X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki starania Ważne są tylko te dni, których jeszcze nie znamy...
Dodaj do ulubionych
1 2 3 4 5 ››
WSTĘP
Ważne są tylko te dni, których jeszcze nie znamy...
O mnie: Rocznik 84, mężatka od 5 lat. Drobna,bardzo wrażliwa kobietka, kochająca dzieci i od zawsze marząca o ślicznym dzidziusiu. Wciąż w głębi serca mam nadzieję, że moje największe marzenie kiedyś się spełni.
Czas starania się o dziecko: Od maja 2014 takie prawdziwe starania z mierzeniem, obserwowaniem, trafianiem w owulację.
Moja historia: Historia jakich wiele. Długo czekałam na swoją miłość, ale wreszcie się doczekałam :) Od 5 lat tworzymy udany związek, chociaż czasem zdarzają się gorsze dni jak w każdym małżeństwie. Przez pierwsze miesiące chcieliśmy nacieszyć się sobą i jak już zaczęliśmy myśleć o powiększeniu rodziny skomplikowała nam się sytuacja, obydwoje z mężem straciliśmy pracę i doszły inne problemy. Jak udało nam się wszystko poukładać rozpoczęliśmy starania. Pewnie jak większość z nas tutaj myślałam, że w pierwszym cyklu będzie ciąża, no bo czemu nie. Moim przyjaciółkom tak właśnie się udało. Ja też nigdy nie miałam żadnych poważnych problemów ze zdrowiem, tym bardziej ginekologicznych. Chodziłam zawsze regularnie do ginekologa, lekarze zawsze potwierdzali owulację na rutynowej wizycie, miesiączki miałam regularne. Nigdy nie brałam żadnych środków antykoncepcyjnych, stosowaliśmy naturalne metody antykoncepcyjne i nawet jak nie staraliśmy się o maleństwo, to byliśmy w pełni gotowi je przyjąć gdyby się pojawiło.Niestety to nie takie proste jakby się wydawać mogło. Pierwszy rok upłynął na staraniach naturalnych, wierzyłam, ze się uda, niestety. Drugi rok, to badania, suplementy, lekarze i leki. Nasz główny problem to moje Hashimoto, niskie AMH, mąż kiepskie nasienie. Może są jeszcze inne przeszkody o których nie wiemy. W końcu w 21 cyklu udaję sie z CLO, Metformaxem i Polfilinem. Pierwsze dwie bety przyrost prawidłowy i nadzieja, że nasze cierpienie w końcu się skończy i niedługo przytulimy nasze wymarzone dzieciątko. Niestety nasze szczęście nie trwa długo, diagnoza ciąża pozamaciczna, operacja, usunięcie prawego jajowodu, rozpacz i cierpienie. Powoli podniosłam się z tego i dalej marzę, że jeszcze kiedyś doczekam się i ja na swój wielki-mały Cud...
Moje emocje: wielka nadzieja, tęsknota, wiara pomieszana ze zwątpieniem, smutek, rozpacz, ból, strach, poczucie krzywdy i niesprawiedliwości, złość i bunt...

10 stycznia 2015, 00:05

Postanowiłam zacząć pisać, nie wiem czemu... Może żeby nie zwariować, żeby gdzieś móc wyrzucić to co we mnie siedzi, co boli. Może te kilka miesięcy starań to nie jest dużo, może to jeszcze nie jest powód do zmartwień, ale zaczynam odczuwać strach, strach, że nigdy nie będę mamą. Od zawsze pragnęłam mieć dzieci, nawet jako mała dziewczynka wiedziałam, że jak dorosnę będę miała rodzinę, dzieci. To było przecież takie oczywiste...
Ale w życiu nie zawsze wszystko układa się jak byśmy to sobie wyobrażali. Pewnie jak każda kobieta myślałam, że dwa góra trzy miesiące i będę w ciąży, a tu nic. Z każdym kolejnym okresem rozczarowanie, zwątpienie i strach.

