Po kolejnej wizycie. Nie położyli mnie! Wody cały czas na poziomie 6, ale malutki urósł, przepływy idealne. Niby jest na jakimś kilkunastym centylu, ale ja się na prawdę pocieszam naszą masą urodzeniową, on po prostu nie ma po kim być duży. Mam zalecenie dużo odpoczywać, bo ponoć kobiety, które dużo leniuchują w ciąży rodzą większe dzieci bo i przepływy mają lepsze. Niby lekko sugerowała szpital, żeby mnie kontrolowali pod tym KTG, ale stanęło na tym, że mam sobie ogarnąć KTG w piątek, potem w poniedziałek, no a w środę mam iść znów do niej na wizytę. Cieszę się bardzo bo w domu to i sutki mogę molestować smarując lanoliną, męża mogę męczyć, do tego wcinam wiesiołek na szyjkę i herbatkę z liści malin na skurcze i kręcę się na piłce choć nie wiem czy na tym etapie to coś daje..
Generalnie czasem czuję jakby mały mi rozpychał miednicę, codziennie pobolewa mnie brzuch jak na okres, sikam częściej (ale też piję więcej) i zdarza się, że mnie coś ciągnie od pachwiny do biodra. Niby coś pomalutku się rusza bo mam rozwarcie na palec (już w piątek miałam). Mam nadzieję, że bąbelek będzie chciał wyjść szybciej niż później, bo czuję ogromną odpowiedzialność po tym wyjściu na żądanie. Ale cały czas sobie tłumaczę, że tak na prawdę tak jest dla nas lepiej. Pokój jest już gotowy. Jutro i w piątek dam czadu z praniem, w poniedziałek jestem umówiona na rzęsy, w sumie pierwszy raz w życiu idę (muszę po tych miesiącach w remoncie, z odrostami, paznokciami jak facet i praktycznie codziennie w tych samych ciuchach poczuć się w końcu jak człowiek), no a później może się rodzić Ale jak będzie chciał jeszcze wcześniej, to też będę prze-szczęśliwa. Żeby już zobaczyć, że wszystko jest ok, móc go przytulić, powąchać, popatrzyć w te ślipka.. Ciekawe jak on wygląda..
Come to mama!
Znów szpital. Nawet nie dotrwałam do kolejnej środowej wizyty. W poniedziałek miałam KTG i młody miał skoki tętna do 170. Cały dzień to przeżywałam, bo nie odebrałam telefonu od lekarki (byłam na tych głupich rzęsach) i potem cały dzień nie odbierała. Pokłóciłam się z mężem z tego stresu i półtorej godziny siedziałam w aucie pod szpitalem zastanawiając się czy się nie położyć z własnej woli. W końcu po 19 lekarka oddzwoniła, że jest całkiem poprawnie bo się bardzo ruszał (40 razy w ciągu 20 min) i na następny dzień z rana miałam powtórzyć zapis. We wtorek młody aż za spokojny. Tętno cały czas w granicy 120-140. Nawet po ruchu nie bardzo rosło. Trochę mnie to zmartwiło ale położna była zadowolona bo cały czas się mieścił w zielonym pasku normy. Poszłam do domu, zdrzemnęłam się, zrobiłam obiad.. po 15 dzwoni lekarka. Za spokojne to KTG. Gdyby nie to, że mam niskie wody i wczoraj tak skakało to by to olała, ale wszystko do kupy jest niepokojące. Nie przekonało ją, że rano w środę mamy wizytę. Ok, poleciałam. A w szpitalu WSZYSCY ZDZIWIENI, ŻE PO TAKICH ŁADNYCH ZAPISACH KTOŚ MNIE TU WYSŁAŁ 🤨 Wody dalej na poziomie 6, młody niby 2700g (ostatnio też pomiar był tu 200g niższy niż u mojej lekarki) a więc poniżej 10 percentyla. Pytam czy jest sens, żebym zostawała skoro wody się trzymają a KTG ładne, ale niestety "teraz nie możemy Pani wypuścić. To jest szpital. Przyszła Pani do nas, to musimy Panią poobserwować". Ehhh.. Z jednej strony zeszła że mnie presja tego, że wyszłam na żądanie a z drugiej mam takie poczucie, że znów leżę nadaremne. Rozwarcie mam dalej na 1 palec, zero skurczy, tyle, że młody jest dość nisko. Gdybym wiedziała, że to potrwa max tydzień, to ok. Ale on może chcieć siedzieć nie do 28-ego a 2 tygodnie dłużej, tak jak jego tatuś. A znajoma położna mówi, że w tej sytuacji to ani powód do indukcji ani do wypisu. Nie będę tu przecież kiblować blisko miesiąc czasu! No ale znów wychodzić na żądanie.. powiedzmy w 39 tc.. Mętlik w głowie to mało powiedziane. Staram się sobie przetłumaczyć, że w domu i tak głównie leżałam no i presja nie dawała spokoju, ale jednak jest ciężko żyć w szpitalu..
