Ale w życiu nie zawsze wszystko układa się jak byśmy to sobie wyobrażali. Pewnie jak każda kobieta myślałam, że dwa góra trzy miesiące i będę w ciąży, a tu nic. Z każdym kolejnym okresem rozczarowanie, zwątpienie i strach.
Wiadomość wyedytowana przez autora 22 sierpnia 2016, 19:15
Ponieważ jestem niegodna z tytułu niewierności mojej, nie śmiem spodziewać się, że moje prośby będą zdolne ubłagać Boga. Dlatego wyczuwam potrzebę, aby mieć za sobą potężną orędowniczkę, więc Ciebie wybieram sobie, Święta Rito, ponieważ Ty właśnie jesteś niezrównaną Świętą od spraw trudnych i beznadziejnych.
O droga Święta, weź do serca moją sprawę, wstaw się do Boga, aby uprosić mi łaskę, której tak bardzo potrzebuję i o którą tak gorąco proszę, proszę o dar macierzyństwa.
Nie pozwól mi odejść od Ciebie nie będąc wysłuchanym. Jeżeli jest we mnie coś, co byłoby przeszkodą w otrzymaniu łaski, o którą proszę, pomóż mi usunąć tę przeszkodę: poprzyj moją prośbę swymi cennymi zasługami i przedstaw ją swemu niebieskiemu Oblubieńcowi, łącząc ją z Twoją prośbą. W ten sposób moja prośba zostanie przedstawiona przez Ciebie, wierną oblubienicę spośród najwierniejszych. Ty odczuwałaś boleść Jego męki, jak mógłby on odrzucić Twą prośbę i nie wysłuchać jej?
Cała moja nadzieja jest więc w Tobie i za twoim pośrednictwem czekam ze spokojnym sercem na spełnienie moich życzeń. O droga Święta Rito, spraw, aby moja ufność i moja nadzieja nie zostały zawiedzione, aby moja prośba nie była odrzuconą. Uproś mi u Boga to, o co proszę, a postaram się, aby wszyscy poznali dobroć Twego serca i wielką potęgę Twego wstawiennictwa.
O Najsłodsze Serce Jezusa, które zawsze okazywało się tak bardzo czułe na najmniejszą nędzę ludzkości, daj się wzruszyć moimi potrzebami i nie bacząc na moją słabość i niegodność, zechciej wyświadczyć mi łaskę, która tak leży mi na sercu i o którą prosi Cię dla mnie i ze mną Twoja wieczna oblubienica, Święta Rita.
O tak, za wierność, jaką Święta Rita zawsze okazywała łasce Bożej, za wszystkie zalety, którymi uhonorowałeś jej duszę, za wszystko co wycierpiała w swym życiu jako żona, matka i w ten sposób uczestniczyła w Twej bolesnej męce i wreszcie z tytułu nieograniczonej możliwości wstawiania się, przez co chciałeś wynagrodzić jej wierność, udziel mi Twej łaski, która jest mi tak bardzo potrzebna.
A Ty, Maryjo Dziewico, nasza najlepsza Matko Niebieska, która przechowujesz skarby Boże i rozdzielasz wszelkie łaski, poprzyj Twoim potężnym wstawiennictwem modły Twej wielkiej czcicielki Świętej Rity, aby łaska o którą proszę Boga, została mi udzielona.
Amen.
Wiadomość wyedytowana przez autora 30 lipca 2015, 17:01
Tak postanowiłam zatytułować mój obecny cykl. Muszę głęboko wierzyć, że wydarzy się cud i ujrzę te upragnione dwie kreseczki. Postanowiłam codziennie wmawiać sobie, że wszystko będzie dobrze, mieć w głowie same pozytywne myśli, odrzucać gdzieś te złe. Wiem, że to będzie bardzo trudne, ale podobno wiele rzeczy dzieje się w naszej głowie. Staram się wyobrażać sobie, że jestem w ciąży, widzę dwie kreseczki, cieszymy się z mężem, płaczemy ze szczęścia, idę do lekarza, widzę serduszko i moje maleńkie dzieciątko. Boże to przecież takie piękne marzenia, pomóż mi je spełnić, wysłuchaj moich gorących próśb. Przecież powiedziałeś "szukajcie, a znajdziecie, pukajcie, a otworzą wam, proście, a będzie wam dane...". Proszę Cię więc Boże wysłuchaj mnie. Przepraszam za te chwile zwątpienia, buntu, ale to przecież takie ludzkie...Taką mnie stworzyłeś i wierzę, ze taką mnie kochasz. Daj mi siłę i wiarę i pozwól dostąpić tego najpiękniejszego cudu nowego życia. Przecież dla Ciebie nie ma rzeczy niemożliwych...