Wiadomość wyedytowana przez autora 22 sierpnia 2016, 19:15

30 czerwca 2015, 18:32

O potężna i sławna Święta Rito, oto u twoich stóp nędzna dusza potrzebująca pomocy, zwraca się do ciebie z nadzieją, że zostanie wysłuchana.
Ponieważ jestem niegodna z tytułu niewierności mojej, nie śmiem spodziewać się, że moje prośby będą zdolne ubłagać Boga. Dlatego wyczuwam potrzebę, aby mieć za sobą potężną orędowniczkę, więc Ciebie wybieram sobie, Święta Rito, ponieważ Ty właśnie jesteś niezrównaną Świętą od spraw trudnych i beznadziejnych.
O droga Święta, weź do serca moją sprawę, wstaw się do Boga, aby uprosić mi łaskę, której tak bardzo potrzebuję i o którą tak gorąco proszę, proszę o dar macierzyństwa.
Nie pozwól mi odejść od Ciebie nie będąc wysłuchanym. Jeżeli jest we mnie coś, co byłoby przeszkodą w otrzymaniu łaski, o którą proszę, pomóż mi usunąć tę przeszkodę: poprzyj moją prośbę swymi cennymi zasługami i przedstaw ją swemu niebieskiemu Oblubieńcowi, łącząc ją z Twoją prośbą. W ten sposób moja prośba zostanie przedstawiona przez Ciebie, wierną oblubienicę spośród najwierniejszych. Ty odczuwałaś boleść Jego męki, jak mógłby on odrzucić Twą prośbę i nie wysłuchać jej?
Cała moja nadzieja jest więc w Tobie i za twoim pośrednictwem czekam ze spokojnym sercem na spełnienie moich życzeń. O droga Święta Rito, spraw, aby moja ufność i moja nadzieja nie zostały zawiedzione, aby moja prośba nie była odrzuconą. Uproś mi u Boga to, o co proszę, a postaram się, aby wszyscy poznali dobroć Twego serca i wielką potęgę Twego wstawiennictwa.
O Najsłodsze Serce Jezusa, które zawsze okazywało się tak bardzo czułe na najmniejszą nędzę ludzkości, daj się wzruszyć moimi potrzebami i nie bacząc na moją słabość i niegodność, zechciej wyświadczyć mi łaskę, która tak leży mi na sercu i o którą prosi Cię dla mnie i ze mną Twoja wieczna oblubienica, Święta Rita.
O tak, za wierność, jaką Święta Rita zawsze okazywała łasce Bożej, za wszystkie zalety, którymi uhonorowałeś jej duszę, za wszystko co wycierpiała w swym życiu jako żona, matka i w ten sposób uczestniczyła w Twej bolesnej męce i wreszcie z tytułu nieograniczonej możliwości wstawiania się, przez co chciałeś wynagrodzić jej wierność, udziel mi Twej łaski, która jest mi tak bardzo potrzebna.
A Ty, Maryjo Dziewico, nasza najlepsza Matko Niebieska, która przechowujesz skarby Boże i rozdzielasz wszelkie łaski, poprzyj Twoim potężnym wstawiennictwem modły Twej wielkiej czcicielki Świętej Rity, aby łaska o którą proszę Boga, została mi udzielona.
Amen.

27 lipca 2015, 12:11

Nie mam już sił, z każdym kolejnym miesiącem jest coraz gorzej. Nic mnie już nie cieszy, nie jestem już tą samą osobą. Chce mi się wyć i walić głową w mur z tej bezsilności. Nie chce żeby tak wyglądało moje życie, mam dość tego wielkiego cierpienia, które cały czas siedzi w moim sercu.Nie umiem się już śmiać tak jak kiedyś.Jestem w stanie pogodzić się ze wszystkim, oprócz tego, że nie będę miała dziecka.Nie umiem wyluzować i odpuścić jak wszyscy radzą. Nikt nie jest w stanie zrozumieć tego, co czuję, tylko osoby które też bezskutecznie starają się o dziecko. Niestety nie mam takich wśród znajomych, wszyscy mają dzieci, wystarczy im jedno bzykanie i są w ciąży. To jest takie niesprawiedliwe, czuje żal i złość na cały świat.

29 lipca 2015, 17:29

Moje życie przypomina wielką huśtawkę. Od wielkiej nadziei, wiary, że to co złe przeminie, że będę miała upragnione dzieciątko, po wielką rozpacz. Dziś akurat ten lepszy dzień, może dlatego, że nowy cykl, nowe starania, nowe szanse. To moje staranie o dziecko przesłania cały świat, ale przecież muszę próbować żyć normalnie, znaleźć sobie zajęcia, które mnie cieszą i próbować śmiać się mimo wszystko. Przecież moja obraza na cały świat i tak nic nie zmieni. Muszę bardziej zadbać o męża, przecież tak bardzo go kocham, mimo, że czasem z tej bezsilności najbardziej obrywa się jemu. Ostatnio powiedział mi, że ranię go swoim zachowaniem, gdy jestem taka złośliwa, czepliwa. Nie chcę wcale taka być, ale czasem nie mam już siły nie umiem inaczej. Muszę popracować na d swoim zachowaniem, przecież nasze relacje są takie ważne. Choć czasem w to wątpię, to myślę, że mój mąż też chce naszego dzieciątka, tylko jemu jest łatwiej, on jest optymistą, chyba po prostu wierzy, że będziemy mieli to dziecko i już, to tylko kwestia czasu, chciałabym też tak myśleć. Czasem mnie to denerwuje, ale może tak musi być, może on musi być optymistą za nas dwoje. Muszę też mocno wierzyć, że nam się uda, przecież kiedyś musi.