Maluchu.. Jak już tak nabroiłeś i odstawiałeś szopki na zapisach, to weź się zrehabilituj i przyjdź wcześniej, ok? Dziś jest ładna data bo i ja jestem z 20-ego, jutro jest ładna data bo pierwszy dzień wiosny, no i pełnia do tego, może Cię że mnie wykurzy 😉 Potem są już brzydsze.. Koniec zimy niedźwiadku, budzimy się do życia! 😘
Miałam dziś wyjść, tylko najpierw badanie, żeby się upewnić, że jest ok. Wczoraj już miałam nawet tylko jedno KTG, a nie trzy. Najpierw USG. Przepływy ok ale nie bardzo potrafili znaleźć kieszonki z wodą. Na podstawie jednej wyszło im AFI 5-6 więc wysłali na badanie, żeby sprawdzić szyjkę. Ponoć niezła, dostałam 5 punktów (ponoć już przy przyjęciu tyle miałam. Skala jest do 10,a 11 oznacza poród. Patrzy się na jej ustawienie, rozwarcie, miękkość itp). W związku z tym, żeby nie ryzykować, że młody sobie gdzieś uciśnie pępowinę postanowili, że jutro będą wywoływać poród. Wsadzili mi cewnik w szyjkę, żeby ją rozepchać. Chwilami mam ochotę się zesrać z bólu, ale tylko chwilami, większość czasu jest nienajgorzej. Boli tak 30-60 sekund i przechodzi na parę minut. Jak przed ostrą miesiączką. Pomyślałabym, że to skurcze ale boli tylko na dole. Mogą to być skurcze?
Na wszelki wypadek chcą też jakieś badania przed CC zrobić, bo mówią, że może być różnie w mojej sytuacji. Nie wiem czemu..
Nie wiem czy mój poród był straszny i mam uprzedzac.. Chyba nie. Skończył się dobrze ale miał swoje momenty 😉
O 11 zwolniła się porodówka. Położna przeleciała ze mną plan porodu i wszystko wyjaśniła. Szyjka ponoć dalej była gruba a główka wysoko. Podłączyła mnie do KTG i jeśli po podaniu oksy byłoby ok, to miałam iść sobie pochodzić. O 11:30 podała mi oksy. Po paru minutach pierwszy skurcz, po 5 kolejny, potem po 3 i nagle tętno młodego ponad 200. Maszyna zaczęła wyć. Położna poruszała mi nogami ale maszyna wyła dalej. Szybko zadzwoniła po neonatologa, mnie przewróciła na kolana, zgięła mi łokieć a drugą rękę musiałam mieć prosto bo kroplówa, wsadziła rurki z tlenem do nosa. Kazała ruszać biodrami. Ale główka za bardzo napierała na pęcherz. Zeszły się jakieś 2 babki i uznały że szybko przebijają. Poleciała woda (całkiem sporo jak na malowodzie 🤔) i się uspokoiło. To było dość mocne. Bujałam się tak na klęczkach z 15 min, potem pozwoliła się położyć bo już byłam cała mokra. Było ok. Kilka silnych skurczy, potem nagle 2 zajebiście mocne, nie wiedziałam co mam zgniatać. Podeszła, sprawdziła mnie i zdziwiona mówi, że mam pełne rozwarcie i to już są parte! Jak już parłam to nie były takie straszne, tylko nie spodziewałam się takiego uczucia rozpierania. Na początku nie umiałam przeć. Tłumaczę jej, że całą ciążę na to uważałam, żeby nie mieć hemoroidów i teraz jakoś to jest wbrew mnie. Po paru skurczach się nauczyłam 🤭 Położna uznała, że przeszkadza mój pełny pęcherz. Zgięta w pół, z kroplówką leciałam do kibla. Nie udawało się wysikać bo młody był za nisko. Siadalam na kibelek, wstawałam na skurczu. Nie udało się, wracam na łóżko. Przy partych coraz większe napieranie i powiedziałam mężowi, że chyba jednak bym chciała cesarkę. Prawie płacząc mówię, że to rozpieranie tak boli, że chyba nie jestem w stanie z własnej woli przec bo to wbrew naturze robić coś co sprawia ból. Naprawdę w siebie zwątpiłam. Ale położna mówi, że już kończymy.. Zeszły się znów te dwie i fajnie mnie dopingowały choć rozpieranie było tak silne, że już się chciałam poddać. I wtedy go zobaczyłam. Wychodził z ręką nad głową i pepowiną wokół szyi i barku. Jakby w szelkach. Gdyby nie to, urodziłabym ponoć jeszcze szybciej. Choć od podania oksy, do Brunka na mojej piersi minęła tylko 1 godz 30 min! W 39+2 tc o 13:05 dnia 23.03 urodził się mój synek ❤️ 2930g. Jeszcze nie wiem ile mierzy. 