Tydzień dla Płodności   

Nie przegap swojej szansy!
Umów się na pierwszą wizytę u lekarza specjalisty za 1zł.
Tylko do 30 listopada   
SPRAWDŹ
X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki ciążowe Ważne są tylko te dni , których jeszcze nie znamy...
Dodaj do ulubionych
1 2
WSTĘP
Ważne są tylko te dni , których jeszcze nie znamy...
O mnie:
Moja ciąża: Wymarzona, wyczekana, wymodlona
Chciałabym być mamą: Chciałabym po prostu być mamą, usłyszeć jak ktoś mówi do mnie to najpiękniejsze słowo. Zrobię wszystko co w mojej mocy by być dobrą mamą, kochającą, troskliwą, wspierającą.
Moje emocje: Zaskoczenie, radość, szczęście, ale też ogromny lęk by wszystko było dobrze.
Przejdź do pamiętnika starania i przeczytaj moją historię starania się o dziecko

27 stycznia 2016, 22:32

:D
Witam wszystkie dziewczyny, po drugiej stronie mocy ;). Ogromnie się cieszę, że mogę tu być, a jednocześnie jeszcze w to wszytko nie wierzę, to wydaje mi się takie abstrakcyjne. Mimo, że staraliśmy się o ciążę prawie 2 lata czuję wielkie zaskoczenie, że w końcu się udało, że coś zaskoczyło :)
Może napiszę trochę jak to było. To był zwyczajny cykl, taki sam jak 20 poprzednich, nie wyluzowałam, nie odpuściłam, nie miałam żadnych objawów, ani przeczuć, że się udało i gdy temperatura spadła i pojawiło się plamienie byłam pewna na 100% że zaraz przyjdzie @. Ale na szczęście nie przyszła plamienie ustało i temperatura odbiła w górę. Zrobiłam pierwszy test, ale naprawdę na nic nie liczyłam. Po kilku minutach pojawił się cień, cienia, cienia, ledwo widoczny pod światło.Pomyślałam, że to pewnie jakiś błąd, bo przecież to niemożliwe żebym ja była w ciąży. Drugiego dnia zrobiłam następny test i znów pojawiła się druga kreska bladziutka, ale ciut mocniejsza niż wczoraj. Serce biło mi jak oszalałe, myślałam, że zemdleję, to był najpiękniejszy widok na jaki czekałam dwie wymarzone kreski. Zaraz pobiegłam do męża, żeby zapytać czy on też to widzi, był równie zaskoczony jak ja ;)
Kolejnego dnia druga kreska znów byłą odrobinę wyraźniejsza, więc poszłam na betę. Wynik 54,5 mlU/ml, po 48 godzinach kolejna beta 145,0 mlU/ml. Jestem w ciąży :)
Boże bądź wychwalony, bądź uwielbiony na wieki za cud jaki dla mnie uczyniłeś. Dziękuję Matce Boże i św. Ricie patronce od spraw trudnych i beznadziejnych za których wstawiennictwem Bóg mnie wysłuchał. Jest mi bardzo głupio, że wątpiłam, ale mam nadzieję, że Bóg wybaczy mi tą zwyczajną ludzką słabość.
Jestem szczęśliwa, ale nie umiem się tak w pełni cieszyć, jest we mnie wiele obaw, chyba się uspokoję jak zobaczę dzidziusia i serduszko. Byłam w poniedziałek na pierwszej wizycie u profesora, ale niestety jeszcze jest bardzo wcześnie i nic nie widać, ale endometrium grube, wszystko wygląda jak na ciążę. Dostałam profilaktycznie luteinę dopochwową. Następna wizyta dopiero 15 lutego, nie wiem jak tyle wytrzymam. Ale staram się być dobrej myśli i ufać, że jak Bóg uczynił dla mnie ten cud, to on będzie trwał cudowne 9 miesięcy.

Martwi mnie trochę, że nie mam żadnych objawów, czuję się zupełnie normalnie, nawet piersi mnie nie bolą, są tylko trochę pełniejsze. Mam nadzieję, że objawy przyjdą, byłabym spokojniejsza :) Wczoraj pojawiła mi się opryszczka na ustach, wystraszyłam się, ale przeczytałam, że opryszczka często pojawia się w ciąży na skutek osłabienia organizmu i jeśli nie pojawia się po raz pierwszy ( a ja wcześniej często je miałam) to nie ma się czym martwić bo w organizmie są przeciwciała na ten wirus. Leczę ją czosnkiem i już dziś mi przyschła.