Wiadomość wyedytowana przez autora 2 sierpnia 2015, 13:17
Święty Janie Pawle II, za Twoim
pośrednictwem, proszę o łaskę dla
mnie. Wierzę w moc mej modlitwy i
w Twą zbawienną pomoc. Wyproś u
Boga Wszechmogącego, łaskę o którą
się modlę, łaskę macierzyństwa.
Uproś mi dar umocnienia mej wiary,
nadziei i miłości. Pan Jezus obiecał,
że o cokolwiek w Jego imię prosimy,
to otrzymamy. Dlatego i ja, Panie,
pełna ufności, proszę Cię o łaskę
wysłuchania i obdarzenia tym,
o co się modlę za wstawiennictwem
św. Jana Pawła II.
Wysłuchaj mnie, Panie. Amen.
Naprawdę staram się wierzyć i być dobrej myśli. Ale jak tu wierzyć jak znów czuję się tak samo jak zwykle. Czasem lekko zakują mnie jajniki, lekko pobolą piersi, pojawi się niewielka ilość śluzu kremowego. Tak jest zawsze, a potem przychodzi ta wstrętna i nieproszona małpa i serce pęka na milion malutkich kawałeczków. Już sama nie wiem jakie nastawienie jest lepsze, bo niby trzeba mocno wierzyć, że tym razem się uda, ale jak się nie udaje jest większy ból i cierpienie, może lepiej nie nastawiać się za bardzo wtedy łatwiej znieść kolejną porażkę. Chcę bardzo wierzyć, że tym razem będzie inaczej i się uda, ale moje ciało i rozsądek mówią coś innego.Fakty są takie,że chyba naturalnie się nie uda. Po cichu liczę, że jak zrobię to hsg i zacznę stymulację owulacji, może coś się ruszy. Coraz częściej myślę też o inseminacji. Za tydzień mój mąż będzie miał ponowne badanie nasienia. Tak bardzo bym chciała, żeby była poprawa, chociaż troszkę do przodu, żeby chociaż ta morfologia podskoczyła do tych 4%. Ostatnio rozmawiałam z przyjaciółką, która niedawno urodziła dziecko, namówiła mnie żebym pojechała z nią na wizytę do jej profesora, który prowadził jej ciążę. Mówiła, że chodząc na wizyty spotykała mnóstwo dziewczyn, którym doktor pomógł zajść w ciążę. Wizyty są drogie bo kosztują 300zł, ale czego się nie robi dla upragnionego dzieciątka. Zrobiłabym wszystko, oddała wszystkie pieniądze żeby w końcu się udało. Muszę mieć pewność, że robię wszystko co w mojej mocy.Chyba obecnie żyję nadzieją że z Bożym błogosławieństwem ten lekarz mi pomoże.
Wiadomość wyedytowana przez autora 9 sierpnia 2015, 12:06
W piątek mają być wyniki, staram się myśleć pozytywnie, ale gdzieś tam w środku lękam się, że nie będzie poprawy i to znów podetnie mi skrzydła.
W poniedziałek mam wizytę u nowego lekarza, profesora, który podobno zna się na leczeniu niepłodności. Cieszę się, ale i boję, oby nie znalazł żadnych poważnych przeszkód utrudniających mi zajście w ciążę. Mam zamiar spisać sobie na kartce wszystkie pytania i wątpliwości, wypytać go o wszystko, co mnie niepokoi, poprosić, żeby zajął się mną konkretnie i bez przeciągania i marnowania czasu. Chcę coś robić, działać, walczyć. Mam nadzieję, że się nie zawiodę. Cieszę się na tą poniedziałkową wyprawę do lekarza, bo jadę tam z dobrą koleżanka, będziemy mogły pogadać przez drogę, może wyskoczymy na jakąś kawę przy okazji
Dziś chwilowo lepszy nastrój i siła do walki, której zapewne starczy mi gdzieś tak do 6dpo, kiedy to uświadomię sobie, że znów nic z tego i kolejny cykl i kolejny...
