Nie chciałam jeszcze pisać po tej stronie, ale po tamtej już się nie da, a muszę gdzieś przelać te emocje!
Zacznę od początku. Cykl jak zawsze. No prawie, bo pierwszy na CLO, ale objawowo taki jak zawsze. No i wreszcie odpuściłam mierzenie temperatury po owulacji. W końcu jednak sprawdziłam. 37'C - nigdy tak wysoko nie miałam. Zrobiłam test. Biało. Ale wróciłam do niego po czasie i pojawił się bladzioch. Przekopałam internet - u niektórych oznaczało to ciążę, u innych @. Następnego dnia zrobiłam znów. Cień cienia to za dużo powiedziane. Tylko pod pewnym kątem było widać COŚ. Tyle. Dziś został mi tylko mniej czuły test (25, nie 10 mIU/ml jak do tej pory). Zrobiłam go i znów - najpierw coś, a po czasie bladzioch. Poleciałam na pierwszą w życiu betę. Wynik 43,55 mIU/ml. Jeszcze nie zdążyłam tego przetrawić. Nikomu nic nie powiedziałam. Nie wiem co teraz. Brać suple jak do tej pory? Powtórzyć betę? W ogóle 43 to nie trochę mało? Tysiące pytań. I ogromne niedowierzanie. Co teraz?!?!
(tak to się chyba teraz pisze)
Cały dzień pobolewa mnie brzuch. Nie wiem czy to z szoku i pewnie poniekąd stresu tym wszystkim, czy raczej powinnam się martwić. Nie mam zamiaru panikować na każdym etapie, ale to jest taki mega, mega początek. Czuję, że jeszcze nie powinnam być nawet na tej stronie. Ale gdzieś muszę pisać, bo dalej nikomu nie pisnęłam słowa. Dziś widzieliśmy się z teściową i szwagierką i nie chciałam, żeby mąż się wygadał. Jutro jest 80-ka mojego dziadka, więc też mógłby się sypnąć. Powiem mu wieczorem, po wszystkim. Kupiłam już turkusowe body i nupelek, torbę z jednorożcem w Pepco i dam mu to wszystko wraz z zestawem wszystkich wysikanych bladziochów

Beta 134,71 mIU/ml
Progesteron 94,94 ng/ml
To chyba łanie, nie?




Lekarka wreszcie mi odpisała i zanim jej powiedziałam, że już jestem po drugiej becie, kazała iść ją zbadać w poniedziałek. I tak pójdę. Ile Wy razy chodziłyście? Bo nie chcę świrować. Kazała mi też brać Pregna Plus i umówić się do niej za 2 tygodnie. Umówiłam się na 03 sierpnia, to będzie 5t5d. Myślicie, że będzie już serduszko? Zastanawiam się czy nie przełożyć wizyty na później. Boże, jestem zielona w tych tematach - nigdy nic nie czytałam, bo za bardzo mnie to zasmucało.. No i teraz nie wiem nic!


Wszedł do pokoju a ja siedziałam na kanapie, przede mną prezent. Podchodzi nieśmiało, sznupie, sznupie, wyciąga i nie potrafi nawet dokończyć zdania "Jesteś w ciąży?!" Poległ w połowie, a ja nie byłam lepsza


Dziewczyny, dziękuję, że jesteście. Jesteście kopalnią wiedzy i dobrego słowa!

Wyjechaliśmy do Grudziądza na kilka dni. Mąż co chwilę mi dziękuje, że powiedziałam mu w taki sposób. Że dzięki tej nowinie ten weekend jest taki niesamowity. Dziś pojechaliśmy do Sopotu. Dopiero przed chwilą udało nam się znaleźć wolny pokój, już myślałam, że czeka nas noc w aucie. Nie byłoby to zbyt komfortowe bo cały czas latam siku


Pozdrawiam Was gorąco z plaży w Sopocie

Nie mogę się doczekać piątkowej wizyty, żeby wiedzieć co i jak, bo na dobrą sprawę to dalej nie jestem pewna, w którym tygodniu jestem, bo inaczej wychodzi licząc od OM a inaczej od owulacji (mam krótkie cykle). Byle do piątku!
Poza tym wczoraj byłam na becie. Ostatniej, obiecuję, ale minął już tydzień od poprzedniej i nie umiałam wytrzymać


Najpierw panika i czytanie przez godzinę o zaśniadzie groniastym, ale nigdzie po prostu nigdzie nie piszą ILE podwyższona beta stanowi problem. Potem uznałam, że przesadzam. Może piątkowa wizyta to wyjaśni