Chciałam jeszcze raz podziękować wszystkim moim Ovu Przyjaciółkom, które wspierały mnie w trakcie starań, za ciepłe słowa, podnoszenie mnie na duchu i wiarę, że mi się uda. Cały czas będę o Was pamiętać, wierzę teraz jeszcze mocniej, że każdej z Was się wkrótce uda i wszystkie się tu spotkamy :)

Wiadomość wyedytowana przez autora 27 stycznia 2016, 22:40

29 stycznia 2016, 13:05

Według Belly zaczęłam 6tc. Dalej nic żadnych objawów, samopoczucie takie jak zawsze, piersi zwyczajnie, nie bolą, nie jestem jakoś szczególnie senna, jem normalnie. Martwię się, czy to jest normalne. Koleżanki pocieszają, że na początku ciąży też nie miały jakiś szczególnych objawów, mdłości i bóle piersi przyszły później.Boże mniej moje maleństwo w swojej opiece, spraw by zdrowo rozwijało się i rosło. Chciałabym przyśpieszyć czas do usg. Kusi mnie, żeby iść na betę, ale mój lekarz kazał już nic nie badać tylko spokojnie czekać i się nie denerwować. Modlę się codziennie, żeby wszystko było dobrze i was proszę o modlitwę za mnie i mojego Kropusia. Jezu ufam Tobie.

2 lutego 2016, 23:14

U mnie dalej bez zmian, czuję się normalnie. Od czasu do czasu mi się odbija, ale nie wiem, czy to objaw ciążowy. Najbardziej niepokoją mnie piersi, są zwyczajne, miękkie, nic nie bolą, nie ma na nich żyłek, powiększonych, albo ciemniejszych sutków. Nic kompletnie nic, takie chyba nie powinny być piersi kobiety w ciąży. Czas do usg strasznie się dłuży, a to jeszcze prawie dwa tygodnie. Staram się być dobrej myśli i za dużo nie rozmyślać nie czytać, ale jak dotykam tych moich piersi czuję niepokój. Ale będzie dobrze, musi być, przecież to mój najpiękniejszy, wymodlony, Bożonarodzeniowy cud.

5 lutego 2016, 20:29

Ostatnio w pracy intensywny czas, może to i dobrze, nie mam czasu na rozmyślania i zamartwianie się. Oczywiście staram się oszczędzać i nie przemęczać. Trochę się uspokoiłam, co ma być to będzie, wszystko w rękach Boga, ufam mu.

Dziś byłam na badaniach u lekarza medycyny pracy, bo podpisuję umowę o pracę :) Pracowałam do tej pory na umowę- zlecenie. Powiedziałam szefowej o ewentualnej ciąży i zgodziła się podpisać ze mną umowę, żebym mogła skorzystać z urlopu macierzyńskiego. Cieszę się, w końcu pracowałam dla niej przez dwa lata i naprawdę się starałam.
Będąc w tej przychodni kusiło mnie, żeby zrobić betę, ale nie robiłam, będę spokojnie czekać na wizytę jak zalecił lekarz. Cały czas biorę luteinę i tak naprawdę to nic więcej zrobić nie mogę. Tyle czekałam na tą zieloną kropeczkę, że dam radę i wytrzymam jeszcze tydzień. Byłam za to u endokrynologa, moje wyniki tarczycowe na szczęście w normie :)

Czuję się nadal całkiem normalnie, chociaż często mi się odbija i czasami jest mi tak trochę dziwnie na żołądku, nie są to może jeszcze mdłości, ale co jakiś czas czuję ten żołądek. No i nie mam ochoty na słodycze, co jest dziwne w moim przypadku ;)
I jest mi ciągle strasznie zimno, zakładam grube swetry, dwie podkoszulki i tak mi zimno. Od czasu do czasu lekko zakuje mnie gdzieś w jajniku, albo tak w środku jakby w szyjce, ale to chwilowe i delikatne. Mam nadzieję, że to nic niepokojącego. Ze strony piersi nadal nic, nadal są miękkie i nic nie bolą, a na początku były pełniejsze i bolały po bokach. Ale mam nadzieję, że taka po prostu moja uroda, przecież każda kobieta jest inna i każda inaczej wszystko przechodzi, na nic nie ma reguł, tego staram się trzymać.