2 godziny już mnie cyckał, potem go zabrali. Teraz poszedł drugi cycuś i oddałam chłopaka bo jestem padnięta. Udało mi się załapać na salę 1-osobową zaraz koło łazienki, więc jest super. Troszkę pękłam ale ponoć tylko skóra ucierpiała. To wszystko jest surrealne. Jeszcze tego nie ogarniam rozumem ❤️
Wiadomość wyedytowana przez autora 23 marca 2020, 10:40
Wiadomość wyedytowana przez autora 29 marca 2019, 10:42
Jako, że co nieco opisałam już sobie w swoim prywatnym, zeszytowym pamiętniku tutaj poruszę tylko jedną kwestię - temat drugiego dziecka. Bardzo chciałabym rodzeństwa dla Bruna i mam cały czas poczucie, że teraz albo nigdy. Dziś na maila przyszła mi reklama, że tylko w lipcu badanie AMH za 99 zł i chyba skorzystam.. Skoro badanie można robić w każdym dniu cyklu, to chyba można również jak się karmi piersią? Nie wiem, niby chciałam działać bez presji, zdać się na los, ale z drugiej strony myślę, że skoro udało się w pierwszym cyklu z CLO, to może warto o tym pomyśleć? Nie mam pojęcia jak dałabym radę z dwójką, bo Bruncio jest na prawdę bardzo wymagający, ale wiem że JAKOŚ to ludzie ogarniają. A czuję się na prawdę dobrą matką, dużo czytam, poświęcam mu wszystko co mogę, nie wiem czy mogłabym robić coś lepiej.. Nawet jeśli robię coś niezgodnie z zaleceniami np fizjoterapeutów, to czuję, że robię dobrze, bo tego mu trzeba. Nie umiem tego wytłumaczyć, po prostu kieruję się sercem. No i kocham go nad życie. Kocham niewyobrażalnie. I to w dużej mierze dla niego chciałabym drugiego dzieciaczka, żeby miał rodzeństwo.. Czy się nam uda? Czy wrócę na OvuFriend? Nie chciałabym tak strasznie się starać jak za pierwszym razem, bo wiem jak mocno mnie to zjadało emocjonalnie, ale czy będę umiała się zdystansować? Cały czas liczę na to, że pierwsza ciąża ułatwia zajście w drugą, ale nigdzie nie znalazłam na to żadnego potwierdzenia czy ewentualnego wytłumaczenia.. Pozostaje marzyć, wierzyć i nieśmiało zaczynać działać..
Z głupoty zrobiłam test na jakiejś głupiej stronce aby sprawdzić jakie mam szanse na ciążę karmiąc piersią 🤪 Okazuje się, że skoro karmię wyłącznie piersią, nie mamy przerw dłuższych niż 6h a mały nie ma jeszcze 6m-cy, to nasze szanse wynoszą 0,3% 🥴 Nie chcę Brunka oduczać piersi, chcę mu dawać co najlepsze tak długo jak tylko mogę, a z drugiej strony czas ucieka.. Kurczę, chciałam uniknąć tej presji a nie umiem jej uciec. Jeszcze niby nie jestem staraczką, a już trochę się nią znów czuję i boję się tego. Wiem jak ciężko nią być. Przeczytałam Twój ostatni wpis Frufru i masz rację. To jest tak bardzo delikatny temat.. Tak bardzo emocjonalny.. Starania są ciężkie i okrutnie niesprawiedliwe.. Są jednym wielkim znakiem zapytania z którego ciężarem trzaba umieć żyć. Czuję, że za ten znak zapytania łapię coraz mocniej.
Wiadomość wyedytowana przez autora 3 lutego 2021, 13:50
4+0
Beta dodatnia ❤️ 186,5 mIU/ml
Z Brunem 14 dpo miałam coś ok. 130 mIU/ml więc całkiem podobnie 😊
Troszkę się uspokoiłam. Jeszcze czekam na wynik proga.