Objawowo u mnie spoko. Dalej słabość nad słabości, ale kto nie jest słaby w taką pogodę? Wczoraj przed spaniem poczułam już konkretniejsze mdłości. Oby się nie nasilały (chcę lecieć na wakacje!), albo niech pozostaną wieczorne (nie chce jeszcze mówić ludziom a jutro wracam do pracy!). Mamie powiedziałam, bo nie wytrzymałam, ale troszkę pożałowałam bo zaczęła mnie łapać za brzuch, gadać do niego.. To dla mnie trochę za dużo na początek, stremowałam się

Poza tym KAŻDY mnie wypytuje czy się już udało. Ile razy można mówić "nawet gdyby się udało, to bym się nie przyznała do 3-ego m-ca". Nic to nie daje. Przy najbliższej okazji pada to samo pytanie.
Nie wiem też kiedy powiedzieć szefowi. Odwala mu ostatnio i wprowadza strasznie nerwową atmosferę, nie potrzebuję tego teraz. Zastanawiam się czy się szybko nie zawinąć na L4, tym bardziej, że mam duży kontakt z ludźmi i ciągle liczę pieniądze. Z drugiej strony dostałam małą podwyżkę, a ponoć liczy się średnia z ostatnich 12 m-cy. Oj, dużo pytań i dylematów na początku ciąży!
Do tego po raz pierwszy mąż wyjeżdża w delegację na kilka dni. Od dnia, w którym się poznaliśmy widzieliśmy się codziennie, a dwa miesiące po poznaniu byliśmy już małżeństwem. Tak dziwnie teraz bez niego! Ale pocieszające jest to, że nie jestem sama, bo kijanek jest ze mną


Wiadomość wyedytowana przez autora 31 lipca 2018, 11:00
Mamy bijące serduszko!

Tak, jedno


https://naforum.zapodaj.net/thumbs/e8365b25c2eb.jpg
Dr założyła mi kartę ciąży, zaproponowała zwolnienie, kazała się umówić na prenatalne i ogólnie mówiła, że wszystko wygląda pięknie. Tylko zastanawiam się czemu na tym etapie niektóre dziewczyny znały już tętno maluszka a moja lekarka go nie sprawdzała..
Btw, dla staraczek na stymulacji - po stymulacji pierwsze badanie prenatalne jest darmowe, taka ciekawostka

Kolejna wizyta dopiero 06.09. Jak ja wytrzymam?!
Wiadomość wyedytowana przez autora 3 sierpnia 2018, 22:04
Ostatni dzień na Krecie. Napisaliśmy wiadomość na pocztówce z pierwszych wakacji w 3-kę i mamy nadzieję dać ją kiedyś Kropkowi. Strasznie się martwię bo na forum w marcówkach było nas ok. 70, a już 10 odpadło! To jest okrutne. Najbardziej przeraża mnie fakt, że większość z nich miała normalną ciążę, pełną objawów, po czym szły na wizytę i okazywało się, że serduszko już od jakiegoś czasu nie bije. OKRUTNE! Zawsze się pocieszałam, że już wcześniej się czuje, że coś jest nie tak.. Dlatego strasznie się boję wizyty. Na szczęście nie muszę czekać do 06.09 bo spróbowałam się wbić do mojej zaufanej lekarki z NFZ i udało się. Przynajmniej połowę z ok. 12 badań miałam za darmo. Widziałam kropka 08.08, miał niecały centymetr. Kolejna wizyta już w środę! Zastanawiam się czy w ogóle iść na tą prywatną tego 06.09, tym bardziej, że już 14.09 mam kolejną - prenatalną. Lekarka, do której przepisała mnie dr Biernat jest dopiero rezydentką, ale za to pracuje też w szpitalu, w którym planuję rodzić. Znów mama mówi, że to bez znaczenia, bo poród odbiera położna. Sama nie wiem, nie znam się, doradźcie proszę

Co ja w ogóle przeżyłam z badaniem moczu. Wiedziałam, że środkowy strumień itp. ale na śpiocha nawet nie pomyślałam o podmyciu się. Wynik 650 bakterii/ul przy normie do chyba 130. Panika bo pojutrze wyjazd na wakacje i rozkmina co tu zrobić. Dr Biernat tylko mailuje, u nowej jeszcze nie byłam, a do dr Piekarz (ta na NFZ) głupio mi było dzwonić po 20:00 (moja mama miała nr). Napisałam esa. Kochana oddzwoniła, kazała brać Urosept, pić sok z żurawiny 100% i sprawdzić ponownie po powrocie. Z głupoty sprawdziłam na drugi dzień, bo intuicja mówiła, że to przez to niepodmycie się. Wynik - niecałe 19/ul. No debil