Ech śmieszna jest ta huśtawka nastrojów od nadziei i wiary po zwątpienie i czarną rozpacz. Ale wiem, że nie jestem z tym sama, myślę,że wszystkie tutaj tak mamy. Jak czytam czasem pamiętniki innych u każdej widać tą huśtawkę emocjonalną. Z jednej strony fajnie wiedzieć, że nie jest się samemu na świecie z takimi problemami, z drugiej strony smutne, że tyle nas tutaj i tyle dramatów.
Ciężkie jest to życie staraczki, czasem czuję, że jestem w jakimś takim zawieszeniu. Życie pędzi naprzód, a u mnie jest wciąż tak samo, nic się nie zmienia.
Tak czasem sobie myślę, że po nocy wstaje dzień, po burzy jest słońce, więc po wielkim cierpieniu, przyjdzie szczęście.To szczęście będzie tak wielkie, że zrekompensuje ten cały ból, który teraz przeżywam. Bardzo chcę w to wierzyć, że będę jeszcze tulić w ramionach swojego maluszka i będę płakać, ale tym razem już tylko ze szczęścia.
Wiadomość wyedytowana przez autora 20 sierpnia 2015, 10:37
Tak czasem obserwuję mojego męża i zazdroszczę mu tego normalnego życia mimo nieudanych starań. On nie płacze, nie rwie włosów z głowy jak znów się nie udało, potrafi żyć tak jak wcześniej znajdując radość w małych przyjemnościach. Czasem mnie to denerwuje i smuci. Czasem chciałabym, żeby on płakał ze mną i rozpaczał jak jest źle, ale przecież to by nic nie dało. To dobrze,że on to znosi lepiej. Mężczyźni porostu są inni, inaczej przeżywają różne sprawy, inaczej radzą sobie z problemami, nie lubią ich rozdrapywać.Tak porostu jest i musimy się z tym pogodzić. Chyba chciałabym czasem być facetem, oni mają lepiej bez tych wszystkich naszych humorów i zmiennych nastrojów itp. Ale bycie kobietą też jest czasem fajne
Patrzę sobie na mojego męża i choć czasem tak strasznie mnie denerwuje, czasem mnie nie rozumie i rani, to kocham go najbardziej na świecie
Sytuacja z rana, budzi mnie przed 8.00 i mówi:
-wstawaj, jak będziemy mieli dzieci to nie będziemy mogli tak długo spać, dzieci bardzo wcześnie wstają
Niby kilka słów a dla mnie to informacja, że on naprawdę chce tego naszego dzieciątka i wierzy, że ono będzie
We mnie też wstąpiła dzisiaj jakaś taka wiara, że będę mamą. Wiem,że pewnie jeszcze to nie będzie ten cykl i pewnie nie następny, ale kiedyś to się wydarzy. Mam jakieś takie wewnętrzne przekonanie.
Czytałam dziś komentarze na temat lekarza do którego się wybieram, same pozytywne. Tyle kobiet pisało, że pomógł im, mimo, że inni lekarze odbierali im nadzieję. Wierzę, że tak będzie i ze mną, że Bóg zsyła mi tego lekarza, aby mi pomógł.Wiem, że nie nastąpi to po pierwszej wizycie, ale kiedyś nastąpi. Ja muszę się tylko wyciszyć, uspokoić i zaufać, więc ufam Ci Panie...
Wiadomość wyedytowana przez autora 20 sierpnia 2015, 16:19
Boję się trochę tych leków hormonalnych, żeby po nich nie było jeszcze gorzej, ale chyba nie mam wyjścia i muszę zaufać lekarzowi. W końcu to profesor położnictwa i chorób kobiecych i chyba wie co robi, sprawia wrażenie jakby naprawdę chciał mi pomóc. Tylko martwi mnie,że to wszystko się przeciąga, ale cóż nie pozostaje mi nic innego jak cierpliwie czekać.