Pozdrawiam cieplutko wszystkie moje przyjaciółki i wszystkie dziewczyny, które do mnie zaglądają i życzę miłego weekendu :) <3

Wiadomość wyedytowana przez autora 5 lutego 2016, 20:27

13 lutego 2016, 10:31

Kochane moje nie było mnie tu parę dni, ale cały czas o Was wszystkich pamiętam. To był dla nas bardzo trudny czas. We wtorek po długiej walce z chorobą nowotworową zmarł mój kochany teść. Całe przygotowanie pogrzebu było na naszej głowie. Bardzo się starałam przejść przez to wszystko spokojnie, ale to było bardzo trudne. Mam nadzieję, że stres nie zaszkodzi mojemu maleństwu. Wierzę głęboko, że teraz dziadek będzie się opiekował wnukiem tam z góry. Na domiar złego chyba coś mnie bierze od wczoraj mam straszny kaszel i jakoś tak ogólnie kiepsko się czuję. A przecież nie mogę brać żadnych leków, pije tylko mleko z czosnkiem i trochę witaminy C.
W poniedziałek wizyta u mojego profesora, mam nadzieję, że choroba mnie nie rozłoży. Tak czekam po tym wszystkim na dobre wiadomości.

13 lutego 2016, 21:47

Zaczęłam trochę plamić na beżowo, mam nadzieję, że to nic groźnego. Leżę dziś w łóżku prawie cały dzień, biorę cały czas Luteinę, mam nadzieję, że będzie dobrze. Chciałabym żeby był już poniedziałek.

14 lutego 2016, 11:39

Leżę dalej w łóżku, wczoraj wieczorem miałam trochę gorączkę 37,8. I cały czas męczy mnie kaszel.Co do plamień to nie wiem czy to są plamienia cały czas wypływa ze mnie Luteina i ona jest podbarwiona na beżowo.Jutro długo oczekiwana wizyta u lekarza. Dziewczyny boję się, boję się, że mój sen pryśnie. To już 8 tc a moje ciało się nie zmienia. Przez te stresy schudłam, brzuch płaski, piersi nic nie powiększone, dalej nic nie bolą, mdłości nie mam. Módlcie się za mnie proszę Was całym sercem.

Wiadomość wyedytowana przez autora 14 lutego 2016, 11:39

21 lutego 2016, 12:35

Ciąża zakończona 21 lutego 2016

Dziewczyny nie ma dobrych wiadomości, nie ma nas. Jest tylko ból, rozpacz i moje pęknięte serce...
Nie mam już sił, ani sensu życia. Po kilku dniach wielkiej nadziei i że do mnie wreszcie uśmiechnęło się szczęście, że Bóg mnie wysłuchał znowu to samo, znów wszystko od nowa i wielkie cierpienie. Mojego maleństwa już nie ma ze mną. Okazało się, że była to ciąża pozamaciczna umiejscowiona w prawym jajowodzie. W środę przeszłam operację usunięcia ciąży jajowodowej, usunięto mi również prawy jajowód. Wszyscy pocieszają, że jeszcze będzie dobrze, ale ja nie wierzę już w nic. Nawet modlić się nie potrafię. Tak gorąco się modliłam, prosiłam, wierzyłam i nic to nie pomogło. Nie wiem jak będę dalej żyć...

Pamiętam o Was Kochane, życzę Wam całym serduszkiem wszystkiego dobrego, ale na razie nie mam siły, żeby do Was zaglądać.

Wiadomość wyedytowana przez autora 21 lutego 2016, 12:56

Przejdź do pamiętnika starania i czytaj kontynuację mojej historii

21 lutego 2017, 16:16

Chyba nadeszła pora żeby coś napisać. Już od dłuższego czasu zbieram się, żeby zrobić wpis i jakoś tak odkładam go na potem.

No to jestem tu po raz drugi, tak bardzo, bardzo czekałam na ten moment przez prawie 3 lata przeżywając mieszankę wiary i totalnego zwątpienia. I nadal nie do końca mogę uwierzyć, że się udało, że rozwija się we mnie nowe życie. Piękne to i niesamowite.