30 lipca 2015, 16:19

Czytam czasem pamiętniki innych dziewczyn i jakbym czytała o sobie. Czuję dokładnie to samo.Uwielbiam czytać te zakończone wpisem "ciąża rozpoczęta...". Wtedy budzi się moja nadzieja, że nawet z kiepskimi wynikami i problemami można zajść w ciążę na przekór wszystkiemu. U nas też nie jest dobrze. Mąż teratozoospermia,tylko 1% plemików prawidłowych, norma >4. Ale przynajmniej ma dużo plemików 48,9mln/ml norma >15 i 122,26mln/ejakulat norma >39. Ruchliwość nawet ok, trochę obniżona żywotność. Pracujemy nad poprawą, po wizycie u androloga w czerwcu zalecona została dieta bezglutenowa i bezmleczna i Profertil 2x1. No i oczywiście ruch i unikanie alkoholu. Trudno tak nagle zmienić styl życia, pracy, ale muszę przyznać,że M się stara. W sierpniu powtórzymy badanie nasienia i zobaczymy. Tak bardzo bym chciała żeby była poprawa, to by było takie małe tchnienie optymizmu. U mnie USG i podstawowe badania ginekologiczne ok. Raz miałam robione USG 11 dnia cyklu i lekarz mówił, że jest dojrzały pęcherzyk, który lada moment peknie, innym raze badanie miałam 13 dnia cyklu i lekarz mówił, że już po owulacji, jest płyn w zatoce Douglasa.Mam dość krótkie cykle 24-26 dni i przeważnie czułam owulację w środku cyklu, pojawiał się tez śluz płodny. Może nie było go strasznie dużo, ale był widoczny. Nigdy nie miałam też jakiś szczególnych problemów ze sprawami kobiecymi. Z osiem lat temu miałam tylko dość mocne zapalenie i nadżerkę, ale wszystko wyleczyłam i od tamtej pory jest ok. Po szczegółowych badaniach hormonalnych okazało się, że mam niedoczynność tarczycy i Hashimoto. Leczę się na to już od listopada 2014. Niby tsh w normie, ale czasem lubi skakać. muszę cały czas to kontrolować.Pozostałe hormony: prolaktyna, androstendion, estradiol, LH, DHEAS, testosteron w normie. Podwyższone FSH 10,64 norma 3,85-8,78. I to najgorsze to AMH 1,56. Te dwa ostatnie wyniki świadczą najprawdopodobniej o obniżonej rezerwie jajnikowej. Mój ginekolog powiedział, że mogłoby być lepiej, ale tragedii nie ma, mieszczę się w normie dla swojego wieku. Teraz czekam na badanie drożności jajowodów HSG. Wkurza mnie to, że zawsze coś się dzieje, że muszę to badanie odkładać. W tamtym miesiącu był zepsuty sprzęt do HSG w szpitalu,w tym miesiącu mój lekarz ma urlop, a ja nie chcę, żeby ktoś inny mi to robił. Mam nadzieję, że w następnym cyklu już nic się nie wydarzy i zrobię to badanie. Chciałabym mieć to już za sobą. Boję się, ale to zawsze jakiś krok do przodu. Jeśli wszystko będzie ok., to zacznę stymulację Clostilbegytem. Staram się wierzyć, że wszystko będzie dobrze i doczekam się już niedłudo upragnionego dzieciątka. Boże dopomóż mi.

Wiadomość wyedytowana przez autora 30 lipca 2015, 17:01

31 lipca 2015, 13:57

"Wiara czyni cuda, więc wierzę, że się uda"

Tak postanowiłam zatytułować mój obecny cykl. Muszę głęboko wierzyć, że wydarzy się cud i ujrzę te upragnione dwie kreseczki. Postanowiłam codziennie wmawiać sobie, że wszystko będzie dobrze, mieć w głowie same pozytywne myśli, odrzucać gdzieś te złe. Wiem, że to będzie bardzo trudne, ale podobno wiele rzeczy dzieje się w naszej głowie. Staram się wyobrażać sobie, że jestem w ciąży, widzę dwie kreseczki, cieszymy się z mężem, płaczemy ze szczęścia, idę do lekarza, widzę serduszko i moje maleńkie dzieciątko. Boże to przecież takie piękne marzenia, pomóż mi je spełnić, wysłuchaj moich gorących próśb. Przecież powiedziałeś "szukajcie, a znajdziecie, pukajcie, a otworzą wam, proście, a będzie wam dane...". Proszę Cię więc Boże wysłuchaj mnie. Przepraszam za te chwile zwątpienia, buntu, ale to przecież takie ludzkie...Taką mnie stworzyłeś i wierzę, ze taką mnie kochasz. Daj mi siłę i wiarę i pozwól dostąpić tego najpiękniejszego cudu nowego życia. Przecież dla Ciebie nie ma rzeczy niemożliwych...