Mamy też wyniki nasienia męża i niestety nic, a nic się nie poprawiło po 3 miesiącach suplementacji Profertilem i diecie. Z 1% prawidłowych plemników teraz mamy 0,93% prawidłowych. Myślałam, że ten Profertil choć trochę pomoże, a tu taka dupa, nic nie drgnęło.Dobijające są te wyniki, ale staram się nie tracić nadziei. Nawet tu na Ovu widziałam sporo przypadków dziewczyn, które zachodziły w ciążę naturalnie mimo podobnych wyników partnera, także szanse są zawsze. Mój lekarz powiedział, żeby tak mocno się tym nie przejmować, bo przecież wystarczy tylko jeden. Musimy skupić się na tym żeby u mnie wszystko grało. Dostaliśmy namiar na podobno dobrego androloga/urologa, ale musimy czekać, bo jest na urlopie. Mam nadzieję, że on znajdzie przyczynę kiepskiego nasienia i pomoże choć trochę poprawić te wyniki.
Staram się być spokojna, żyć pracą i bieżącymi wydarzeniami, ale czasem dopadają mnie chwile zwątpienia, których tak bardzo nie lubię. Wczoraj w pracy była pani z malutką córeczką w nosidełku. Malutka była śliczna i taka grzeczna. Znów dopadły mnie myśli co trzeba zrobić, żeby zasłużyć na bycie matką. Ale mimo wszystko staram się być silna.
Wiadomość wyedytowana przez autora 7 września 2015, 23:04
Niech ten cykl już się kończy, to będę mogła zacząć leczenie od 5 dnia nowego cyklu. Cieszy mnie to bo to są wreszcie jakieś konkretne działania. Mam nadzieję, że te dwa miesiące miną szybko i przyniosą oczekiwane rezultaty.
Widocznie już taki mój los, że na wszystko muszę długo czekać. Nigdy niczego nie miałam na zawołanie, nigdy nic nie udało mi się ot tak, na wszystko, co osiągnęłam musiałam ciężko pracować. Ale to czekanie sprawiało, że bardziej doceniałam to, co mam. Mam nadzieję, że dzieciątka też się w końcu doczekam. Wiem, że macierzyństwo to nie sam cud, miód i orzeszki, wiem, że to ogromny trud i wysiłek, ale przecież też ogromna radość i szczęście. Tak sobie myślę, że wcale nie chcę dziecka, żeby to ono mi coś dało, to ja chcę mu dać miłość, ciepło, troskę i wszystko co będę w stanie.
Tak się czasem zastanawiam jak spotykam gdzieś kobietę w ciąży czy z małym dzieckiem, ile ona czekała na swoje szczęście, jaką drogę musiała przejść. Znam mnóstwo kobiet którym szybko udało się zajść w ciążę, wszyscy moi znajomi, kuzyni maja dzieci i łatwo im to poszło. Ale przecież tyle nas tutaj znaczy o tym, że wiele par boryka się z trudami niepłodności. Może ta pani, która była u mnie w pracy też wiele musiała przejść po drodze do swojego szczęścia.
Czytając pamiętniki innych zawsze znajduję w nich część siebie, każdą z opisywanych emocji przeżyłam lub przeżyję. To jest fascynujące, że się nie znamy, jesteśmy pewnie zupełnie inne, ale wszystkie tak samo przezywamy ból niepłodności, mamy takie same, czasem skrajne emocje.
Życzę z całego serca wszystkim długo starającym się o dzidziusia dużo siły i żeby nam wszystkim udało się spełnić nasze marzenie
Jutro mam wizytę u koleżanki-fryzjerki także trochę się ogarnę i przy okazji sobie poplotkuje, a potem do pracy.
Na szczęście lubię tą moją pracę, choć jest czasem męcząca. Ale generalnie fajne dziewczyny i fajna atmosfera. Czasem zdarzy się małe spięcie z szefową, ale potrafimy szybko wyjaśnić sprawę i za chwilę już jest ok. Pracuję z dzieciakami więc jest głośno i wesoło. I o dziwo będąc w pracy mimo, że wokół pełno dzieci potrafię zająć się swoimi obowiązkami, rozmowami z koleżankami i wyłączyć na chwilę myślenie o staraniach i niepowodzeniach. Znacznie gorzej jest jak siedzę w domu i nie mam zajęcia. A praca jest czasem rodzajem psychoterapii.