Poza tym bez większych akcji. To moje najspikojniejsze wakacje. Większość czasu siedzę pod parasolką i czytam mamęginekolog. Poza tym all inclusive mnie trochę uratował. Ciągle jestem najedzona więc i mdłości duo mniejsze. Słaba jestem strasznie i każde wejście po schodach kończy się zadyszką. Poza tym mam ochotę rozstrzelać wszystkich, którzy przy mnie palą fajki. Nic tak nie powoduje u mnie mdłości jak smród papierosów. Ostentacyjnie się wówczas łapię za brzuch i sapię ze wstrętem. Taka ze mnie małpa


P.S. Dlaczego mam tak ogromny brzuch? To dopiero 10 tc a mnie aż stewardessa przesadziła bo ponoć ciężarnym nie wolno siedzieć przy wyjściu awaryjnym. Tak więc wyobraźcie sobie jaki musiał być balon skoro nie bała się zapytać! To moja pierwsza ciąża, a i mięśni nie miałam słabych, bo 4-pak był i to od czasów jak trenowałam karate. Jak więc mam się ukrywać? Do prenatalnych chciałabym, żeby dalsi znajomi nie wiedzieli. Ok, rozpisałam się. Ale musiałam nadrobić

Coraz ciężej znaleźć czas i siły na pisanie! Muszę w końcu pójść na L4, bo po pracy jestem wykamana, choć i tak dogadałam się z szefem, że przychodzę tylko na 7h co drugi dzień i na 6h w ten kolejny. Daję sobie miesiąc, maks 2 i zamierzam skorzystać z tej szansy pobyczenia się tyle czasu. Tym bardziej, że laski w pracy testują moją cierpliwość każdego dnia.. Dość o pracy.
W piątek byłam na badaniach prenatalnych. Niestety (stety) moje dziecko było tak grzeczne, że całe jego oglądanie zamknęło się w 10 minutach! Tak ładnie współpracowało. Bąbelek miał już 5,8 cm co wskazuje na TP 27.03.2019 (ponoć w tym okresie dokładność jest największa), ja zostaję przy 28.03 bo bardziej mi się podoba


Trisomia 21 1: 2.813
Trisomia 18 1: 4.043
Trisomia 13 1: <20.000
Co będzie przy drugim dziecku, jeśli uda nam się zmajstrować rodzeństwo? Trzeba zdążyć do 35 rż

Poza tym cały czas działamy. Chcemy kupić mieszkanie, a że nie mamy kasy bo w kwietniu kupiliśmy auto, to teraz ja będę musiała wziąć kredyt na wkład, a mąż na mieszkanie. Już działam z wnioskami (ponoć dobrze, że jeszcze pracuję) i oglądamy mieszkania. Niestety po MDM-ach rynek opustoszał. Mamy kumpla w nieruchomościach. Mówi, że jego biuro zwykle miało ponad 100 ofert aktualnych, teraz ma tylko kilkanaście! A zostało pół roku, gdzie jakiś remont, gdzie formalności, gdzie przeprowadzka, jak ogarnąć te wszystkie raty skoro nie wiemy ile dzieciątko będzie kosztować? Dzięki Bogu udało się uniknąć inseminacji, zawsze to grosz w portfelu! Dzieciątko zdecydowało się przyjść, tym samym zasłużyło na ładny wózek

Z dobrych wieści, mówiłam, że kuzynka zaczyna starania i troooszkę się bałam, że będzie pierwsza? Zaszła miesiąc po mnie! Będę miała z kim się nudzić w L4 i pójść do szkoły rodzenia


Czuję się już dużo spokojniejsza, mdłości pomalutku odpuszczają, ponoć najpiękniejszy okres ciąży za rogiem.. A! Już mi się typy imieniowe zmieniają



Cudnej niedzieli!

