwów wzdycha i zaczyna płakać. Jest bardzo silny i wytrzymały - wszyscy to mówią, nawet lekarze. Ma to swoje plusy i minusy dla matki po cc, która musi dźwigać, siłować się i ujarzmiać takiego Klocuszka Poza tym chyba zaczyna lubić się do mnie przytulać Woła mnie:"E!" gdy leży obok a ja na niego nie patrzę. Poza tym gada do mnie:"ole ole ole" i "oj oj oj"
Tu Leo dwuipółtygodniowy
Leo czterotygodniowy
Leo w kąpieli ze swoją bardzo poważną miną
Wiadomość wyedytowana przez autora 25 czerwca 2014, 21:42
Wiadomość wyedytowana przez autora 15 sierpnia 2014, 15:24
Wiadomość wyedytowana przez autora 7 stycznia 2015, 01:20
Jak to z niemowlakiem - bywało i bywa ciężko. Ale wszystko przemija - i kolki i całonocne płacze, jelitówki, szpital, kroplówki, gluty po pas, wrzaski podczas inhalacji. Nadal nieprzespane noce Tak nas, kobiety jakoś biologia stworzyła, że niezależnie czy jesteśmy z natury sprytne, szybkie i gibkie, czy leniuszkowate, misiowate i lubimy pospać - wszystkie dajemy radę. Najpierw jest ta euforia noworodkiem, potem niemowlak daje popalić. Są momenty załamania, ale mijają dwa-trzy miesiące i zapominamy już o traumie kolkowej. Kiedy dziecko wrzeszczało tak strasznie, że chrypło a ty stałaś sparaliżowana tym krzykiem wewnątrz czaszki, nie mogąc pozbierać najprostszych myśli: "co robić?!". Bo gdy zaczyna się ząbkowanie, wspomnienia kolek są tak odległe Zaczynają się inne problemy, ale jest coraz łatwiej. Stajesz się silniejsza. Mówią, że z czasem jest coraz ciężej - nie zgodzę się. My, mamy wbrew pozorom przywykamy w pewnym momencie, robimy się odporniejsze, zaczynamy rozumieć, że zawsze będzie się coś działo I dajemy sobie radę coraz lepiej
Jestem mamą już ponad rocznego chłopca. Nie wiem po kim ma charakter, ale niezły z niego czort. Zaczyna się tupanie, krzyki i piski, gdy coś nie idzie po jego myśli. Nie chce mówić nic poza: tata, mama, daj, nie(ulubione słowo!), koko(najpierw kotek, teraz oznacza też każdego psa), czasem powie: lala, tak. Z dziećmi oswaja się powoli - tę ostrożność w pierwszych kontaktach ma po ojcu. Potem wstępuje w niego mamusia i jest duszą towarzystwa Od ludzi woli jednak zwierzęta. Uwielbia koty i psy, piszczy z radości na widok każdego mijanego pieska. Obowiązkowo muszę zatrzymać lub odwrócić wózek, by sobie dłużej popatrzył na zwierzątko. Nasza kocica jest bardzo tolerancyjna. Mizia się do Leona i naprawdę na wiele mu pozwala. Uczę go, żeby był delikatny, ale różnie z tym jeszcze bywa, czasem emocje go ponoszą i głaskanie kota w jego wykonaniu wygląda hardkorowo, ale Mania radzi sobie - uderza go łapką bez pazurków albo po prostu ucieka. Leon jeszcze nie chodzi, choć cały czas wygląda, jakby miało to się zdarzyć lada moment. Jutro skończy trzynaście miesięcy. Od dziewiątego stoi przy meblach, chodzi z krzesłami i pchaczami. Jest bardzo ostrożny - ma to po nas obojgu. Parę razy zdarzyło mu się zapomnieć i stać bez trzymania, ale kiedy się orientował, natychmiast kucał
A oto mój dorosły mężczyzna(fotka z sesji roczkowej):
Ciąży nie było. Był jeden pseudopozytywny test i okres.
Wiadomość wyedytowana przez autora 7 września 2016, 14:36
no kochana...koncoweczka ci zostala....trzymam w kciuki za szczesliwe rozwiazanie na dniach :)
To czekamy na dobre wieści <3
o nie, przed meta takie niemile niespodzianki Was spotkaly :( jak tam sie czujesz kochana ? dzidzius juz sie pcha ? ;)
mama_z_groszkiem - no własnie się nie pcha, szyjka czuję nietknięta, tylko ten czop odchodzi. Brzuch wysoko, a bobas siedzi mi na żołądku. W środę wizyta u gina, zobaczymy co powie. Gdyby u mnie liczyć termin z OM to jutro(05.05), oficjalny mam z owulacji 27.05, a ja jakoś myślę, że około 15.05 urodzę.
Dziękuję za pocieszenie. Ja się boję trochę, bo znam znowu ciężki przypadek z wielowodziem - na usg mówili, że z dzieckiem wszystko dobrze, a po porodzie okazało się, że bardzo źle i dlatego się martwię i stresuję. To zazdroszczę jak zaraz poród, też bym chciała na końcówce być już. Dobrze, że już rozwiązały się problemy ze sklepem internetowym. Dlatego ja się cieszę, że wózek już mam, a fotelik mamy dostać w prezencie, więc póki co się nie stresuje nim, bo z pewnością zdążymy dostać :) A jak nie to taki "w razie czego" to jest w komórce uprany i ostreczowany :D
czyli juz sie rozkreca ?? czy juz po wszystkim??? i sie spóźniam ??