U nas wszystko dobrze według Belly zaczęłam 12 tc. Jak na razie o ciąży wiedzą najbliżsi, moja mama, najbliższe przyjaciółki. Jak już będziemy w II trymestrze to zaczniemy powiadamiać szersze grono. Mimo, że bardzo chciałam dzielić się tą wspaniałą wiadomością, bałam się zapeszać. Eh nasze ciąże kobiet długo walczących o maluszka, kobiet po przejściach nigdy nie będą takie same jak kobiet, którym ot tak się udało za pierwszym i drugim razem. Choć byśmy nie wiem jak się starały zawsze będzie w nas więcej obaw i lęku. Ale ja z każdym kolejnym tygodniem jestem spokojniejsza, mam takie wewnętrzne przeczucie, że tym razem będzie wszystko dobrze. Modlę się i ufam i to daje mi niesamowitą siłę.

Wczoraj byliśmy na wizycie u profesora. Widzieliśmy nasze maleństwo i słyszeliśmy serduszko :) Dzidziuś sporo urósł od ostatniej wizyty, widać już główkę, rączki i nóżki. Szkoda, że usg trwa kilka minut, bo ja mogłabym tak patrzeć na maleństwo godzinami :) Na tym etapie ciąży wszystko prawidłowo. Wyniki badań też ok, no może poza cukrem bo mam 67 a norma od 70
Ale profesor kazał się nie przejmować i mówił i lepiej mieć niski cukier niż za wysoki.
Za dwa, dwa i pół tygodnia czekają nas dokładniejsze badania genetyczne. Mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze.

Teraz może coś o moim samopoczuciu ;) ogólnie czuję się całkiem nieźle. Nie mam i nie miałam strasznych mdłości ani wymiotów, nie jestem też jakoś szczególnie wrażliwa na zapachy. Rano czuję się całkiem dobrze, ale wieczorami jak wracam z pracy nie mam kompletnie na nic energii, zamula mnie i pojawiają się mdłości. Także wieczory głównie przeleżę i wcześniej chodzę spać. Jest dobrze :) Piersi praktycznie mnie nie bolą, są pełniejsze i trochę mi się powiększyły, ale nie za mocno. Ponieważ jestem bardzo szczupła już zaokrąglił mi się brzuszek i spodnie jeansowe zaczynają mnie cisnąć, więc chyba pora powoli zainwestować w jakieś spodnie ciążowe,żeby nie uciskać maluszka.

Ponieważ dobrze się czuję, profesor nie widzi przeciwwskazań do pracy, normalnie pracowałam do ferii. Teraz mam dwa tygodnie ferii i dwa tygodnie odpoczynku :) Po feriach zamierzam normalnie wrócić do pracy. I czeka mnie rozmowa z dyrektorem, muszę mu w końcu powiedzieć o ciąży. To generalnie bardzo miły i w porządku człowiek, ale trochę się obawiam tej rozmowy. Pracuję dopiero od września, umowę mam do końca sierpnia. Bardzo bym chciała, żeby przedłużył mi umowę, bo bardzo lubię tą swoją pracę, ludzi z którymi pracuję i bardzo chciałabym tam wrócić. Jak będę się dobrze czuła, wszystko będzie dobrze i ciąża dalej będzie się rozwijała prawidłowo nie chciałbym iść na zwolnienie, chciałbym dopracować do końca roku szkolnego. Pracuję 5 godzin dzienne w miłej atmosferze i generalnie ta praca pomaga mi na psychikę, bo żyję normalnie, skupiam myśli na bieżących czynnościach, pracy i to mi pomaga, jakbym siedziała w domu całe dnie myślę, że bardziej bym się wszystkim zamartwiała na zapas. Jedyne czego się trochę obawiam to infekcje od dzieci, ale mam nadzieję, że sezon na choroby powoli się kończy. Zobaczymy co będzie, dzidziuś najważniejszy i jak będą wskazania do zwolnienia, to pójdę na zwolnienie. Mam nadzieję, że rozmowa z dyrektorem przebiegnie miło, zamierzam powiedzieć mu szczerze w skrócie moją historię, mam nadzieję, zrozumie i da mi nadzieję na dalszą współpracę. A nawet jak stracę tę pracę, to i tak zyskam wiele, wiele więcej. Dla spełnienia największego marzenia warto wszytko poświęcić ;) Wierzę, że wszytko się poukłada, jak nie tak, to inaczej.