Wiadomość wyedytowana przez autora 16 września 2018, 10:45
Przedwczoraj weszliśmy w II trymestr.. I zaliczyłam zjazd samopoczucia. Mdłości, zawroty głowy, ostre kolatania serca, ślinotok.. Aż wyszłam z pracy przed czasem. Głupio mi było bo to były moje urodziny i nie chciałam, żeby ktoś pomyślał, że udaję, ale od 7 się męczyłam a wytrzymałam do 12. To serce mnie wystraszyło i powiedziałam, że wychodzę bo nie dam rady. Potem się przespałam i było trochę lepiej ale i tak.. Jak sobie wspomnę moje urodziny rok temu.. Zwiedzanie quadem greckiej wyspy cały dzien, słońce, radość, drinki, znajomi.. Kontrast ogromny i tak mi to uzmysłowiło ile się poświęca dla tej małej cholery


W tamten poniedziałek oglądaliśmy mieszkanie, w którym się zakochałam. W super lokalizacji, w centrum a jednak na uboczu, koło 3 jeziorek (już widzę tam siebie z wózkiem), super układ, fajni sąsiedzi.. Tylko kwota 260 tys.


Człowiek w ciąży to zawsze sobie znajdzie powód do zamartwiania. Nawet jak wyniki są względnie ok. Otóż odebrałam wyniki ryzyka skorygowanego po uwzględnieniu wyników krwi. Skupię się na trisomii 21 i 18 chromosomu, ponieważ 13 jest grzeczny i jego ryzyko wynosi 1:<20000. Legenda dot. kolorów:
ryzyko podstawowe / ryzyko po USG / ryzyko skorygowane
Trisomia 21 - 1:563 / 1:2813 / 1:11252
Trisomia 18 - 1:1334 / 1:4043 / 1:1249
No i ok, wszystko w normie. Ale ja się pytam, dlaczego wynik z krwi pogorszył statystykę trisomii 18 czterokrotnie???
Gołe wyniki wyglądają tak:
Wolne bHCG 10,76 IU/l, co odpowiada 0,250 MoM
PAPP-A 1,850 IU/l, co odpowiada 0,551 MoM
W necie brakuje ogólnych informacji, wszędzie tylko fora z dziewczynami proszącymi o interpretację. Wiem tyle, że wynik idealny to MoM równy 1 w obu przypadkach, bo to jest jakieś odniesienie do ogólnej populacji kobiet. Generalnie należę do tych, które szukają, sprawdzają, drążą, ale jak wyczytałam, że Zespół Edwardsa ma blisko 100%-ową śmiertelność, to uznaję, że to nie ma sensu.. Tak dla ewentualnie zainteresowanych wrzucam choć jeden konkret:
* W przypadku zespołu Downa: wartość fb-HCG przekracza 2,52 MoM; wartość PAPP-A jest poniżej 0,5 MoM.
* W przypadku zespołu Edwardsa i Patau: wartość fb-HCG i PAPP-a jest poniżej 0,33 MoM.
* W przypadku zespołu Turnera: wartość PAPP-A poniżej 0,5 MoM przy fb-HCG rzędu 1 MoM.
https://www.mamazone.pl/artykuly/ciaza-i-porod/badania-w-ciazy/test-pappa-test-podwojny/
Na szczęście jutro wizyta, więc może dowiem się czegoś więcej.
P.S. Sprawa mieszkania w toku, bo buraczany burak, który jest obecnym właścicielem przez weekend nbył na weselu i nie miał głowy, żeby się zastanowić, a poza tym to ponoć ktoś zaproponował wstępnie 255 tysi i on da znać. Srutu tutu. Naciągacz jeden. Trudno. Nasze mieszkanko gdzieś tam jest i w końcu wpadnie w nasze łapki.
Wiadomość wyedytowana przez autora 25 września 2018, 16:38
Kopa lat! Wreszcie jestem na L4 więc i czasu będzie więcej, przynajmniej do czasu remontu bo ZNALEŹLIŚMY MIESZKANIE! Dużo, dużo lepsze od tamtego, bo w centrum miasta, a jednak z dala od ruchliwych ulic, blok obok mojej babci, 10 min do mojej mamy, do teściowej, do kuzynek, do imprezowego centrum też (tak, wiem, długo z tego nie skorzystam), ma 63 m2 i 3 pokoje! Co prawda na 4 piętrze, ale za to sąsiadów będziemy mieć tylko pod sobą, z boku i nad nami nikoguśko! Balkon na południe, okna na zachód, no po prostu bajka! Jak to w życiu wszystko ma swój sens! Tak mi było przykro, że nie udało się z tamtym mieszkaniem a tu okazuje się, że za parę groszy więcej mamy tyle powierzchni więcej! Jestem prze-szczęśliwa, czekamy na kredyt i możemy działać. Moje dzieciątko nie spędzi w ani dnia w tym śmierdzącym fajkami i moczem patologicznym wieżowcu