Nie mam za bardzo możliwości się tu rozpisać bo wciąż ukrywam się przed mężem 🤭
Niech to będzie długa i nudna ciąża! 🍀
Beta ładnie przyrosła Po dwóch dniach zrobiło się 484,9 mIU/ml czyli przyrosła 160%. Czuję się dobrze, jeszcze nie mam częstomoczu ani mdłości, ale jestem bardzo słaba, kręci mi się w głowie. Codzinnie zaliczam drzemkę, co nie jest takie proste bo mąż dalej nie wie! Ściemniam, że coś mnie łamie. Chcę powiedzieć jutro, bo 18. się dowiedziałam o pierwszej ciąży i pod tym pretekstem zagadam, żebyśmy sobie urządzili wspominki, ale zamiast starej zawartości dostanie nową. Mam sikańca, body i nupla, tak jak ostatnio Jutro siknę jeszcze raz na pamiątkę bo nigdy nie wysikałam pięknych grubych dwóch kresek. Taki jest plan
Nie wiem co zrobić z L4 i z pierwszym USG. Wizytę mam dopiero 12.08, to będzie skończony 8tc więc na dobrą sprawę 9tc i nie wiem czy nie wolałabym jednak zajrzeć wcześniej czy wszystko jest na swoim miejscu. Poza tym prywatni lekarze chętniej wysyłają na L4, a nie ukrywam, że po pierwsze boję się trochę Covida, a po drugie jestem na połówce etatu - im dłużej pracuję, tym gorsza średnia, z której liczony będzie macierzyński. Póki co pracuję 4. m-c, a 3. na połówce, bo przez 1. m-c leciał zaległy urlop w pełnym wymiarze godzin.. No i tak się biję z myślami co robić. Pogadam z mężem jak mu w końcu powiem. Mam nadzieję, że nie wybiegam za bardzo w przyszłość, ale mam takie dobre przeczucia.. Cieszę się tą ciążą niesamowicie. Niech trwa i trwa!
Edit: progesteron 61 ng/ml ale lakarka i tak kazała brać dupka..
Wiadomość wyedytowana przez autora 17 lipca 2020, 12:03
Przeżyłam chwile delikatnej grozy. Ostatnio jakieś strachajki mi się włączyły i uznałam, że to przez brak informacji i że może powinnam powtórzyć betę, to się uspokoję. Zerknęłam na przyrost w pierwszej ciąży i okazało się, że akurat dzisiaj czyli 24 dpo badałam betę. Uznałam, że w takim razie warto skoczyć, zobaczę czy tak samo przyrasta, może to też będzie jakaś wskazówka czy ciąża jest na pewno pojedyncza. Do tej pory beta rosła bardzo podobnie więc nastawiłam się na wynik w okolicach 6000-7000 mIU/ml. Mało zawału nie dostałam jak zobaczyłam wynik: 11.823,9 mIU/ml! No zawał! Jak ja dam sobie radę z trójką małych dzieci! A może to zaśniad?!No padaka.
Ale wrzuciłam dane na wykres i wydaje mi się, że jest ok... No nie wiem, wtedy też tak podskoczyło... Jestem dobrej myśli.
Wiadomość wyedytowana przez autora 23 lipca 2020, 14:33
Dziś po raz pierwszy od kilku tygodni mam siłę siąść i coś napisać. Ostatnie 3 tygodnie były pod względem samopoczucia tra-gi-czne! Mdłości non stop całą dobę, słabość nad słabości tak samo. Od 01 sierpnia jestem na szczęście na L4, mąż od 2 tygodni ma urlop, a tydzień wcześniej dziennie przychodziła do mnie mama. Dosłownie nie jestem w stanie zająć się Brunem. Kompletnie. Strasznie mi z tym źle, szczególnie jak mąż albo mama wysyłają mi zdjęcia ze spacerów i widzę ile mnie omija, ale na prawdę fizycznie nie daję rady. Mdli mnie na myśl o wszystkim, nawet jak mam na coś ogromnego smaka i to zjem, to jest koniec. Na samą myśl o tym napływa mi ślina do ust jak przy wymiotach. Stety niestety nie wymiotuję, czyli generalnie jest identycznie jak w poprzedniej ciąży. No i wtedy zaczęło pomału puszczać w 9 tygodniu więc mam ogromną nadzieję, że i tym razem zacznę wracać do żywych.