Pozdrawiam cieplutko wszystkie dziewczyny bliskie memu sercu, pamiętam o Was i zaglądam na bieżąco, choć trochę rzadziej piszę. Postaram się poprawić i częściej coś napisać ;)
Buziaki <3

Wiadomość wyedytowana przez autora 21 lutego 2017, 16:21

18 marca 2017, 22:35

No to może w końcu pora coś napisać. Obiecałam, że będę się częściej odzywać, zaglądam do Was na bieżąco, ale jakoś tak nie mogę się zmobilizować do wpisu.

A u nas wszystko dobrze, kończymy 14 tydzień :) Leci ten czas strasznie szybko. Mieliśmy niedawno to dokładniejsze usg genetyczne, badanie przezierności karkowej i kości nosowej itp. I na usg wszystko wygląda prawidłowo, muszę powiedzieć, że odetchnęłam z ulgą. Maluszek trochę się wiercił, machał rączkami, niesamowite to wszytko :)

Czuję się nieźle, ale sporo szybciej się męczę, jeszcze czasem wieczorami pojawiają się lekkie mdłości, ale chyba już się do nich przyzwyczaiłam. Dokuczają mi za to wzdęcia i gazy i czasem kłuje mnie brzuch z boku albo z jednego, albo z drugiego. Ale profesor mówił, że najprawdopodobniej od tych wzdęć. Jak się tak nachodzę za dużo to trochę zaczyna mnie boleć kręgosłup. Ale generalnie naprawdę jest dobrze, nie mam na co narzekać, dziękuję Bogu za każdy dzień. Jak na razie przytyłam niecałe 3 kilogramy i coraz bardziej zaczyna być widoczny brzuszek. Tak długo na niego czekałam ;)

Powoli przełamuję się i zaczynam mówić o ciąży, pierwszy trymestr już za nami. Jak na razie normalnie pracuję dalej. Po pracy staram się w miarę możliwości jak najwięcej odpoczywać, mama i mąż wspierają. Jestem już po rozmowie z dyrektorem. Miałam taki stres przed rozmową, ale zupełnie niepotrzebnie, dyrektor to złoty człowiek, nie był zdziwiony, ani zdenerwowany wiadomością o ciąży. Był bardzo miły, powiedział, że jest zadowolony z mojej pracy i postara się zrobić wszystko, żeby w sierpniu przedłużyć mi umowę na czas nieokreślony. Wszystko ostatecznie wyjaśni się w sierpniu, ale jestem dobrej myśli.

I jeszcze żeby było ciekawiej zaczęłam studia podyplomowe, które już dawno chciałam zrobić. Już myślałam, że nic z tego w tym roku, bo jakoś nie mogli zebrać grupy, ale w końcu ruszyło. Długo się wahałam, czy zaczynać te studia, czy dam radę. Ale pomyślałam, że jak nie teraz to kiedy, potem będzie pewnie kiepsko z czasem. Zjazdy są co 2 tygodnie, zajęcia od 8.00 do 13.00 więc daję radę. Zajęcia mi się podobają i cieszę się, że się zdecydowałam.

Mam takie przemyślenie, że przez ponad 2 lata nic się w moim życiu nie działo. Tkwiłam w pracy, która nie dawała mi satysfakcji, odkładałam wszystkie plany i z miesiąca na miesiąc czekałam na ciąże. Jak postanowiłam zmienić swoje nastawienie, oprócz marzeń o ciąży starać się też realizować inne plany, to tak wiele się w moim życiu pozmieniało na lepsze.Chyba rzeczywiście coś tam się we mnie odblokowało ;)

Każdego dnia dziękuje Bogu za wszystko. Choć często się z nim kłóciłam, to w głębi serca nie przestawałam wierzyć, że mnie wysłucha i tak się stało. Dziękuję też Matce Bożej. Nowenny Pompejańskie, które odmówiłam nie raz dodawały mi wiary i nadziei.