Co do dnia codziennego - wszystko cacy (tfu, tfu, tfu). Póki co nie nudzę się, mam dużą przyjemność z pichcenia, rozwiązywania sudoku, załatwiania wszystkiego "z buta", a nie wożąc się autem. Poza tym dziś byłam pierwszy raz od początku ciąży na siłowni. Było super! Jakbyście miały ochotę, to podsyłam trening dla ciężarnych - niecałe 40 min z rozgrzewką i stretchingiem. Bardzo fajny - czułam, że krew krąży szybciej, ale praktycznie się nie spociłam, po prostu temperatura się podniosła. Bardzo, bardzo dobrze się po nim czułam:
https://www.youtube.com/watch?v=Uq6PDnL3Yj0&index=9&list=PLrrWrpp5_1IkldfDysHy7G6mB_qvY7C7c&t=0s
Co do konkretów..


- Zna Pani płeć?
- Nie znam.
- A chce Pani poznać?
- Oczywiście!
- Chłopak.
- Wow, na ile procent?
- Na 100. Ustawił się pupą i rozłożył nogi.
- Bezwstydny po ojcu.
Tak więc będziemy mieć syna! Wreszcie mogę kupować ubranka w innym kolorze niż szary i brąz


Co do imion, na razie Leon, którego byłam tak pewna ustąpił miejsca Brunowi. Wkurza mnie, że ciężko to imię zdrobnić i odmienić, ale chyba trochę się zraziłam po tym jak moja "kumpela" je zagarnęła (długa historia), poza tym ostatnio bardzo dużo Leonków, a pamiętam, że zawsze byłam taka dumna, że tak mało dziewczynek z moim imieniem dookoła. Także na razie Bruno, zobaczymy co jeszcze wymyślę


Wiadomość wyedytowana przez autora 27 października 2018, 18:37
Melduję się po badaniach połówkowych. Jak ten czas leci! Maluch rośnie zdrowo i ma już 380g. Wszystkie organy w porządku, leżał sobie w poprzek z nóżką na nóżkę. Martwi mnie jedynie moja szyjka. Z miesiąc temu miała 4cm, teraz ma tylko 3cm. No i mam zakaz chodzenia na siłownię, nawet jogi nie mogę uprawiać, nosić zakupów, wykonywać prac na czworaka, no nic co angażuje tłocznię brzuszną. Ciekawe czy siku mogę popchać jak nie chce mi się wisieć na Małysza pół dnia w obcych wychodkach


Przesyłam buziaka od Bruncia:

Wiadomość wyedytowana przez autora 9 listopada 2018, 19:24
No to wyjaśnijmy, skąd się to wzięło…
Otóż imiona Bruno, Hugo, Odo, Otto, Iwo, Leo itp. są z pochodzenia zapożyczeniami germańskimi (Iwo może także celtyckim), ale odmieniającymi się według deklinacji łacińskiej:
Bruno – (kogo? czego?) Brunonis, Hugo – Hugonis, Iwo – Iwonis, itd.
Jak widać, we wszystkich przypadkach zależnych temat fleksyjny zawiera cząstkę -n.
Kiedy przed wiekami przejmowaliśmy do polszczyzny owe imiona, uszanowaliśmy łacińską deklinację i w formach od dopełniacza po miejscownik zostawiliśmy element -n.
Ot, dlaczego według wciąż obowiązującej normy gramatycznej należy mówić i pisać:
Bruno, Iwo, Leo, ale:
Brunona, Brunonowi, z Brunonem, o Brunonie; Iwona, Iwonowi, z Iwonem, o Iwonie; Leona, Leonowi, z Leonem, o Leonie.
Rozszerzone postacie przypadków zależnych wpłynęły potem na powstanie wariantów omawianych imion, czyli Brunon, Hugon, Odon, Otton, Iwon, Leon.
Dziś wiedza Polaków (szczególnie młodych) na temat osobliwości w odmianie omawianych imion jest stosunkowo niewielka, stąd próby tworzenia „krótszych” form fleksyjnych albo wręcz ich nieodmieniania.
Tego drugiego nie polecam, sądzę natomiast, że na początku XXI w. można by się zastanowić nad dopuszczeniem do użytku postaci „skróconych”.
Formy D.B. Bruna, C. Brunowi, N. z Brunem, Ms. o Brunie itd. wydają się do przyjęcia.
O jednym z bohaterów serialu Na dobre i na złe (miał na imię Bruno) wszyscy mówili:
Nie ma Bruna; Uzgodnij to z Brunem; O Brunie mogę powiedzieć wyłącznie dobrze, a więc „po nowemu”.
MACIEJ MALINOWSKI
https://obcyjezykpolski.pl/bruno-iwo-leo/
Wiadomość wyedytowana przez autora 9 listopada 2018, 20:04
Piszę średnio raz na miesiąc, a wydawałoby się, że będę miała tyle czasu na L4.. Od ostatniego wpisu byłam raz na wizycie, jutro mam kolejną. Szyjka miała 34 mm, więc po prostu prawdopodobnie taka moja uroda, ale na wszelki wypadek wizytę mam po 3-ech, nie 4-ech tygodniach. Ćwiczyć mogę ale delikatnie. A co do sikania, byłam na świetnych warsztatach dot. powrotu do formy po ciąży. Dowiedziałam się wielu ciekawych rzeczy. Np. tego, że my kobiety NIGDY nie powinnyśmy przeć. Ani jedyneczki, ani dwójeczki. Przy 2-ce warto mieć podnóżek, żeby pozycja była dla nas bardziej naturalna. Tak można uniknąć hemoroidów i wypadania narządów. Byłam w szoku jak moja własna mama mi powiedziała jak się zdziwiła, gdy lekarz powiedział jej, że miała wypadającą pochwę