Co do ciąży, wczoraj byłam na wizycie u dr Piekarz i wszystko jest dobrze ❤️ Maleństwo ma 1,9 cm czyli ideolo jak na 8+2, serduszko pięknie bije. Torbiel dalej mam ale mam się nią nie przejmować, dostałam skierowanie na wszystkie badania i rozmawiałyśmy o L4, bez problemu będzie mi je kontynuować (na 1. wizycie byłam gdzieś indziej, prywatnie). Pamiętam, że moja dr nie była chętna do wypisywania L4 za szybko i trochę mnie to zestresowało, że wirus faktycznie jest realnym zagrożeniem, no ale w sumie co się dziwić.. Nie wiem przez to co zrobić z pierwszą komunią córki kuzynki. Ma ją mieć 29 sierpnia czyli już zaraz, a mama komunistki będzie przyjeżdżać z Anglii.. Trochę się obawiam takiego podróżowania ale wiem, że byłoby to bardzo źle odebrane jakbyśmy się nie pojawili. Do tego nie chciałam mówić o ciąży przed 12. tygodniem.. No nie wiem, mam zagwozdkę. Tak bardzo chciałabym już być w 12 tc, móc się już wyluzować i móc wykrzyczeć całemu światu, że jestem w ciąży ❤️ Czasie, przyśpiesz w tym miesiącu! Szczególnie, żeby te cholerne upały odpuściły! Dokładnie to samo przeżywałam 2 lata temu, skwar ogromnie pogarszał samopoczucie. I przez to człowiek ma takie wyrzuty, że zamiast się cieszyć, to marudzi non stop. Ileż razy powtarzałam, że mam już dość. I zawsze wtedy się łapię, jak źle to brzmi. Dam radę ze wszystkim, nawet jak chwilami jest cholernie źle, ale dam radę, tylko kruszynko rośnij zdrowo!
Wiadomość wyedytowana przez autora 13 sierpnia 2020, 08:28
Witam się w 1. dniu II-ego trymestru. Czekam na obiecywany przypływ energii! Jest lepiej ale wciąż się mocno męczę. Nieporównywalnie dłużej w stosunku do 1. ciąży. Dlatego też wiele osób obstawia dziewczynkę 😉 W piątek (3 dni temu) byłam na 1. badaniach prenatalnych i póki co nic między nóżkami nie sterczało, więc na chwilę obecną pani dr obstawia dziewczynkę ale mam się do tej myśli nie przyzwyczajać 😉 Bruno na tym etapie (tydzień później) miał już konkretnego dzwonka więc myślę, że coś tym jednak może być 😊
Czekam jeszcze na wyniki Pappy ale na USG wszystko było ok. Dziecię szalało o ciężko było je podejrzeć co mnie bardzo cieszyło bo mogłabym się gapić w ekran i godzinę 😁Machało rączkami i prostowało nogi jakby się chciało odepchnąć od nas, no cudo 😊
Bardzo się cieszę bo na naszych marcówkach 2019 wreszcie baby boom, od mojej ciąży średnio co 2 tygodnie któraś zaskakuje i aktualnie jest nas aż 5 brzuchatych! Więc mam swoje zaufane koło ciężarówek i nie muszę płakać za marcówkami 2021,które od początku jakoś mi nie przypasowały. Jednak nic dwa razy się nie zdarza 😊 Ciekawe ile jeszcze dziewczyn do nas dołączy ❤️
A! Dzidziulek cały czas jest trochę wiekszy i termin z USG wypada 19.03.2021, ciekawe jak będzie faktycznie.
To chyba tyle na teraz. Idę usypiać małego, po czym jak codzień planuję do niego dołączyć 😉
Wróciłam do żywych! Ledwo po wejściu w 2. trymestr zaliczyłam anginę lub coś anginopodobnego i skończyło się na antybiotyku Na szczęście Duomox jest ponoć bezpieczny. Tak czy siak po 10 dniach zaczęło być lepiej i teraz wreszcie czuję się względnie ok. Już od jakiegoś tygodnia tak jest Dziennie spaceruję z małym a od kilku dni również dziennie ćwiczę jogę! Od jakiegoś czasu wydaje mi się, że czuję delikatne kopniaki ale właśnie przed chwilą, no koniec jogi leżałam i trzymałam jedną rękę na sercu, a drugą na brzuchu i wyraźnie czułam przelewanie pod ręką Także dziś zaznaczam jako oficjalny dzień, kiedy poczułam pierwsze ruchy (ten pierwszy raz to było dzień przed moimi urodzinami, bo akurat mnie D wkurzył ale do dziś nie jestem tego pewna).
Co tam u nas jeszcze słychać.. Generalnie i u nas i u dzidzi wszystko gra Byłam ostatnio na USG u mojej lekarki i sprawdzając okolice nóżek maleństwa zapytała mnie jakiej płci mam pierwsze dziecko. Mówię, że mam chłopca, a ona cisza. Więc dopytuję czy coś widać.