Teraz modlę się za Was dziewczyny bliskie memu sercu, abyście wszystkie jak najszybciej zostały mamami i tak się stanie, to tylko kwestia czasu. Parę dni temu udało się Ewci :) Dzięki Ci Panie. Teraz czekam na Natalkę, Monisię, Magdalenkę, Zabayonka, Martusię, Snowhite, Margemergi,Chmureczkę, Ren i Adinka :)

Buziaki <3

Wiadomość wyedytowana przez autora 18 marca 2017, 22:39

21 maja 2017, 23:12

No to jestem :)

Miałam pisać częściej ,tymczasem minęły już dwa miesiące od poprzedniego wpisu. Czas tak szybko pędzi, że czasem nie ogarniam. Kto by pomyślał, że okres ciąży będzie dla mnie takim intensywnym okresem w życiu. Nadal pracuje, mam nadzieję, że jakoś dociągnę do końca roku szkolnego, choć robi się coraz ciężej. Oprócz pracy sporo papierowej roboty w domu i jeszcze studia, nauka i teraz będą zaliczenia. Łatwo nie jest, ale, kto powiedział, że będzie łatwo ;)
Z utęsknieniem czekam na wakacje, żeby mieć wreszcie trochę więcej czasu dla siebie i spokojnie przygotować się na pojawienie się maluszka.

Powoli powinnam zacząć gromadzić wyprawkę, a nie mam jeszcze nic. Po pracy jestem zmęczona, że już nie chce chce mi się wybierać do miasta i chodzić po sklepach, czekam na dni wolne, żeby zrobić to na spokojnie, bez pośpiechu, żeby się tym nacieszyć, w końcu tyle czekałam, żeby móc kupić te malutkie ubranka :)

A wracając jeszcze na moment do pracy, to mam już umowę na czas niekreślony, więc będę miała gdzie wracać :) Dyrektor jest cudowny, takiego pracodawcy życzę wszystkim.

A my zaczynamy już właśnie 25 tydzień. Aż nie wierzę, tak szybko to się dzieje. Pewnie dlatego, że jestem zapracowana, a jak nie pracuję, to śpię :) Może to i dobrze, że mam mało czasu wolnego, dzięki temu nie mam czasu na zamartwianie się, czytanie internetu i wyszukiwanie sobie problemów, którymi mogłabym się martwić. Ufam Bogu i tak jest dobrze.

Jesteśmy już po usg połówkowym i jak na razie na tym etapie wszystko dobrze. Będziemy mieli synka :) I kompletnie nie mamy pomysłu na imię ;)

Od jakiś 3 tygodni czuję ruchy mojego maluszka.Zaczęłam je czuć w 22 tygodniu. To znaczy pewnie wcześniej czułam, ale dopiero od 22 tygodnia byłam pewna, że to jest właśnie to. Teraz ruchy stają się coraz bardziej intensywne i już trudno byłoby je pomylić z pracą jelit ;) To jest takie niesamowite i piękne, uwielbiam jak się rusza :)

Pozdrawiam ciepło wszystkie moje dziewczyny <3

Wiadomość wyedytowana przez autora 21 maja 2017, 23:04

29 czerwca 2017, 20:42

Witajcie Kochane, jakoś tak nie mogę zmobilizować się do wpisu, strasznie mnie męczy siedzenie przed komputerem w ciąży.

U nas do tej pory wszystko było dobrze, ale niestety od ponad tygodnia jestem w szpitalu

29 czerwca 2017, 20:44

Nie wiem o co chodzi, ale urywa wszystkie moje wpisy, zapisują się 2 zdania a reszta ginie.

Wiadomość wyedytowana przez autora 29 czerwca 2017, 20:41

29 czerwca 2017, 20:45

Zgłosiłam się do szpitala, bo miałam twardnienia brzucha i napinanie co kilka minut.

29 czerwca 2017, 20:46

Okazało się że znacznie skrócił mi się szyjka i w poniedziałek założyli mi pessar na podtrzymanie. Mam nadzieję, że pomoże.

29 czerwca 2017, 20:47

Niestety dalej mam tę twardnienia i napięcia, dostaję Nospe i magnez dożylnie na rozkurczenie.

29 czerwca 2017, 20:50

Bardzo się boję o moje maleństwo, bo to dopiero 30 tydzień. Dużo leżę, wstaję tylko do toalety i jeść, mam nadzieję, że to wszystko się uspokoi i będzie dobrze.