Wiadomość wyedytowana przez autora 2 sierpnia 2015, 13:17

5 sierpnia 2015, 14:00

Staram się trwać w pozytywnym nastawieniu, choć to wcale nie jest takie proste. W pierwszej połowie cyklu jakoś łatwiej o lepszy nastrój, druga połowa jest znacznie gorsza. Chciałaby umieć zapomnieć na chwilę o moim pragnieniu dzieciątka, żyć normalnie i pozytywnie zaskoczyć się pewnego dnia. Trudne to jest bardzo. Ciąża to pierwsza myśl z jaką budzę się rano i ostatnią z jaką kładę się spać. Niczego w życiu nie pragnęłam dotąd aż tak bardzo mocno. Ale wierzę,że doczekam się, już niedługo, z każdym miesiącem jestem bliżej upragnionego celu. pracuję z dziećmi więc naprawdę trudno mi o nich nie myśleć, jak co chwilę widzę małe dzieci i kobiety w ciąży. Uśmiecham się do nich, ale oni nie mają pojęcia co dzieje się w moim sercu.Mimo wszystko postaram się uśmiechać i roztaczać wokół siebie spokój i pozytywną energię, może to jest klucz do sukcesu...

7 sierpnia 2015, 12:25

Modlitwa o wyproszenie łask

Święty Janie Pawle II, za Twoim
pośrednictwem, proszę o łaskę dla
mnie. Wierzę w moc mej modlitwy i
w Twą zbawienną pomoc. Wyproś u
Boga Wszechmogącego, łaskę o którą
się modlę, łaskę macierzyństwa.
Uproś mi dar umocnienia mej wiary,
nadziei i miłości. Pan Jezus obiecał,
że o cokolwiek w Jego imię prosimy,
to otrzymamy. Dlatego i ja, Panie,
pełna ufności, proszę Cię o łaskę
wysłuchania i obdarzenia tym,
o co się modlę za wstawiennictwem
św. Jana Pawła II.
Wysłuchaj mnie, Panie. Amen.

7 sierpnia 2015, 12:34

Dziś rano zaliczyłam strasznego doła, często rano budzę się z tym ogromnym lękiem, jak ja będę żyć jak nie dane mi będzie zostać matką. Znowu ten ogromny ból i niepokój przepełnił moje serce.Nie chcę mieć w głowie tych myśli, chcę czuć spokój, wiarę i nadzieję. Pomóż mi Boże. Ostatnio wpadła mi w ręce modlitwa zawierzenia. Jezus mówi, że jeśli modlimy się do niego w postawie zawierzenia on nas wysłuchuje i obdarza łaskami. Nie chcę się niepokoić mój Boże. Jezu ufam Tobie. Daj mi siłę trwać w tym zawierzeniu.

9 sierpnia 2015, 12:04

Ależ męczące są te upały, marzy mi się wyjazd gdzieś nad wodę, ale muszę siedzieć w pracy :(. Może po 15 sierpnia uda się gdzieś wyskoczyć. Staram się dalej trwać w postawie zawierzenia. Jeśli jest mi ciężko powtarzam sobie Jezu, Ty się tym zajmij...
Naprawdę staram się wierzyć i być dobrej myśli. Ale jak tu wierzyć jak znów czuję się tak samo jak zwykle. Czasem lekko zakują mnie jajniki, lekko pobolą piersi, pojawi się niewielka ilość śluzu kremowego. Tak jest zawsze, a potem przychodzi ta wstrętna i nieproszona małpa i serce pęka na milion malutkich kawałeczków. Już sama nie wiem jakie nastawienie jest lepsze, bo niby trzeba mocno wierzyć, że tym razem się uda, ale jak się nie udaje jest większy ból i cierpienie, może lepiej nie nastawiać się za bardzo wtedy łatwiej znieść kolejną porażkę. Chcę bardzo wierzyć, że tym razem będzie inaczej i się uda, ale moje ciało i rozsądek mówią coś innego.Fakty są takie,że chyba naturalnie się nie uda. Po cichu liczę, że jak zrobię to hsg i zacznę stymulację owulacji, może coś się ruszy. Coraz częściej myślę też o inseminacji. Za tydzień mój mąż będzie miał ponowne badanie nasienia. Tak bardzo bym chciała, żeby była poprawa, chociaż troszkę do przodu, żeby chociaż ta morfologia podskoczyła do tych 4%. Ostatnio rozmawiałam z przyjaciółką, która niedawno urodziła dziecko, namówiła mnie żebym pojechała z nią na wizytę do jej profesora, który prowadził jej ciążę. Mówiła, że chodząc na wizyty spotykała mnóstwo dziewczyn, którym doktor pomógł zajść w ciążę. Wizyty są drogie bo kosztują 300zł, ale czego się nie robi dla upragnionego dzieciątka. Zrobiłabym wszystko, oddała wszystkie pieniądze żeby w końcu się udało. Muszę mieć pewność, że robię wszystko co w mojej mocy.Chyba obecnie żyję nadzieją że z Bożym błogosławieństwem ten lekarz mi pomoże.