Wczoraj byłam na krzywej cukrowej. Byłam w szoku, że wyniki takie ładne zważywszy na fakt, że ostatnio miałam cukromocz. Widać jednorazowy epizod.
Moje wyniki: 79/138/103,
Normy do: 92/180/153.
Kupiłam cytrynową glukozę i była całkiem smaczna. I głodna nie byłam przez te bite 2 godziny

Moim największym zmartwieniem póki co jest wyprowadzka, remont i kompletowanie wyprawki. Z kredytem, z aktem, ze spółdzielnią -ze wszystkim praktycznie były obsuwy. W końcu w tym tygodniu mieliśmy się przenosić, dzwonimy do poprzednich właścicieli, a oni mówią, że wyniosą się raczej koło 20-ego!!! Chcieliśmy chociaż rozwalić łazienkę i święta spędzić w nowym mieszkanku, ale NIE. Potrzeba kolejnej obsuwy. W akcie notarialnym mają czas do 31.12 więc nie zdziwi mnie już nic. Stresuje mnie, że nie mogę jeszcze nic kupować, bo po pierwsze, nie wiem ile zostanie kasy po remoncie (na 2 dni przed aktem bank kazał nam dopłacić 11.000,- zł


Wiadomość wyedytowana przez autora 11 grudnia 2018, 11:10
I po wizycie. Młody ma już 800 g co odpowiada 25+1 czyli znów minimalnie przyspieszył, ale nie ma co przesadzać, choć pani dr powiedziała, że może planować urodzić się w okolicach 3500g. Ja miałam 2900g, mąż 3300g, więc mam nadzieję, że pomimo wszystko wda się w rodziców

Na następną wizytę mam powtórzyć Coombsa i może uda się podać immunoglobulinę anty-D, choć ponoć w dalszym ciągu wszędzie jej brakuje. Jak się nie uda, to dostanę receptę i będę musiała szukać na własną rękę, a czytałam, że dziewczyny nawet do Czech po nią jeżdżą

A jeszcze chciałam powiedzieć, że Bruno podczas badania albo do nas gadał, albo zajadał się wodami, bo otwierał cały czas buźkę, nawet jęzorek pokazał

(oczywiście ja go nie dojrzałam, ale wierzę pani dr)

Padam na twarz. Ten remont, przeprowadzka, wynajem i formalności związane ze zmianą adresu mnie wykończą. Czas ciąży powinien być spokojny, przynajmniej tak go zawsze widziałam - siedzenie na kanapie pół dnia jedząc marchewki, a drugie pół spacerując po parku. Nic z tych rzeczy. Wstaję rano, ogarniam na lapku co jest do zrobienia, co do załatwienia, potem idziemy na nowe mieszkanie, odrywam panele, szkrobię tapety, odkręcam cokoły, gipsuję dziury i to wszystko "na spokojnie", ślimaczym tempem, żeby nic się nie podziało. Wieczorem albo zdycham, albo znów lapek i wystawianie na olx starych mebli z mieszkania, albo dopracowywanie umowy najmu itp., itd. Czuję mega stresa, że już prawie 32 td a pokój Bruna jest w opłakanym stanie. W łazience dalej nie ma kafli ani sanitariatów, jedynie kuchnia jest zrobiona i salon zaczyna wyglądać. Niech to moje dziecko grzecznie czeka przynajmniej do połowy marca, pliiiiz! Na początek marca mamy termin wstawiania drzwi do jego pokoju i naszej sypialni, jeszcze nie mamy szaf, nawet nie wiem co mam dla niego pokupowane bo na dobrą sprawę kupiłam kilka ciuchów w Lidlu, a resztę ogarniała mama, co z jednej strony mnie wkurza, że zabrano mi tą przyjemność, a z drugiej strony się cieszę, że większość rzeczy już ponoć mam. No i gust ma dobry, więc wiem, że będę zadowolona. Ale tak czy siak mamy prawie końcówkę 7 miesiąca, trzeba by się zabrać za pakowanie torby do szpitala a ja kompletnie nie mam do tego głowy, o czasie nie wspominając. Został nam ostatni tydzień na tym mieszkaniu. od lutego wszystko się zmieni. Mam nadzieję, że znajdę czas, żeby poświęcić więcej uwagi mojemu maleństwu.. Tak przy okazji, to w zaistniałej sytuacji cieszę się, że to syn. Będzie mały harpagan zaprawiony w bojach. Ale marzy mi się kiedyś ciąża taka na spokojnie, z małą księżniczką w środku.. Jestem zachłanna? Może.. Ale kto mi zabroni marzyć?