Ostatnio mój mąż mnie zaskakuje, bo często on zaczyna rozmowę o dziecku. O tym jak to będzie jak już je będziemy mieli, a będziemy mieli na pewno
Miłe to jest bardzo .
Zaczynam leczenie Cyclo-Progynovą. Mam nadzieję, że nie będę miała jakichś specjalnych efektów ubocznych w trakcie brania tego leku. Ciekawe czy on coś pomoże, czy rzeczywiście cykl się wydłuży, czy poprawi się faza lutealna i endometrium?
Cóż odpowiedź na to pytanie poznam za 2-3 miesiące. Z jednej strony jestem pełna nadziei, z drugiej nachodzą mnie wątpliwości czy to wszystko nie jest stratą czasu. Poprzedni lekarz już chciał mi robić hsg, 6 miesięcy stymulacji Clo, a jak to nie pomoże, to już tylko in vitro. A ja bardzo nie chcę in vitro, traktuję to jako ostateczność ostateczności.Ten nowy lekarz twierdzi, że wszystko da się poprawić, że mamy naprawdę duże szanse na naturalne zapłodnienie, tylko trzeba troszkę popracować. Mówi, że na hsg przyjdzie jeszcze czas. Podjęłam decyzję, że posłucham tego drugiego, ale czasem nachodzą mnie wątpliwości i to poczucie traconego czasu, którego już nie da się cofnąć.
Tak bardzo bym chciała zajść w ciążę naturalnie.
W sobotę byłam na pielgrzymce do Częstochowy i Gidle. Prosiłam naszą Matkę o pomoc i dar macierzyństwa.Polecam się jej matczynej opiece. Wiem, że dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych, że kiedy tylko zechce może uczynić cud. Zastanawiam się tylko czy ja jestem godna tego cudu. Mimo, że staram się mu zaufać często dopadają mnie chwile zwątpienia, złości i buntu. Może Bóg daje mi teraz czas, abym przewartościowała swoje życie i znów była bliżej niego. Pomóż mi Boże, ulituj się nade mną i nad moim cierpieniem, ulecz moją duszę i błogosław...
Wiadomość wyedytowana przez autora 14 września 2015, 23:00
Długo, strasznie długo...
Ale z każdym kolejnym cyklem przychodzi pokora, człowiek przestaje już na coś liczyć, nie robi testów, nie doszukuje się objawów ciążowych w zwykłych codziennych dolegliwościach.
Ostatnio mam takie nastawienie, że jeszcze wierzę, że będę w ciąży, ale stanie się to w jakimś takim bardzo odległym czasie, nie wierze, że mogłoby się to stać tu i teraz, to jest jakaś taka abstrakcja, coś zarezerwowanego dla wszystkich innych, tylko nie dla mnie.
Czasem wydaje mi się, że jestem pogodzona z losem, ale czasem przychodzi ból i pytanie dlaczego akurat ja???
Ten cykl i następny odpuszczam i tak pewnie nic z tego nie będzie ze względu na leczenie. Temperaturę mierzę, bo zastanawiam się jaka będzie reakcja organizmu na leczenie, ciekawe czy owulacja będzie, czy nie. Jest jeden plus odpuszczenia cyklu, seks wtedy kiedy ma się ochotę, a nie wtedy kiedy trzeba. Tak będzie w tym miesiącu.
Wcześniej w drugiej połowie cyklu unikałam alkoholu, byłam przeziębiona nie brałam jakiś specjalnych leków, czasem zachowywałam się tak jakbym już była w ciąży. Teraz jak jest okazja to się napiję, wezmę tabletkę jak coś mi dolega, żyję normalnie, bo będąc w tym oczekiwaniu być może minie mi pół życia.
Odkąd prowadzę ten pamiętnik jestem spokojniejsza, właśnie tu mogę wyrzucić z siebie swój żal, swoje lęki i złość i nie zatruwać nimi ludzi wokół mnie, którzy tak naprawdę nic nie zawinili. Nawet jak się chce udawać przed całym światem, że wszystko jest ok, to czasem trzeba przyznać się przed samym sobą co się tak naprawdę czuje, żeby nie zwariować.
Wiadomość wyedytowana przez autora 16 września 2015, 11:58