- Coś tam widać, ale jeszcze wolę nie mówić.
- Na prenatalnych lekarka obstawiała dziewczynkę - zagaduję.
- Też mi to tak póki co wygląda, ale jeszcze jest za wcześnie, żeby stwierdzić. Jeszcze się wszystko może wydarzyć.
No więc czekamy (nie)cierpliwie
Składam meldunek po badaniach połówkowych Wszystko jest dobrze, noszę pod serduchem zdrową, wyczekaną dziewczynkę Czułam się naprawdę porządnie zbadana i wreszcie oddycham pełną piersią. Zresztą mała już konkretnie mi szaleje w brzuchu także póki co jestem spokojna. Śmiać mi się tylko chce jak sobie przypomnę, że narzekałam, że tamta ciąża była taka szalona i że tak bardzo chciałam aby ta kolejna była spokojniejsza, no ale ja nie wiem jak to sobie wyobrażałam mając 1,5-roczne dziecko w domu Młody daje popalić także popołudniami baterię mam już rozładowaną do zera. Ale jestem przeszczęśliwa. Czuję się taka spełniona.. Tzn. wiem, że będę spełniona jak oboje będą już ze mną, bo pierwsza ciąża uświadomiła mi jak wiele zależy od organizmu kobiety, od samego porodu, od tego na jakich ludzi się trafi. Tak więc jak każda babka w ciąży mam masę obaw ale po kolei, krok po kroczku przez wszystko przejdziemy i nasza rodzina wreszcie będzie kompletna
Płeć tak naprawdę poznaliśmy 22.10. na wizycie u mojej lekarki, widziałam dokładnie wargi sromeowe, lekarka widziała nawet te mniejsze, ale i tak na koniec wizyty zapytałam czy mogę się już chwalić córcią, a ona odpowiedziała, że "myśli, że już na spokojnie mogę" Ja wcześniej nie umiałam się określić czy wolę córeczkę czy chłopca, ale myślę, że taki układ będzie dla nas idealny. Zresztą który nastolatek nie chciałby, żeby siostra sprowadzała do domu młodsze 2 lata koleżanki i która nastolatka nie podkochiwała się w jakimś koledze od starszego brata, hm? Będzie pięknie. Tata z Brunem będzie latał na piłkę, a ja z Blanką (bądź Zoją) będziemy chodzić na jogę I na basenach każdy będzie brał jednego potworka ze sobą do szatni. Już się nie mogę doczekać tych wszystkich pięknych chwil!!!
Młody śpi a ja nie mam sił smażyć naleśników, więc coś tu może naskrobię.
Generalnie u nas wszystko dobrze, ja się czuję całkiem nieźle, stresów żadnych tfu tfu raczej nie mamy, tylko ta ciąża przelatuje jakby 2x szybciej niż ta pierwsza! Ostatnio się skapłam, że jestem w 6 mc a zaraz chyba 7 będzie! Trochę się boję tej końcówki bo czytałam pamiętnik i kalendarz z 1. ciąży i do końca 2018 wszystko było cacy, a nagle od stycznia problem z małowodziem, z wagą Bruna, jakaś infekcja, w lutym szpital itp, itd. Teraz póki co też jest wszystko ok i ciekawa jestem czy takie chociażby małowodzie lubi się powtarzać w kolejnych ciążach, czy nie..