Ale mnie dziś bolał brzyuch! Tak mnie ciągnęło od pachwiny do biodra, że myślałam, że nie usiedzę. Tak kilka godzin. Zdrzemnęłam się i przeszło ale uświadomiło mi to, że wszystko może się zacząć w każdej chwili. Mieszkanie dalej w stanie niezdatnym do zamieszkania przez maluszka, aczkolwiek pomału posuwamy się do przodu. Mam nadzieję, że do końca lutego będzie tu wreszcie jakoś wyglądać i że w końcu będziemy siedzieć SAMI, bo przy tych wszystkich ludziach (za których dziękuję, bo nam niesamowicie pomagają ALE...) nie ma nawet kiedy bąka puścić w spokoju! Także ten.. Marzę, żeby chociaż przez tydzień czy dwa móc pobyć TYLKO z mężem. Tak poza tym to chyba wreszcie wszystko kupiliśmy, no oprócz wanienki. W salonie stoją wszystkie meble, wiele pudeł, siatek, łóżeczko, wózek i pralka

Co do samej ciąży, jest ok. 4 piętro i remont zrobiły swoje, bo przez cały miesiąc nic nie przytyłam, a potem jeszcze schudłam 1 kg. Już nie mogę się doczekać kolejnej wizyty, żeby zobaczyć co się zmieniło. Mały zamiast być jak zwykle ponad normę miał ostatnio tylko 1600 g co stanowiło ok. 40 percentyla. Byłam dziś na KTG (bo lekarka z NFZ miała termin tylko co 4 tygodnie i chciała, żebym się skontrolowała w międzyczasie) i wszystko było wzorowo. Na 20 min. kopnął mnie 20 razy i cały czas mieścił się w normach. Dobrze, że akurat dziś się wybrałam, bo by mnie martwił ten brzuch. Tym bardziej, że dziewczyny straszyły pełnią


Z ciekawostek, ostatni raz ZUS zapłacił mi za L4 12 grudnia, więc już ponad 2 m-ce nie dostałam pieniędzy - żyć, nie umierać! Podobno wymyślili jakieś nowe zaświadczenie i moja kadrowa nie miała o tym pojęcia, kazała mi cały czas czekać. W końcu zniecierpliwiona poleciałam do ZUSu a oni mi powiedzieli, że pracodawca nic nie wysłał i tyle w temacie. Poleciałam z aferą, wysłali ten nowy druk i ZUS ma kolejne 30 dni na wypłacenie mi siana. Ciule. I jak tu wyprawkę kompletować? Nie mówiąc o opłatach i codziennym życiu.. Brak słów.. Ale za to czekam na nagły przypływ dużej gotówki. Trzeba jeszcze rolety kupić, lampy, bo mi na kablach żarówki wiszą