Wiadomość wyedytowana przez autora 9 sierpnia 2015, 12:06

15 sierpnia 2015, 12:31

Wiem,że ta wredna małpa przyjdzie jutro, albo pojutrze, ale już nie płaczę, ale jest mi cholernie smutno.Ciekawe ile jeszcze niepowodzeń zniosę zanim wyląduje w zakładzie psychiatrycznym. Z moja psychiką nie jest najlepiej, chyba mam lekką depresje. Próbuję się temu nie poddawać, ale czasem nie chce mi się wstawać z łózka. Może dam jeszcze radę póki w moim sercu tli się jeszcze nadzieja. Od następnego cyklu nowy lekarz, mam nadzieję bardziej kompetentny, może coś ruszy do przodu. Niestety zawiodłam się na tym poprzednim, chociaż uważałam go za dobrego lekarza. Owszem kazał mi zrobić badania hormonalne, ale nic nie wspominał o progesteronie. Zrobiłam go w 20 dc na własną rękę i wynik 8,84 troszkę mnie podłamał. Z tego co czytałam jest niski i pewnie jakbym jakimś cudem nawet zaszła w ciążę, to pewnie i tak bym jej nie utrzymała. Mam nadzieję, że ten nowy lekarz coś na to zaradzi i może skieruje mnie jeszcze na jakieś ważne badania, które coś wyjaśnią. Już nie mogę doczekać się pierwszej wizyty, tym teraz żyję.

16 sierpnia 2015, 22:15

Dziś generalnie spędziłam miły dzień, wybraliśmy się z mężem nad jezioro. Niby wszystko było fajnie, ale niestety co jakiś czas wkradał się do mojego serca smutek. Wszędzie dookoła nas na kocach rodziny z dziećmi, a my sami :(. Tak bardzo bym chciała żyć normalnie, nie zastanawiać się ciągle czemu to ja jestem ta gorsza. Żeby wyluzować i nie myśleć o dzieciach musiałabym zamknąć się w domu i nawet nie wyglądać przez okno. Moja temperatura poleciała dziś na mordę, ale wcale mnie to nie dziwi, wiedziałam już od kilku dni, że się nie dało. Nie dałam się zwieść pięknie rosnącej temperaturze, tak dobrze już znam swoje ciało po tylu miesiącach obserwacji. Zaczęło się już ciemnobrązowe plamienie a jutro pewnie małpa rozkręci się na dobre. Już nawet nie płakałam, czuję obojętność. Bardzo chciałabym rozpocząć nowy cykl z nową wiarą, ale jak tu wierzyć jak tyle razy się nie udało. Czasem zastanawiam się czemu ja nie zasługuję na dziecko, a dostaje je ta co wyrzuci je na śmietnik. Kurcze tak wiele ludzi nie docenia tego jakim skarbami są obdarzeni, mają dzieci i myślą, że to jest takie normalne, że wystarczy się bzyknąć i już. A dla nas to jak syzyfowa praca, przez cały miesiąc wtaczasz ten głaz na górę, masz nadzieję, że jesteś już blisko celu i tuż przed metą wszystko wali ci się na głowę. I nawet nie wiesz czemu tak się dzieje, nie znajdujesz odpowiedzi na nurtujące cię pytania. Zapisałam się dziś na wycieczkę do Częstochowy, chcę pojechać do Mateńki i poprosić ja tam przed cudownym obrazem aby pomogła mi się wyciszyć, uspokoić i zaufać. Poprosić ja aby pomogła wyprosić mi u Boga łaskę macierzyństwa.

18 sierpnia 2015, 23:29

Byliśmy dziś z mężem na badaniu nasienia. Nawet fajna była ta wycieczka, śmialiśmy się, żartowaliśmy. Po wszystkim wybraliśmy się na obiad i spacer na Starówkę. Miło było, tak normalnie, na chwilę zapomniałam o tych wszystkich staraniach, było tak jak dawniej, chciało mi się śmiać :). Chciałabym, żeby było więcej takich dni bez poczucia tej cholernej pustki.
W piątek mają być wyniki, staram się myśleć pozytywnie, ale gdzieś tam w środku lękam się, że nie będzie poprawy i to znów podetnie mi skrzydła.
W poniedziałek mam wizytę u nowego lekarza, profesora, który podobno zna się na leczeniu niepłodności. Cieszę się, ale i boję, oby nie znalazł żadnych poważnych przeszkód utrudniających mi zajście w ciążę. Mam zamiar spisać sobie na kartce wszystkie pytania i wątpliwości, wypytać go o wszystko, co mnie niepokoi, poprosić, żeby zajął się mną konkretnie i bez przeciągania i marnowania czasu. Chcę coś robić, działać, walczyć. Mam nadzieję, że się nie zawiodę. Cieszę się na tą poniedziałkową wyprawę do lekarza, bo jadę tam z dobrą koleżanka, będziemy mogły pogadać przez drogę, może wyskoczymy na jakąś kawę przy okazji :)

19 sierpnia 2015, 16:52

Dziś uświadomiłam sobie, że czytam któryś już raz z kolei tą samą poradę na ovufriend, chyba ta strona zakłada, że dużo szybciej zajdziemy w ciążę, a tu dupa ;).
Dziś chwilowo lepszy nastrój i siła do walki, której zapewne starczy mi gdzieś tak do 6dpo, kiedy to uświadomię sobie, że znów nic z tego i kolejny cykl i kolejny...
Ech śmieszna jest ta huśtawka nastrojów od nadziei i wiary po zwątpienie i czarną rozpacz. Ale wiem, że nie jestem z tym sama, myślę,że wszystkie tutaj tak mamy. Jak czytam czasem pamiętniki innych u każdej widać tą huśtawkę emocjonalną. Z jednej strony fajnie wiedzieć, że nie jest się samemu na świecie z takimi problemami, z drugiej strony smutne, że tyle nas tutaj i tyle dramatów.
Ciężkie jest to życie staraczki, czasem czuję, że jestem w jakimś takim zawieszeniu. Życie pędzi naprzód, a u mnie jest wciąż tak samo, nic się nie zmienia.