Za dwa dni robię krzywą i co śmieszne z Brunem krzywą też robiłam 10.12 😉 Ciekawe jak wyjdzie bo ostatnio kompletnie nie umiem się opamiętać jeśli chodzi o słodycze.. No a pamiętam, że jak wtedy mnie tak ciągnęło to się okazało, że się jakaś grzybica przyplątała. No nic, zobaczymy. Generalnie ta ciąża jest mocno podobna, w sensie mam podobne objawy, że o terminie nie wspomnę, szyjka tak samo - ok. 35 mm, ale równocześnie jest zupełnie inna. Wszystko odczuwam mocniej - mdłości dużo gorsze, zgaga już mocno mi doskwiera, kopnięcia młodej - szacun, ma moc dziewczyna. Do tego czas leci zdecydowanie szybciej, ja mam wrażenie, że jestem słabsza, nie mam sił aż tak emocjonalnie jej przechodzić i mam z tego powodu wyrzuty sumienia 🙈 No i ten Covid.. Niewiadoma gdzie się będzie rodzić i jakie będą wytyczne.. Staram się o tym nie myśleć, zresztą tak mało mam czasu na sam na sam ze swoimi myślami.. Trochę mnie martwi, że jestem taka zdechła. Ledwo z domu wychodzę. A praktycznie już wcale z Brunem sama nie wychodzę bo 4. piętro i już spory brzuch to wyzwanie. Mały chce tylko na rękach schodzić i wchodzić. No i tak się trochę męczę w tym wszystkim. Na serio nie wyobrażam sobie trzeciej ciąży. Na szczęście ta dwójka to dla mnie spełnienie wszystkich marzeń. Nie mogę się doczekać aż wszyscy będziemy już w komplecie ❤️ Ale grzecznie poczekam do połowy marca! Nie śpiesz się maluchu! Ale też nie zwlekaj dłużej niż do 20. Przecież nie możesz ominąć urodzin brata! 😊
Lubię czytać swoje wpisy zanim napiszę coś nowego, żeby mieć porównanie na jakiem etapie mentalnie byłam w tamtej, a na jakim jestem w tej ciąży I właśnie we wpisie z okolic 30. tc napisałam, że marzy mi się jeszcze córcia Spotkało mnie ogromne szczęście, niewyobrażalne, nie do kupienia za żadne pieniądze!
Wracając do tu i teraz. Wczoraj byłam na wizycie u dr Piekarz i u diabetologa. To był dzień dobrych wiadomości. Diabetolog powiedziała, że żaden cukier w moczu, żadna jego ilość nic nam nie mówi i żeby kompletnie się tym nie przejmować. Po prostu organizm jest w wiecznym stanie alarmu "czy dziecko na pewno dostaje wystarczająco dużo pożywienia" i stąd mogą wychodzić najróżniejsze rzeczy. Jeśli poziom w krwi jest ok, to najważniejsze. Powinnam więc dbać o to, żeby nocna przerwa na nie-jedzenie była jak najkrótsza. I żeby przekąski były nie typowo węglowodanowe, ale żeby zawierały białko i tłuszcze. Tyle.
Z kolei u dr Piekarz dowiedziałam się, że szyjka ładna, standardowo dla mnie 35mm, wody ok, przepływy ok, pępowinka ok, a waga małej znów troszkę podskoczyła Z 40 centylu znów zaraz pod linię 50 centyla wróciłyśmy (choć nie zgadza się z to z wykresem tu na Belly, ale widziałam wykres na kompie lekarki). I tak się zastanawiam czy ten ładny wzrost to błąd pomiaru, fakt, że dzieci rosną skokowo, czy może Acard brany przeze mnie od 3 tygodni tak zadziałał? W końcu z 830g przeszłyśmy na 1300g. Toż to pół kilo I dokładnie tyle przybrałam ja sama, więc teoretycznie nie przybrałam nic Kolejna dobra wiadomość jest taka, że dostałam zastrzyk z immunoglobuliną w przychodni, więc zaoszczędziłam te 500 zł, których wydanie tak bolało mnie w pierwszej ciąży
W poniedziałek mam III badanie prenatalne - zapisałam się zważywszy na oszczędność na immunoglobulinie i przez problemy, które pojawiły się w pierwszej ciąży. W końcu to tylko 270 zł, a wolę trzymać rękę na pulsie. Dr Piekarz też przez ostrożność zapisuje mnie już co 3 tygodnie.
No i chyba tyle z nowości Coraz bardziej też czuję imię Zoja. Myślę, że przy nim pozostaniemy. Ostatnio posłuchałam sobie medytacji, które odpalałam codziennie chcąc zajść w ciążę i poczułam ten spokój, to połączenie z naturą, które wtedy czułam. I może to głupie, ale skoro wówczas będą w takim, a nie w innym stanie przyciągnęłam do siebie właśnie tę duszyczkę, to ona chyba musi się nazywać Zoja Mam nadzieję, że przez najbliższe lata imię stanie się troszkę popularniejsze, żeby małą nie spotykały żadne przykrości, bo widząc aktualne reakcje ludzi - są skrajne Ale wierzę, że będzie dobrze. Według nas imię jest przepiękne. Kropka.
„życie” (z gr.: Ζωη [zóé])"
Imieniny: 16 lutego, 2 maja, 5 lipca, 27 października
Odmiana:
Mianownik (kto? co?): Zoja / l.mn. Zoje
Dopełniacz (kogo? czego?): Zoi / l.mn. Zoi/Zoj
Celownik (komu? czemu?): Zoi / l.mn. Zojom
Biernik (kogo? co?): Zoję / l.mn. Zoje
Narzędnik (z kim? z czym?): z Zoją / l.mn. Zojami
Miejscownik (o kim? o czym?): o Zoi / l.mn. Zojach
Wołacz (hej!): Zoju!/Zojo! / l.mn. Zoje! deklinacja.pl
Popularność: W 2017 roku imię Zoja otrzymało 276 dziewczynek, w 2018 - 353, a w 2019 - 419 dziewczynek. W 2020 znów spadek popularności - 361 dziewczynek.