Wiadomość wyedytowana przez autora 29 czerwca 2017, 21:15

7 lipca 2017, 20:09

Jakoś tak nie chciało mi się pisać, gadać, ten szpital mnie trochę podłamał i wystraszył.Od paru dni jestem w domu. Przed wyjściem zrobili mi USG i wszystko wyglądało dobrze, dzidziuś rośnie, pessar trzyma. Szyjka z pessarem ma 33 mm. Trochę to dziwne, bo przed założeniem miała podobno 17mm, a sam pessar to raczej nie ma 16 mm. Dziwne to trochę, no, ale najważniejsze że trzyma. Twardnienia niestety nie ustały. Wypisali mnie z zaleceniem oszczędzania się i leżenia. Więc głównie leżę, wstaję do łazienki, zrobię parę kroków po domu, żeby się wyprostować i leżę dalej. w środę mam wizytę u lekarza, ordynatora oddziału na którym leżałam więc wypytam go o wszystko. Chyba muszę zrezygnować z wizyt u profesora w Warszawie, bo takie podróże niewskazane w moim stanie, boję się. A jeszcze w szpitalu w którym profesor pracuje jest remont do końca sierpnia, więc chyba muszę się nastawić na swój najbliższy szpital. Ordynator wydaje się w porządku, bardzo miły,dla wszystkich pacjentek, nie tylko swoich.

Po powrocie ze szpitala szybko zabrałam się za gromadzenie wyprawki, bo zestresowałam się, że jeszcze nic nie mam. Oczywiście wszystko przez internet. Przyjechała też moja mama i pomaga mi się ogarnąć, zrobić miejsce w szafach, dziś prała i prasowała rzeczy dla maluszka. Jak spakuję torbę do szpitala to będę spokojniejsza.

Staram się być dobrej myśli i nastawiam się pozytywnie, zamierzam wytrzymać do terminu

7 lipca 2017, 20:12

Znowu mi urwało kawałek wpisu

15 lipca 2017, 20:00

Witajcie Kochane, spróbuję coś napisać, chociaż chyba coś się dzieje z moim Belly i OvuFriend. Cokolwiek ostatnio piszę, nie ważne, czy w pamiętniku, czy pod wykresem, czy w wiadomości prywatnej, wszystko mi urywa. Zapisuje się jedno zdanie, a reszta ginie :(
Mam nadzieję, że teraz będzie inaczej.

Co u nas? Po półtoratygodniowym pobycie w szpitalu wypuścili nas do domu. Aby zabezpieczyć skracającą się szyjkę założono mi pessar na szyjkę, czyli taki sylikonowy krążek na podtrzymanie. Dostawałam kroplówki z magnezem 3x dziennie, Nospę i Luteinę, żeby wyeliminować napinanie i twardnienie brzucha. Dostałam też zastrzyki na rozwój płuc u dzidziusia tak zapobiegawczo. 3 razy dziennie miałam też robione ktg i na szczęście jakieś poważne skurcze się nie pisały, więc postanowili mnie wypisać z zaleceniami oszczędzania się i głównie leżenia. No więc od dwóch tygodni leżymy sobie w domu. Niestety twardnienia brzucha nie ustały, może trochę się zmniejszyła ich częstotliwość. Trochę ciężko było mi się przestawić z dość aktywnego trybu życia, jakie do tej pory prowadziłam na taką bezczynność, ale czego się nie robi dla wymarzonego maleństwa. Leżę więc grzecznie i nic nie robię. Wychodzę tylko do toalety, chwilę przejdę się po domu i znów się kładę. Wszystko robi mąż. Generalnie sobie radzi. Ogarnia najważniejsze rzeczy, ale mistrzem porządków to on nie jest i po kątach widzę bałagan, ale już nic nie mówię, staram się doceniać to, co robi zamiast ciągle marudzić, czego nie robi. Oj jak ja bym się wzięła za takie solidne porządki, ale na to też przyjdzie czas później. Licząc czas razem z pobytem w szpitalu to już prawie miesiąc leżenia i muszę powiedzieć, że mimo wszystko szybko minął. Jutro zaczynamy 33 tydzień. Oby wytrzymać jeszcze miesiąc, to już będzie dobrze. Rozmawiałam z paroma osobami, które mówiły, że też miały takie twardnienia brzucha, a mimo wszystko urodziły w terminie, więc jestem dobrej myśli. Chociaż stres jest, jak coś mnie zakuje, zaboli to zaraz się denerwuję. Ostatnio przeraziłam się śluzem, którego zaczęłam mieć bardzo dużo i w takiej gęstej, ciągnącej konsystencji. Nigdy takiego nie miałam i bałam się, że to czop śluzowy. Lekarz mnie uspokoił, że to efekt uboczny pessaru, który sprzyja infekcjom i generalnie po jego założeniu zwiększa się ilość wydzieliny. Przepisał Clotrimazolum dopochwowo, a na następnej wizycie zrobi mi znów posiewy. W szpitalu miałam robione i wszystko wyszło dobrze.