Tak czasem sobie myślę, że po nocy wstaje dzień, po burzy jest słońce, więc po wielkim cierpieniu, przyjdzie szczęście.To szczęście będzie tak wielkie, że zrekompensuje ten cały ból, który teraz przeżywam. Bardzo chcę w to wierzyć, że będę jeszcze tulić w ramionach swojego maluszka i będę płakać, ale tym razem już tylko ze szczęścia.

Wiadomość wyedytowana przez autora 20 sierpnia 2015, 10:37

20 sierpnia 2015, 16:17

Dziś mała refleksja o mężczyznach ;)
Tak czasem obserwuję mojego męża i zazdroszczę mu tego normalnego życia mimo nieudanych starań. On nie płacze, nie rwie włosów z głowy jak znów się nie udało, potrafi żyć tak jak wcześniej znajdując radość w małych przyjemnościach. Czasem mnie to denerwuje i smuci. Czasem chciałabym, żeby on płakał ze mną i rozpaczał jak jest źle, ale przecież to by nic nie dało. To dobrze,że on to znosi lepiej. Mężczyźni porostu są inni, inaczej przeżywają różne sprawy, inaczej radzą sobie z problemami, nie lubią ich rozdrapywać.Tak porostu jest i musimy się z tym pogodzić. Chyba chciałabym czasem być facetem, oni mają lepiej bez tych wszystkich naszych humorów i zmiennych nastrojów itp. Ale bycie kobietą też jest czasem fajne ;)

Patrzę sobie na mojego męża i choć czasem tak strasznie mnie denerwuje, czasem mnie nie rozumie i rani, to kocham go najbardziej na świecie :)

Sytuacja z rana, budzi mnie przed 8.00 i mówi:
-wstawaj, jak będziemy mieli dzieci to nie będziemy mogli tak długo spać, dzieci bardzo wcześnie wstają
Niby kilka słów a dla mnie to informacja, że on naprawdę chce tego naszego dzieciątka i wierzy, że ono będzie ;)

We mnie też wstąpiła dzisiaj jakaś taka wiara, że będę mamą. Wiem,że pewnie jeszcze to nie będzie ten cykl i pewnie nie następny, ale kiedyś to się wydarzy. Mam jakieś takie wewnętrzne przekonanie.
Czytałam dziś komentarze na temat lekarza do którego się wybieram, same pozytywne. Tyle kobiet pisało, że pomógł im, mimo, że inni lekarze odbierali im nadzieję. Wierzę, że tak będzie i ze mną, że Bóg zsyła mi tego lekarza, aby mi pomógł.Wiem, że nie nastąpi to po pierwszej wizycie, ale kiedyś nastąpi. Ja muszę się tylko wyciszyć, uspokoić i zaufać, więc ufam Ci Panie...

Wiadomość wyedytowana przez autora 20 sierpnia 2015, 16:19

7 września 2015, 23:02

No i jestem już po dwóch wizytach u nowego lekarza. Powiedział, że generalnie nie jest źle, owulacja występuje, hormony też nie są złe, tylko ten progesteron trochę słaby. Stwierdził, że u mnie zbyt krótka faza lutealna i niedomoga ciałka żółtego mogą być głównym problemem. Nawet jeśli dochodzi do zapłodnienia to zanim zarodek dojdzie do macicy, to już nie ma gdzie się zagnieżdżać, bo organizm przygotowuje się do miesiączki. Dostałam leki na dwa miesiące Cyclo-Progynowę, na wydłużenie cyklu do 28 dni i polepszenie fazy lutealnej oraz drugi lek na poprawę śluzówki.W 3 cyklu po leczeniu mam przyjść na kontrolę i ustalenie dalszych działań.

Boję się trochę tych leków hormonalnych, żeby po nich nie było jeszcze gorzej, ale chyba nie mam wyjścia i muszę zaufać lekarzowi. W końcu to profesor położnictwa i chorób kobiecych i chyba wie co robi, sprawia wrażenie jakby naprawdę chciał mi pomóc. Tylko martwi mnie,że to wszystko się przeciąga, ale cóż nie pozostaje mi nic innego jak cierpliwie czekać.