Dla porównania imię Bruno w 2017 roku otrzymało 1188 chłopców, w 2018 - 1283, a w 2019 - 1286 chłopców. W 2020 minimalnie ale jednak wciąż tendencja wzrostową - 1292 chłopców.
Wiadomość wyedytowana przez autora 4 lutego 2021, 14:16
Zaczęła się hormonalna jazda. Zaliczyłam dziś meeega płacz ponieważ miałam nakremowane usta a chciałam się napić z butelki Choć myślę, że to poniekąd wynik wczorajszego posta naszego tyskiego szpitala, w którym napisali, że planują wznowić porody SN na przełomie marca/kwietnia. Czekają na kadrę i muszą skończyć remont. Niby coraz bardziej nastawiałam się na Mikołów, ale jednak okazało się, że ta informacja mnie dobiła. Wiem, że nie licząc trasy sam poród zapowiada się lepiej tam niż u nas, ale jakoś mnie smuci myśl, że Zojka nie będzie rodowitą tyszanką. Wiem, że taki problem to nie problem, ale co ja poradzę na to, że mnie to dobija? Jeszcze gdyby szpital miał nie wznawiać działalności jakiś czas to co innego, ale świadomość, że rozminiemy się o 2 czy 3 tygodnie mnie wnerwia! Jeszcze będzie ładnie wyremontowany do tego. No nie umiem tego przeboleć.
Tak czy siak, u nas ok. Mała chyba się obniżyła 2 dni temu (wtedy też pierwszy raz czułam skurcze przepowiadające - pojawiały się co kilka minut, były nieregularne ale nie mogę powiedzieć, że bezbolesne!), bo z dnia na dzień zaczęło mi się lepiej oddychać i zaczęłam zdecydowanie częściej latać do toalety. Niby od obniżenia brzucha poród lubi się zacząć po 4 tygodniach - sprawdzimy tę teorię. Bardziej obstawiam okolice 13 marca, ale w sumie nie wiem sama czemu. Martwię się tylko tym (w sumie nie prawda, że TYLKO tym), że Bruno nagle zaczął mieć względem mnie mega mamozę. Wszystko chce robić ze mną, ciągle się o mnie upomina, ucieka przed wszystkim tylko do mnie, nawet jak go tata przewija, to chce mnie trzymać za rękę. I jak ja mam go zostawić na tyle czasu? Nie wyobrażam sobie tego. Będę musiała to przejść nie myśląc o tym, bo inaczej zwariuję.
Tak poza tym, to już kończę kompletować wyprawkę, na dniach chcę spakować torbę i poprać ciuchy. Umówiłam się też do fryzjera i na rzęsy za 2 tygodnie. Mam nadzieję, że w dobie koronawirusa nie jest to głupie posunięcie. Dlatego też zabrałam się za to wcześniej niż ostatnie 2 tygodnie. Jeszcze dentystę muszę umówić do kompletu. Rany, kiedy to zleciało???
Może zadziała. Ja nie wiem na ile udało mi się coś przyspieszyć a na ile tak miało być. Ale właśnie lykalam olej z wiesiołka, piłam herbatę z liści malin, seks, spacery i poszło 😉ale zapewne tak miało po prostu być.
Może zadziała. Ja nie wiem na ile udało mi się coś przyspieszyć a na ile tak miało być. Ale właśnie lykalam olej z wiesiołka, piłam herbatę z liści malin, seks, spacery i poszło 😉ale zapewne tak miało po prostu być.
Zycze Ci zeby wyszedl dogodnym momencie dla niego😊 mysle ze kazdy dzien I tydzien to dodatkowe przyrosty wagi, w szpitalu zrzuci tez troche wiec niech nabierze cialka zebyscie po dwoch dobach wyszli do domku,powodzenia☺
P.S. zaraz bedziesz tulic maluszka a jeszcze nie tak dawno bylo zaklinanie rzeczywistosci I krysztaly na zajscie😋
mega wzrusz, czekam razem z Tobą <3
Sugarcane, nigdy nie wiadomo, ale jak nie szkodzi to co nam szkodzi ;) Haha, to prawda promyczek :D Frufru :* :* :*