Wczoraj byłam na wizycie kontrolnej i na razie jest ok, szyjka już się nie skróciła odkąd trafiłam do szpitala. Nie byłam u swojego profesora, tylko przeniosłam się do ordynatora mojego najbliższego szpitala, w którym leżałam. W tamtym roku to właśnie on operował moją ciążę pozamaciczną i wszytko było ok. dobrze się mną zajął. W moim stanie podróże do Warszawy raczej niewskazane. Szpital, w którym pracuje profesor jest nieczynny do końca sierpnia z powodu remontu, więc i tak pewnie nie dałabym rady tam rodzić. Do najbliższego szpitala mam 18 km. Ordynator bardzo miły, rzeczowy i podobało mi się to, że w szpitalu wszystkie pacjentki traktował tak samo, nie ważne czy swoją, czy obcą. Do tej pory chciałam rodzić w Warszawie, bo mam jakieś takie wrażenie, że jest tam lepsza opieka, ale w sumie na opiekę w moim szpitalu nie mogłam narzekać. Teraz sobie myślę, że jak ma być dobrze, to będzie nieważne gdzie będę rodzić. Zawierzam się Bogu i Matce Bożej. Zaczynam się trochę bać porodu, pewnie dlatego, że jest czymś nowym, strach przed nieznanym. Boję się bólu, ale chyba najbardziej komplikacji, ale mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze. Sama nie wiem co bym wolała czy poród naturalny, czy cesarkę, ile osób tyle opinii. No nic zobaczymy. Tak czy siak będzie dobrze :) Mój synek szczęśliwie przyjdzie na ten świat w terminie ;)

W tamtym tygodniu była u mnie mama, pomogła mi uporządkować te moje szpargały i zrobić miejsca w szafie dla maluszka. Trochę nam będzie ciasno w tym małym mieszkanku z maluszkiem, ale musimy jeszcze wytrzymać przez tą zimę, remont góry i przeprowadzkę do domu rodzinnego męża postanowiliśmy na razie odłożyć do przyszłej wiosny. Bo ja nie jestem teraz w stanie denerwować się remontem, szukać materiałów, mebli, a chciałabym mieć w tym wszystkim wkład i urządzić nasz dom trochę po swojemu. Więc na razie zostaje tak, jak jest i na razie przygotowujemy się do przyjścia maleństwa na świat. To priorytet, a wszystkie inne sprawy odkładamy na potem.

Powoli gromadzę wyprawkę przez internet. Większość rzeczy do szpitala już mam, jeszcze ostatnie drobiazgi zostały i torbę też już mam częściowo spakowaną. Z tą wyprawką to mam niezły problem tyle tego jest, co wybierać, co będzie potrzebne, a co zbędne??? Wiele pytań i dylematów niedoświadczonej, przyszłej mamy. Najgorszy dylemat to chyba wózek, to taki ważny zakup, chciałabym żeby był funkcjonalny, lekki, żeby się dobrze prowadził i przede wszystkim żeby dziecku było wygodnie. Ciężko tak coś wybrać przez internet jak nie można wypróbować w praktyce. No, ale coś trzeba będzie wybrać w końcu.

Nadal intensywnie zastanawiamy się nad imieniem i nie możemy się zdecydować, strasznie to trudne, bo przecież imię ma się na całe życie, więc to ważny wybór. Zanim zaszłam w ciążę miałam tysiące pomysłów, a teraz jakoś tak nie wiem. Myślę, że to imię pewnego dnia przyjdzie samo ;) W końcu mamy jeszcze czas :)

No chyba tyle u nas w skrócie. Tradycyjnie bardzo dziękuję każdej dobrej duszyczce, która o mnie pamięta i wspiera <3
Miłego weekendu Kochane <3




Wiadomość wyedytowana przez autora 17 lipca 2017, 12:08

1 2