Mamy też wyniki nasienia męża i niestety nic, a nic się nie poprawiło po 3 miesiącach suplementacji Profertilem i diecie. Z 1% prawidłowych plemników teraz mamy 0,93% prawidłowych. Myślałam, że ten Profertil choć trochę pomoże, a tu taka dupa, nic nie drgnęło.Dobijające są te wyniki, ale staram się nie tracić nadziei. Nawet tu na Ovu widziałam sporo przypadków dziewczyn, które zachodziły w ciążę naturalnie mimo podobnych wyników partnera, także szanse są zawsze. Mój lekarz powiedział, żeby tak mocno się tym nie przejmować, bo przecież wystarczy tylko jeden. Musimy skupić się na tym żeby u mnie wszystko grało. Dostaliśmy namiar na podobno dobrego androloga/urologa, ale musimy czekać, bo jest na urlopie. Mam nadzieję, że on znajdzie przyczynę kiepskiego nasienia i pomoże choć trochę poprawić te wyniki.

Staram się być spokojna, żyć pracą i bieżącymi wydarzeniami, ale czasem dopadają mnie chwile zwątpienia, których tak bardzo nie lubię. Wczoraj w pracy była pani z malutką córeczką w nosidełku. Malutka była śliczna i taka grzeczna. Znów dopadły mnie myśli co trzeba zrobić, żeby zasłużyć na bycie matką. Ale mimo wszystko staram się być silna.

Wiadomość wyedytowana przez autora 7 września 2015, 23:04

9 września 2015, 12:18

Mija właśnie kolejny cykl, dziś 24 dzień. Właśnie zaczęły się ciemnobrązowe plamienia. Pewnie jutro zawita @. Jestem spokojna, wiedziałam, że tak będzie. Ostatnio na nic się nie nastawiam i chyba tak jest lepiej, mniej boli. Muszę powiedzieć, że jestem z siebie zadowolona, udało mi się całkiem spokojnie przejść przez PMS, nie pokłóciłam się z mężem, co niestety często nam się zdarzało w tych dniach. Wczoraj spędziliśmy bardzo miły wieczór. Staram się też mniej z nim rozmawiać o staraniach, mniej zadręczać niepowodzeniami, bo to w niczym nie pomaga. Wiem, że on chce naszego dzieciątka i też na nie czeka i to mi wystarczy :).

Niech ten cykl już się kończy, to będę mogła zacząć leczenie od 5 dnia nowego cyklu. Cieszy mnie to bo to są wreszcie jakieś konkretne działania. Mam nadzieję, że te dwa miesiące miną szybko i przyniosą oczekiwane rezultaty.

Widocznie już taki mój los, że na wszystko muszę długo czekać. Nigdy niczego nie miałam na zawołanie, nigdy nic nie udało mi się ot tak, na wszystko, co osiągnęłam musiałam ciężko pracować. Ale to czekanie sprawiało, że bardziej doceniałam to, co mam. Mam nadzieję, że dzieciątka też się w końcu doczekam. Wiem, że macierzyństwo to nie sam cud, miód i orzeszki, wiem, że to ogromny trud i wysiłek, ale przecież też ogromna radość i szczęście. Tak sobie myślę, że wcale nie chcę dziecka, żeby to ono mi coś dało, to ja chcę mu dać miłość, ciepło, troskę i wszystko co będę w stanie.

Tak się czasem zastanawiam jak spotykam gdzieś kobietę w ciąży czy z małym dzieckiem, ile ona czekała na swoje szczęście, jaką drogę musiała przejść. Znam mnóstwo kobiet którym szybko udało się zajść w ciążę, wszyscy moi znajomi, kuzyni maja dzieci i łatwo im to poszło. Ale przecież tyle nas tutaj znaczy o tym, że wiele par boryka się z trudami niepłodności. Może ta pani, która była u mnie w pracy też wiele musiała przejść po drodze do swojego szczęścia.

Czytając pamiętniki innych zawsze znajduję w nich część siebie, każdą z opisywanych emocji przeżyłam lub przeżyję. To jest fascynujące, że się nie znamy, jesteśmy pewnie zupełnie inne, ale wszystkie tak samo przezywamy ból niepłodności, mamy takie same, czasem skrajne emocje.

Życzę z całego serca wszystkim długo starającym się o dzidziusia dużo siły i żeby nam wszystkim udało się spełnić nasze marzenie :)

10 września 2015, 20:13

No i przyszła małpeczka tak jak się spodziewałam. Dobrze, że dziś mam wolne. Pierwszy dzień okresu w pracy to koszmar,a tak mogę się zakopać pod kocykiem z kubkiem ulubionej herbaty i jest nawet miło :)

Jutro mam wizytę u koleżanki-fryzjerki także trochę się ogarnę i przy okazji sobie poplotkuje, a potem do pracy.

Na szczęście lubię tą moją pracę, choć jest czasem męcząca. Ale generalnie fajne dziewczyny i fajna atmosfera. Czasem zdarzy się małe spięcie z szefową, ale potrafimy szybko wyjaśnić sprawę i za chwilę już jest ok. Pracuję z dzieciakami więc jest głośno i wesoło. I o dziwo będąc w pracy mimo, że wokół pełno dzieci potrafię zająć się swoimi obowiązkami, rozmowami z koleżankami i wyłączyć na chwilę myślenie o staraniach i niepowodzeniach. Znacznie gorzej jest jak siedzę w domu i nie mam zajęcia. A praca jest czasem rodzajem psychoterapii.