Dziś poszłam tylko na wizytę kontrolną a skończyłam na patologii ciąży


Ciężkich 5 dni. Dziś już miałam serdecznie dość czekania. Przeryczałam z godzinę czekając w nieskończoność na USG. Mąż przyjechał i jak mnie zobaczył to ogarnął mi USG w dosłownie 5 minut. Lekarka jak mnie zobaczyła to zapytała co się dzieje i co mi tak przeszkadza w szpitalu. Chciała mnie trzymać do piątku, żeby znów skontrolować młodego. Poprosiłam najpierw o wyniki. Mały skoczył z 2200g (bo tak wymierzyli w szpitalu, niby 200g mniej niż na kontrolnej tego samego dnia u mojej lekarki) do 2410g w 5 dni więc ładnie. Przepływy ok, macica jeszcze się nie starzeje. Wody w dalszym ciągu na poziomie 6. Najpierw mówiła, że moje wyjście byłoby lekkomyślne, później (chyba widząc wyniki) trochę złagodniała. Powiedziała, że medycznie nie ma powodów mnie puścić bo chciałaby poczekać do 37 tygodnia albo do 2500g. Ale nie jestem też w stanie, żeby kategorycznie mi odradzać wyjście. Obgadałam z mężem, sprawdziłam czy gdzieś mnie przyjmą w piątek, żeby się skontrolować na własną rękę (udało się w Angeliusie w Kato, a tam miałam operację w czerwcu i było ok) i WYSZŁAM NA ŻĄDANIE 😥
Położne powiedziały, że jakby mnie cokolwiek martwiło to mam przyjść na izbę i mnie przyjmą nawet bez skierowania, co mnie dodatkowo uspokoiło. Mąż jeszcze pogadał z lekarką i ponoć bardzo spokojnie z nim rozmawiała, że mnie ma jakiegoś zagrożenia więc jestem dobrej myśli. Bałam się odpowiedzialności, to nasza pierwsza ciężka rodzicielska decyzja. Ale uznałam, że ograniczając stres, ohydne, zdecydowanie niezdrowe szpitalne żarcie i przede wszystkim bakterie wyjdzie nam to na zdrowie.
A! I nie wiem jak oni to wszystko liczą ale dziś lekarka powiedziała, że mały jest na 16 centylu, a nie 35 🤔
Ale jaja!!! Gratulacje największe na świecie!!!
Trojaczki!!!!!!!!
To super wynik. <3 powtorz bete za 2 dni i bedziesz miala pewnosc. Gratuluje i trzymam kciuki za super przyrost! :)
Gratuluję :)
:-* będzie dobrze
Moja pierwsza beta też wynosiła niewiele bo coś około 73. A teraz wynik tej bety śpi obok mnie w łóżku :) trzymam kciuki!
Nawet nie wiesz jak sie ciesze :-)!!!!!!!zrob kolejna bete za 48h I moze progesteron, co do supli ja bralam caly czas te ktore przed zajsciem, gin pewnie Ci cos poleci moja dr poleca femibion nata :-)
Nawet nie wiesz jak sie ciesze :-)!!!!!!!zrob kolejna bete za 48h I moze progesteron, co do supli ja bralam caly czas te ktore przed zajsciem, gin pewnie Ci cos poleci moja dr poleca femibion nata :-)
No widzisz :) pisałam ci kiedyś że na pewno uda ci się zajść w ciążę prędzej czy później no i się udało. Życie byłoby zbyt niesprawiedliwe gdyby ktoś tak ciepły jak ty nie mógł spełnić swojego marzenia. Powtórz test / betę dla spokoju ducha i witamy na fiolecie :*
Codziennie będę wyczekiwać Twoich wpisów! Czekam na piatkową betę i relacje o reakcji męża. Uwielbiam czytać te historie <3
Jeszcze raz gratuluję! :)
kochana spokojnie powtórz bete za dwa dni sprawdź przyrost i czekaj do 7 tc na wizytę wtedy będzie już widać maleństwo. pozdrawiam i gratulacje :)
<3
Wow wspaniala wiadomosc! Gratulacje!
OMG!!! Wchodzę, a tu taka bomba! Aż się musiałam zalogować i napisać GRATULACJE!!! <3 I wiesz to co my? Czyli że wszystko będzie dobrze! Wiesz to, prawda? :)
Niektórym nie potrafię podziękować pod Waszymi wpisami bo wyskakuje "404 brak strony", tak więc choć tutaj WAM WSZYSTKIM GORĄCO DZIĘKUJĘ!!!! <3
Gratuluję <3
Rewelacyjna wiadomosc. Tak jak juz dziewczyny pisaly powtorz po 48h i zbadaj progesteron ;)
Wow:) no to super! Czyżby jednak trojaczki? :D jestem strasznie ciekawa co z tego wyszlo:) trzymam kciuki żeby wszystko było ok :)
Teraz to już tylko się cieszyć! Gratulacje! :D Bete masz dobrą. Nic się nie martw! Ja też na początku miałam coś koło tego. Ciesz się kobito :) Wystrój się w ulubioną kieckę póki się mieścisz i tańcz :p a później wyśpij się na brzuchu póki jeszcze możesz haha