Ostatnio mój mąż mnie zaskakuje, bo często on zaczyna rozmowę o dziecku. O tym jak to będzie jak już je będziemy mieli, a będziemy mieli na pewno <3
Miłe to jest bardzo :).

14 września 2015, 22:46

17 cykl starań, 5dc.
Zaczynam leczenie Cyclo-Progynovą. Mam nadzieję, że nie będę miała jakichś specjalnych efektów ubocznych w trakcie brania tego leku. Ciekawe czy on coś pomoże, czy rzeczywiście cykl się wydłuży, czy poprawi się faza lutealna i endometrium?
Cóż odpowiedź na to pytanie poznam za 2-3 miesiące. Z jednej strony jestem pełna nadziei, z drugiej nachodzą mnie wątpliwości czy to wszystko nie jest stratą czasu. Poprzedni lekarz już chciał mi robić hsg, 6 miesięcy stymulacji Clo, a jak to nie pomoże, to już tylko in vitro. A ja bardzo nie chcę in vitro, traktuję to jako ostateczność ostateczności.Ten nowy lekarz twierdzi, że wszystko da się poprawić, że mamy naprawdę duże szanse na naturalne zapłodnienie, tylko trzeba troszkę popracować. Mówi, że na hsg przyjdzie jeszcze czas. Podjęłam decyzję, że posłucham tego drugiego, ale czasem nachodzą mnie wątpliwości i to poczucie traconego czasu, którego już nie da się cofnąć.
Tak bardzo bym chciała zajść w ciążę naturalnie.

W sobotę byłam na pielgrzymce do Częstochowy i Gidle. Prosiłam naszą Matkę o pomoc i dar macierzyństwa.Polecam się jej matczynej opiece. Wiem, że dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych, że kiedy tylko zechce może uczynić cud. Zastanawiam się tylko czy ja jestem godna tego cudu. Mimo, że staram się mu zaufać często dopadają mnie chwile zwątpienia, złości i buntu. Może Bóg daje mi teraz czas, abym przewartościowała swoje życie i znów była bliżej niego. Pomóż mi Boże, ulituj się nade mną i nad moim cierpieniem, ulecz moją duszę i błogosław...

Wiadomość wyedytowana przez autora 14 września 2015, 23:00

16 września 2015, 11:56

Pamiętam jak zaczynałam starania i oglądałam wykresy innych. Dziewczyny pisały, że starają się 8 miesiąc, 12, 15. Wydawało mi się to wtedy takie straszne i wręcz nie do pomyślenia, że to może trwać tak długo. Miałam nadzieję, że nie będzie mnie dotyczyć taka sytuacja. A tu proszę sama jestem już w 17 cs. Jeszcze kilka miesięcy i będą dwa lata.
Długo, strasznie długo...
Ale z każdym kolejnym cyklem przychodzi pokora, człowiek przestaje już na coś liczyć, nie robi testów, nie doszukuje się objawów ciążowych w zwykłych codziennych dolegliwościach.
Ostatnio mam takie nastawienie, że jeszcze wierzę, że będę w ciąży, ale stanie się to w jakimś takim bardzo odległym czasie, nie wierze, że mogłoby się to stać tu i teraz, to jest jakaś taka abstrakcja, coś zarezerwowanego dla wszystkich innych, tylko nie dla mnie.
Czasem wydaje mi się, że jestem pogodzona z losem, ale czasem przychodzi ból i pytanie dlaczego akurat ja???

Ten cykl i następny odpuszczam i tak pewnie nic z tego nie będzie ze względu na leczenie. Temperaturę mierzę, bo zastanawiam się jaka będzie reakcja organizmu na leczenie, ciekawe czy owulacja będzie, czy nie. Jest jeden plus odpuszczenia cyklu, seks wtedy kiedy ma się ochotę, a nie wtedy kiedy trzeba. Tak będzie w tym miesiącu.
Wcześniej w drugiej połowie cyklu unikałam alkoholu, byłam przeziębiona nie brałam jakiś specjalnych leków, czasem zachowywałam się tak jakbym już była w ciąży. Teraz jak jest okazja to się napiję, wezmę tabletkę jak coś mi dolega, żyję normalnie, bo będąc w tym oczekiwaniu być może minie mi pół życia.

Odkąd prowadzę ten pamiętnik jestem spokojniejsza, właśnie tu mogę wyrzucić z siebie swój żal, swoje lęki i złość i nie zatruwać nimi ludzi wokół mnie, którzy tak naprawdę nic nie zawinili. Nawet jak się chce udawać przed całym światem, że wszystko jest ok, to czasem trzeba przyznać się przed samym sobą co się tak naprawdę czuje, żeby nie zwariować.

Wiadomość wyedytowana przez autora 16 września 2015, 11:58

1 2 3 4 5 ››